Obrazy na stronie
PDF
ePub

szych: Orzechowskiego i Górnickiego. Bitwa pod Tczewem stoczona przez Polaków z wojskami zrewoltowanych Gdańszczan, narysowaną została przy podaniu szczegółów gdzieindziej pominiętych. A takim właśnie wypuszczonym przez innych pisarzy szczegółem, jest wyliczenie pobitych i rannych w tej potrzebie wojowników polskich. Rys téj bitwy jakotéż spis szyków wojska przy wymienieniu wszystkich chorągwi w niej użytych, tak ze strony Polaków jak i Gdańszczan, pomijając drobne tylko niezgodności, jest tenże sam tak u Paprockiego jak i Bielskiego; snać więc, iż obaj ci pisarze w jednym czasie żyjący, albo z jednych źródeł czerpali, lub téż kommunikowali sobie w tym przedmiocie napisaną pracę.

W opowieści pobytu Samuela pomiędzy kozakami, doczytujemy się wielu nietkniętych przez innych pisarzy rysów ich życia, sposobu wojowania, uzbrojenia, przedstawiających stosunki mieszkańców prowincyi mało pod ową porę kronikarzom znanéj, a przynajmniej pobieżnie tylko przez nich szkicowanéj. Szczególniej zaś stanowisko wzajemne Kozaków i Tatarów wybitnie jest w téj powieści narysowane, z którego to rysunku dajemy mały urywek, malujący obyczaje potomków Tamerlana w tej dosadnéj postaci, będącej wyrazem nagiéj prawdy. ,,Tam gdy się to działo, straż kozacka przywiodła więźniów kilkanaście, którzy z hordy uciekli, bo ich tego czasu we żniwa wiele uchodzi. A tak ci powiadali hetmanowi na jakiej czci miał być u cara, która taka być miała: Sam miał być więźniem jego, a ci wszyscy na palach, którzyby z nim przyjechali albo przyszli przed przekopem, na co się prawie wszyscy zgodzili, bo to jeszcze na miejscu będąc od murzów słyszeli".

Pomimo jednak téj skłonności do szerszego opisywania rodzin sympatyzujących z Habsburgami, poświęcenie usług krajowi, samo już zdolne było popchnąć Paprockiego, ku uwydatnieniu postaci tém poświęceniem właśnie celujących, jak mamy przykład tego na Zamojskim. Zapominając o swych człowieka prywatnego i przedstawcy stronnictwa uczuciach, w miniaturowych niemal wymiarach, opiewa niektóre ustępy z żywota naszego znakomitego hetmana i męża stanu. Skréśla jego pobyt we Włoszech, wylicza nauczycieli, pod których przewodem kształcił i rozwijał rozum głośny w swéj epoce; dalej przebiega szereg czynów podjętych i spełnionych przez niego pod Zygmuntem Augustem, oraz w różnych wypadkach obudwu bezkrolewi a następnie dokonanych na wojnie z Moskwą: nareszcie daje opis pompatycznych

zabaw odprawionych 12 czerwca 1583 r., na świetném weselu Zamojskiego z Gryzeldą Batorówną. Przy tym opisie znowu spótykamy się z opowiadaniem w skreśleniu bitwy pod Tczowem zauważaném, to jest podania przez Paprockiego i Bielskiego jednych i tychże samych szczegółów, chociaż w szyku i układzie odmiennym. Z czego jasno się pokazuje, iż umysł ich obracał się w kółko podobnie szykujących się wyobrażeń, tak w poglądzie na wypadki jak i potrzebie zachowania ich pamięci; oprócz zaś tego widocznie zarys swéj pracy, snuli na podścielisku materyałów wspólnie obudwu dostępnych.

Zrozumiawszy wszakże, iż opisanie chociażby najpobieżniejsze życia każdego z rycerstwa, zbyt wiele zajęłoby mu miejsca w Herbarzu, a chcąc koniecznie wygotować niejako skorowidz rodzin szlacheckich, często po wymienieniu herbu i kilku mężów głośniejszych ze swych czynów nim zaszczyconych, przytacza całe szeregi nazwisk, tegoż herbu używających, bez zamieszczenia o nich jakichkolwiek uwag lub wiadomości. Niekiedy znowu posuwa swą szczerość aż do wyznania, iż z przyczyny rozległości krajów Rzplitéj, nie może znać w tych lub innych stronach wszystkich stosunków, co szczególniéj przy opisie herbów litewskich powtarza.

