Obrazy na stronie
PDF
ePub

były ustępy poświęcone Słowackiemu 1). Goszczyński z wielką i szczerą życzliwością witał nowego poetę na horyzoncie polskim (Przed kilku laty zjawił się na chlubę i pociechę naszą niepośledni poeta Juliusz Słowacki), nazywał go »wyższym zdolnościami nad tłumem«, »poetą znakomitych nadziei«, ale jednocześnie ostro krytykował jego poezye, zawarte w trzech pierwszych tomach (a więc bez Kordyana), zarzucał im brak rodzimości lub oryginalności, twierdził, że »przez błyskotki powierzchownej fantazyi są bardziej dla zmysłów, jak dla duszy« i porównywał je do pozrywanych i powtykanych w ziemię w dziecinnym ogródku >>kwiatków chwilowego życia i woni«.

Czy Słowacki, pisząc do matki, że »znienawidził swoje pierwsze utwory«, znał już ową krytykę? Pewności w tym względzie mieć nie można, ale wiedząc, jak się interesował wszystkiem, co o nim gdziekolwiek pisano, i wogóle ruchem literackim polskim, łatwo przypuścić, że już mu owa krytyka była wtedy znaną, a jako pomimo surowości swej życzliwa, mogła się przyczynić do owego niezadowolenia poety ze swoich pierwszych utworów.

1) Powszechny Pamiętnik nauk i umiejętności 1835. T. I, str. 221 i 370-371.

7

J. Słowacki.

ROZDZIAŁ IV.

Wschód i Włochy.

1836-1838.

Stosunek do wujostwa w Rzymie. Znajomość z Zygmuntem Krasińskim i jej wpływ na Słowackiego. Podróż na Wschód. Nastrój poety, jak się objawił w poemacie opisującym podróż. Grób Agamemnona. Czego Słowacki żądał od narodu. U grobu Chrystusa. Geneza i znaczenie Anhellego. — Pobyt we Florencyi — Życie salonowe. Próby miłości w celach artystycznych: Amerykanka, stosunek z Fornariną. Aniela Moszczeńska. Nadzieje pokładane w Anhellim.

[ocr errors]

W początkach roku 1836 wybrał się nareszcie Słowa cki do swoich wujostwa, którzy już na niego oddawna czekali we Włoszech, a których od lat wielu nie oglądał. Harmonia między Januszewskimi a siostrzeńcem, z początku dobra, niedługo psuć się zaczęła, a przyczyny tego bardzo dokładnie przedstawił Słowacki w swoim liście do matki z Rzymu. Skarżąc się, że »stracił serce Fila« i przyznając się po części do winy, tak pisał: »Na początku mego tu pobytu żyłem z niemi ciągle razem, cale dnie i wieczory przepędzałem na gawędce, razem chodziłem na obiad, słowem bez żadnej myśli zapisałem im wszystkie godziny mego życia. Tymczasem przybyło tu wielu ziomków moich; sami Filowie powiedzą Ci kiedyś, że nie szukałem ich znajomości i tak dalece stroniłem, że wszyscy prawie musieli mnie pierwsi szukać w mojem mieszkaniu i pierwsi robić znajomość, a chociaż wszyscy zapoznali się z Teofilami, przywykli do kawalerskiego, biegającego i cygara palącego

życia, powoli wszystkiemi sposobami starali się mnie przyciągnąć do swoich mieszkań, bo moje mieszkanie tak jest z Filów salonem połączone, że u mnie przesiadywać bez żenowania się nie mogli; stąd poszło, że po kilku tygogniach zacząłem rzadziej w domu siedzieć«. To był jeden powód nieporozumienia; drugi ważniejszy był taki: »>Przeczytałem był wszelkie prace moje Filom, które się im niebardzo podobały i mówili mi zawsze, że szlachta nie zrozumie. Młodzi moi znajomi z chciwością pożerali, cokolwiek im udzieliłem. Wiesz, droga, że dusza najmędrsza wiele ma miłości własnej i choć się jej broni, jak może, mimowolnie jednak woli pełne zapału pochwały, niż zimne i grzeczne pochwalenie krewnych. Nawet w tej smutnej walce z imaginacyą ostygającą potrzeba czasem, aby obcy dodali jaką skrę.. « 1).

To, co Słowacki czytał swoim krewnym, to nie były owe pierwsze utwory, które sam znienawidził, a które przedtem już wujostwu były niewątpliwie znane, ale rzeczy nowe, w ostatnich czasach pisane, między nimi Balladyna, utwory, które uważał za nierównie wyższe od dawniejszych i na których chciał teraz oprzeć swoją sławę. Więc czuł żal do wujostwa, że nie dość chwalili jego poezye, ci zaś mieli mu za złe, że przenosił towarzystwo młodych wielbicieli swej poezyi nad towarzystwo rodzinne.

