Obrazy na stronie
PDF
ePub
[graphic]

szawie i zdobyły sobie w krótkim czasie prawo bytu. Już po dziesięciu latach istnienia cyfra pasażerów przekroczyła znacznie 13 milionów, a w roku 1899 wzrosła do 22 milionów z okładem. Dziwić się tylko można, że wobec takiego powodzenia nie rozwinięto należycie sieci tramwajowej i nie połączono odpowiednio śródmieścia z przedmieściami. Z początkiem r. 1899 zawarto umowę, mocą której miasto zobowiązało się płacić towarzystwu belgijskiemu po rh. 350,000 rocznie, aż do upływu koncesyi, t. j. do r. 1912, i weszło w posiadanie linii tramwajów. General Staryukiewicz dowodził, że miastu nie opłaca się prowadzenie podobnego przedsiębiorstwa i był za oddaniem takowego w ręce prywatnego dzierżawcy. Magistrat i władze przechyliły się do tego zdania i oddano tramwaje w dzierżawę konsorcyum, złożonemu z dwudziestu siedmiu osób, na lat cztery. t.j. po r. 1903. Konsorcyum przyrzekło miastu dochód czysty roczny w ilości 470,000 rb. Po upływie lat czterech, odnowiono kontrakt na lat cztery, przyczem obostrzono kontrolę i ustanowiono stałą inspekturę tramwajową. Magistrat prócz tego opracował referat, proponujący rozszerzenie sieci tramwajowej o 160 kilometrów, przy nakładzie 4,800,000 rb. Referat ten w formie propozycyi przesłany został do rąk general-gubernatora.

Warszawskie targi, ryuki, bazary i rzeźnie dalekie są od tego, czego nowoczesna technika wymaga i co doświadczenie w imię pożytku ogólnego wskazuje. Są to pierwotne urządzenia, możliwe w jakiejś małej mieścinie prowincyonalnej, gdzie wszystko jest na widoku i gdzie natura sama łagodzi niedostatki, ale w takiem środowisku, jak dzisiejsza Warszawa, trzeba czujnością zażegnywać rosnące niebezpieczeństwo i za pomocą sztucznych urządzeń usuwać i zmniejszać procesa gnicia, rozkładu i zarazy. Warszawa w r. 1902 posiadła pierwsze kryte halle na placu Mirowskim, z odpowiedniem oświetleniem, ogrzewaniem, wentylacyą, kanalizacyą etc., a co zatem idzie, z odpowieduią czystością i kontrolą. Jest to jednakże dopiero pierwszy początek do uporządkowania tej naglącej i pilnej sprawy. Tymczasem Warszawa nie posiada dotychczas rzeźni, w których bicie bydła i handel mięsem byłyby skoncentrowane i przy pomocy których zdrowie publiczne z tej strony byłoby należycie zabezpieczone. Warszawa posiada wprawdzie swe rzeźnie, ale stan ich woła poprostu o pomstę do nieba. Barbarzyńskie jest urządzenie rzeźni, barbarzyńskie i bicie. Brudy zewnętrzne idą w zawody z dzikością obejścia oprawców, podtrzymując w nich instynkta drapieżności i znęcania się. Na dobitkę w rzeźniach warszawskich grasuje nadzwyczajna ilość szczurów, o których wytępieniu, wobec istniejących warunków, mowy być nie może.

[merged small][ocr errors][ocr errors][merged small][merged small][ocr errors][merged small][merged small]

Czy z tych brudnych i błotnych jam, nie spadnie kiedy na miasto ciężka zaraza, trudno powiedzieć, ale to pewna, że stoimy w tej sprawie niżej od najlichszych miasteczek zachodniej Europy. Sprawa centralnej rzeźni warszawskiej kołacze się już od dwudziestu lat. Ostatecznie magistrat wygotował obszerne projekty: techniczny i finansowy, i te do decyzyi wyższej władzy przedstawił. Niezależnie od powyższych projektów, magistrat wystąpił o upoważnienie do wywłaszczenia gruntów i nabycie takowych na końcu miasta, we wsi Koło, gdzie rzeźnia ma być wystawioną.

