Obrazy na stronie
PDF
ePub

głośno wołał: do broni! nie było do twarzy siedzieć z założonemi rękami, gdy wszystka młodzież spieszyła na pole bitwy. Jego chwilowy zapał, w który go wprawiła gorączka pierwszych dni powstania, wystrzelił jak rakieta i zagasł, nie znajdując w duszy poety nic, coby go podsycać mogło. Zostały niczem niestłumione marzenia o sławie, został instykt samozachowawczy i ten mu nakazał wyjechać z Warszawy za granicę, pomimo iż sam poeta czuł, że taki wyjazd, w takiej chwili, był niczem innem jak ucieczką ze stanowiska.

Chcąc należycie ocenić szczerość pierwszych, nieco późniejszych patryotycznych utworów Słowackiego, nie można zapominać o tej próbie jego patryotycznego zapału. Sytuacya jego była zupełnie inna, niż Mickiewicza. Mickiewicz był zdaleka od kraju, kiedy powstanie wybuchło, Mickiewicz nie rzucał pieśni wzywających do broni. Nie może też i to usprawiedliwiać Słowackiego, że matka trwożna o jego życie, pragnęła, aby syn trzymał się zdaleka od widowni wojennych wypadków. Sam poeta nie był pewny, czy skwapliwe spełnienie jej życzenia nie wywoła w głębi duszy tej romantycznie nastrojonej kobiety jakiegoś niemiłego wrażenia. »Dopełniając woli kochanej Mamy, która aż nazbyt z moją chęcią zgadzała się pisał z Wrocławia, pierwszego etapu swej podróży wyjechałem za granicę i teraz z wielkim strachem oczekuję listu od kochanej Mamy, nie wiedząc, czy mój wyjazd podoba się Mamie, czy nie«1). Przyznawał się tu i naiwnie i szczerze, że nie miał wcale ochoty brać udziału w ruchu powstańczym, do którego innych tak gromko powoływał; ale już z Drezna, gdzie się spotkał z Odyńcem, przed którym musiał swój wyjazd z Warszawy tłómaczyć inaczej, wszystko zapewne zwalając na matkę już z Drezna pisał: »Trzeba było iść

1) Listy. I, 34.

do wojska, miałem aż nadto do tego chęci« 1). Tych to słów nieszczerość musiała wywołać jakieś ironiczne uwagi ze strony wuja, które mocno ubodły Słowackiego. »>Kochany Teofilu - odpowiadał na nie - jeśli mi chcesz wiele zgryzot oszczędzić, niech w twoich listach nie przebija taka ironia, jak w ostatnim przypisku. Chciałem, nie mogłem być użytecznym«... 2).

[ocr errors]

Zanim nadeszły listy z domu, uspakajające jego sumienie narodowe, znalazł się inny sposób uspokojenia w tym względzie poety. Poruczono mu w Dreznie misyę kuryerską; pojechał z ważnemi dopeszami do Londynu. Misya była mu bardzo na rękę; tym sposobem uprawniał niejako swój pobyt za granicą, pełnił niejako służbę narodową, a przytem mógł poznać największą stolicę europejską bez kosztu. Doznał też w tej podróży rzadkiej przyjemności, która jego bajronicznemu nastrojowi szczególnie schlebiała. Oto ponieważ spóźnił się na parostatek pocztowy, który go miał z Calais zawieść do Dover, a sądził, że nie może czekać do dnia następnego, więc najął osobny statek dla swego przejazdu. Wiele to kosztowało, Dale za to pisał byłem panem okrętu i wszyscy byli na moje rozkazy«. Był więc jakby cieniem bajrońskiego korsarza i myślę, że to z tego cienia urodził się Lambro, do pisania którego zabrał się niebawem po spełnieniu misyi kuryerskiej, gdy na stałe osiadł w Paryżu.

1) Listy. I, 41.

2) Tamże, 45. Małecki (I, 206–207) za przyczynę nagłego wyjazdu z Warszawy podaje broszurę Lelewela Nowosilcow w Wilnie, która się ukazała w Warszawie na początku 1831 roku, a przedstawiała ojczyma poety, dr. Bécu - według wszelkiego prawdopodobieństwa niezasłużenie - jako donosiciela i zausznika Nowosilcowa. Że ta broszura mogła odegrać pewną rolę w sprawie wyjazdu, na to zgodzić się łatwo, ale żeby to miała być okoliczność, »która raczej zaszczyt sercu poety przynosi, aniżeli żeby miała ujmę czynić jego charakterowi (Małecki I, 43), tego uznać niepodobna. Obszerniej o tem mówię w Szkicach literackich (Serya I, 170–172).

J. Słowacki.

3

-

ROZDZIAŁ II.

Początek zatargu z Mickiewiczem.

1832.

[ocr errors]

Wydanie dwu pierwszych tomów poezyi i przyjaźń z Michałem Skibickim. Przelotna chwila powodzenia. Oczekiwanie przyjazdu Mickiewicza. Krytyka Wallenroda. Przyjazd Mickiewicza. Jego sąd o poezyi Słowackiego. Przedmowa Słowackiego do tragedyi Mindowe. Jak Słowacki zrozumiał sąd Mickiewicza. Ukazanie się trzeciej części Dziadów. Co sądzić o wprowadzeniu doktora Bécu do Dziadów. — Część winy Odyńca. - Zaostrzenie się antagonizmu. ZaPoemat Lambro i jego stosunek do Wallenroda tknięcie bandery patryotycznej. Przedmowa do Lambra. Godzina myśli; prawda i zmyślenie w tym poemacie. Odpowiedź Mickiewicza na wyzwanie.

