Obrazy na stronie
PDF
ePub

tykiem osiedli, a podług niego byli wprzódy nad Dunajem. Potem chciał nakreślić pierwsze dzieje Polanów i Polski. Oczywiście przegląd źródeł służył do tego, żeby ocenić wiarogodność ich zeznań, a historja słowian w pierwiastkowéj ich ojczyźnie, była bardzo stosownym wstępem do dziejów saméj Polski. Bo autor miał wskazać na przyczyny wędrówki starych słowian nad Wisłę, a prowadząc ich, postępując ślad w ślad za każdym ich krokiem, byłby nam wskazał na patrjarchów narodu, na ojców piastowskich, którzy znowu wnukami byli jafetowych plemion. Ale Bielowski popuścił zbytnio cugle fantazji. Znajdował najdawniejsze źródła w kronice jakiejś lęchickiej, która świata nigdy nie widziała i w Miorszu, którego z Dzierzwy przerobił, a któremu kazał żyć i pisać jeszcze za królowej Ryxy. Część ta jednakże „Wstępu" z opisem źródeł najlepsza jest i najwięcej ma wartości. Ale potem Bielowski dowolny jest w dowodzeniach, kiedy Ziemowita naszego chce wykierować gwałtem na Decebala, króla Daków, co wojował z Trajanem i kiedy dynastję Piastów chce wywodzić z dynastji morawskiej Świętopełka morawskiego: mówi, że kiedy upadło państwo świetnej Morawji, pod wspólnemi siłami madziarów i niemców, ułamek jego miał przechować się w Polsce, Polska tedy jest nie nową centralizacją słowiańską, ale dalszym ciągiem dawniej zaczętej przez Świętopełka. Samo nawet to przypuszczenie Bielowskiego, że przodkowie nasi tak późno zajęli strony naddunajskie (w II-III wieku), utrzymać się nie może w nauce. Pisał o wywodach Bielowskiego Lelewel w Polsce średnich wieków" i o samym Miorszu Szajnocha, który dowodził urojeń naukowych Bielowskiego, co do tego pierwszego kronikarza Polski. Jest i osobna broszurka Juljana Bartoszewicza „o pomysłach historycznych Augusta Bielowskiego" (Warszawa 1852 roku) 1).

Szajnocha chciał postawić swój systemat pierwotnych dziejów narodu i napisał dzieło „Lechicki początek Polski“ (Lwów 1858 r.) Jak Maciejowski wychodźcom saskim, tak Szajnocha skandynawskim przypisuje założenie państwa, które się później polskiem nazywało. Podług Szajnochy szlachta nasza jest potomstwem rycerzów i zdo

1) August Bielowski, urodzony w roku 1806 na Pokuciu, umarł dnia 12 października 1876 roku we Lwowie. O nim patrz § 260. O monumentach" § 26. O Wstępie krytycznym wydał także osobną obszerną broszurę prof. Brandowski. Przyp. wyd.

bywców normańskich. Początek taki sam Polski, jak i państw drobnych Słowiańszczyzny wschodnio-północnéj, z której się potem wyrobiły rozmaite dzisiejsze Rusie (Czerwona, Biała, Czarna i Mała); do żywiołu miejscowego słowiańskiego, przyplątał się obcy żywioł napływowy, zdobywczy i stworzył władzę, dał popęd tworzeniu się państw. Sam przecież Szajnocha w rozprawie swojej o nastaniu szlachectwa i herbów w Polsce, instytucje te uważał za wynikłość idei chrześcijańskiej, za wypływ czystej już niemczyzny, nie skandynawizmu. Szajnocha zresztą nie pierwszy u nas wpadł na tę myśl, że siła przyszła do nas zewnątrz; jeszcze na pół wieku przed nim Czacki za tem się oświadczał, że prawa nasze mają za podstawę prawa skandynawskie. Dowodził tego Czacki, nie znając zupełnie rzeczy, o której mówił tak sobie na domysł; Szajnocha już więcej wyrozumowany postawił systemat, ale zawsze a priori i dowieść prawdy swojej nie potrafił.

Pierwotny stosunek saméj Polski do sąsiednich słowian rozbierać zaczął niedawno w broszurach i rozprawach swoich Duchiński; nie daje ten autor żadnych poszukiwań naukowych, ale rozwija poglądy swoje i drugich uczonych, na przeszłość narodową, ogłasza prawdy stare jak świat, które dlatego jednak że zapomniane, mają całą barwę nowości. Pogląd jego wyjęty z serca narodu i z głowy wszystkich głębszych myślicieli, ale zapuszcza się czasem nawet do ostateczności: np. małżeństwo Jagiełły z Jadwigą przypisuje Duchiński słowiańskiemu charakterowi Litwy, a nawet samą dynastją litewską Mendoga wywodzi z książąt połockich na Rusi 1).