Nie wielu z pomiędzy mieszkańców Warszawy zna dobrze okolice swego Powiśla. Dzielnica ta wyobraża nieregularny zlepek, jak gdyby wiązankę, z różnych części złożoną. Pod względem porządków stan rzeczy na Powiślu pozostawia wiele do życzenia. Zaniedbanie spotykamy wszędzie. Bruki w złym stanie, trotuary liche, przerywane poprzecznemi ściekami, rynsztoki pełne fabrycznych i innych odpływów. Oświetlenie, wprawdzie gazowe, ale gorsze, niż gdzieindziej, nie zobaczysz tramwaju. Zachodzi istotnie rażący kontrast między górną częścią miasta a tą dzielnicą. To dwa odrębne światy. Jak wytłómaczyć to zaniedbanie? Sprawa to długa i nie można powiedzieć, ażeby o niej u nas nie myślano wcale. Do pewnego stopnia przebudzeniem się z letargu była decyzya Rady Administracyjnej z 1859 r. i plan z 1862 r. obulwarowania m. Warszawy. Plan ten, podany przez inżyniera Judkę, utonął w zapomnieniu i dopiero w r. 1882 wystąpił znowu z projektem baron Frenkel, żądając za urządzenie bulwarów na Wiśle, oddania mu na własność całej przestrzeni pomiędzy ulicami Dobrą i Solcem a Wisłą. Zarzuty, czynione projektowi, były poważne i upadł on też w zarodku. Dopiero w r. 1884 wydarzył się fakt, który wprowadził kwestyę regulacyi rzeki na tory praktyczne. Była to powódź, skutkiem której Wisła zmieniła swoje łożysko i zamuliła smoka wodociągowego. Skutkiem tych zdarzeń powstały plany regulacyi Wisły w obrębie miasta i roboty najpilniejsze wykonane zostały między r. 1885-1889. Inżynier Devars wystąpił w r. 1889 z projektem urządzenia bulwarów i uporządkowania samego Powiśla, a tytułem wynagrodzenia żądał oddania na własność gruntów między Dobrą i Solcem a nowem wybrzeżem. Devars jednak dążył do zwężenia koryta Wisły od strony lewego brzegu, skutkiem tego projekt, jakkolwiek uznany za pożyteczny, nie przyszedł do skutku.

W związku z kwestyą bulwarów stoi kwestya mostów na Wiśle. Pomiędzy r. 1859 a 1869 zbudowany został, kosztem skarbu, most żelazny na kamiennych oporach, który dotąd istnieje i stanowi jedyną komunikacyę pieszą i kołową pomiędzy dwoma brzegami rzeki.

[ocr errors]

Jeszcze przed trzydziestu laty podniesiono potrzebę nowego mostu. Ostatecznie za ks. Imeretyńskiego wygotowano nowy projekt mostu z obwałowaniem Saskiej Kępy na 4 miliona rublii projekt powyższy został dobrze, przyjęty w Petersburgu. Tym sposobem sprawa mostu wchodzi stanowczo na drogę urzeczywistnienia się je dias 20 Sprawa gmachów szkolnych miasta Warszawy jest zupełnie nowa dla naszego kraju. Powstaje też przy tej sposobności pytanie: czy troska o oświatą, a w szczególności o budowę dla niej gmachów, należy do obowiązków takich jednostek administracyjnych, jakiemi są -miasta? Ze stanowiska prawa obowiązującego niema u nas ciała, czyli organu publicznego, któryby był obowiązany tem zadaniem kierować, popierać je i rozwijać. Inaczej rzecz się przedstawia z punktu rzeczy zasadniczego. Gospodarstwo miejskie winno się troszczyć o oświatę imoralne zdrowie warstw niższych. Jeszcze w r. 1887 Warszawa przy 439,174 mieszkańcach wydała z funduszów miejskich na cele oświaty zaledwie 195,250 rb., co daje 24 kop. na mieszkańca; w dziesięć lat później wydała tak samo 21 kop. na głowę, kiedy w tymże 1887 roku Petersburg wydał 78 kop., Lipsk 4 rb., Kopenhaga 3 rb. W ostatnich czasach położenie rzeczy się zmieniło w Warszawie na lepsze. W roku 1901 wydano na cele oświaty po 47 kop. na głowę, choć w tymże roku wydano w Petersburgu więcej, niż rubla na głowę. W r. 1896 zawiadomił prezydenta miasta dyrektor szkół, że potrzeba szkół w Warszawie przekracza o kilkakroć istniejącą ich ilość, i że z tego powodu nie przyjęto do szkół zgłaszających się dzieci 73% chrześcijańskich, a 62°, żydowskich. Wobec tak bolesnego położenia, inspektor szkół domagał się otworzenia kosztem miasta 30 nowych szkół elementarnych, co jednak szybko zmienił, wymagając 47 szkół. W następstwie tego magistrat wniósł do budżetu za rok 1898, ponad dotychczasowy kredyt 55,000 rb. i 32 nowe szkoły elementarne otworzone zostały.

