Obrazy na stronie
PDF
ePub

il

IL

musiała wejść w końcu Warszawa i muszą wreszcie wejść i inne większe miasta w naszym kraju, pod groźbą zaniku przedsiębiorczości i energii społecznej, pod groźbą martwoty ogólnej, pod groźbą wzrastania dalszego nędzy wśród mas robotniczych ludności miejskiej. Wejście Warszawy na tę drogę nastąpiło zaledwie z końcem zeszłego stulecia, co się tłómaczy ociężałą, biurokratyczną maszyną miejską, która domaga się reformy oddawna.

Mówiąc o przedsiębiorstwach miejskich Warszawy, należy nasamprzód zastanowić się nad przedsięwzięciem, które wśród najtrudniejszych warunków administracyjnych dało impuls do zaspakajania wszelkich potrzeb ludności, to jest należy zastanowić się naprzód nad sprawą kanalizacyi i zaopatrzenia Warszawy w użyteczną wodę. W chwili przystąpienia do kanalizacyi (1880) i wodociągów, największą troskę budziła kwestya finansowa. Przewidywano, że przedsiębiorstwo wymagać będzie milionów, a nie wiedziano, w jaki sposób miasto zdoła pokryć tak wielkie wydatki. Prócz tego, wedle istniejącej organizacyi miejskiej, kanalizacya i wodociągi wcale nie leżą w atrybucyach magistratu. Co więcej, magistrat nie posiada zgola władzy do prowadzenia podobnego przedsiębiorstwa, a w następstwie nie posiada ludzi i sił, przygotowanych do wykonania podobnych robót. Tymczasem przeprowadzenie kanalizacyi wymagało odpowiedniej władzy i odpowiednich sił, oraz, poza obrębem urzędniczym, nadzwyczajnych środków, a zdobycie tego wszystkiego mogło nastąpić jedynie w drodze postanowień prawodawczych, zapadłych poza obrębem danego systematu.

General Starynkiewicz, po licznych pracach i zachodach przygotowawczych, oraz po licznych korespondencyach i układach z władzami miejscowemi i centralnemi w Petersburgu, wyjednał w r. 1881 Najw. zatwierdzoną uchwałę b. komitetu do spraw Król. Polskiego, mocą której dozwolone zostało magistrato wi m. Warszawy, przystąpienie do wykonania robót w kierunku kanalizacyi i wodociągow, jak również do utworzenia stosownego komitetu kanalizacyjnego i wodociągowego, pod którego dozorem i za decyzyami miejscowego general gubernatora roboty wykonywane być miały. Generał Starynkiewicz nie żądał na razie nadzwyczajnych środków materyalnych i przystąpił do robót I-ej i II-ej seryi, poprzestając na upoważnieniu do pokrywania kosztów z kapitału zapasowego miasta i z wpływów bieżących. Dopiero po wyekspensowaniu miliona rubli, gdy środków nie stało, wyjednał znowu w drodze prawodawczej w r. 1884 nową uchwałę Komitetu do spraw Królestwa Polskiego, która pozwoliła miastu po raz pierwszy wypuścić obligacye do wysokości 1,350,000

rb. W podobny sposób wyjednano w r. 1885 upoważnienie do wypuszczenia obligacyj na 1 miliona rubli, a w r. 1887 upoważnienie na emisyę obligacyi do wysokości 3,300.000 rb. Gdy Komitet do spraw Królestwa został zwinięty, dalsze rozporządzenia zapadały przy udziale Komitetu ministrów. W r. 1891 zapadła już uchwała ministrów, upoważniająca do emisyi nowych obligacyj, w kwocie 4,400,000 rb. i przemieniająca komitet kanalizacyjny i wodociągowy na budowlany, przy rozszerzeniu jego atrybucyj i uniezależnieniu od magistratu. Odtąd Komitet pozyskał głos stanowczy i decyzye jego nie podlegają ocenie magistratu.