1) F. H. Duchiński, urodzony 1817 roku. Podróżował po całej Europie, przez ośm lat przebywał w Turcji. Wszędzie rozsiewał swe zasady: w Paryżu, w Turynie, w Atenach, Konstantynopolu. Sekretarz towarzystwa „Societa Italo-Slava“, wiceprezes towarzystwa etnograficznego w Paryżu, członek paryskich towarzystw: antropologicznego, geograficznego i azjatyckiego. Teorje jego popierali: Henri Martin, Ban (jeden z najznakomitszych pisarzy słowiańskich), Mickiewicz, Al. Chodźko, Trentowski, Lelewel, L. Chodźko, Jabłoński, Gołembiowski itd. Duchiński mieszka w Szwajcarji. Przed dwoma laty odwiedził kraj i wydawał w Krakowie i we Lwowie: „Przegląd etnograficzny" w trzech językach: polskim, francuskim i niemieckim. Żona jego znana autorka: Seweryna z Żochowskich primo voto Pruszakowa. O nim pisal obszerniéj autor w Encyklopedji Powszechnéj.

Przyp. wyd.

Nowa epoka literatury historycznéj polskiéj nastaje. Niema dzisiaj przedmiotu, któregoby prace piśmienne nie tknęły, bo chociaż nie brak nam jak dawniéj dyletantów, są i mistrze nauki. Historja kościoła, historja pojedyńczych konfederacyj i ruchów narodowych, wszystko to arcy-surowéj krytyce i przeglądowi uczonych ludzi podlega. Na historję nie zrywamy się jeszcze, bo zawczasu, świadczą o tem nawet same dzieje Moraczewskiego. Tak samo, jak filozofja dziejów naszych, dawniejszych mianowicie, jest zawczesna. „Słowo dziejów polskich" Koronowicza (Walerjana Wróblewskiego), piękne myślą, która je natchnęła, piękniejsze jeszcze miłością, która w niem tchnie, jest za pobieżne i dowodzi niepraktykowanéj śmiałości autora. Zawsze i tu jest cecha postępu; pierwsza to jaskółka, co zwiastuje wiosnę 1).

1) Walerjan Wróblewski, urodzony na Ukrainie w roku 1809. O nim obszerny artykuł autora w Encyklopedji powszechnéj. Przytaczamy jego zakończenie:

„Autor dostrzegł, że całe dzieje nasze złożyły się z jednéj ogromnej walki pierwotnego słowa narodu, to jest gminy z dwiema przeciwnemi mu zasadami, monarchiczną i możnowładną, że w tych dziejach ważyły się ciągle te sily, a walka nie rozstrzygnęła się wcale. Jestto dzieło znakomite jako pomysł, jedno z najwspanialszych w naszej literaturze, jestto filozofja naszéj historji, jestto badanie missji naszéj dziejowéj. Koronowicz sam powiada, że trzymał się najwięcej książki Moraczewskiego, na zasadzie podanych przez nią faktów snował swoje badania słowa dziejów. Szkoda; nie były więc te pierwotne badania owocem studjów samorzutnych, lecz opierały się na cudzej powadze, chociaż przyznać to trzeba, że Moraczewski nie mógł zamącić czystego źródła prawdy. Lelewel, chociaż gienjalny pisarz, więcej zamącił to źródło dowodzeniem, że pierwsi Piastowie byli samowładni. Tak, ten pogląd jedynie, co wytrzyma krytykę. Samowładztwo nie mogło nagle się zrodzić, jakby natchnieniem czarodziejskiej laski, nie moglo rozwinąć się w gminach, w opolach. Poglądy Koronowicza odznaczają się też wytrawnością sądu, ostrożnością, dowiedzione są, wymotywowane. Poglądy te objaśniają wypadki niezrozumiałe inaczej, bez wyjaśnienia słowa dziejów. Nie tu miejsce wdawać się w szegóły. Dzieło tak wielkiej wagi, obszernych studjów potrzebuje. Nie na wszystkobyśmy się w niem pisali, owszem pół książki byśmy odrzucili, ale pół za to przyjęli bezwarunkowo. Ale i w odrzuconéj części przez nas, jest zawsze ten „rozum wzniosły", który podziwiał Soplica. W obecnej chwili Koronowicz trudniąc się jak zawsze gospodarstwem wiejskim w okolicy Wiśniowca na Wołyniu, czerpie bogate materjaly do studjów historycznych w archiwum dawnem Mniszchów. Czytaliśmy niedawno jego „Dzieje fortuny Radziwiłłowskiej", oraz „Kilka szczegółów o czasach stanisławowskich" w „Kółku domowém". Rzeczy piękne i zajmujące. Na nieszczęście i dzieje te niedokończone i rozprawy o piękności epoki piastowskiej i jagiellońskiej nie całe wydane i samo Słowo

Zejdziemy do szczegółów.

Najliczniejszy, najznakomitszy dzisiaj poczet historyków, znawców historji narodowej, jako też i badaczy, mamy w Galicji. Oprócz Bielowskiego i wydawców textu kronik dawnych, to jest monumentów, wielu tam ludzi i rozległéj nauki i więcej twórczego talentu; Lwów jest tutaj promieniejącém na kraj cały ogniskiem, stolicą nauki.

