Obrazy na stronie
PDF
ePub

to poddani tacy nazywali się „zapisni“ tudzież,,zastawni." Przez małżonka poza małżeństwem spłodzeni, czyli bękarty, poddanymi byli tego, na czyim się gruncie urodzili. Tacyż nie przez małżonka, lecz przez wdowca lub nieżonatego spłodzeni, i dla tego „pobocznemi" nazywani dziećmi, w mocy ojca swego (a nie matki, jak rzymskie przepisywało prawo), po jego zaś śmierci, pod mocą spadkobierców tegoż płci męzkiéj, · ale bez żadnego dla nich obowiązku, zostawali. Dopiero gdy ci pomarli, wychodzili z pod władzy, i odtąd mogli albo żyć w téj wsi daléj, albo się komu, jak Wolf z Wrsz LXXIX. 52 zeznaje, oddać w poddaństwo. Toż samo rozumiało się o tych, co się porodzili z poddanych, i albo zupełnie, albo do lat pewnych wychowali (schowance) na gruncie. Wszyscy ci ludzie nie mogli się z poddaństwa wyzwolić („wygościć" wyraża się prawo), pozwolenia na wyprzedanie się nie uzyskawszy. Przeciwuie tak nazywani warunkowi poddani, w poczet których najemnicy dzienni, lub na dłuższy czas do robót wszelakich (aukolniki) wynajmowani wchodzili, wygoszczali się sami, skoro czas nadszedł, do którego wynajęli swą pracę. Samo się przez siebie rozumie, że umowa poddanych warunkowych nie obowiązywała ich spadkobierców, i że poddanych rzeczonych nie uciskały przykre obowiązki. Był poddany w stosunku do swego pana małoletnim (i niby dla tego nie godziło się mu rusznicy używać do polowania), nie miał prawa do spłodzonych przez siebie dzieci. Żona jego takimże co mąż podlegała prawom, skoro owdowiała, nie mogła bowiem samowolnie iść powtórnie za mąż do cudzej wsi. Taki stan ludu zakrawał na niewolę, której stawiając tamę prawo, brało pod obronę takiego osobliwie poddanego, który pod

jakimbądź pozorem otrzymał pozwolenie wyprzedać się, lub, warunkowym będąc, zyskał wolność wygościć się ze wsi. Głównie szło wtedy o to, co robić z dziećmi. Ojciec poddany mógł tylko te zabrać z sobą, które miał przy sobie, i które jeszcze troskliwéj pomocy potrzebowały rodzicielskiej. Uznano, że nie mające lat dziewięć, znajdują się w tej potrzebie, z wyjątkiem owych, które się już przy ojcu nie chowały, któremi już rozporządził pan, do rzemiosł je i t. p. oddawszy. Starsze nad dziewięć na gruncie pozostawić należało (1).

§ 210. Srodkowało między morawskiém a czeskiém szląsko-cieszyńskie prawo. Nie dozwalając ono poddanemu wynieść się nawet za rękojemstwem, i, gdyby się był potajemnie wyniósł, nakazując sprowadzić go na grunt mocą, osłaniało go jednakże od krzywdy, aczkolwiek nie określało samowolności. I tak podda. ny bądź gospodarz, bądź (Morawcom i Czechom nie znany) komornik, nie mógł bez wiedzy i woli pana rozporządzić dziedziczną swą rolą, a pan, gdy mu się tak podobało, mógł mu nakazać wyprzedać się i wy. nieść. Jeżeli się nie chciał wydalić, wtedy kazał pan przez dwóch jego sąsiadów oszacować majątek, i w naznaczonej zapłaciwszy zań cenie, wyrzucał go ze wsi. I dzieci poddanego należały do pana o tyle, że te, beż których mógł się ich ojciec obejść w gospodarstwie, brał do dworu na służbę pan, naznaczywszy im „my. to" (zasługi). Same atoli te dzieci nie mogły się bez jego wiedzy wydalić, (córki zwłaszcza za mąż do cudzéj wsi iść nie mogły), pod utratą przypadającej na

(1) Wolf z Wrsz. CXXIX. 52, CLV. 12. 13, CLVII. 21, 22, CLIX. 30-32. CCXX. CCXXIII. nstpn. Du-Cange p. w. Bastardi, Eichorn § 349.

nie części dziedzictwa; co wszakże, gdy wróciły, oddawało się im na powrót.

§ 211. Zanim rozważymy stan poddaństwa u Polaków i Węgrzynów, zwróćmy uwagę na nomenklaturę poddanych, bacząc przytém i na Czechy, których dotknęliśmy wyżej. Chociaż nomenklatura ta była u Węgrzynów łacińska, u Polaków z razu łacińska, następnie słowiańska; to jednakże jedna i druga co innego w słowie, a co innego w rzeczy wyrażała. Poddany nazywając się servus, niewolnika nie oznaczał, i owszem, jak w drugim tego dzieła (§ 121 w przyp.) powiedziałem tomie, zeznawali Polacy, że servus ten jest sługą i wolnym człowiekiem; a Węgrzyni choć o nim głosili, że nie może bronić się sam w sądzie, lecz w towarzystwie pana udawać się tam powinien (co właśnie, jak wyżej powiedzieliśmy, było małoletności a więc i poddaństwa cechą); jednakże, jak świadczą ich ustawy sejmowe (z r. 1545 art. 9, z r. 1552 art. 11), zeznawali, że tenże servus, skoro dosłuży czasu, do którego się wynajął, może porzucić pana (valedicere domino). Kiedy więc servus sługę znaczył; jakże się nazywał ten człowiek, co wraz z rodziną swą w zależności bez ograniczenia czasu zostawał? Jedném słowem, jakże się właściwy mianował poddany? Nazywał się po szczególe Kmieciem u Czechów, a nazywał się wówczas, kiedy u nich kmieć i pana (1) wyrażał. U Polaków téż Kmieć naprzód Sędziego wiejskiego i czynszowni

