Obrazy na stronie
PDF
ePub
[blocks in formation]

Rodzinne ludy

-

to jego kochanki

Znają, witają ptaka świętego.

I my go téż powitamy!

Spiesz się Warszawo, Polsko spiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!
Stańmy chórem i śpiewajmy!
Niech się dowie ziemia cała
Jaka jest nasza radość i chwała,
Jaka Polska zmartwychwstała.

Bielszy groźniejszy nasz orzeł młody,
Ze się przerodził na zbójcy zwłokach;
Czystszy i trwalszy nasz dzień swobody,
Że się wyrodził w niewoli mrokach;
Młodzieńczym wdziękiem wszystko ozdabia,
Cudownym blaskiem wszystko przerabia.
Jak zajrzy w oko niwy i góry
Świąteczną szatą pysznić się zdają:
Jak ciągnie ucho, skrzydlate chóry
Pioskę wolności zda się śpiewają.

I my pokłon jéj oddajmy,

Spiesz się Warszawo, Polsko spiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!
Stańmy chórem i śpiewajmy!
Niech się dowie ziemia cała

Jaka jest nasza radość i chwała!

Jaka Polska zmartwychwstała.

Srebrny nasz orle, już ty nam nie zginiesz. O dniu oswobody, już ty nam nie miniesz! O ptaku cudzy, już do nas nie wrócisz, Rak nie skrępujesz i serc nie zasmucisz! O droga Polsko; o ojczyzno droga, Nie jękniesz więcej pod stopami wroga,

Póki Bóg w niebie, póki my na ziemi
Będziemy ludem, będziemy wolnymi.
Bośmy też mocno tego zapragnęli
Bośmy też długo i ciężko cierpieli.

Będziem wolni, ręce dajmy!
Spiesz się Warszawo, Polsko spiesz!
Ciesz się Warszawo, Polsko ciesz!
Niech się dowie ziemia cała!

Jaka jest nasza radość i chwała;

Jako Polska zmartwychwstała.

I tam także jest wypowiedziana myśl wolności i jedności ojczyzny, ufność w powodzenie i w zjednoczeenie ludów. Nie widzimy tu już kolorytu miejscowego i ducha prowincjonalnego, które ganiliśmy w zamku kaniowskim. Goszczyński stąpa tu ciągle po gruncie narodowym, polskim. W tym zacnym duchu jest także pieśń

Orzeł biały.

POWIEŚĆ.

Złona Chrobatów ziemicy,
Urodził się na Krywaniu

Piękny orzeł w chmur posłaniu,
Oczy wziął od błyskawicy,
Szpony nasadził gromami,
Skrzydła upierzył wiatrami,
A pióra potrząsł Krępaku śniegami.

A kiedy zleciał ze skały,
Bujać od Dniepru do Sali
Na całej ziemi wołali:

Co za ptak ten orzeł biały!

Jak polotnem skrzydłem toczy

Jaki w piórach blask uroczy!..

To drugie słońce w podniebia przezroczy!

Wszystko się przed nim spłaszczyło

Ural zgarbaciał w pagórki,

Bracia orły jak przepiórki,

Padły przed jego szpon siłą;

A gdy stanąwszy na ziemi,
Strzepnął skrzydły odrosłemi,

Dwa wielkie morza plusnęły pod niemi.

Wtedy rozkochana chwała,

Od Dunaju aż do Oki,
Z tysiącznych bojów posoki,
Ucztę jemu zgotowała.
Tak obfitéj, tak wspaniałéj
Żadne ptaki nie zaznały:
Az się nią upił dzielny orzel biały.

Upił się nią i zadrzymał
Przypadli bracia nieczyści,
Pełni zemsty dla zawiści,
Že im dotąd przodek trzymał,
A skorzystawszy ze chwili,
Spólną zdradą uderzyli
I uśpionego z gniazda wyrzucili.

Biada tobie ptaku świetny,

Pośród nieprawego rodu,

Zawołał orzeł zachodu,

Przyjaciel wierny, szlachetny:

Zostaw na czas zbójców zgraję

Obleć ze mną cudze kraje

Tam sił nabierzesz, których ci nie staje.

Lecieli więc jak świat duży

Wiele razem oblecieli,

Wiele razem przygód mieli.
W tém, wśród tryumfów podróży,
Błysnął strzał zdradnie puszczony;
Brat zachodu padł skrwawiony,

A orzeł tułacz został bez obrony.

Wtedy-to bekart dwugłowy,
Który zdradą i rozbojem

Rozsiadł się w gnieździe nie swojém,
Przemówił chytremi słowy:

,,Bracie, zakończmy tę wojnę,

,,Pora stulić szpony zbrojne,

,,Na moich piersiach masz gniazdo spokojne."

Zaufał słowow czarnego,
Spoczął na łonie nieczystém,
I mieszkał w gnieździe ojczystém,
Jak lichy przybysz z obcego;
Póki u serca sąsiada,

Dziś już mędrszy nie wybada,
Że cios ostatni gotuje mu zdrada.

Wstrząsł się i przysiągł bękarta Przykładną pognębić karą: Stój, pomyślał, stój poczwaro! Choćbyś miał pazury czarta, A w brzuchu piekła otchłanie Połknąć mię nie będziesz w stanie, Jeszcze więc jedno ostatnie spotkanie.

I jak siedział, tak w pierś brudną
Piorunowe szpony zgrążył,

Nim się potwór pojąć zdążył,
Już mu walczyć było trudno;

Już pierś rozdarta szeroko,
Opluskała go posoką:

Jak się skończy?... wiedzą tam! wysoko.

Antychryst wolności.

,,Rozprosz się nocy ucisku!

,,Wejdź nam, nowych światów błysku,
„Wejdź nam, słońce naszej ziemi,
,,Zaświeć o wolności droga!
Tak z więzami skruszonemi,
Zawołał lud głosem Boga:
A chmura ciężkiej żałoby,
Łzami niewoli przesiąkła,
Niema dotąd jako groby,
Nad Belwederem rozpękła
I lunęła dżdżem Sodomy.
Jest Bóg czuwania i cudu
W potędze ludu widomy
Słyszany w wyrokach ludu.
O bracia! jego to gromy

Wypadły z waszej prawicy:
Jego dziełem wasze dzieło;
A więc daléj zapaśnicy!
Niech się kończy jak zaczęło.

Próżno antychryst wolności Zbrodnię przemocy wysila; Przyszła strasznych mordów chwila, Chwila zbawionéj wieczności. Grom nasz dzielny, niespodziany, Uderzył w ludów kajdany, Uderzył w ludów tyrany. Patrzcie na lice zbrodniarza Co osiadł ludów stolicę I szczęściu świata zagraża, Patrzcie w jego serce, lice... Nim wasz piorun mocy boskiej, Zagrzał jemu dzikim zgrzytem, W echu o piekła odbitem, Myślał on w duszy czartowskiej: Moja ziemia, mój świat cały. Ziemia słaba, niebo ciche, Byle mi piekła sprzyjały, Nasycę carską mą pychę. To święcone pomazanie Na cesarskiej mojej skroni, Te miljony zbójczéj broni, Co na każde zawołanie, Obmyć się, skąpać gotowe We krwi choć najdroższéj sobie, To moich zbrodni pokrycie.

[blocks in formation]
« PoprzedniaDalej »