Połonin step na szczytach gór, Tam trawa w pas się podnosi, Tam ciasnych miedz nie ciągnie sznur, Tam żaden pan ich nie kosi.
Dla naszych trzód tam paszy dość, Tam niech się mnożą bogato, Tam runom ich pozwólcie rość, Tam idźcie na całe lato.
A gdy już mróz osrebrzy las, Ładujcie ostrożnie konie,
Wy z plonem swym witajcie nas, My z czarką podamy dłonie.
Czy pamiętasz, moja miła?
Czy pamiętasz moja miła, Zeszłej wiosny piękny czas. Czy pamiętasz coś mówiła Kiedy księżyc witał nas?
Nie pamiętam, ani pomnę, Ani o tem wiedzieć nie chcę, Tego tylko nie zapomnę że to były żarty twe.
Czy pamiętasz, jak w mazurze Uścisnąłem twoją dłoń, Czy pamiętasz białą różę, Co zdobiła twoją skroń?
Nie pamiętam, ani pomnę, Ani o tem wiedzieć chcę, Tego tylko nie zapomnę że to były żarty twe.
Czy pamiętasz moja luba, Jakie były oczy twe,
W nich nieszczęście, moja zguba, Czy pamiętasz skarby me?
Nie pamiętam ani pomnę, Ani o tem wiedzieć chcę, Tego tylko nie zapomnę, że to były zarty twe.
Czy pamiętasz moja droga Kiedym przysiągł kochać cię, I we łzach błagałem Boga, Aby z tobą złączył mnie?
To pamiętam, o tem pomnę, O tem tylko wiedzieć chcę, Tego tylko nie zapomnę, Bo nie żart te słowa twe.
Czy wędrować, czy się żenić?
Ach mój Boże, cóż mam czynić, Czy wędrować, czy się żenić? Wędrowałbym, nóżki bolą, Ożenisz się, cierp niewolą.
Lepiej nóżki nasmarować, W cudze kraje powędrować, Idę, idę, nie wiem kędy, Zarosła mi droga wszędy.
Zarosła mi topoliną,
Żem cię pokochał dziewczyno; Zarosła mi suchym buczem, My się dziewczę z sobą złączem.
Płyną gąski po Dunaju,
Ach, mój Boże, złącz nas już; Ojciec, matka złączyć mają, A rodzino dopomóż.
Czy ja cię kocham, powie gwiazdeczka Com powiernicą uczynił ją; Czy ja cię kocham, spytaj kwiateczka, Który ci składam zroszony łzą. Czy ja cię kocham, zapytaj o to Nieba i ziemi, słońca, i fal; Czy ja cię kocham, droga istoto, Zapytaj Boga, co zna mój żal. Oh! gdybyś ty mnie kochała wzajem, Jabym ci głośno powiedzieć śmiał, Że świat ten dla mnie stałby się rajem, Bo moją bym cię na wieki zwał
Za Ebru falą goniąc spojrzeniem, Młoda cyganka siedziała,
Z dźwiękiem gitary, z tkliwem westchnieniem Szemrania wiatru słuchała.
Na jej zczerniałem licu od słońca Wyraz tęsknoty rozlany,
A z ócz błyszczących smutek nieznany Jedną po drugiej łży strąca.
Na drżących strunach oparła rękę, W niebo się wzniosła spojrzeniem I z nową łezką, z nowem westchnieniem Taką nuciła piosenkę:
Zegnam was, żegnam, gdyż między wami Napróżno śledzę oczyma,
Chcę was powitać braćmi, siostrami, Sierota rodzeństwa nie ma.
Żegnam was, ojcze, żegnam was, matki, Jam swoich nigdy nie znała;
Nikt mej kolebki nie ubrał w kwiatki, Dłoń obca pierś mi podała.
Żegnam was lasy, góry, doliny I ciebie, echo kochane
Co płacz dziewczęcia i śpiew dziewczyny Unosisz w kraje nieznane.
Tu głos jej umilkł, gitara spadła, Z brzękiem się struny, zerwały, A twarz cyganki jak lilia zbladła Z ócz się jej łezki polały.
Dobry wieczór dziewczę lube.
Dobry wieczór dziewczę lube, Przecudna Halino,
Gdzieżeś mi się wybrała Tak późną godziną? Dobry wieczór, do kościoła, Dzisiaj ślub w kościele, Widzisz wianek na mej głowie? Dziś moje wesele. Ach ja biedny, nieszczęśliwy, Ja temu nie wierzę.
Tyś mi o tem nie mówiła że cię inny bierze. Alboś mię się o to pytał? Ani ci się śniło.
Tymczasem inny zawitał, Jak odmówić było? Spojrzyj na mnie lube dziewcze Ja widzę z twych powiek, Ty mię kochasz, kochasz jeszcze, Jam szczęśliwy człowiek.
A niech ci się o tem nie śni! Ja mam już innego. Żal mi tylko, żem już wcześniej Nie poszła za niego.
O! Halino! smutna dola,
Żegnam cię na wieki,
Jeśli taka twoja wola,
Grób mój niedaleki.
« PoprzedniaDalej » |