Obrazy na stronie
PDF
ePub

I sam zostałem na manowcu ciemnym.
Poczwarna, brzydka nocnych ptaków chmara
Z szelestem głuchym głowę mi okrąża.
Lecz dokąd, dokąd kroki me poniosę,
By ujść tej grozy, co mnie otoczyła,
By ujść przepaści, co przede mną leży?

SCENA DRUGA.

ELEONORA, TASSO.

ELEONORA.

Co się tu stało, Tasso? Czy namiętność,
Czy podejrzliwość znowu cię uniosła?
Gdzie twa łagodność, gdzie rozsądek zdrowy,
Rzut oka trafny, umysł przenikliwy,

Co zwykł każdego słuszną mierzyć miarą?
Gdzie ta rozwaga, co szlachetnych uczy
Wybaczać krzywdy i powściągać próżność?
Gdzie panowanie nad porywczém słowem?
Zaprawdę, Tasso, ja cię nie poznaję!

TASSO.

A gdybym téż to wszystko stracił razem,
I gdyby ten, coś kiedyś go widziała
Bogaczem, nagle wyszedł na żebraka?
Masz słuszność, pani, jam już nie jest sobą,
Choć wiem, żem sobą być nie przestał nigdy.
To się zagadką zdaje, lecz to prawda.
Wszak księżyc cichy, który w cieniach nocy
Twe oko i twój umysł światłem swojem
Czarownie wabi, za błyśnięciem zorzy,
W maleńką, bladą chmurkę się rozpływa.
I mnie blask dzienny zaćmił, więc mię drudzy
Dziś nie poznają, ani ja sam siebie.

ELEONORA.

Słów twoich, Tasso, nie rozumiem. Powiedz,
Czy obelżywa cierpkość przeciwnika

Cię tak dotknęła, żeś zapoznał siebie

I swych przyjaciół? Bądź otwartym ze mną,

TASSO.

Jam nie jest tutaj obrażonym; przecie
Jam ukarany za to, żem obraził.

Tom 1. Marzec 1861.

64

Obelgę każdą łatwo pomścić mieczem,
Lecz jam nie wolny przecie. Tak jest, pani!
W więziennéj tutaj mnie zastałaś celi!
Mnie książę skarcił, jakby chłopca; nie chcę,
Nie mogę sarkać na to....

[blocks in formation]

Czy tak dziecinnym sądzisz mię, tak słabym,
Ze już pod pierwszym miałbym uledz ciosem?
Nietyle mię zraniło to co zaszło,

Jak wróżba która dla mnie ztąd wynika,
Niech się zawistni, niech się wrogi moje
Ucieszą teraz: pole jest otwarte!

ELEONORA.

Tyś niejednego skrzywdził podejrzeniem,
Jak sama nieraz to widziałam. Nawet
Antonio nie jest ci tak nieprzychylnym,
Jak mniemasz. Wszakże i dzisiejsza zwada....

TASSO.

O téj zamilczéć wolę; biorę tylko
Antonia takim, jakim jest i będzie.
Oddawna mądrość jego napuszona
I chęć wyższości przykro mnie raziła.
On nie docieka czyli kto sam z siebie
Już nie wszedł może na właściwą drogę,
Lecz ci narzuca zdanie w rzeczach, które
Ty głębiej odeń czujesz; nie wysłucha
Twych słów i myśli twoje zapoznaje.
Być zapoznanym przez zarozumialca,
Co uragliwie patrzy na cię z góry!
Niedosyć jestem stary, ni rozważny,
Bym to cierpliwie znosił i z poddaniem.
Toć prędzej później zerwać z nim musiałem;
Więc lepiej że się stało. Ja jednego

Uznaję tylko pana i jednemu

Posłuszny jestem: temu, co mną włada.

Chcę wolnym być w marzeniach mych i w pieniu, Gdy nim w uczynkach nigdy być nie mogę.

ELEONORA.

Wszak on o tobie mówić zwykł z uznaniem.

TASSO.

Z pobłażliwością raczej przemądrzałą,
I to mnie właśnie gniéwa. Jego słowa
Są tak przebiegłe, gładkie, dwujęzyczne,
Ze w ustach jego nawet i pochwała
Przekąsem traci i dotkliwiéj rani,
Niż głos nagany.

ELEONORA.

Gdybyś wiedział, Tasso,

Jak nieraz się unosił nad talentem,
Co go natura hojnie na cię zlała.

On nie zazdrosny, on zna wartość twoję
I trafnie cię ocenia.

TASSO.

Chciéj mi wierzyć, Że samolubny umysł od zawiści Się nie uchroni nigdy. Człowiek taki Wybaczyć może mienie, stan, zaszczyty, Bo te przy szczęściu i przy silnéj woli Sam posiąść zdoła, ale nie wybaczy Natury darów, których ni staraniem, Ni złotem, ani mieczem nie pozyska. On nie zazdrosny, on, co radby zdobyć Na przebój względy muz!? co widać mniema, Ze gdy zestawi wzniosłe wieszczów myśli, Już sam się wieszczem staje!? Onby prędzej Nie pozazdrościł mi ufności księcia, Choć ją posiadać pragnie niepodzielnie, Niż skry talentu, jaką mnie sierotę Niebianki owe szczodrze obdarzyły.

