Obrazy na stronie
PDF
ePub

bru społeczeństwa, a nawet dążeniom polityki karnéj. Tą inną drogą mogą być właśnie listy żelazne, któreby w znaczeniu tymczasowego aktu łaski uwalniały obwinionego od uwięzienia podczas śledztwa, lub do prawomocności wyroku, jak skoro zachodzą takie okoliczności, z których prawdopodobnie wnosić można, że i sama kara, jaką wyrok ostateczny wymierzy, znakomicie w drodze zwyczajnego ułaskawienia zmodyfikowaną zostanie. Jeżeli bowiem kara wyrokiem prawomocnym wymierzona, może być i to wtenczas, kiedy przestępca stanowczo za winnego został uznany, w drodze łaski znakomicie zmniejszona albo zupełnie darowana: wolno mniemać, że bardziej jeszcze zgodzi się ze słusznością pozostawić obwinionemu możność korzystania z tego dobrodziejstwa wówczas, kiedy jest dopiero pod śledztwem, o przestępstwo jeszcze nie przekonany wyrokiem, zatém przez prawo jeszcze nie potępiony, kiedy po ukończeniu śledztwa może być jeszcze za niewinnego uznany.

We Francyi, gdzie postępowanie akuzatoryjne i jawne daje i tak już obwinionym wszelkie korzyści swobodnéj obrony i publicznej kontrolli nad działaniami sądów, zdarzają się przecież wypadki, że przysięgli uwalniają przestępców, pomimo istniejących dowodów winy, gdy znajdą, iż kara zagrożona jest za surową; sądząc bowiem wedle sumienia, uważają za daleko słuszniejsze uwolnić winnego, niżeli dotknąć go karą nie odpowiednią ważności popełnionego przestępstwa. Pod systematem inkwizycyjnym nie ma sądów przysięgłych, któreby zdołały w ten sposób uniknąć wymiaru kar zbyt surowych; są tylko sądy zwyczajne, które nie mogą przeciwko zebranym dowodom wyrokować i muszą wymierzyć karę chociażby ta najzupełniej nie odpowiadała wielkości winy. Jedynym środkiem jest tu ułaskawienie, które zmniejszając zasądzoną wyrokami karę, lub ją całkowicie odpuszczając, przywraca równowagę pomiędzy złem, jakie czyn bezprawny wyrządza społeczeństwu, a jego reakcyą to jest karą, równowagę naruszoną wyrządzeniem przestępcy większego złego, niżeli na to zasłużył. Codzienne doświadczenie w praktyce sądowej przekonywa, że im uciążliwszy jest dla obwinionych systemat postępowania kryminalnego, i im surowsze prawo

karne, tém szczodrzéj udzielane bywają ułaskawienia, bo tém częstsza zachodzi potrzeba przywracania tej równowagi. Zachodzi ona tak dobrze wtenczas, kiedy kara jest już postanowiona wyrokiem, jak i wtenczas, kiedy dopiéro w jej oczekiwaniu, zostaje wyrządzone obwinionemu tak wielkie złe, jakiém jest osadzenie w domu badań. Dlatego to jak ułaskawienie w drodze zwyczajnéj od wymierzonej już kary jest z jednej strony dobrodziejstwem, a z drugiej konieczną potrzebą w podobném położeniu prawodawstwa karnego, tak samo i ułaskawienie za pomoca listów żelaznych od uwięzienia podczas śledztwa, nie będącego jeszcze karą, a przecież tak dotkliwego, zapobiegałoby choć w części zbytniej surowości zasad o przyaresztowaniu obwinionych, i byłoby nie tyle nawet dobrodziejstwem, ile raczej niezbędnem prostowaniem tych przepisów, które koniecznej poprawy wymagają.