[graphic]
[ocr errors]

P

[ocr errors]

Wkrótce potem tenże sam inspektor szkół zawiadomił prezydenta miasta, że mimo 32 szkół nowych, inspektura była zmuszona odrzucić 1900 zgłaszających się kandydatów dla absolutnego braku miejsca w szkołach. W takich warunkach inspektor domagał się założenia 60 nowych szkół: a kurator powiększył żądanie powyższe aż do 66. Magistrat uczuł się skłonnym do otworzenia 20 nowych szkół, ale ks. Imeretyński uznał, że to za mało, i w 1899 r. powstało istotnie 40 szkół nowych. Z powodu niedostatków w dotychczasowych budowlach szkolnych, kurator poruszył kwestyę budowy gmachów miejskich, jako koniecznych do zabezpieczenia rozwoju fizycznego dzieci w szkołach. Po wyjaśnieniu należytem kwestyi, magistrat

[graphic]
[merged small][merged small][ocr errors][ocr errors][ocr errors][merged small][ocr errors][ocr errors][ocr errors][ocr errors][merged small][merged small]

w projekcie inwestycyi dla Warszawy, złożonym w czerwcu 1902 r.,
zaproponował pobudowanie na początek dwóch gmachów szkolnyėb,

na 1,500 dzieci każdy, kosztem 400,000 rb., licząc po 200,000 na
wyż

gmach. Projekty powyższy został wogóle przychylnie

szę władzę przyjęty i należy spodziewać się, że wkrótce owa spra-
wa wejdzie na drogę praktycznego urzeczywistnienia. Wiuniśmy też
szczere uznanie magistratowi, że w jednej z najważniejszych a dotąd
zaniedbanych spraw miejskich, wszedł na drogę pożytecznego
czynu.

0

shishWo zakończeniu swego cennego studyum, autor zaznacza, że
Warszawa postawiła zaledwie pierwszy krok na drodze akcyi społe-
cznej, skierowanej ku zadosyćuczynieniu potrzebom miejscowym i po-
zostaje w tyle w porównaniu z ruchliwą działalnością miast wogóle.
Jesteśmy w tych rzeczach zdystansowani przez miasta Rosyi euro-
pejskiej, a nawet Syberyi. Jeszcze przed dwudziestu pięciu laty
Warszawa w kierunka socyalnych potrzeb miasta prawie nic nie czy-
niła, municypalność tonęła w obezwładnieniu i uśpieniu. Sprawa ka-
nalizacyi i wodociągów wywołała ruch. Znalazły się drogi przełama-
nia lodów za pomocą rozporządzeń wyjątkowych i działalność społe-
czna nieistniejącej prawnie gminy, zaczęła się powoli rozwijać,
przybierając, w miarę postępu, coraz żywsze tętno i budząc powoli
uśpione siły do działania. Wdzięczność się też należy zmarłemu gene-
rałowi Starynkiewiczowi i wszystkim, którzy z nim pracowali, że
wśród trudnych warunków zdołali wprowadzić maszynę miejscową na
takie tory.