W r. 1893 wyjednano znowu Najw. zezwolenie na obligacye w ilości 6,600,000 rb. a w obecnej chwili znajduje się w toku sprawa o pozwolenie na VI seryę robót i na obligacye w ilości 5 milionów rb. Nie na tem koniec. Należało utworzyć szereg instytucyj i przepisów dla robót kanalizacyjnych i wodociągowych w mieście i dła łączenia posesyj. Zdarzały się i trudności nad program, sposobem przykładu należy przytoczyć zamulenie smoka, założonego na Wiśle dla czerpania wody do wodociągów (1884). Obok tego nie obeszło się i bez przeszkód od wewnątrz. W r. 1886, kiedy została ogłoszona taryfa na wodę i kiedy w r. 1888 magistrat zawezwał właścicieli nieruchomości, położonych przy pobudowanych już kanałach, do łączenia się z niemi pod groźbą wstrzymania odpływu, rozpoczęły się rozprawy i wywody, posypały się memory ały i broszury, przyszło nawet do uszczy pliwej filipiki w Towarzystwie Kredytowem miejskiem. Wytworzył się wtedy prąd, dążący jeżeli nie do zniweczenia dzieła, to przynajmniej do zuacznego ograniczenia, w imię trudności finansowych i grożącej wszystkim ruiny. Nawet ludzie bardzo rozumni i bardzo zacni ulegli temu prądowi, strasząc siebie i innych widmem kryzysu ekonomicznego, który przecież w rzeczywistości ani miasta, ani Towarzystwa Kredytowego, ani właścicieli domów wcale nie dotknął. Wbrew wszelkim ówczesnym przewidywaniom, miasto w epoce, która zaraz potem nastąpiła, zaczęło się jeszcze żywiej rozwijać, mury i budowle rosły, jak grzyby po deszczu.

Kanalizacya i wodociągi Warszawy kosztują do obecnej chwili przeszło 30 milionów rubli. Osiągnięte rezultaty wytrzymują porównanie z zagranicą i muszą być uważane pod względem finansowym za bardzo pomyślne. Rezultaty te zostały zdobyte przy cenie za wodę niezbyt wygórowanej i możliwej do poniesienia. Roboty zostały wykonane dobrze i za szczęśliwych poczytywać się możemy, że nareszcie ludność miejska pije zdatną do użytku wodę, że dziedzińce posesyj nie zioną wyziewami, jak dawniej, i w znacznej mierze przesta

T

T

do

10

ły być rózsadnikami szkodliwych i chorobotwórczych bakteryj. Pod miastem naszem, pod poziomem, na którym stoją domy, w głębi grun! tu powstało, jak gdyby drugie miasto kanałów i ścieków, pełne ożywienia i ruchu, choć odmiennego. jak na powierzchni. Śmiertelność Warszawy w ciągu jego dwudziestolecia zmniejszyła się o 11 na tysiąc. Tego rodzaju choroby, jak tyfus, ospa, dyfteryt i krup, stopniowo stają się u nas mniej dokuczliwymi. Kanalizacya wreszcie poruszyła grunt, na którym miasto stoi, i otworzyła drogę do przebrukowania i otrotuarowania ulic i placów miejskich, a zarazem do zniesienia wstrętnych dawnych rynsztoków i do zastosowania ulepszeń opartych na nowoczesnych wymaganiach. Po zniwelowaniu ulic i placów, przyszła kolej na zadrzewienie szerszych ulic i powstał komitet plantacyjny, przyczyniający się nieustannie do uzdrowotnienia i upiększenia miasta. Za takie dzieło wdzięczność należy się tym, którzy do urzeczywistnienia jego w jakikolwiekbądź sposób rękę przyłożyli.

