Obrazy na stronie
PDF
ePub

poezje perskie, nawet sławiańskie. Miał Chodźko czasem swoje szczęśliwe pomysły. Kilka ballad swoich i pieśni, np. „Maliny“, osnuł na tle tematów narodowych, mają też cały wdzięk i świeżość czystonarodowych pieśni. Chodźko bardzo prędko jednakże przestał śpiewać. Wysłany jako konsul rossyjski do miasta Resztu nad morze kaspijskie w Persji, całe swoje zdolności poświęcił badaniom wschodu i na téj drodze obecnie ogłasza owoce, które mogą mu kiedyś znakomite zjednać stanowisko w szeregu orjentalistów europejskich.

Inni poeci, którzy w ślad za tymi trzema zdążali, jak kolibry za orłem, za Mickiewiczem, są mniej głośni i mniej jeszcze zasłużeni, np. Antoni Górecki i Józef Massalski. Pierwszy uprzedził jeszcze dobrze epokę mickiewiczowską; był zaś to rymopis, którego natchnęły przygody ojczyzny; opiewał tedy wzorem Ursyna dumy historyczne i bawił publiczność bajkami, w których znajdowały się różne alluzje do stanu kraju i umysłów: dosyć nawet miał w swoim czasie rozgłosu. Po Mickiewiczu już poezje swoje podrabiał pod takt muzyki wieszcza, ale nawet nie sprostał mu naśladowaniem, godzien dlatego jedynie wspomnienia w dziejach literatury, że był kiedyś głośny na przednowku. Do charakterystyki człowieka i to dodać musimy, że stary grzesznik, jak była chwila, że pokutował, tak dzisiaj błądzi dobrą wolą i niewiarą w kościół, ironią bez dowcipu 1). Massalski zaś nie odznaczał się wcale talentem był tylko bardzo dowcipnym w pisemkach swoich, bajkach, powiastkach, liścikach i nic więcej.

Wypadek tych uwag jest ten, że Mickiewicz był geniuszem, który poruszył wszystko, który trafiając na źródło poezji, trafił i na polskie, ale niepewny jeszcze siebie, bez samowiedzy o potędze własnego gieniuszu, o tworzeniu narodowem, uderzał jak czarodziej wszędzie; dlatego i poezja wytrysnęła z pod jego natchnienia kilką oddzielnemi zdrojami. Dotąd hasło tylko było dane, ale poezja polska popłynęła dopiero kiedyindziej, gdzieindziej wspaniałem korytem.

1) Górecki umarł w Paryżu dnia 19 września 1861 roku, zostawił syna Tadeusza, zmarłego przed paru laty znakomitego malarza, ożenionego z córką Mickiewicza,

Przyp. wyd.

[blocks in formation]

239. Kiedy głos wieszcza z Litwy doszedł pierwszy raz uszu Warszawy, spotkały go tam na wstępie szyderski śmiech i drwinki klassyków. Ale bawiło podówczas w stolicy grono kilku młodych, prawie dzieci, którzy pochodząc ze stepów dawnej kozaczyzny, owiani dźwiękami pieśni ukraińskiej, tęsknili do innéj poezji, jaką była ta, nad którą się unosili arystarchowie klassyczni. Byli to Bohdan Zaleski, Seweryn Goszczyński i Michał Grabowski. Echo z Litwy ta młodzież jedynie zrozumiała, z ust jéj wyszło pierwsze uwielbienie dla mistrza i jak ślicznie opowiada Grabowski, niby wynurzone z chmur słońce, na coraz obszerniejszy widnokrąg, stamtąd swój blask poezja czystopolska zaczęła rozlewać. Goszczyński wydał wtedy swą dumę o Stefanie Czarnieckim; Zaleski ogłosił swój rapsod rycerski. Goszczyński miał przed sobą stare wzory Niemcewicza i Góreckiego, ale już puszczał się swobodnie swoim lotem i nie przemawiał do muz klassycznych, ale do „wiatru towarzysza puszcz nieodstępnego“ i zabrzmiały w nim po raz pierwszy tony przeciągłe, samotne i ukraińskie, W lat kilka po drobnych poezjach, Goszczyński osnuł na podaniach prawdziwych wspaniały swój utwór i cały już poemat narodowy „zamek Kaniowski", z dziejów koliszczyzny i rzezi humańskiej. Obraz ten Ukrainy stanisławowskiej pełen jest barwy i krwią nasiąkły, okropny, ale pełen jednak życia i prawdy. Poeta nagromadził w opisie wiele zbrodni tak, że aż przeraził, ale nie przesadzał mimo to i oddał wiernie stosunki historyczne ludu ruskiego do szlachty polskiej; była tam nienawiść dwóch plemion, które miały żyć w świętej zgodzie, ale od czasu wojen Chmielnickiego same nie wiedząc dlaczego, rozgorzały ku sobie ślepą nienawiścią. Język powieści odpowiada duchowi; jest dziki, nieokrzesany, zaniedbany i namiętny. Łagodny talent Zaleskiego inne jeszcze chwile życia Ukrainy malował z miłością. Zaleski rozkochał się w pamiętnikach dawnej kozaczyzny jeszcze niepokłóconej z Polską. Polubił nadbrzeża dnieprowe, porohy, życie tulacze atamanów i watażków, malownicze ich wyspy, śmiałe wyprawy na morze

