Obrazy na stronie
PDF
ePub

polskiej, aż do czasów Woronicza, żaden z pisarzy nie miał tyle w sobie siły epicznéj, tyle twórczości i ognia, żaden z taką dzielnością językiem ojczystym nie władał, jak Twardowski. Jakoż on jeden może pod tym względem stanąć obok śpiewaka Sybilli, podobny mu natchnieniem prawdziwie epiczném, obfitością wyobraźni, liryzmem uczuć, zewnętrznym kolorytem obrazów, hiperboliczną śmiałością, siłą i potęgą wysłowienia.

Obok poezyj historycznych Twardowskiego, występuje nie mniej genialny i znakomity utwór spółczesnego mu, albo mało co późniejszego pisarza, którego nazwisko czas zazdrośnie ukrył przed nami. Jestto poemat historyczny pod napisem Wojna Chocimska, nie dawno wydobyty z ukrycia, i przez wydawcę przyznany Andrzejowi Lipskiemu, a według świeższych domysłów mający być dziełem Wacława Potockiego, autora Fraszek i tłumacza Argenidy Barklaja.

Nie mógł poeta pod silnym wpływem narodowych uczuć i powszechnego usposobienia, szczęśliwszego wybrać przedmiotu nad wyprawę chocimską, która tak wielkie w obec spółczesnych wyświeciła zdarzenia. Pod Chocimem to, uosobiła się niejako owa długowieczna walka Polski z barbarzyńską potęgą Wschodu: tam ujrzano z podziwieniem ogromne, z trzech części świata zgromadzone wojska, z których rozsypką ocalała zagrożona całej Europy cywilizacya, a naród okrył się nową rycerstwa i dzielności sławą.

W roku 1621 dumny Osman, samowładca Wschodu, po zajęciu Multan i Wołoszczyzny, widząc zachodnią Europę ponurzoną w odmęcie wojen religijnych, wymierzył cios stanowczy przeciw Polsce, stanowiącej główne przedmurze chrześciaństwa. Przyszło do krwawéj i zaciętej walki, w której zamachy straszliwego wroga rozbiły się o zwycięzkie wodzów polskich zastępy.

Ta wojna, stanowi treść poematu. Wyśpiewał ją poeta z zapałem, godnym tego wielkiego ducha, który bohatérów jéj unosił. Jestto skarb nie małej ceny dla badacza dziejów, literatury i języka, przedstawiający zarazem ponętny i uroczéj farby obraz przodków, których pierś pałała żądzą poświęcenia się dla kraju, a których charakter odbija się tu w żywym i dramatycznym obrazie zdarzeń. Wieje w nim to powietrze ojczyste, którém oddychał autor, wierny typ i wyobraziciel

swego wieku, mistrz prawdziwy w sztuce opowiadania i jedyny z pisarzy, który geniuszem mogąc się mierzyć z Twardowskim, stworzył poemat treścią i znaczeniem podnoszący się do godności narodowej epopei. Nie widać tu wypracowania i sztu— ki, artystycznego i foremnego układu. Autor, mający geniusz i usposobienie sztukmistrza, nie był nim z powołania, i mimo znajomości wzorów, nie tak od ich szkoły, jak raczéj od społeczeństwa i wieku swego zdaje się wychowany. W opowiadaniu swojém idzie swobodnie za biegiem zdarzeń, które przecież same przez się jak pojedyncze rapsodye, stanowiąc całość harmonijną i skończoną, zaokrąglają się w kształt foremnéj i rządnie uszykowanej powieści.

Głównego obrazu nie skréśla poeta w ogólnych tylko rysach, ale szeroko go rozprowadza, szczegółowo objaśnia i w pełne stroi kolory. Przy każdym z ważniejszych wypadków z zamiłowaniem się zatrzymuje i na nim pędzla swojego doświadcza. Panująca w całym utworze spokojność i harmonia, nadaje mu charakter poważny i pełen godności, której nie ubliża bynajmniej prostota myśli i wysłowienia, i ta wdzięczna humorystyka opowiadacza, co zdaje się tkwić w usposobieniu nie samego wyłącznie poety, ale całego narodu i wieku, do którego należał. Pisał podobno według takich prawideł, jak wojowali bohaterowie, których opowiada dzieje:

Jaka się droga poda, czy męztwem czy sztuką,
Dosyć sławy, Polacy kiedy Turków stłuką.