(2) Wszehrd 101 i Wolf z Wrsz. XXXVI. 22 mówią o kmieciu z ławic (panu zasiadającym w ziemskim sądzie); ciż sami o kmiecych dworach 205, 207, o kmieciach zbiegłych CLIX. 28 (a więc o poddanych) wspominają.

ka (1), następnie chłopa czyli poddanego znamiono wał (2). Ponieważ zaś i chłop przez takie koleje, co kmieć przechodził, i ponieważ jak niegdyś w Ruskiéj Prawdzie około Zakupa, tak około wieśniaka sierotą, człowiekiem, Chrześcianinem, wiejskim żylcem i t. d. w ruskich dyplomatach XIV i następnych wieków (3) nazywanego, kręcił się ustawicznie; więc widać ztąd, że ów chłop kierował czeskiego i polskiego kmiecia na niemieckiego Knechta, a wykierowawszy go jak chciał, uwięził następnie w niewoli. Zobaczmyż, jak się w niej ów kmieć, ów chłop poruszał, i powiedzmy, czy i jakich używało na to środków prawo, ażeby go z tego poniżenia wydźwignąwszy, nadać mu choć w części takie znaczenie mogło, jakie on niegdyś w gminie posiadał słowiańskiej.

§ 212. Chociaż prawo nie przywiązało do roli polskiego wieśniaka, polityczne atoli i ekonomiczne stosunki przywiodły go do tego, że się w moc pana oddając, przykuwał sam do ziemi; w czém dziwnie na jego szkodę działały okoliczności. działały okoliczności. Ponieważ równie dyssydenci, jak i katolicy za ludem w Polsce przemawiali, powstała ztąd w szlachcie obawa, ażeby pod pozorem opiekowania się nim, nie ciągnęły ludu ku sobie stronnictwa religijne. Czemu zapobiegając pierwszy sejm konwokacyjny, wyrzekł r. 1573 Vol. II. 842: że wolno ma być panu wglądać nietylko w świeckie pod

(1) Stat. łęczycki w § 6 mówi: Kmethoni seu seniori in villa, r. 1447 protestetur coram duobus Kmethonibus, r. 1456 cum Kmethonibus juratis, i tamże Kmethones censuales, u Bandtk. jus pol. 199, 241, 297.

(2) R. 1557 Vol. II. 606, człowiek chłopskiego stanu, r. 1675 tamże 945 z kmiotkami z chłopy, r. 1581 tamże 1016 zbiegłe chlopy.

(3) Akt. sobr. I. nr. 5, 14, 411, II. nr. 87, 61, 304, III. VI. nr. 405, tudzież Akt. jur. nr. 203 I., 296 II.

danego, lecz i duchowne sprawy (tam in spiritualibus quam saecularibus), czyli, że może przestrzegać tego, ażeby wiary, jaką wyznaje, nie porzucał lud, i pod pozorem religii, przeciwko swemu nie powstawał panu. Że się to bowiem stać może, wzniecały obawę coraz częściej nastające w miejsce czynszów robocizny. Należy bowiem wiedzieć, że za powiększeniem się ludności zwiększona konkurencya do roli, zmuszała wieśniaka do przyjmowania ciężkich, od zyskolubnego pana warunków. Zobowiązywał się mu więc, jak się o tém z artykułu przez T. ks. L. do Bibliot. Warsz. (r. 1858 I.) podanego przekonać można, córek do cudzej wsi za mąż nie wydawać, nie dobierać w sąsiednich dobrach pustych łanów, dopóki ich we wsi przez siebie zamieszkanéj stanie, nawet nie brać do uprawy tyle łanów, ileby zapragnął, lecz ileby mu ich dać pan za dobre uznał. Miał właściciel wsi na uwadze, że im mniejsze będą gospodarstwa, tém większa ludność, i tém łatwiejszy będzie najemnik, za którego pracę będzie mógł tém więcej sprzątać z pól zboża; zwłaszcza gdy istniał i przymusowy najem. Gdy właśnie przymusu tego unikał, a żadna ustawa nie zakazała ludowi, który się w niczém nie zadłużył dworowi, przenieść się z miejsca na miejsce; więc okoliczności téj użył rząd na uchylenie zaprowadzonego zwyczajem poddaństwa. W r. 1777 bowiem wyrzekła Rada nieustająca (co z jej rezol. nr. 388 widać): że poddani ci, którzy przed ostatnią lustracyą podymnego (wytłómaczymy to w dziale czwartym), do cudzych zbiegłszy włości, w taryfę podatków miejscowych wciągnieni zostali, nie mogą być aż do dalszej decyzyi rządu, od dawnych dziedziców poszukiwani. W r. 1779 (patrz tamże nr. 175) wyrzekła i to: że dziedzic nie może

« PoprzedniaDalej »