Widzę (ze zdrady domowe pomine) Moskwę i Węgry i wojska zamorskie Skąd przyjdzie Państwu z śmiertelną tęsknicą Ale i stamtąd ta odważna pani 40 45 50 55 Skarga Psychy na brzegu morza. (94–102). Uśmierz, o morze! swoje burze wściekłe I zbierz twe wały w spokojne koryto, A racz wysłuchać prośby me zalękłe, Żeś głuche dla mnie. Niech wiatr nie rozwieje Urodziłam się do berła i z rodu Tego żadna się równą mnie nie kładła; I że przed laty śmierć o mię tak stoi. Jeślim zgrzeszyła i w ten gniew niebianów Ale jeżelim niewinna i grzechy Cudze i cudzą zazdrość gardłem płacę; Jeżeli jest Bóg, ten, co mu nie w śmiechy Albo jeżeli daremnie kołacę O litość, niech mi, niż się do paszczeki Wzruszone skargi, wmawia w morskie burze, a cóżby w sercach! Skały jej głuche smętny odgłos dają, I morze samo, choć nieubłagane, Powtarza szmerem słowa jej stroskane. 25 30 35 40 na marmurze. 45 Chcąc wiedzieć, kto to, co nad morską ścianą Tak się łagodnym lamentuje głosem, I Trytonowie, oszędziali pianą, I Nimfy, snując barki złotym włosem Wynurzały się; ale jako staną, Jak Psyche zoczą, zaraz na dół z nosem Ci zapaleni, a te zawstydzone. Tymczasem, kiedy Psyche czeka końca, I przed sobą go wysyła za gońca. Uczy go, co ma czynić; a on, szaty Kwiatkowe wdziawszy, wziąwszy skrzydła chyże, 50 55 60 Wespazyan z Kochowa Kochowski. Herbu Nieczuja, syn Jana, urodzony w Dąbrowy, w wojew. sandomierskiem r. 1633. Nauki u Jezuitów w Sandomierzu, potem służba wojskowa, potem gospodarstwo we wsi Goleniowach (wojew. krakowskie), którą wziął w dziale majątkowym z rodzeństwem. Jan III dał mu urząd podkomorzego; a tak go cenił jako historyka, że go wziął z sobą na wyprawę wiedeńską, którą też Kochowski opisał pod tytułem Commentarius de bello adversus Turcas. Umarł wojskim krakowskim w r. 1699. Zbiór jego drobnych wierszy nosi wyszukany tytuł Niepróż nujące próżnowanie, ale zawiera wiele rzeczy ciekawych, a nawet pięknych. Podzielony jest na cztery księgi, do których należy jeszcze dodatkowa piata, obejmuje zaś wiersze najrozmaitszej treści, od religijnych aż do śmiało a nawet rubasznie żartobliwych. Są tam i wiersze miłosne, ujmujące prostotą i zacnością uczucia, są rzewne treny na śmierć brata, są satyryczne, nie pozbawione humoru i dowcipu - tak, że wszystko razem wziąwszy, on jeden między tymi późniejszymi poetami przypomina Kochanowskiego, choć rozumie się nie ma takiego wielkiego znaczenia jak tamten. Nierównie zaś więcej niż tamten pisze wierszy historycznych i te stanowią część najciekawszą, może nawet i najpiękniejszą jego liryków. Od śmierci Władysława IV aż do elekcyi Jana III wszystkie niemal ważniejsze wypadki mają wiersz sobie poświęcony. Nie wszystkie prawda udały się równie dobrze, ale są między nimi bardzo piękne, bardzo szlachetne uczuciem, a świetne siłą wyrażenia. Niezaprzeczenie poezya owego czasu nie wydała nic, coby tak godnie odpowiadało wielkim nieszczęściom tych lat. W ogóle charakter patryotyczny i religijno-patryotyczny poezyi Kochowskiego, jak robi go wiernym w literaturze reprezentantem szlachetnych stron naszego ducha i historyi w owym wieku, tak stanowi największy powab i największą siłę jego poezyi. Z tego ducha i natchnienia wyszła Psalmodya, dzieło niezmiernie sympatyczne, a najzupełniej oryginalne. W pewnej części jest ono tylko pobożnem, Psalmy są poprostu modlitwami (bardzo pięknemi i rzewnemi); ale w wielu innych modlitwa przechodzi w opowiadanie wypadków wyprawy i bitwy wiedeńskiej, i wpada wtedy w takie wspaniałe natchnienie wdzięczności dla Boga i rozkoszy ze zwycięstwa, że czytelnik porwany i uniesiony uczy się wysoko cenić tego poetę, i przywiązuje się do niego goręcej niż do wielu sławniejszych. Forma biblijna, zastosowana do rzeczy świeckich, sprawia niejakie podobieństwo tej Psalmodyi z niektórymi pomysłami naszych nowszych poetów (Księgi Pielgrzymstwa Mickiewicza, Anhelli Słowackiego), jak niezawodnie podobny jest do nich Kochowski patryotycznem uczuciem i natchnieniem. Dzieło Boskie Wiednia wybawionego, poemat (wierszem) o wyprawie wiedeńskiej, ma piękne ustępy, dowodzi nawet, że autor byłby może miał talent epicki, ale zarazem daje widzieć powszechny w owym czasie brak sztuki i artystycznego wykształcenia. Początek zapowiada dzieło wielkich rozmiarów, a dalszy ciąg i koniec zbyte są tak pobieżnie i krótko, że powstaje stąd brak proporcyi i harmonii. Wade tęsamą, a zalety w wyższym stopniu, okazuje Kamień świadectwa wielkiego w Rzeczypospolitej senatora niewinności, poemat pisany na obronę i chwałę Lubomirskiego, jak Dzieło Boskie pobieżnie i niedbale skończony, ale zawierający jedną scenę w prawdziwie wysokim epickim stylu; jest to ta, w której różne mocy piekielne, między niemi Macchiavelli i Richelieu, sprzysięgają się na zgubę Marszałka. Zbiory wierszy religijnych, Chrystus cierpiący i Ogród Panieński (na cześć Najśw. Panny Maryi) są znacznie słabsze. O stanowisku Kochowskiego w historyografii polskiej p. niżej. Gdy mu gwałtem dogrzewa lubej ciepło wiosny: I wszelkie w dalszej nie chcą żyć niewoli wody; 10 Przy której Ethesiae, jak i Caurus wieje, 15 Aż wszelki rodzaj kwiatków w ogrodach się śmieje. 20 W różnobarwne upstrzywszy kolory wierzchołki, 25 Tuż za biegiem słonecznym postępując w tropy. Tu swej blednie lilia białością natury, Sam się róża czerwieni rumieńcem purpury; W drugim krzaku zaś biała na słoneczne przyście, 30 To wszytko, piękna młodzi, niechaj cię nauczy, Hejnał utrapionej koronie polskiej. Hejnał świta! Febus wstaje! Wcześnie promień swój wydaje Który kiedy raniej wschodzi, Cóż gdy nad tryb ćmą zachodzi. Hejnał świta! cna korono! I litewska zacna strono! Cóż to znaczy, Polsko miła, Na powietrzu znaków siła, Hejnał świta! Astrologi Wszystkie czytam i przestrogi, Jasne lampy w ciemność kryją: 35 40 5 10 15 |