Książka Adolfa Suligowskiego, przedsiębiorstwom m. Warsza-
wy poświęcona, jest ciekawem studyum ekonomicznem i administra-
cyjuem, które poucza nas gruntownie o zadaniu samorządu wielkiego
miasta i zadania te nietylko polityką administracyjną, ale i polityką
ekonomiczną uzasadnia. Autor wykazuje dokładnie, że brak samo-
rządnej organizacyi, opóźnił w Warszawie rozwój najważniejszych
zadań lokalnego samorządu, zaznaczając przy tem, że wszelkie reformy
doszły do skutku, dzięki jedynie niezwykłej gorliwości prezydenta
Starynkiewicza, krępowanego biurokratyczną maszyneryą na każdym
kroku i zmuszonego odwoływać się do nadzwyczajnych środków,
czyli do decyzyi władz centralnych w Petersburgu. Mimo zdawałoby
się, nieprzebytych trudności, Warszawa, dzięki Starynkiewiczowi, po-
stawiła pierwszy krok na drodze przedsiębiorstw, które są, właściwie
mówiąc, zadaniami administracyi lokalnej, i wszystkie te zadania
autor przedstawił nietylko w historycznym przebiegu, ale i w grunto-
wnem administracyjno-ekonomicznem uzasadnieniu. Przytem wykład

[merged small][ocr errors][merged small][ocr errors]

w książce Suligowskiego traktowany jest porównawczo. Przedstawiając nam każde większe przedsiębiorstwo m. Warszawy, czyli, inaczej mówiąc, każde nowe zadanie samorządu lokalnego, autor nie ogranicza się na przytoczeniu wyczerpujących cyfr statystycznych, ale poucza nas gruntownie, jak te wszystkie zadania samorządu miejskiego rozwijały się w Cesarstwie Rosyjskiem i na Zachodzie Europy.

Rozumowanie Suligowskiego jest pod względem publiczno-prawnym, zarówno jak i pod względem ekonomicznym, gruntownem, wy▴ czerpującem, a tem samem niezwykle pouczającem. Sąd jego o udziale obywatelskim w komisyach specyalnych jest rozumnym, dojrzałym, a przede wszystkiem wyrozumiałym. Autor strzegł się potępiania zdań przeciwnych i miał w tem wielką słuszność. Wszyscy bowiem specyaliści, czy niespecyaliści, uczyli się dopiero stawiać pierwsze kroki w kierunku wielkich przedsiębiorstw i błędne przekonania, mylne obrachunki, a przede wszystkiem gorzkie rozczarowania musiały zjawiać się po kolei, aby wytworzyć należyte i dość drogo opłacone doświadczenie. Jeśli jednak zwrócimy uwagę na sumę, którą Londyn opłacił swe doświadczenie w powyższym kierunku, to wdzięczność nasza dla Starynkiewicza i tych, co z nim pracowali, znakomicie się powiększy. Autor zasłużył sobie również na poważne uznanie w naszem społeczeństwie, gdyż, dając cenne wskazówki na przyszłość, oddał hołd należyty i powinny przeszłej zasłudze.

A. R.

JOSEPH WIRTH. Le maréchal Lefebvre, Duc de Danzig, (1755-1820) 1904.

Z grona wybitniejszych postaci napoleońskich, jednemu tylko Lefebvrowi, księciu Gdańska, nie poświęcono dotychczas, jak Wirth utrzymuje, wyczerpującej biografii. Niesprawiedliwe zapomnienie zdawało się ogarniać go niepamięcią. Wszyscy inni marszałkowie, a nawet niektórzy senatorowie, mieli nie tylko swych historyków, ale pozostawili prócz tego po sobie pamiętniki. I pod tym względem Lefebvre pozostawił pustkę po sobie, którą Wirth postanowił odpowiednio do wymagań historyi wy pelnić. Tego rodzaju praca historyczna okazała się i z tego powodu niezbędna, że do tego wszystkiego co dotąd pisano o Lefebvrze, zakradło się dużo błędów. Duch stronniczy, zła wiara, wreszcie zawiść czy nieświadomość, otoczyły całe jego ży

« PoprzedniaDalej »