Obrazy na stronie
PDF
ePub

§ 258. Gdy w Galii łatwo było normandzkiemu Frankowi ścieśnić więzy feudalności, któremi kapłań sko-rycerska szlachta lud skrępowała, albowiem nawykł on do niej przed ich nad Skaldę i Sekwanę przybyciem; i gdy dla téj przyczyny mógł skandynawski zwyciężca, rozciągnąwszy feudalność tę na szlachtę, podnosić ją do coraz wyższej potęgi, aż wreszcie roku 888, w którym się następcy Karola W. o podział monarchii ojczystej w Verdun ułożyli, podniosłszy ją do potęgi najwyższej, musiał pofolgować jej, z obawy, ażeby zbytecznie naprężona strona nie pękała: gdy tak, jak rzekłem, sprzęgał i rozprzęgał jarzmo feudalności frański Norman; to przeciwnie ruski i litewski, czyli Warag, zastawszy feudalność na Żmudzi (tu się bowiem naprzód Skandynawowie rozgościli), nie mógł jej obostrzyć, albowiem nie było tu jego panowanie jak w Gahi wieczne. Dopiero rodzimi Książęta litewscy, wziąwszy po Normanach władztwo, feudalność tę w pierwszéj połowie XIII wieku, (prowadząc boje na Rusi), do wielkich rozmiarów przywiedli. Obostrzóna, stała się dla Gedymina, gdy w początkach następnego wieku nowe podboje czynił, również jak dla Olgierda i Kiejstuta, podczas toczonych z krzyżackim zakonem walk, bardzo dogodną. Po nich owładłszy Litwę Jagieło, feudalność rzeczoną utrzymał w pierwotnym bycie, i przez nią podbitą Ruś chował w bojaźni i rygorze wielkim. Próbował ją i do Polski wprowadzić, lecz nie tylko dokazać tego nie mógł, ale i u siebie pofolgować jéj musiał. Przyszło do tego, że się ona za ostatniego z Jagielonów w polską, z poprzedniego rozdziału czytelnikowi znaną, zamieniła lenność. Chociaż znowu, lennikami zostawszy litewscy ziemianie, wchodzili i przez tę lenność w stosunki feudalne z panami; je

dnakże stosunki te nie miały już charakteru feudalności dawnej, gdyż się nie na podboju, lecz na umowie prywatnej opierając, wiązały same tylko strony umawiające się, a nie krępowały ich spadkobierców. Poszło ztąd, że gdy r. 1483 (Akt. Zap. I. nr. 83), wielki Książe jako pan zwierzchni, rozpoznawał spory mię dzy wazalem a jego podwazalami, którymi u Kniaziów i Bojarów bywali inni Kniaziowie i Bojarowie; to według statutu wszystkich trzech redakcyi służbujący u panów Bojarowie wprost się z zażaleniami do sądów udawali, i u nich przeciwko panom swoim szukali pomocy skutecznej. Wchodziło też w zwyczaj, dobra lenném prawem przez rząd nadane uważać za ojczyste, jeżeli w długim przeciągu lat jedna je rodzina posiadała. Takiemi, byle, według wyrażenia się dyplomatu z r. 1495 (Akt. Zap. I. nr. 131), nie świeżo nadanemi, mogła nawet, nie prosząc się o pozwolenie, rozrządzać; co następnie zmieniono o tyle, że świeżo nadane dobra pozwolono w trzeciej sprzedawać części, a za wiedzą monarchy wszystkie, pod warunkiem złożenia opłaty za uzyskane na to pozwolenie, którą „przypustnem, dopustnem, peresudem" zwano. Tém więcej godziło się duchowieństwu rozrządzać nadanemi sobie dobrami, albowiem mu je, lubo ciężarem dostawy żoł nierza obarczone, dawano na wieczność (1). Wreszcie tytułem,,danin" lennościami nazywanych, szły darowi zny. Czynili je prywatni z dóbr od rządu nabytych, co jednakże za jego wiedzą dziać się musiało; lub czy. nił je sam rząd, ustępując natychmiast posiadłość, lub

(1) Jarosz. Obr. I. § 66, II. § 40 r. 1398, Akt. Zap. I. nr. 12.

zapewniając ją na przyszłość, ilekroć jej sam nie dzierżył jeszcze (1).