Pomiędzy tymi młodymi znajomymi był człowiek, który w historyi ducha Słowackiego miał bardzo ważną odegrać rolę Zygmunt Krasiński. Z nim to najwięcej biegał po Rzymie, i »gadał po szalonemu językiem imaginacyi«, z nim najczęściej przepędzał wieczory w willi Mills, w ogrodzie na ruinach dawnego pałacu Cezarów, »przy świetle księżyca, kiedy kwiaty wydawały dziwne zapachy, kiedy ruiny, otaczające tę willę, przybierały kształt duchów, a Rzym daleki w mgle sinej tonął«. Jemu to przede

1) Listy II, 4-5.

wszystkiem czytał swoje poezye, on przede wszystkiem przyjmował je z uwielbieniem i zapałem, jego też towarzystwu zapewne więcej, niż powietrzu włoskiemu zawdzięczał »>tysiąc zachceń, tysiąc wielkich podlotów do nieba«, o których wówczas pisał do matki.

Zygmunt Krasiński był już wtedy autorem Nieboskiej Komedyi i Irydiona, od kilku lat już wyszedł był z tej fałszywej poetyczności, w którą drapował się jeszcze jako autor Agaj Chana, a którą potępił w Nieboskiej, a przecież jako poecie, jako styliście, coś mu z tej dawnej maniery pozostało i wtedy i na zawsze. Jego koturnowość była zdaleka pokrewną teatralności, z której się wyzwolił, i dlatego to, sądzę, i w poezyi Słowackiego teatralność nie raziła go tak, jak innych współczesnych, a stąd i wszystkie dodotnie strony tej poezyi, wszystkie jej szczęśliwe i śmiałe wyrażenia, jej subtelne arabeski, jej ulotne błyski i uśmiechy, cała gra kolorów oraz harmonijność i płynność jego wiersza, wszystko to większe na nim, niż na innych sprawiało wrażenie, bo nie było poczuciem owej teatralności osłabione. Później starał się rodzaj poezyi Słowackiego filozoficznie wytłómaczyć, co zaś myślał o Słowackim i jego poezyi w czasach pierwszego z nim zbliżenia się, wiemy o tem z jego listów współczesnych do przyjaciela — Gaszyńskiego. »Jest tu Juliusz Słowacki-pisał z Rzymu miły człowiek, ogromem poezyi obdarzony od niebios. Kiedy ta poezya w nim dojdzie harmonijnej równowagi, będzie wielkim. Kordyan jest poematem zapału, szaleństwa; są w nim pyszne położenia i dziwnie trafne pojęcia. Marya Stuart jest także znakomitą. Mickiewicz nawet sam nie miał tak rożnobarwnej i giętkiej wyobraźni. Jednak trzeba, by te żywioły doszły w Słowackim do harmonii muzy cznej, by sztuczniej jeszcze nauczył się godzić dyssonanse z prawdziwemi dźwiękami. Brak mu czasem powagi, bez której poezya może być miłą igraszką, ale nigdy nie zostanie częścią świata. Tej on nabędzie, bo zdolności tak silne nie ustają, nie słabną, aż odbędą drogę sobie prze

znaczoną i wydadzą wszystkie owoce w nich nasiennie. zawarte. Garczyński nie miał i trzeciej części jego ducha, choć tak w obłoki podchwalony przez Mickiewicza« 1).

Z tych słów widać, że Krasiński zupełnie z innego. stanowiska zapatrywał się na poezyę Słowackiego, niż Mickiewicz i ci co szli za jego głosem. Mickiewicz szukał przede wszystkiem wysokiej myśli, szczerości i głębi uczucia, formę stawiał na drugim planie; i dlatego mógł wysoko wynosić poezyę Garczyńskiego, która nieraz formę miała nieudolną; sam piękny kościół nie olśniewał go, gdy w nim nie czuł obecności Boga. Krasiński w przytoczonych powyżej słowach spoglądał na poezyę przeważnie ze stanowiska sztuki, formy, więc miał do zarzucenia Słowackiemu nie brak szczerości, nie gonienie za efektem, tylko nie dość sztuczne rozwiązywanie dysonansów. Olśniony zewnętrznemi blaskami poezyi Słowackiego, czuł wprawdzie czasem brak w niej powagi, ale źródła tego braku nie spostrzegał, gdy przypuszczał, że Słowackiemu sam rozwój zdolności artystycznych ją przyniesie. A kiedy Gaszyński, odpowiadając Krasińskiemu na jego uwagi o Słowackim, czynił jakieś objekcye, Krasiński krótko mu odpowiedział: >> Mów co chcesz, Juliusz Słowacki jest poetą i kiedyś imię jego świetnem będzie«3).

A jednak zewnętrzny urok poezyi Słowackiego nie. zakrywał przed Krasińskim ujemnych stron charakteru tego poety, jako człowieka. W kilka miesięcy po pierwszych swoich wynurzeniach o Słowackim tak pisał poufnie o nim do Gaszyńskiego: »Dziwny to kontrast w tym człowieku: awanturniczy wyobraźnią, tchórz zaś nerwami i całem ciałem. Jest on z tych poetów, którzy nigdy w danej chwili poezyi w działaniu mieć nie będą. Zawsze uważalem, że poeci, w których silnego indywidualizmu nie czuć, jak np. w Byronie, są tchórzami: Goethe był nim, Szekspir

1) Listy Zygmunta Krasińskiego. Lwów 1882. T. I, str. 80.
"Listy Krasińskiego I, 83.

« PoprzedniaDalej »