[ocr errors]

Zbliżała się ważna chwila w życiu poety. Miał wydać dwa tomy swoich poezyi pisanych w ciągu trzech ostatnich lat, miał poraz pierwszy ukazać w całej pełni przed światem skarby swojej poezyi, o których wielkiej wartości był głęboko przekonany. Na optymistyczne usposobienie poety wiele się składało, najwięcej przyczynił się do tego przyjaciel, którego znalazł w osobie Michała Skibickiego. Ten blagier na wielką skalę, który potem jako oszust wsadzony został do więzienia, schlebiając próżności poety, równając go z Bajronem, umiał pozyskać przyjaźń Słowackiego, tak mało skłonnego wogóle do społecznych uczuć. Słowacki, póki się z nim nie zetknął, przez kilka pierwszych miesięcy w Paryżu, czuł się osamotnionym: potem było inaczej. »Życie moje teraz

pisał do

matki jest daleko rozmaitsze, a przyczyną tego jest Skibicki, który tu przyjechał z Ameryki, i z którym wzajemnie tak pokochaliśmy się, iż teraz wszędzie razem chodzimy << 1). Jemu poświęcił swoje powieści wschodnie, Mnicha i Araba, do niego napisał wiersz osobny, echo Mickiewiczowskiego wiersza Do doktora S. Skibicki miał się czem odwdzięczyć za te poetyckie zaszczyty: wprowadził nietowarzyskiego poetę do wyższego towarzystwa w Paryżu i robił mu wszędzie sławę wielkiego poety. W domu książąt Czartoryskich zaraz na pierwszej wizycie przy prezentacyi oświadczył, że »Polska, mając Słowackiego, nie będzie Anglii Bajrona zazdrościć« 2). Wśród emigracyi przytem znany był Słowacki jako autor pieśni rewolucyjnych, a o tem, jaki charakter miał jego wyjazd z Warszawy, bodaj czy kto wiedział. »>200 Polaków publicznie uradziło — pisał w marcu 1832 aby mi dać pierścień, jako poecie przeszłorocznych wypadków. Dotychczas nie dali mi go jeszcze, ale to jest bardzo korzystnem dla mnie, bo z niecierpliwością dzieł moich czekają« 3). Zdaje się, że ten pomysł, który zresztą nie doczekał się urzeczywistnienia, pochodził z głowy Skibickiego, jak również i starania o to, aby robić Słowackiemu rozgłos i wśród Francuzów. Do tych starań należało umieszczenie nazwiska poety, jeszcze przed wydaniem jego poezyi, w Słowniku biograficznym pisarzy współczesnych. »Dziś zobaczyłem u Pinnard regiestr ludzi sławnych, zawarty w biografii Contemporins (sic), z pod S litery taki porządek: Skrzynecki Jan, Słowacki Euzebiusz, Słowacki Juliusz, Smuglewicz Franciszek, Śniadecki Jan, Śniadecki Jędrzej, etc. Widzicie, że w dobrem jestem towarzystwie. Ucieszyło mnie to bardzo. Jest to najsławniejsza biografia; ciekawy jestem, co o mnie piszą, będę się starać dostać jej. To dziwniejsza, że ta bio

1) Listy I, 81.
2) Tamże 84.
Listy I, 82.

grafia wyszła wprzód, nim zacząłem drukować moje poezye; a stąd niewiem, z czego mnie tam sławnym zrobili«< 1). Do tych starań należało i staranie o to, ażeby Lemaitre, jeden z francuskich poetów, wziął się do tłómaczenia Mnicha i Araba, właśnie tych utworów, które były poświęcone Skibickiemu. Były one potrzebne temu ostatniemu do artykułu o poezyach Słowackiego, który miał umieścić w Revue Encyclopédique.

Jednocześnie spodziewał się Słowacki być tłómaczonym i na język angielski. Przynajmniej tak pisał w pamiętniku, z którego wyjątki posyłał matce: »Sienkiewicz dowiedziawszy się, że ja wydaję teraz poezye, pisał do Błotnickiego z Anglii, każąc mi się kłaniać i prosząc, abym mu jak najprędzej poezye moje przysłał, bo je chce na język angielski tłómaczyć. Widzisz, kochana Matko, jak to ja będę zaraz w dwóch językach figurował. Sienkiewicz spodziewa się wziąć za to znaczne pieniądze i pewny jestem, że wszyscy moi tłómacze lepiej wyjdą niż ja« 2).

Wielkim tryumfem dla Słowackiego, przynajmniej o ile o tem z jego własnych słów wnosić można, był obchód rocznicy wybuchu powstania na Litwie, urządzony w Paryżu przez Polaków i Francuzów 25 marca 1832. >> Zrana odebrałem list z wielu podpisami, między któremi znajdował się podpis Julliena starego, list, zaklinający mnie, abym na posiedzeniu literackiem czytał. Siadłem więc do roboty i w kilka godzin napisałem odę, w której umieściłem kilka myśli z różnych poematów. Przyszedł wieczór ogromne zgromadzenie, mnóstwo dam polskich i francuskich, młodych i ładnych. Lafayette prezydował, wszyscy czytali po francusku... potem na końcu vice-prezes (Cezary Plater), obracając się do zgromadzenia, rzekł, że towarzystwo uprosiło największego z poetów polskich, aby po polsku deklamował, a stąd wzywa pana S., aby

1) Tamże, 99.
2) Tamże, 97.

« PoprzedniaDalej »