Czarne i pod Trebizondę i Synopę, albo Carogród, pokochał ich serdeczny stosunek, równie jak i całej kozaczyzny do Polski, do króla, do szlachty, która nieraz wodziła husce ukraińskie na turka lub tatara. Zaleski urodził się tak poetą Rusi, jak rodzili się od wieków poeci ludowi, co śpiewali swoim o dawnej sławie Ukrainy. Naśladował dawniej Brodzińskiego, jako jego uczeń, wreszcie sam poszedł własną drogą, jako talent wyższy a prawdziwy. Dzisiaj dumy jego są już pieśniami narodowemi, bo i któż z nas nie zna pieśni Mazepy, Kosińskiego, Nalewajki? Najcudniejszy wszelako jego poemat stanowi fantazja „Rusałki". Spuścił tu na chwilę z oczu kozaczyznę i wkroczył w świat dziwów i czarów, w świat wierzeń ukraińskich. Powiedziano też o jego Rusałkach, że je złożył czarnoksiężnik z dźwięków skazanych na zaklęcie, aby się wydawały przez jakiś czas wyrazami. Zarzut ten jedyny Zaleskiemu, że język jego nie zawsze odpowiada treści; zbyt wymuskany i kozacy jego zbyt salonowi i nie tacy, jak ich znamy z krwawych dziejów Zaporoża i tutaj już błąd prawdy. - Trzeci Michał Grabowski w tem gronku młodem, był więcej estetykiem, krytykiem i filozofem, jak poetą, co tamci napisali, to Grabowski oceniał, rozbierał, wskazywał tego zalety i wady; owiany temiz samemi dumami co tamci, tęsknił za nową poezją, a więcej od tamtych wykształcony, sam sobie zdawał sprawę z tego, co być powinno. Ale i Grabowski pisał; piękne są jego „melodje ukraińskie" może cokolwiek za rozwlekłe, legenda zaś Wawrzyniec z Powodu", jedna to z najlepszych u nas, według zdania samego wieszcza zamku kaniowskiego". Grabowski brał już żywcem materjał gminnej pieśni i oddawał go tylko w języku polskim.

[ocr errors]

Tejże samej drogi, co Grabowski, trzymał się inny młody wieszcz ukraiński, który nie należał do owego warszawskiego gronka Tomasz Padura, prawdziwy kozak na sposób Zaleskiego, bo kochający rzeczpospolitę, bo w Krzemieńcu, w szkole Czackiego pobierał nauki. Pisał nie po polsku, ale po rusku, po ukraińsku, historyczne dumy jak Zaleski. Talentem nie ustępuje żadnemu z wieszczów ukraińskich. Padura długo w literaturze naszej był prawie mytem. Przepadł gdzieś jak kamień w wodę. Pieśni jego tymczasem w jedno zebrane wyszły we Lwowie 1842 roku, on sain zaś zjawił się w Warszawie w 1844 roku i wtedy wydał „ukrainki z autoju Tymka Padury“. Walka wtedy ogromna

[ocr errors]

toczyła się o niego w Warszawie. Małoruscy pisarze zza Dniepru odmawiali mu wszystkich zalet, nawet śmiali się z języka, ale nie miało to żadnego wpływu na stanowisko raz uznane poety w literaturze polskiej. Wspominają o poemacie jego napisanym po polsku „Kudak", który ma być niepospolitej piękności, ale po dziś dzień nie jest wydany.