Podobne ułaskawienie obwinionego za pomocą listów żelaznych, szkodliwych następstw za sobą nie pociągnie, sprawy w niczém nie przesądzi, winnego przed zasłużoną karą nie zasłoni i w ostatnim rezultacie wymiarowi sprawiedliwości nie przeszkodzi; takie bowiem glejty mogłyby być wydawane tylko pod temi wszystkiemi warunkami i zastrzeżeniami, pod jakiemi zwykle udzielają się karty bezpieczeństwa. Możnaby więc uwalniać zawsze za glejtem obwinionych zakwalifikowanych do więzienia, gdy nie zachodzi obawa, aby wolności na złe użyli, śledztwo przez zatarcie śladów przestępstwa lub zniesienie się ze współwinnemi utrudnili, albo uszli przed zasłużoną karą; a obok tego, gdy istnieją okoliczności winę przestępcy zmniejszające, które jednak podług obowiązującego prawa nie łagodzą zagrożonej kary tak dalece, izby od przyaresztowania zasłaniały; gdy np. kradzież przedmiotów małej wartości, z nędzy i niedostatku popełniona, ze względu jedynie na sposób jéj dokonania albo konieczność zastosowania przepisów o zbiegu przestępstw, wywołuje tak wysoką karę, że ta znów skutkuje osadzenie w domu badań.

(Dokończenie nastąpi).

Tom L. Styczeń 1861

12

KRONIKA PARYZKA

LITERACKA, NAUKOWA IARTYSTYCZNA.

Chateaubriand et son groupe littéraire sous l'Empire, przez pana SaintBeuve. Dzieła zupełne pani de Girardin. Bunt Sypojów, przez pana Forgues. Historya ruchu umysłowego we Francyi w XVI i połowie XVII wieku przez Juliusza Jolly. Nowy diamat Dumasa la Dame de Monsoreau."- Wiadomości literackie.

Listopad zwykle nie płodny w poważne myśli, bo wyłącznie poświęcony literaturze kolendowéj, tego roku dostarczył Paryżowi mądrego i treściwego dzieła: autorem jego sławny akademicki krytyk, Saint-Beuve; tytuł książki Chateaubriand et son groupe littéraire sous l'Empire.

Jest to kurs prelekcyj literackich, które pan Saint-Beuve wykładał w 1848 roku w Liége, dokąd się udał po ogłoszeniu rządu tymczasowego we Francyi.

Stworzony na akademika, żyjący wyłącznie w krainie abstrakcyi, miłujący nad wszystko wygodny spokój i sprzyjającą myśleniu ciszę, Saint-Beuve nie mógł się zgodzić z porządkiem rzeczy zakłócającym wszystkie jego nawyknienia. Konserwator biblioteki Mazarina, który, jak sam powiada, chciałby był żyć w XVII wieku, pośród owego ugrzecznionego i eleganckiego społeczeństwa, które mając zapewnione jutro, oddawało się spokojnie umysłowym i zmysłowym uciechom, nadto, osobisty przyjaciel Ludwika Filipa, musiał uciekać przed rzeczpospolitą; emigrował więc do Belgii i tam urodziło się dzieło, o którém mowa.

Umyślnie zapisuję na wstępie metrykę dziecka i charakterystykę ojca, ażeby pogląd jego uwolnić zupełnie od za

rzutu stronniczości; żeby nikt nie posądził go o radykalizm, nie myślał, że wyrok pana Saint-Beuve o geniuszu Chateaubrianda wypada z ust przysięgłego sędziego przeciwnego obozu.

Jego krytyka dzieł Chateaubrianda jest gruntowna i śmiała: nie znam obosieczniejszego skalpela, jak ten, którym pan Saint-Beuve dyssekuje płody literackie: ta strona jego rozbioru jest więc znakomita; pragnąćby tylko można w tym kursie obszerniejszego poglądu historycznego, bez którego nie można osądzić sprawiedliwie najburzliwszéj epoki dziejów Francyi, ani ludzi działających wtedy. Pomiędzy tymi ludźmi jedno z pierwszych miejsce zajmuje Chateaubriand; ale, jakkolwiek ustaloną jest sława dziś do imienia jego przywiązana, ocena literacka dzieł jego, nie tłumaczy ani rozgłosu, jaki miały w początku tego wieku, ani następstw jakie wywołały.