296. Najgłośniejsze ma imię i stanowisko zajął niepospolite w literaturze Karol Szajnocha. Urodził się w roku 1818 na Rusi Czerwonej, w okolicach Sambora, który ma tyle wspomnień po Marynie Mniszchównie; w Samborze początkowe odebrał nauki, późniejsze we Lwowie aż do roku 1835. Reszty, czego mu brakowało, dopełniła mozolna, krwawa praca nad sobą, bodaj czy nie najważniejsza w każdém naukowém wykształceniu się. Szajnocha prędko zrywał się do pióra, jak każdy młody a zdolny, lubo sam jeszcze nie wiedział, dokąd się ma zwrócić, czy do tworzenia poetyckiego, czy do badań serjo naukowych. Interesujący jest zawsze początkowy zawód młodych ludzi, którzy się potem wysoko wzbili, każdy niemal krok ich niefortunny nawet, wart z tego względu zanotowania w dziejach literatury. Szajnocha zaczął naprzód pisać do „Dziennika mód" Kulczyckiego; było to pismo poważne, które chronić się musiało pod ramki lekkości i elegancji. W Dzienniku tym wydrukował małą powiastkę „Romans na własne oczy widziany“. Zdolności tam były widoczne i odtąd Szajnocha występuje w rzędzie młodych literatów lwowskich. Ciekawe jest wrażenie, jakiego doznał Pol, spotka wszy raz Szajnochę u marszałka Wasilewskiego we Lwowie. Pol odbywał wtedy podróż po Galicji, a wrażenia z tego co widział i słyszał, opisywał w listach do przyjaciół, które potem wydrukowało jedno z pism poznańskich. Pol studjował Szajnochę. Widział tedy, że już przeszedł w młodym pisarzu czas negacji duchowej i że organiczną myśl przenosić już zaczynał na obszary historji powszechnéj; świecące punkta w historji przemienił na pojęcia, a pojęciami liczył ściśle, jak cyframi. Szajnocha czytał Polowi jednę z rozpraw swoich, a zawarł w niej moc widoków ogólnych, rozu

dziejów polskich znamy tylko w dwóch tomach, bo trzeci inaczej wygląda w rękopiśmi, jak w druku.

Przyp. wyd.

Literatura T. II.

38

mowań i stosowań filozoficznych. Poecie to się oczywiście nie zdało. Pismo to, mówił autorowi, zawczesne jest dla nas; faktów nie znamy, a już chcemy z nich wyciągać wnioski, które oczywiście w takim razie muszą być dowolne i w niczem nauki nie poprą. Wpływ pewien wywierał także na Szajnochę Dobrzański, jeden z młodych literatów lwowskich i współredaktor dziennika Kulczyckiego. Człowiek to był zdolny, ale zbyt paradoxalny. Pol wyraził nadzieję, że obaj przyjaciele zmienią rychło swoje widoki, dojrzawszy cokolwiek; bo dotąd, jak widział, umysł ich rozszerzał się jeszcze na wsze strony i nie był ustalony jak należało, co zresztą nie powinno było dziwić Pola.

W roku 1843 Szajnocha zaczął pracować przy „Gazecie lwowskiej": pisał recenzje teatralne i różne drobne artykuliki, które pomieszczano w oddziale „Nowin". Nazwisko jego wtedy stało się głośne z powodu tragedji „Stasio“, jaką napisał w czterech aktach prozą i wydrukował zaraz w piśmie zbiorowém „Gołąb' pożaru". Jednocześnie przedstawiono tę tragedję na scenie lwowskiej dnia 8 czerwca 1843 roku. Stasio niezwykłą obudził polemikę. Leszek Borkowski i August Bielowski w artykułach swoich, drukowanych w „Dzienniku Mód", potępili tragedją. „Gazeta lwowska" za to bezwzględnie ją chwaliła i kruszyła kopje z krytykami. „Orędownik Poznański" wmieszał się do walki i chwalił rzecz, echo zaś, które zaleciało do Warszawy ze Lwowa i ozwało się w Bibliotece Warszawskiej", ganiło Stasia. Praca ta w każdym razie ukazała literaturze nowy talent niepospolitego pisarza, który mógł się i powinien był z czasem wyrobić. Dlatego słusznie ci, co w „Stasiu" widzieli próbę sił pisarskich i nic więcej, odzywali się ze współczuciem o Szajnosze.

"

[ocr errors]

Nie ustając w usiłowaniach swoich, młody poeta w roku 1846 napisał nową tragedją w pięciu aktach „Zonię", a w roku 1847 wierszem dwa dramata Panicz i dziewczyna" i Wojewodzianka „Sandomierska“. Do „Panicza i dziewczyny" Kornel Ujejski napisał epilog. Wojewodzianka Sandomierska", jak tego łatwo domyśleć się można, przedstawia udramatyzowane dzieje sławnej piękności Maryny Mniszchówny, która na tron rossyjski wstąpiła. Przedmiot to bardzo poetyczny i wdzięczny widać, bo zajmował wielu poetów i powieściopisarzy. Dramata te jednakże, równie jak jeszcze kilka innych, które z tego czasu autorstwa Szajnochy pochodzą, nie wi

« PoprzedniaDalej »