Z niejakiém podziwieniem spotykamy się w Herbarzu z ciągle powtarzającym się rysunkiem rozmaitych utarczek, stoczonych bitew lub odbytych oblężeń w wojnach z mocarstwem północném, bądź pod ostatniemi Jagiellonami bądź pod Batorym przedsiębranych. Tatarzy rok niemal po roku plądrujący południowe nasze prowincye, w swém bezprzestannie powtarzającém się wałęsaniu, mogli mu nierównie więcej dostarczyć zajmujących podań, przewybornie odpowiadających jego założeniu opowiadania drobnych epizodów rycerskiego zawodu Polaków. Wszelako jakby przeczuwał, że to lud podobien burzy letniéj, co gromem przerazi, potokiem ulewy zaleje i zniknie bez śladu i wieści o sobie, zaledwie kilka ustępów poświęca napadowi onych nie proszonych a tak strasznych gości. Kiedy przeciwnie walkom na Północy toczonym, szerokie daje miejsce i nieustannie powraca do opowiadania coraz nowych z nich urywków. Kilkaset tu imion i czynów znajdujemy wyliczonych, z któremi napróżno pragnęlibyśmy spotkać się w którymkolwiek innym pisarzu. Czas pożerający zarówno ludzi jak i wypadki, ciemną nocą opasał przebieg spraw trzystu lat przerwą od nas odgrodzonych. Kronikarze onéj epoki -zapisali jedynie wybitne postaci siłą woli, talentu i rozumu, pod

pierające jak główne kolumny gmach narodowéj wielkości, milcząc o tych drobnych objawach męztwa i dzielności, co jakby gzemsy i kapitele przytwierdzone do kolumn, odkrywają się przed wzrokiem dopiero po bliższém i uważniejszém wpatrzeniu się w całość. Paprocki i te drobne codziennie pojawiające się zasługi, pragnie ocalić przed niszczącą powodzią czasu, zdobiąc karty herbarza jakby prześliczną winetą wygłoszeniem maluczkich, ale użytecznych swego czasu ojczyznie, czynów rycerstwa.

Dla pokazania próbki, w jaki sposób nasz heraldyk opowiada dzieje przeszłości, pozwolimy sobie przytoczyć jeden z krótszych ustępów wojny moskiewskiej, wyjęty z życia Hieronima Filipowskiego.,,Będąć król Stefan pod Wielkiemi Kukami', w roku 1580, a chcąc ich mocą dostać, jakoż i dostał. Wtenczas prawie od moskiewskiego przyszedł hetman rzeczony Demensa pod zamek Toropiec, który tylko 16 mil leży od Wielkich Łuk na jeziorze bardzo wielkiém. Będąc tam ten hetman bardzo wiele szkody czynił w ludziach tych, którzy w picowanie chodzili i czasem się pod wojsko podmykał, czyhając na to, jakoby mógł kiedy na nieopatrzone z ludem swym uderzyć. O czém mając sprawę król Stefan, wyprawił Barbidziurdzia Węgrzyna z ludźmi, które miał w swojej sprawie, przyczyniwszy mu i Węgrów inszych do tego pieszych węgierskich kilkaset, potém rajtarów, koni sto, nad którymi przełożył Sobockiego dworzanina swego Polaka, dworu swego kilkadziesiąt koni, dworzan, mężów wszystko na wybór, nad którymi przełożył Hieronima Filipowskiego. Ci ludzie uszedłszy kilka mil, trafili na świeży szlak wojska moskiewskiego, dla czego zatrzymali się na owém miejscu, mówiąc, że tu nie tylko o nas idzie, ale i o insze, wdać się w posługę nie podług plecu, byśmy miasto przysługi, nie zasłużyli niełaski. To słysząc z onego dworu królewskiego, odłączyli się ci mężowie dobrzy, jako Sobieski z domu Janina Marek, Jakób Potocki z domu Piława, Porudeński Jan z domu Byliny, Gołecki, Podhorecki Arnolf, Rożański Mikołaj, Burha Wołyniec pietyhorec wojewody kijowskiego, Karchowski Węgrzyn, Sekel Mojżesz, Sekel Andreasz i młody Bamfi, Węgrowie, szli onym szlakiem pod ludzie, trafili na straż, do której skoczywszy mężnie, kilku z koni zbili, języka dostali, od którego sprawy dostawszy, że był lud bardzo wielki Moskwy i Tatarów, szli do swych nazad z więźniami. Było to z podziwieniem wszystkich i niektórzy w tém upatrywali, że nie dopuścili wielem ich pod ludzie, owszejki ku obozowi cofnęli. Filipowski nocą z onego stanowiska do obozu dawając znać kró

[ocr errors]

lowi o wszystkiem bieżał, opowiadając chęć ludzi wszystkich onych które posłał (od których on odjechał) przeciwko nieprzyjacielowi jego, choć wiedzą o bardzo wielkim wojsku. Król słysząc tę słowa od niego, znowu go do onych ludzi posłał rzekłszy: Panie Bożeż wam szczęść, gdyżeście tak chętliwi, idźcie w imię Boże. A potém im dał posiłek taki, o czém będzie przy herbie Zbarawskich pod Januszem wojewodą bracławskim, który był ze dwiema tysiąc koni posłan.

Tenze Hieronim Filipowski był posłan z ludźmi przedniejszemi, od tego tam wojewody bracławskiego ku Toropcowi znowu, jako tam o tém szerzéj czytać będziesz, jako sobie poczynali mężnie i z dobrą sławą, jako serca wszystkiemu wojsku na nieprzyjaciela dodali i to tam krótko obaczysz. Wiele znacznych a pamięci godnych posług na różnych miejscach tego męża sławnego obaczysz a potém w historyi szerzéj ̈.