Są pisarze, których dzieł nie można sądzić oderwanie: ażeby je należycie ocenić, trzeba wziąć pod rozwagę okoliczności, w jakich się pojawiły a które je poniekąd wywołały, nie rozdzielać tworów od towarzyszących im wypadków, pamiętać w jakim celu były poczęte, nawet położyć na szali osobiste zamiary autora. Zanim został wielką figurą literacką i polityczną, Chateaubriand był narzędziem w ręku anti-rewolucyonistów; pierwsze jego utwory uwielbiane z jednéj a potępiane z drugiej strony, były częścią planu ogromnéj reakcyi przeciw dokonanym reformom, i tojest właśnie co im nadaje daleko większą wagę niż talent, z jakim są napisane.

Zaraz po 18 brumaira, w samym początku bieżącego stulecia, zasady wielkiego ruchu 1789 r., stały się celem najzaciętszych pocisków. Zuchwalstwo długo do milczenia zmuszanych przeciwników rewolucyi, wybuchło z zaciekłością straszną. Niechętni, rachując na znużenie powszechne, powzięli nadzieję odrobienia wszystkiego co się stało; łatwowierni zaczęli się bać piekła, słabych opanowało zniechęcenie, a podli służalce rewolucyi osądzili, że bezpieczniej będzie przejść do innego obozu. W chwili kiedy filozofia sama jedna mogła pojednać poróżnione na śmierć umysły, przodownicy stronnictwa wstecznego poczęli spotwarzać i szkalować wielkich mężów i wielkie dzieła będące chlubą XVIII wieku. Wszyscy znakomitsi, wówczas działający ludzie publiczni we Francyi, wykształcili się na tych dziełach; przeciwnicy wiedząc jak

bardzo urok tego stulecia potrzebnym jest rewolucyi, w Voltairze, Montesquieu'm, Russie, Diderocie i D'Alembercie, poczęli atakować zasady będące zasadami wszystkich zdolnych i wiernych sług rzeczypospolitej. Ponieważ wiedziano, że zbezczeszczanie sławy owych geniuszów zmarłych, jest wydanie wojny żywym, poszczuto zatém filozofią XVIII wieku, zgrają lichych pamflecistów, z których najtęższy nie mógł się mierzyć z najsłabszym z tych, których nierozumiejąc kąsał.

W krótce filozofia w języku tych krytyków, stała się jednoznacznikiem bezrządu, rozboju, buntu i rzezi: ogłoszono ją za przyczynę wszystkich zbrodni rewolucyjnych; poczęto utrzymywać, że na miejscu rozumującej filozofii trzeba postawić zapał daleko wyższy od rozumu: tylko wiara, ślepa wiara mogła, zdaniem tych zimnych zapaleńców, wyprostować skrzywione rozumem umysły. Zamiast więc używać uciążliwéj władzy myślenia i obserwowania, zdrowiej i pewniej było zdać się na natchnienie, które od wszelkiego badania uwalnia.

Wyznać należy, że powyższa teorya, niebawem do literatury zastosowana, była zręczną: tyle zbawienną dla głoszącego ją stronnictwa ile dla ludzkości fatalną. Któż nie wie, iż ułożony w systemat zapał, wykluczający z człowieka najwyższą władzę jego, władzę myślenia, był powodem największych nieszczęść ludzkości? Każdy wie o tém, a wtedy więcej niż kiedy pojmowano tę prawdę; byli jednak tacy, co dowodzili z zaciętością, że tylko w takim systemie dusza może odzyskać swe prawa do nieśmiertelności a serce utraconą dziewiczość; że na téj drodze, błędy nawet nie będą zupełnie obrane z cnoty i moralności.

Jak łatwo zgadnąć, powyższe twierdzenia wywołały gwałtowne polemiki. Nie trudno było obrońcom filozofii dowieść jej przeciwnikom, że ten system dąży tylko do odurzenia wyobraźni, zaćmienia światła i tworzenia fanatyków. Wojna co dzień zaciętsza wrzała, a reakcya ciągle szła w górę. Przyszło do tego, z razu nieśmiało przez jej koryfeuszów głoszone zasady wypowiedziano bez ogródki, jasno i wyraźnie.

W takiej to chwili ukazało się sławne dzieło Chateaubrianda le Genie du Christianisme, którego rozbiór głównie pana Saint-Beuve zajmuje.

Z tego cośmy powiedzieli, pokazuje się, że opinia publiczna długo przysposabianą była do przyjęcia tego utworu:

« PoprzedniaDalej »