Obrazy na stronie
PDF
ePub

UWAGI

O PRAWIE PROPINACYI I JEGO ROZCIĄGŁOŚCI

W NASZYM KRAJU (*).

PREZZ A. K.

Kwestya propinacyjna, mała z pozoru, jest wielką z istoty; jest ona finansową, ekonomiczną, policyjną i cywilną: finansową ze względu na opodatkowanie; ekonomiczną ze względu na produkcyą i konsumpcya; policyjną ze względu na zdrowie i moralność; cywilną ze względu na prywatne stosunki producenta z konsumentem.

Kwestya więc propinacyjna schodzi się promieniami swemi w ogólny rezerwoar, tojest w budowę społeczną. Nie odbiegniemy przeto od kwestyi, gdy nasamprzód zajrzymy w przeszłość, obejrzymy stary nasz gmach społeczny i jak też wygląda po przerobieniu go na nowy, skutkiem zajść i zmian politycznych. Ogólniki same zaprowadzą nas i zbliżą do szczegółu.

(*) Redakcya otwierając karty Biblioteki Warszawskiej dla wszelkich naukowo przedstawionych opinij w dziedzinie nauk społecznych i ekonomicznych, chętnie zamieszcza poniższy wykład prawa propinacyjnego, skreślony ze stanowiska monopolicznej sprzedaży trunków w obrębie dóbr ziemskich. Z równą też gotowością zamieści wszelkie inne w tej ważnej materyi opinie, pragnąc przyczynić się do rozjaśnienia i ustalenia tak pojęć, jak i ustawodastwa w przedmiocie, który przy dokonywającej się obecnie przemianie stosunków pańszczyznianych na czynszowe, témbardziej wymaga usunięcia dotychczasowych wątpliwości. (Przyp. red.).

[ocr errors]

Kiedy gminowładztwo kmiece wsiąkło w panowanie Piastów i książęta z tego rodu, zasilani dostojnikami kościelnemi i świeckimi, poczęli ustalać monarchizm, szlachta przejęła, jakby w puściznie, po kmieciach, ideę liberalną, prawdziwie słowiańską, i w jej stopniowém rozwinięciu, patrząc jedném okiem przez zazdrość na hojność panujących w obsypywaniu ogromnemi przywilejami biskupów i wielkich panów, a drugiém i lękliwém na tę z nich silną w przyszłości dźwignię monarchizmu, stawiala ciche sprzeciwieństwo, i zwolna wyjednywając nadania dla siebie w mniejszym rozmiarze na tak zwane haereditates czyli dziedzictwa, w których rządziła po królewsku, podkopywała tém samém i zmniejszała władzę monarchiczną.

Działania szlachty w propagandzie téj idei miały na celu, oprócz interesu swojego indywidualnego, interes polityczny, tojest zapobiédz rozwinięciu się monarchizmu, a w miejsce rzeczypospolitej gminowładnej podstawić i ukonstytuować rzeczpospolitą szlachecko-arystokratyczną, i dlatego z owych dziedzictw (haereditates) potworzyły się państewka, jakby małe kraiki, rządzone przez szlachtę, bez żadnego ograniczenia. Ciężkie było jej posłannictwo, bo czy z wschodu, czy z północy, czy od Baltyku cisnęła się idea monarchiczna, wszędzie obronę swojej zasady możnowładztwa brała na siebie i nigdy nie dopuszczała ustanowienia stałego wojska, z obawy, aby z niego nie potworzyły się hufce nakształt pretoryanskich, janczarskich lub strzeleckich, któreby mogły stać się środkiem zniszczenia rzeczypospolitej i zaprowadzenia władzy monarchicznéj, niczém nie ścieśnionéj. Pod tym względem można zrobić ustęp o kozakach i wytłumaczyć sobie cel i obojętność panów polskich na odpadnięcie kozaków od Polski. Jestto fakt historyczny, iż kiedy po śmierci Zygmunta III, w r. 1632, przybyła do Warszawy deputacya od kozaków, aby mieć udział w wyborze nowego króla i z żądaniem pomnożenia wojska i powiększe nia mu płacy, panowie uczynili uwagę:

,,iż kozacy są wprawdzie częścią rzeczypospolitej, jako się mianują, ale taką, jako są włosy albo pazury

Tom I. Luty 1861.