ELEONORA.

O, gdybyś poznał go, jak ja poznałam!-
Ty błądzisz w sądzie swym, on nie jest takim.

TASSO.

Jeżeli błądzę, pragnę błędu tego!
Ja widzę w nim najzaciętszego wroga
I niechciałbym inaczej już go sądzić.
Kto słuszną miarą zawsze innych mierzy,
Sam sobie szkodzi. Czyliż ludzie dla nas
Sprawiedliwemi są? O nie, zaprawdę!-
Dwoistych człowiek uczuć potrzebuje:
Miłości albo nienawiści; właśnie
Tak samo, jako zmiany dnia i nocy,

Snu i czuwania. Otóż i ja odtąd

Chcę w tym człowieku widzieć przedmiot tylko
Głębokiej nienawiści; za nic w świecie
Nie zmienię o nim mego zdania, chyba
Na gorsze jeszcze.

ELEONORA.

Jeśli uporczywie

Trwać myślisz w uprzedzeniu, tedy nie wiem,
Czy ci pozostać dłużéj tu wypada
U dworu, gdzie Antonio tyle znaczy.

TASSO.

Że dawno jestem tutaj niepotrzebny,

Wiem o tém dobrze.

ELEONORA.

Owszem, wspomnij tylko,

Jak książę ciebie lubi, jak księżniczka
Cię cenić umié, jak jéj siostra nawet
Z Urbino prawie cię z rodzeństwem swojem
Na równi stawia. Oni wszyscy dobrze
O tobie sądzą, wszyscy ci ufają.

TASSO.

Eleonoro! tożto zaufanie!

Czy o zarządzie państwa Alfons kiedy
Poważnie mówił ze mną? Czyż o rzeczy,
Co w nich zasięgał nawet siostry zdania,
Mnie pytać raczył? Zawszem słyszał tylko:
Antonio niech rozstrzygnie, on niech radzi.

ELEONORA.

Nie powinieneś skarżyć się na księcia:
On cię w zupełnéj widzieć chce swobodzie,
I tak wychodzi z tobą, jak należy.

TASSO.

Mam odpoczynek, bom nieużyteczny.

ELEONORA.

Tyś użyteczny właśnie, gdy spoczywasz;
Lecz już oddawna żywisz w serca głębi
Niechęci zaród. Zdaje się że tobie
Nie służy to powietrze i ta ziemia
Tak piękna.-Tasso, mamże ci poradzić?
Tyś ztąd ustąpić winien!

TASSO.

TASSO.

Nie oszczędzaj

Chorego, gdy mu ulżéć chcesz w cierpieniu;
Podawaj śmiało leki, choćby gorzkie,
Lecz i skuteczne.-Jednak rozważ dobrze,
Czy też wyzdrowićć może.-Ja sam widzę,
Że tu nadziei niéma pojednania.

Ja mu wybaczyć mogę, on mnie nigdy;
On działa na mą szkodę, a ja nie chcę,
Nie mogę wpływu jego zrównoważyć.
Przyjaciół mam niewielu, a i oni
Nie walczą za mnie; więc ustąpić trzeba!
Wy wszyscy moi, wyście już oddawna
Mnie porzucili; toż i ja potrafię
Odwagę znaleźć, żeby was porzucić!

ELEONORA.

Co zblizka mętném się wydaje nieraz,
To się przedstawia czystém w oddaleniu.
Ocenisz może kiedyś, jaką miłość
Tu spotykałeś i co znaczy w życiu

Przyjaciół szczerych wierność, któréj nigdy
Nie zdoła świat zastąpić.

TASSO.

Wiem oddawna,

Że świat o drugich nie dba, że tam każdy
Swym szlakiem chłodno bieży, jak planety.

ELEONORA.

Jeżeli rady méj posłuchasz, Tasso,
Nie doznasz pewnie nigdy tego chłodu.
Nateraz pospiesz najprzód do Florencyi;
Tam z troskliwością przyjaciołki czuwać
Nad losem twoim będę. Mnie wypadnie
Tam wkrótce jechać na spotkanie męża,
A wiem że się ucieszy razem ze mną,
Gdy do naszego kółka cię wprowadzę.
Nie mówię ci nic więcej, sam wiesz dobrze,
Jak mądry władzca teraz tam panuje,
Jak dzielnych mężów piękny gród ten kryje
W swych murach, jakie tam niewiasty cudne.-
Ty milczysz?-Rozważ dobrze i postanów.

TASSO.

Ponętne są twe słowa, zgodne nawet
Z życzeniem mojém; ale rzecz ta dla mnie
Jest nową: zostaw mi namysłu chwilę.

« PoprzedniaDalej »