Poemat składa się z dziesięciu części, czyli pieśni. Część 1-sza jest obszernym tylko wstępem, w którym poeta maluje wzrost poprzedni i potęgę Turcyi, jéj stosunki z Polską i dzieje wojenne od wyprawy wołoskiej, aż do cecorskiej klęski. Ten sam duch religijnej wiary i pobożności, który był odznaczającą cechą narodu i jego pisarzy, pożyczył farb poecie do podmalowania pierwszych rysów obrazu. Mając za cel ożywić upadające w narodzie cnoty i rycerskiego ducha, utyskuje tu autor nad zepsuciem wieku, zniewieściałością i zbytkiem, które ściągnęły na Polskę większe niż kiedykolwiek klęski.

Nigdy męztwo w rozkoszy, a cnota we złocie,
Nie może w doskonałej ostać się istocie:
Twarda stal, niechże jeno pójdzie między ognie.
Tak zwolnieje, że ją młot jako łyko pognie.

Po wezwaniu zatém mitologicznych bogiń pamięci, zawięzuje rzecz powieścią o wyprawie i wojennych przygodach Stefana Potockiego, książąt Koreckiego i Wiśniowieckiego, a potém Żołkiewskiego hetmana. Od wtóréj dopiéro części poczyna opowiadanie właściwej wojny chocimskiej, nie zrażony (jak mówi) losem Twardowskiego, który mu ukazywał palące się prace swoje i klęski sprawione zemstą wroga.

Jak wierny malarz dziejów, odrzucając wszelkie fikcye poetyckie, stara się raczej o historyczną prawdę. Przedmiot sam z siebie ważny i obszernego rozmiaru, tém więcej czyni zajmującym, że w rozprowadzeniu go na pojedyncze obrazy, dozwala przyjrzeć się szczegółowo i dokładnie fizyonomii swego wieku, wyrozumiéć charakter, obyczaje i postać całkowitą społeczeństwa. Rzekłbyś, że z troskliwością Herodota, krząta się i dokłada pracy, aby wszelki, by najdrobniejszy rys dziejów i oblicza narodu przekazać wiedzy potomnéj. Z upodobaniem spotyka tu czytelnik, żywe i pełne prawdy wizerunki ówczesnych wodzów, rycerzy i w ogóle szlachty polskiej, z właści-, wemi jej zaletami i przywarami; owe historyczne i posągowe postacie Chodkiewiczów i walczących razem Sapiehów, Żórawińskich, Sieniawskich, Rozrażewskich, Lipskich, Zienowiczów, Opalińskich, którzy, nie pomni na trudy i niebezpieczeństwa, biegli ochotnie kruszyć kopije za wiarę i ojczyznę, a których bohatérstwem naród zasłoniony, wedle wyrażenia poety, spoczywał bezpiecznie jakby w zamurzu. Zdaje się, że piewca ich czynów i przewagi, ten stojący pośród nich Homer ojczysty, przelał w swoję pierś wieszczą wszystek ich zapał heroiczny, zespolił w sobie wszystkie ich myśli i wrażenia, i za geniusz przewodni wziął to wrzące uczucie patryotyzmu, które im przewodziło do tylu dzieł wielkich i zaszczytów. Ztąd ta gotowa w nim zawsze siła natchnienia, z którą przystępuje do skréślenia każdego pojedynczego obrazu, jakby rad co prędzéj wylać z siebie przepełniający go zbytek liryzmu i spieszyć niecierpliwie do przeznaczonych geniuszowi swemu zwycięztw i tryumfów. Ztąd w spisach i wyrażeniach, pewien stopień przesady, którą nie tak za nałogową wadę pisarza, jako raczéj za nadmiar siły i unoszący zapęd uczucia uważać należy. Sztuka obrazowania przedmiotów i przedziwna plastyczność, jest jego zaletą i misterstwem. Przez ten przymiot, umié obrazy swoje obdarzać życiem, siłą i dramatycznym ruchem.