35

w ciele ludzkiem, które gdy zbyt wyrosną, włosy głowę obciążają, pazury zaś ostro kolą: trzeba je przeto obcinać. Že podobnym sposobem kozaków. mała liczba może ku obronie służyć rzeczypospolitej; gdyby zaś oni rozmnożyli się, baćby się trzeba Królestwu, żeby od chłopstwa ruskiego (kozaków) rebellia przeciw panom nie powstała."

System republiki arystokratycznej, broniony do upadłego krwią i majątkiem szlachty, wywołał dalsze następstwa, i tak: kiedy szlachcic na kresach ukraińskich harcował z Tatarem i Turkiem i bronił całe chrześciaństwo od islamizmu; kiedy w stronach Baltyku zwalczał Krzyżaka, jako żywioł germańsko-monarchiczny, czyhający na zagładę Słowiańszczyzny; kiedy powstrzymywał piersią swoją cisnące się od północy samowładztwo; kiedy wreszcie te wszystkie pierwiastki, sprzeczne z wyobrażeniem rzeczypospolitej, wyganiał z kraju, oczywiście trawiąc życie na ciągłych wyprawach wojennych, sam nawykły do rycerskiej karności, trzymał w bezwzględném posłuszeństwie ludność swojej wsi, a było to wypływem systematu panującego, gdyż pozostawiając zarząd żonie lub starym krewnym, przynajmniej postrachem psychicznym musiał się uwidomiać przez trzymanie włościan w karbach ślepego posłuszeństwa, z tegoto niewątpliwie względu, ale nie z zamiłowania srogości, jak niemniej z obawy, aby zetknięcie się gminu na zewnątrz wioski z władzą królewską, nie ułatwiło jej czasem użycia mas na swój rachunek, pan zawładał nieograniczenie miej scową ludnością: ztąd stało się z czasem, a szczególniéj od statutu Kazimierza Jagiellończyka z r. 1454, który kmieci wyłączył z pod sądów kasztelańskich i oddał ich pod sądy panów, oraz statutu Jana Alberta, z 1493 r., zaprowadzającego glebae adscriptitio, iż kmiotek nie był równy w obliczu prawa z swoim panem, nie dla niego były sądy zwyczajne, zależał od niczém nie skrępowanej woli swego dziedzica, w sporach z równym dwór był dla niego świątynią sprawiedliwości, nawet obcy za długi włościanina tylko przed sąd pana pozywać mogli; jego dobytek, jego siedziba i jego osoba, stanowiły cząstkę własności pana. Jeżeli chciał wydalić się ze wsi, musiał

brać pozwolenie od pana, nakształt krajowego paszportu; jeżeli samowolnie wyszedł, był wychodźcem, zbiegiem profugus, i była w prawie jakby jakaś konwencya kartelowa; szlachta nawzajem była obowiązaną oddawać sobie zbiegów. Pan sprawował nad kmiotkiem i jurysdykcyą kryminalną, służyło mu jus vitae et necis.