}

Sprawa oświetlania m. Warszawy przedstawia się nieco odmiennie od sprawy kanalizacyi i wodociągów. Nie zarząd miejski, lecz Towarzystwo prywatne zajmuje się oświetleniem, przyczem miasto nie posiada ani własnej gazowni, ani własnej administracyi. W myśl kontraktu z 1866 r., na zasadzie upoważnienia b. Rady Administracyjnej zawartego, kontynentalne towarzystwo do oświetlania gazem w Dessau, przyjęło na siebie obwiązek pobudowania w Warszawie gazowni i otrzymało od miasta koncesyę, opartą na monopolu, z te n zastrzeżeniem, że po 25-ciu latach, miastu przysługiwać będzie prawo nabycia zakładu gazowego, albo urządzenia nowego własnego, albo wreszcie, dla dalszego oświetlania miasta, użycia innych środków, jakie za korzystne uzna. W epoce reform i wstrząśnień administracyjnych, gdy podniesiono kwestyę rozszerzenia gazu na most żelazny i na Pragę, zawarte zostały, również z upoważnienia Rady Administacyjnej, dwa uzupełniające kontrakty. Jeden z r 1866, drugi z r. 1867. W pierwszym Towarzystwo gazowe, wyrażając gotowość przeprowadzenia gazu na drugą stronę Wisły, w wypadku rozwiązania kontraktu po latach 25-ciu, zastrzegło sobie prawo dalszego istnienia bez koncesyi. Z chwilą takiego postawienia kwestyi, znikł z kontraktu rygor o uprzątnienie rur gazowych wogóle. W każdym razie prawo miasta do bezpłatnego objęcia zakładów gazowych pp latach 40, o jakiem pierwszy kontrakt wspominał, nie uległo żadnej zmiauie i w mocy swej pozostało. Zmiana w tym względzie zaszła w r. 1892. W tym czasie upływał termin dwudziestopięcioletni. Rokowania zawiązane zakończyły się tem, że wobec potrzeby większych nakładów, miasto udzieliło Towarzystwu koncesyę na dalsze lat 13,

[graphic]

czyli aż do r. 1905, przy zupełnem usunięciu zastrzeżenia o bezpłatnem przejściu kiedykolwiek zakładów gazowych na własność miasta.

Co się tyczy obsługi miasta, trzeba przyznać, że Towarzystwo gazowe dokonywa jej starannie i dobrze. Gaz jest możliwie czysty, miasto przy zwiększonej ilości latarń posiada dostateczne oświetlenie, żądania konsumentów prywatnych są zaspakajane żywo i sumiennie. Co do ceny, jaka się za gaz płaci, ta nie jest wygórowana. Cena warszawska wytrzymuje porównanie z cenami innemi i nie daje powodu do utyskiwań. Zdawałoby się, że w tej sprawie niema nic do nadmienienia. Tymczasem miasto, na zasadzie obowiązującego kontraktu, ponosi coraz większy ciężar. Wydatki w ciągu lat dziewiętnastu urosły więcej, aniżeli 4 raza i wydatki te podnoszą się nie tylko w cyfrach absolutnych, ale i w stosunku do przychodu. Nie dość na tem, miasto dotąd, po 45-ciu latach od zaprowadzenia gazu, nie posiada żadnych praw do istniejących gazowni, i gdyby chciało na własną rękę oświetlenie prowadzić, musiałoby poczynić wielkie nakłady czy to na wykup, gdy koncesya wyekspiruje, czy to na pobudowanie nowej własnej gazowni. Rodzi się więc pytanie, czy nie można było się urządzić inaczej. Niewątpliwie kontrakt z 1882 r. nie należy do szczęśliwych, ani dogodnych dla miasta. Jak dzisiaj widać, popełniono błąd, zawierając umowę, w następstwie której miasto nie posiada dotąd własnej gazowni, nie osiąga z oświetlenia gazem tych korzyści, jakie dobrze zorganizowane miasta dawniej zdobyły. a, co gorsza, pozostaje pod groźbą uciążliwego po nad wartość rzeczy wykupu i zabójczej konkurencyi, która odejmuje chęć do budowania własnych zakładów i czynienia w tym celu nakładów. Najmądrzej byłoby już w 1883 r dokonać wykupu, a rozszerzywszy zakłady odpowiednio do potrzeb, prowadzić je dalej na rachunek miasta. Ale ta rzecz, tak jasna dzisiaj, była prawie niepodobna do wykonania dla uciążliwej maszyny biu owej, której naówczas obca była wszelka przedsiębiorczość. W r. 1882 zarząd miejski miał na karku wielką sprawę wodociągów i kanalizacyi, biedził się z myślą, jak z tego wybrnie i skąd weźmie na to pieniędzy, trudno więc było powiększać trudności, i tak trudne do przezwyciężenia.