Dla tego, nie jak martwe przedstawiają się dagerotypy, ale jak przyrodzone i ruchome życiokształty, w których dostrzegamy nie już pędzel malarza, ale prawdę samą i rzeczywistość. Bujnéj i nader obfitéj wyobraźni dogodnie usługuje język, w który z łatwością i odpowiednią siłą przelewa poeta swoje myśli i uczucia. Język to całego narodu potoczny, język posiedzeń towarzyskich, gawędy codziennéj, swobody nie krępowanej żadnemi formami uczoności; płynący z duszy otwartéj, tchnącej szczerotą i jawnością charakterów; bogaty w przysłowia, przenośnie i epitety, nie zdaleka naciągane, ale czerpane z rzeczy saméj i natury, że tak powiem, chwytanéj na uczynku. Maluje się w nim najwłaściwiej umysł i serce Polaka, opowiadającego w ten sposób rozmaite zdarzenia, jak je z upodobaniem powtarzał naród w swych domowych zebraniach z właściwym sobie humorem i fantazyą, z całém wylaniem uczuć, z całą swobodą i rozwiązłością języka. W żadnym obcym pisarzu nie znalazłbyś podobnego wysłowienia, bo żaden naród podobnych nie miał obyczajów; w żadnym nie zdołanoby powtórzyć i wyrazić tych uczuć i myśli, na które pisarz, jak muzyk z własném narzędziem oswojony, najstosowniej umiał dobierać tonów. Jestto największa plastyczność, zatém poetyczność formy, która przedstawia w całej sile piękność pojętego myśli ideału i przez urok rozlany zewnątrz nie już myśl samą w obrazowém przezroczu, ale w wyrazach i pojedynczych brzmieniach osobne maluje obrazy. Cechą najwybitniejszą autora Wojny Chocimskiej, jest ta przedziwna humorystyka, dowcip wesoły i prawdziwie narodowy, co tak wdzięczne rozlewa farby na podobne temu dziełu utwory Paska i wiekiem dawniejszego Reja. Ztąd nie razi bynajmniéj czytelnika, zwłaszcza oswojonego z dziejami i życiem domowém naszych przodków, owo trafne połączenie komiki z poważnym nastrojem, tkwiącej w samym przedmiocie wzniosłości. Wyborną są tu zaprawą poezyi, jak były w towarzyskiém pożyciu pożądanym każdego opowiadania przymiotem, owe liczne, po większej części żartobliwe przysłowia, w których swoboda umysłu i fantazya mówiącego tak wdzięcznie występowały. Szlachta polska, jedyna do szabli i rozprawiania, z wyobrażeń dawnej gminności i swych społecznych urządzeń wyniosła była ten sposób życia towarzyski, bujny i gwarny, tę gadatliwość, właściwą ludziom w posiedzeniach ustawnych.

wzrosłym i nawykłym do rycerskiego rzemiosła. Podzielał te narodowe usposobienia śpiewak Wojny Chocimskiej. Obszerny w swoich opisach, skory do zboczeń i ustępów, jak tylko nadarza się sposobność czyto przystosowania wybranego z dziejów przykładu i przypomnienia rodakom budującego wzoru przodków, czy uderzenia ostrzem satyry w zniewieściałe, zepsute i wyrodne ich pokolenie; nie umié miarkować się w mówieniu, ani przestać, póki wszystkiego nie wypowié, co w téj chwili czuł i myślał. Jak w każdym historycznym, tak i w tym poemacie, główném było zadaniem ujęcie i uobrazowanie tych ważnych chwil wypadku i uderzających stron w charakterze osób, któreby żywy i ponętny widok dla wyobraźni przedstawić były zdolne. Dokonał tego twórczy i godny sztukmistrza pędzel poety, zkąd za jednym rzutem oka poznasz w tym dziejowym dramacie powtórzone życie przeszłości, a w niém trafione wizerunki jéj bohatérów, zwłaszcza czynników główniejszej roli.

Takim jest przed innemi obraz Chodkiewicza, typ prawdziwy polskiego wojownika, co starym obyczajem nie poczyna żadnego dzieła bez polecenia się gorącą modlitwą Bogu: ztąd pełen wiary i otuchy, gardzi największemi niebezpieczeństwy, uderza na najliczniejsze tłumy nieprzyjaciół, z tą spokojną rezygnacyą, z tym wesołym humorem, tą prawdziwie żołnierską w mowie, postawie i obyczajach nieociętością, co tak właściwie cechuje rycerza wzrosłego w obozach i przywykłego do trudów wojennego rzemiosła.

Choć starość lat poczesnych i trudu mu mnoży,
Jednak serca wielkością siły swe wielmoży:
Twarz usławszy powagą i sędziwe skronie,
Na statecznym przed wojski krzepi się hładonie.
Życzyłby, nim ostatnie przyjdzie oczy zmrużyć,

Bogu się i kochanéj ojczyznie zasłużyć.

Kiedy do obozu Chodkiewicza doszła wieść o zbliżaniu się Osmana, stary wojownik, dokończywszy modlitwy, zrywa się na nogi, ubiéra do boju i mężne na polu ustawia szyki. Komuż tajemnym ogniem nie opłonie serce, gdy z poetą uniesie myśl ku owym miejscom i czasom, i spojrzy na tę młodź ochoczą, która na hasło wodza, stawa na placu uczty krwawéj, jakby do weselnego tańca?

« PoprzedniaDalej »