Kiedyśmy raz już wprowadzili na pole opowieści samegoż Paprockiego, nie możemy oprzeć się chęci przytoczenia z niego drugiego urywku odnoszącego się do wypadku Jankowskiego w Kownie, uwydatniającego charakterystyczne cechy téj rycerskiéj epoki. Był wieku mego Marcin (Jankowski) podsędkiem ziemi dobrzyńskiej, człowiek rzeczypospolitej dobrze zasłużony, który z Wierzbicką wnuczką Maciejowskiego wojewody lubelskiego, zostawił synów pięć, mężów znacznych, a naprzód: Wacława, który w onę poswolską potrzebę, w Kownie z Niemcy knechty się zwadziwszy, mając ich na się przez czterdzieści, każdego z nich mężnie się im broniąc ranił. A gdy nań przyszła skarga przed króla, szło mu o gardło, iż pod ramieniem królewskim, poranił tak wiele ludzi; wszakoż, iż był i domu znacznego, k'temu młody natenczas, wiele się panów za nim przyczyniło. Tam Wager gdy stanął przed królem, obaczywszy Jankowskiego, nad którego skarżył przed tém o swoje knechty, rzekł: I ten to młodzik te łotry posiekł? etc. Podobniej miłościwy, dać te powiesić, co się dali temu młokoskowi tak sromotnie poranić, a niżby ten cnotliwy młodzieniec miał o nie być karan. Zatem wolno wypuszczon".

Po dokonaniu powyższych przytoczeń wróćmy do wyliczenia dalszych zasług Bartosza, w zachowaniu ojczystych pamiątek.

Herbarz, możnaby powiedzieć, to jedna niepomiernych wymiarów księga pisana z poczciwą dążnością, pragnącą przedewszystkiem ocalić przed zawieją czasu, pomniki narodowej chway i wspomnień. Przykłady zaś takiego usposobienia i zamiaru

autora, dostrzegamy nietylko w narysowaniu dorywczo pochwyconych epizodów, odtwarzających rycerskie i obywatelskie posługi szlachty, ale w całym układzie dzieła, poświęconego jednéj myśli, jednemu zadaniu, tojest przekazaniu czynów współczesnego mu pokolenia, bliższym i dalszym potomkom. Ta przewodnia myśl widna jakby błyskawica ciemność nocy rozdzierająca, czyto w odpisywaniu nagrobków ludzi na jakiejkolwiek drodze pożytecznych krajowi, czy w powtarzaniu pochwał wyrzeczonych przez różnych autorów o głośniejszych u nas z dzieł swych mężach, czy to w ogłaszaniu z prywatnych archiwów, listów książąt, możnych lub uczonych, zaszczytem, względami albo też przyjaźnią obdarzających szlachtę polską. Pomiędzy szeregami tych listów pisanych do Polaków przez zagraniczne znakomitości, napotykamy cesarzy niemieckich, różnych elektorów rzeszy, królów hiszpańskich, książąt włoskich, co pokazuje różnorodność stosunków i znaczenie owoczesne obywateli rzeczypospolitej. Listów tego rodzaju przytacza nasz heraldyk wcale niepomierną liczbę. Prawdziwie téż słabością możnaby w nim nazwać, usprawiedliwioną jednak duchem czasu, usilność, z jaką ubiega się o przedstawienie tego wszystkiego, co tylko podnieść, zwiększyć może blask szlacheckich koligacyj. Ale jakkolwiek chętniej skłania się do kreślenia wypadków przy dźwięku trąby marsowéj dopełnianych, lub znoszenie z wszechwładnemi mocarzami wykazujących, zstępuje jednak niekiedy z piedastału majestatycznéj powagi, do przedstawienia mniejszéj wagi zdarzeń, spełnionych, w zakresie życia rodzinnego, w cichém ustroniu domowéj zagrody. Z tego zaś kółka skromnych cnót, na polu rodzinnych związków wytryskujących, opowiada następny wypadek familii Trojanów. ,,Tenże Trojan Prowanna miał za sobą Mogilnicką z domu Wręby, z którą zostawił syna Abrahama Prowannę adolescentem nobilem i dwie corce: Barbarę Korycińską, białogłowe wszystkich cnót dobrych pełną; była to taka białogłowa szlachetna, że jej właśnie mógł rzec: dobra zona. Gdy jej synaczka maluczkiego mamka nieobyczajnie udusiła, w roku 1583, a postrzegłszy tego uszła w nocy, albo rano wstawszy, ona posłała za nią sługę pewnego, ostrzegając ją, aby się zagniewanego małżonka jéj a pana swego strzegła, rzeczy jéj własne wysłała. Ztąd tu możesz wielką dobroć, wielkie baczenie obaczyć, żałosną bardzo będąc, samego Boga to tylko kaźni przypisywała, nie ospałości ani niedbalstwu niewiasty onéj; ochraniała małżonka swego, aby za żalem nie przyszedł do wiel51

Tom I. Luty 1861.

« PoprzedniaDalej »