Do wuja starca rzekło dziewczę raz: Gdy już przeminął twej młodości czas, Czemuś samotny i smutny tak, Czemu ci żony i dzieci brak?
O, ja kochałem, za dawnych lat,
Wśród balu dla mnie znikł szczęścia ślad, Wierząc pozorom marnym i złym
Słuchaj co zaszło po balu tym:
Bo gdy muzyki tony
Wraz z blaskiem zmilkną zórz, Tłum znika rozbawiony, Gwiazdy przygasną już
Gdyby mógł kto na chwilę, W pierś rzucić wzrokiem swym, Ileż zawodów, ile, po balu tym. Rój świateł płonie pośród pięknych sal, Smętne melodye echem płyną w dal, Wtem weszła ona słonko mych dni. "Chciałabym wody" szepnęła mi. Gdym wrócił, Boże! ktoś przy niej stał, Ściskał, całował w objęcia brał. Szklankę rzuciłem pod stopy im, Znikło me szczęście po balu tym.
Bo gdy muzyki tony, itd.
Ona umarła, jam samotny żył, I krwawą ranę w głębi serca skrył. Próżne błaganie, próśb próżny głos, Nazbyt głęboko tkwił w piersi cios. Raz list odbieram, że sprawcą zdrad Nie był kochanek, to był jej brat. Dziś jam samotny, bom w szale swym Złamał jej serce po balu tym.
Bo gdy muzyki tony, itd.
Dwie Marysie, kochały się.
W jednym Jasiu obie:
Albo ty mi Jasia odstąp,
Albo ja go tobie.
Dwie Marysie-zdybały się I mówiły o tem:
-Czem będziemy Jasia wabić: Urodą, czy złotem?—
Pierwsza rzekła: Zobaczymy,
Kto Jasia otrzyma?
Ty go wabić będziesz złotem,
A ja go oczyma.
Czy dla złota, czy dla wdzięku,
Bierze żonę sobie?
Jasio wybrał, teraz ślocha I narzeka na to:
Że ma żonę co nie kocha, Chociaż jest bogatą.
Kto pamięta
Chłopców zwodzić mogą,
To tem bardziej niech nie gardzi, Tą mądrą przestrogą:
Niechaj z babką dziadek stary Łączą się dla chleba;
A dla szczęścia młodej pary
Kochać się potrzeba.
Dziewczyna konała,
Jeszcze się pytała,
Czy na tamtym świecie,
Studenci, będziecie.
Miłość nie jest zbrodnią, Lecz potrzebną cnotą. Že panny kochają, Mająż cierpieć za to? Chociaż teraz na mnie Cały świat powstanie, Ja rzeknę; tyś życie, Tyś moje kochanie.
Miłość nie jest itd. że chłopcy itd.
A ja sama nie wiem, Co to zaprzyczyna: Gustuję w brunecie, Wzdycham do blondyna. Miłość nie jest itd. Że panny itd.
Jeźli mię zabiją, W sztuki porąbają, To prochy powiedzą, Że Filcię kochają.
Miłość nie jest itd. Że chłopcy itd. Blondyni, blondyni, Mnie się podobają, Bo wszyscy bruneci Nie stale kochają. Miłość nie jest itd. Że panny itd.
Gdy będę umierał, Wtedy każę sobie
Z serc moich kochanek Pomnik dać na grobie.
Miłość nie jest itd. Że chłopcy itd.
Filciu moja, Filciu, Moje drogie życie, Jaka to męczarnia Pokochać się skrycie. Miłość nie jest itd. Że chłopcy itd.
Miłość nie jest zbrodnią, Lecz potrzebną cnotą, że się miłujemy, Mamyż cierpieć za to?
A jeźli jest zbrodnią Miłość w młodym wieku. Na coście, o nieba, Dały czucie w człeku?
Dziś, dziś dziś czas nadchodzi.
Dziś, dziś, dziś, czas nadchodzi, Weselta się starzy, młodzi, Głowa psu na budę zda się Weselta się, weselta się! Bo karnawał wlazł już w progi, W górę nogi!
Dziś, dziś, dziś wodzireje, Słońce dla nas tylko dnieje,
Boście dzisiaj luminarze
Odkąd wlazły na ołtarze, Karnawału skoczne bogi, W górę nogi!
Dziś, dziś, dziś, w lewo, w prawo, Mamy siedzą z miną łzawą, Istna wojna serc o męża, Która chytra, to zwycięża, Bo na mężów towar drogi, W górę nogi!
« PoprzedniaDalej » |