Kiedy prezydentowi Starynkiewiczowi zaproponowano udzielenie nowej koncesyi na gaz i przedstawiono projekt zawartego później kontraktu, uważał on za potrzebne zasięgnąć opinii społeczeństwa. W tym celu zwołana została wielka narada. Wśród 50 zebranych wybitnych obywateli, znalazł się tylko jeden, przemawiający za wykupem i przeciwko umowie, ale wysłuchano go ze śmiechem, politowania

[graphic]
[ocr errors][ocr errors][merged small][merged small][ocr errors][ocr errors]

i

godnym, a projekt schowano do archiwum, jako objaw dziwactwa, Jak z tego widać, nie znaliśmy się na przemyśle gazowym, nie znał się na tem zarząd miejski, nie znalo się i społeczeństwo. Sprawa ta więc nieszczególnie przedstawiała się w przeszłości, ale, co gorsza, nie wiele lepiej przedstawia się na przyszłość. Koncesya gazowa upływa z. r. 1905, tymczasem powiedziano sobie: wykup jest trudny, i zwrócono się do nowego środka do elektryczności. Miasto zawarło kontrakt w r. 1902 z niemiecką firmą Schuckert et Comp, mocą którego udzielona została firmie koncesya na oświetlenie miasta za pomocą lamp elektrycznych na 35 lat, z obowiązkiem pobudowania odpowiednich elektrowni. Po 35 latach elektrownia, wraz ze wszystkiemi przynależytościami, przechodzi na własność miasta bezpłatnie, z możnością wcześniejszego wykupu już nawet po pięciu latach. Wistym nowozawartym kontrakcie dostrzedz można pewne błędy. Wedle jego osnowy, z d. 1 stycznia 1906 r. gaz ma zniknąć z ulic i placów Warszawy. Tymczasem nie przestanie on z pewnością oświetlać mieszkań i domów, a mógłby z pożytkiem oświecać ulice i place przynajmniej w niektórych punktach. Najważniejszy błąd polega jednak na tem, że strona gospodarcza, czyli finansowa tej sprawy nie została należycie rozwiązana i oceniona. W momencie, kiedy miasto było blizkie wyzwolenia się od przedsiebiorcy prywatnego, zapędzone zostało w niewolę do innego pana, który się nazywa elektrycznością. Chcąc tę sprawę ruszyć z miejsca, należałoby przede wszystkiem zmienić kontrakt elektryczny i ograniczyć zaprowadzenie światła elektrycznego do śródmieścia, pozostawiając poza niem miasto dla gazu.

[ocr errors]
[ocr errors]

Pierwsze tramwaje w Warszawie, zbiegiem okoliczności, powstały z pobudek odmiennych i w sposób odmienny, aniżeli to bywało gdzieindziej. Pierwsza kolejka konna w Warszawie powstała na mocy koncesy w r. 1865 w celu połączenia obu kolej: Warszawskiej i Petersburskiej. Tramwaje właściwe, w charakterze ułatwionych komunikacyj miejskich, znalazły się dopiero w Warszawie po r. 1880, przy pomocy bezimiennego towarzystwa belgijskiego kolei konnych, któremu pobudowanie ich miasto powierzyło. Dla zawarcia kontraktu wyjednaną została uchwała Komitetu do spraw Królestwa Polskiego. Towarzystwo belgijskie zobowiązało się w ciągu lat trzech, pobudować siedm linij tramwajowych, otrzymując w zamian za to prawo do wyłącznej ich eksploatacyi przez lat 35. Po upływie powyższego terminu, cała sieć przejść miała na własność miasta bezpłatnie; nie czekając jednak tego terminu, miasto miało prawo skupić towarzystwo już po latach piętnastu. Tramwaje zaaklimatyzowały się w War

« PoprzedniaDalej »