Wszystko, o czém się tu o kmiotku powiedziało, stanowi wyobrażenie dawnego poddaństwa. Ale od poddaństwa do niewoli bardzo daleko. Kmieć poprawdzie nie był równy w obliczu prawa, ale był równy w obliczu Boga; godło ewangeliczne: ,,kochaj bliźniego, jak siebie samego," łagodziło władzę pana: on nie był despotą, ale patronem; kmieć był u niego symbolem pracy, a gdy praca była sprężyną główną w rolnictwie, poruszającą machinę dobrego bytu, pan miłując własny interes, miłował kmiecia, jako przedstawiciela pracy, czerpiąc z niego żywotną siłę dla swego dziedzictwa; dbał o jego potrzeby, stawiał mu własnym kosztem domy mieszkalne i gospodarcze, udzielał drzewa na opał i budowlę, pozwalał wspólnego pastwiska. Dla posiłku ducha własnego i swego chłopka budował kościoły; dla siebie i dla kmiotka budował karczmy; dla tego ostatniego, jakby giełdy rolniczo-gromadzkie, sale posiedzeń dla narad gromady i miejsca przyzwoitéj zabawy; dwór i spichrz i domowe apteczki stały otworem na wszelakie w chorobie lub głodzie zapomogi. Za to wszystko, oprócz pańszczyzny za używanie gruntu, kmiotek przez wdzięczność spełniał rozmaite dworowi posługi, które język złośliwy z czasem nazwał darmochami, daremszczyznami, tłokami.

Taki a nie inny był stosunek włościanina ze swoim panem; zawiązywał się on w sposób milczący, bez umowy, ale na prawidłach ludzkości i krajowego systematu. Parentela z jednéj, a klientela z drugiej strony, wyjęcie z pod prawa kmiotka znośném czyniła. Taki porządek, zwyczajami wiekowemi umocniony, przywiązywał włościanina do miejsca; glebae adscriptitio nie była dla niego widmem tłoczącém, owszem, w dziedzictwie, in haereditate swego pana, widział się być krajowcem; granic wsi chętnie bronił od napaści sąsiada, jakby oddzielnej swojej ojczyzny; starce, jak się prawo wyraża, w razie sporu o grani

ce, byli jakby żyjące dokumenta, otwarte archiwa: słowem, pana czy w domu, czy kiedy był na wyprawie wojennéj, włościanie, jakby gwardya narodowa, od wszelkiego gwałtu i napaści bronili. Nie można powątpiéwać o takim stosunku pana z kmiotkiem, bo przeczyć temu, byłoby zaprzeczeniem, że szlachcic polski nie był obrońca wiary Chrystusa, i że w jego sercu nie zlewały się skarby cnot chrześciańskich i obywatelskich. Co większa, w samém prawie napotykamy ślad o patronizacyi po wsiach, albowiem już statut Kazimierza Wiel. z r. 1347 (V. I, pag. 39), z napisem:,,de scultetiae emptione et venditione," pana wsi nazywa patronem.

Poprawdzie być musiały wyjątki, bo już Długosz pod rokiem 1237 wzmiankuje, iż Henryk Brodaty na zjeździe biskupów i panów w Krakowie zniósł zwyczaje uciskowe i zdziercze, a Kazimierz W. w Statucie Wiślickim nadużycia uchylił; później zaś Piotr Skarga w kazaniach sejmowych gromił w panach ucisk włościan; ale same wyjątki wzmacniają prawidło: exceptio firmat regulam. Był, jest i będzie kolor biały i czarny: po wszystkie czasy duch zły walczy z duchem dobrym i jestto zrządzenie Opatrzności, iż aby zamiłować dobre, trzeba poznać i mieć wyobrażenie złego; i dziś, choć nie masz poddaństwa, zajrzyjmy w księgi kryminalne, a znajdziemy tam wyrzutki społeczeńskie, którzy gorącą okowitą łyżką po ją włościan. Nie bądźmy więc pessymiści i raczej po wtórzmy założenie, że u nas było daleko od poddaństwa do obrzydłéj niewoli.

Niech nas nikt nie posądza, aby w powyższym obrazie odbijało się we względzie poddaństwa westchnienie do przeszłości; skréśliło się pokrótce jedynie jak było, i dlaczego tak było.

Dziś i oddawna zmieniły się czasy i okoliczności: nie ma téj samej przyczyny, więc nie może być i tego samego skutku. Deficiente causa, deficit et effectus.

Systemat poddaństwa, praktykowany po wsiach ziemskich, na prawie polskiém osiadłych, uległ pewnym modyfikacyom we wsiach, które z prawa polskiego, lubo rzadko, były przenoszone na prawo niemieckie, jak nie

« PoprzedniaDalej »