240. Antoni Malczewski należał także do szkoły ukraińskiej, lubo nic wspólnego nie miał z Goszczyńskim i Zaleskim, nie znał ich nawet. Panicz wysokiego świata i puławskich wyobrażeń, więc wychowany po francusku, lubo w miłości dla ojczyzny, dopiero się później otrząsał z cudzoziemczyzny, ażeby pisać po polsku, ale całe życie swoje nie otrząsł się z niej i nie chciał tego. Rodził się w Warszawie dnia 3 czerwca 1793 roku, ale z rodziców wielkopolan zamieszkałych na Wołyniu, więc na Rusi, nosił też z sobą w świecie wiele podań krzemienieckich Czackiego. Dobrze od tych wszystkich młodych marzycieli był starszy. Życie prowadził bez troski i bez celu, wesołe i salonowe. Przystojny i młody, gonił za roskoszami życia i spalił serce na popiół. Wtedy w Warszawie zostając już w niedostatku, zmarnowawszy ojczysty majątek, zaczął rymować. Pierwsze jego prace były zupełnie klasyczne, w klasycznym duchu nawet utworzył swoją „Marję“, poemat, który uchodzi za arcynarodowy i który unieśmiertelnił poetę. Malczewski nie miał ani wyobrażenia o tem, co się już zrobiło na polu poezji, bo nie znał literatury polskiej i nic z nią nie miał wspólnego. Miał tylko dużo uczucia w sercu i to go zbawiło. „Marję" swoją dedykował Niemcewiczowi, a uczynił to z wielką nieśmiałością: ta sama okoliczność wskazywała, że szedł po omacku. Wziął za przedmiot swojego poematu gwałtowną śmierć młodej i pięknéj Gertrudy Komorowskiej, którą dumni rodzice męża, Potoccy, wojewodowie kijowscy, pozbawili za to życia, że poszła za mąż wbrew ich woli. Dla niepoznaki tylko, Gertruda nazywa się tutaj Marją, a Szczęsny Potocki, ów późniejszy prawodawca Targowicy, Wacławem. Na tle takiem Malczewski rysował Ukrainę, ale już zupełnie szlachecką, odmienną od tej, jaką nam wystawiali Zaleski z Goszczyńskim. Ukraina jego czysto polska, jest magnacka, pańska i rycerska, a z gminem ruskim niema nic wspólnego. Malczewski tęsknił do tej ziemi rodzinnej, owiewały go także jej pieśni, echo jej słyszał i przypominał sobie, jakby

Literatura T. II.

23

coś znajomego i dalekiego; ta Ukraina, która jest ojczyzną dum jego, w „Marji" wygląda na prowincją dziką, bezludną i pustą, jest stepem leżącym na pograniczu, zgubionym gdzieś na ziemi, daleko od Polski sejmowej i prawodawczej. Malczewski lubi te smutne pola, mogiłami zasiane...

I pusto, tęskno, smutno, jak gdy szczęście minie,
I pusto, tęskno, smutno w bujnéj Ukrainie.

Malczewski bierze z serca naszych dziejów swoje postacie, jak wojewody, miecznika ojca Marji lub kozaka, co to goni zająca skaczącego po stepie; bierze z dziejów naszych i treść, bo śpiewa o walkach codziennych Rusi z tatarami i kreśli śmiałą ręką obrazy Ukrainy nad Bohem, ale zresztą cały jego poemat niema barwy polskiej. Chciał widocznie w epopei wystawić staroświecką obyczajowość narodową, ale że trafiał tylko przypadkiem, że nie miał siły i wiedzy o sobie, stąd sztukował czułostkowością i salonowością i psuł pomysł piękny. Malczewski bohaterom i bohaterkom swojego poematu kładzie w usta słowa, które sam pewno powtarzał pięknym kobietom na salonach. Stąd ,,Marja" jego jakąś nieziemską wprawdzie, idealną, ale też i nie polską jest istotą, stąd te jej deklamacje, te sceny i powitania, te pożegnania z Wacławem są wzorem stylu i języka, są głosem najczulszym wzburzonej gwałtownie namiętności, ale nie wyrażają prawdy. Nigdy się przywiązanie silniej nie tłómaczyło, jak w Malczewskim; ale są to dobre ustępy, wzięte same w sobie, poematowi jednak szkodzą i ścierają z niego wszelką barwę narodowości. Sceny Konrada z Aldoną u Mickiewicza grzeszą przesadą, ale ileż Mickiewicz jest wielki nawet w grzechach swoich! Malczewski był poetą bardzo miernych zdolności, a jednakże w każdym razie zdobył się na małe arcydzieło i na nic innego już zdobyć się nie umiał. Pisał później trajedje czysto-klassyczne, które zaginęły, ale nic dlatego nie straciła literatura. Wielką także wadą jego jest język nienaturalny, naciągany, często nawet niezrozumiały; widoczna, że nim nie władał swobodnie. Gdzie uczucie silniejsze i prawdziwsze popłynęło mu z serca prosto, tam język więcej naturalny. Stąd nawet trafny poniekąd domysł, że „Marja“ była to próbka poety, czy pisać potrafi po polsku.

« PoprzedniaDalej »