§ 259. Nie mogąc Jagieło wprowadzić do Polski feudalności, chciał przynajmniej lenność jej pobratać z feudami. Miał na to przykład w swoim poprzedaiku. Król bowiem Ludwik, mówi Długosz II. 8, opatrzył udziałami Księcia opolskiego i szczcińskiego, pod warunkiem hołdowania polskiej Koronie, jak to było, według uwagi w tomie drugim (§ 21, 152) rzuconéj, za Piastów we zwyczaju; lecz Książęta ci nie chcieli się poczuwać do uległości. Więc ich, a osobliwie pierwszego, opowiada tenże Długosz II. 144, wezwał do złożenia sobie, jako Królowi polskiemu, hołdu, zagroziwszy mu zaborem udziału, jeżeli tego nie uczyni. Dowiedziawszy się też o tém Jagieło, że wszyscy poprzedni Królowie polscy dobra z prawem książęcém nadawali, zaczął i on rozdawać je nie tylko tém, lecz nawet feudalném prawem. Spytka więc z Mielsztyna, swoje. go ulubieńca, dobrami z prawem książęcém nadawszy, zobowiązał go służyć Koronie polskiej tym obyczajem, jakim Książęta litewscy i ruscy tak Litwie jak i Koronie sługiwać się zobowiązywali. Nie dosyć na tém, hołd mu nawet złożyć w ziemi podolskiej mieszkającéj szlachcie i ludowi nakazał. Co lubo oburzyło wszystkich, jednakże Spytka o zgubę zyskanego feudu, jak mylnie podał Długosz (2), nie przyprawiło. Miało to

(1) R. 1598, 1604, w Akt. Zap. IV. nr. 134, 160, r. 1589, 1635 Vol. II., 1266 III. 875.

(2) O darowiznie Sambora z przyległościami r. 1394, a podolskiego feudum temuż r. 1895 uczynionéj, i wbrew temu co Długosz II. 150 pod r. 1396 opowiada utrzymanéj, ciekawe dokumenta z XIV i XV wieku posiadam, które z czasem drukiem ogłosić zamyślam. O hołdzie przez ruskich Książąt Królowi polskiemu składanym, patrz r. 1388 u Krupowicza nr. 4.

wszakże na przyszłość ten skutek, że odtąd nie tylko w Polsce, lecz i na Litwie taka tylko lenność, jaką w pierwszym tomie tego dzieła (§ 215) opisaliśmy, a w drugim (§ 148 nstpn.) i tym tomie (§ 243 nstpn.) bliżej określiliśmy, zyskała znaczenie prawne. Innego rodzaju lenność utrzymywała się w krajach poza krańcami państwa polskiego i litewskiego leżących, a Koronie i wielkiemu księstwu holdujących. Monarchowie tych krajów przysięgali na wierność, a stany narodu, chroniąc się przez to od przykrych następstw, same dopilnowywały hołdu (1). Inna znowu aż po rok 1575 w Polsce i na Litwie, ale dla samych tylko Tatarów, istniała. Polegała na wiadomém rycerskiém prawie. Stosunki ztąd wynikłe, z dziedzictwami i dzierżawami związek mające, w osobnym rozdziale następnego tomu rozważymy.

DZIAŁ TRZECI.
Kościół i jego prawa.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pogląd.

§ 260. Powiedzieliśmy w drugim tomie (§ 182), że kościół, jako dom boży, potrzebował pomocy, a nie potrzebował jej wcale, gdy się w znaczeniu wiary poj

(1) Porówn. r. 1395, 1442 Akt. Zap. I. nr. 11, 40.

mował: stał albowiem silnie tą wiarą, zbudowany przez Chrystusa Pana na opoce, której naruszyć nie mają mocy żadne siły piekielne. To téż gdy wiary téj czystości strzegli Kapłani, potrzeba było, ażeby opiekun kościoła pilnował zewnątrz jego budowy, i nie dał jej uszkodzić w niczém. I tak strzeżony kościół stał w pokoju, aż do czasu, w którym opiekując się nim Cesarz niemiecki a Król czeski, naraził go i siebie na bolesne szwanki. Lekkomyślnie złamawszy dane Janowi Hussowi słowo, że mu się nic złego nie stanie, i dozwoliwszy go r. 1415 spalić podczas odbywanego w mieście Konstancyi soboru na stosie, dał hasło do wojny. Wojna ta zaszkodziła kościołowi przez to osobliwie, że rozwinięty wśród walki narodu czeskiego z wiarołomnym monarchą protestantyzm, oderwał od niego wiele, dotąd Papieżowi wiernych ludów słowiańskich, tudzież opóźnił zjednoczenie się cerkwi z kościołem rzymsko-katolickim, w XI wieku, jak w drugim tego dzieła mówiliśmy tomie, z nim rozdwojonéj. Skoro się rzeczony protestantyzm wmięszał między kościół a cerkiew, nietylko granice dyecezyi obu uszczuplił, nietylko na upadek znaczenia duchowieństwa w Czechach, w Polsce i na Węgrach niekorzystnie wpłynął; lecz nadto, spowodowawszy powstanie nowego zakonu Jezuitów, za jego powodem bardziej jeszcze drugą z pierwszym poróżnił. Wyszedł atoli zwycięzko z tych nieszczęść kościół katolicki, i uszczuplone na zachodzie granice swej dyecezyi rozszerzył na wschodzie, ochrzciwszy za pośrednictwem Polaków Litwę. Cerkiew też, utraconą świetność odzyskała w znacznej części. Pognębiona od Turków z tamtéj strony gór, wzmogła się z tej strony Karpat, w tak pod owe wieki nazywaném państwie moskiewskiém.

« PoprzedniaDalej »