Obrazy na stronie
PDF
ePub

zwolone przychodzimy, dlatego w nich i w filozofii kochać się nie ustawajmy, i przez nie rozum nabywając, zacność naszą zbudzić i szlachectwo utwierdzać nie zapominajmy, albowiem virtus ipsa sine litterario cultu rudis est etinvenusta. Quintilianus. Lecz my filozofię błazeństwem, a wszystkie ludzie uczone żakami (*), bikami, dominami, rybaltami zowiemy. Wiedzcież, iż to słowo: Philosophia, powszechnie mówiąc, wszystkie w sobie nauki świeckie i duchowne zamyka, która téż nas informuje, jako z Bogiem, jako z ludźmi poczynać sobie mamy, i ztąd to Św. Justynus powiedział: est revera philosophia maximum bonum et possessio et apud Deum venerabilis, quae ducit nos ad eum... ale roku by na to całego potrzeba, abym mógł wam pokazać wszystkie pożytki filozofii... póki tedy uczyć filozofii prawdziwej nie będziemy, i w niej się ćwiczyć i obierać nie zechcemy, póty żadnym obyczajem drogi do szczęśliwego i spokojnego żywota nie potrafimy".

Z Rozdziału I. O Pysze.

Chociaż w piśmie: Contra obtrectatores, autor zwracał uwagę, iż Polacy nie są dumni i pogardliwi na zewnętrz, w przestrogach jednak bezpośrednio do nich zwróconych wskazywał: iż ten pierwiastek (pycha) nader szeroko rozrósł się w ich umysłach i sercach, i że jest jedną z głównych przyczyn ich wad wewnętrznych. Po ogólnych uwagach o mylności sądu i rzeczywistéj nizkości ludzi pysznych, autor dodaje tu:

„A jeśli kędy pycha bardziej i wyniosłość panuje, jako w narodzie naszym, którzy dla wysokiej dumy naszéj i najmędrszych siebie by nad wszystkie narody rozumiemy i najmężniejszych w dziele rycerskiém, i dla swéj woli zbytniéj, którą wolnością zowiemy, zacniejszych nad króle i książęta wszystkiego świata?" „Chlubimy się dostatkami przed postronnemi, rozrzutnością popisujemy się. A oto defektów gdzie jeno spojrzysz pełno, osobliwie, gdy na rozrządzenie państwa pójrzymy, - nigdy za dawniejszych wieków tak częstych i długich sejmów, albo konwokacyj, tak mądrych dyskursów i wotowania, tak wielkich kontrybucyj i podatków w historyach nie znajdujemy, jako tych wieków naszych. A przecie i konsylia nam nie wychodzą dobrze,

(*) Starowolski mówiąc o sobie,,,gdym był żakiem w Lowanium“, nie używał tu oczywiście tego wyrazu w znaczeniu ironiczném, t. j. że jakoby natenczas był już filozofem.

i pieniędzy w skarbie nie mamy, i z długów nigdy wypłacić się nie możemy, i mądremi głowami naszemi trudności powstających uspokoić nie potrafimy. Iz tedy takowe mądre a usilne rady nasze codzień ku gorszemu nam wychodzą, dzieje się to bez pochyby dla grzechów naszych, a osobliwie dla wyniosłości i pychy haniebnéj“.

Z Rozdziału X. (Przeciw pijaństwu i zbytkom.)

„A to jest rzecz prawdziwa, że nigdy do Polski więcej pieniędzy z postronnych krajów nie przychodziło, jako teraźniejszych wieków, gdyśmy do wyniosłego (?) gospodarstwa, inne kupieckie zarobki przyłączyli, godności stanu szlacheckiego nie przestrzegając. I ztąd to ludzie postronni tak o nas rozumieli, żeby się wielkie skarby w Polsce zostać miały — tak wiele dzięg (pieniędzy), pereł, srebra i złota. A ono pojrzawszy po sobie przyznać to musimy, iż jako żywa Polska uboższa jako teraz nie była, częścią dla ostatecznego zniszczenia ludzi wiejskich i miejskich (*), częścią dla zbytecznego opilstwa wszystkich stanów, którzy na obżarstwo i napoje drogie, co jeno mają ważą. I tak, co jeno wezmą za zboża, woły, konie i leśne towary, to wszystko wydadzą na wina, petercymenty, małmazye, miody siedmiogrodzkie, wołoskie i tabakę nieszczęsną" i t. p.

Kazania. 1645–1649.

Zostawszy duchownym, Starowolski mógł już przemawiać do ludu nie tylko przez pośrednictwo broszurek, ale téż ustnie z kazalnicy zwłaszcza, że jak wspominaliśmy, otrzymał był wkrótce obowiązek i urząd kaznodziei przy katedrze Krakowskiej. Przywykłszy zawsze myśleć i mówić myślą i słowem własném, miewał też i do ludu nauki oryginalne, gorliwe, wymowne,, i te następnie i oddzielnie drukiem ogłaszał. Wydana w r. 1640 Świątynia Pańska obejmuje jego kaza

(*) W sprzeczności z sobą Starowolski zdaje się być, gdy obok tego poświadczenia o zupełném zniszczeniu ludzi wiejskich i miejskich, w inném swém piśmie z r. 1655:,,Lament korony", wyrzucając przeciwnie zbytki wszystkim stanom krajowym, mówi między innemi: Chłopek przeciwi się dziś mieszczankowi i równa mu się suknią i sprzętem domowym, żona i córki jego chustami białemi, czapeczkami, pasami i wętkami jedwabnemi mieszczanie zasię bławatkami, bankietami, winami równają się szlachcie i t. p."; lecz mowa tu była wyraźnie o wyjątkach, nie o ogólnym stanie klass.

[ocr errors]

nia świąteczne z całego roku; Arka Testamentu (1648) w 2-ch tomach, kazania na wszystkie niedzielę; Wieniec nie wiedniejący (1649) kazania na wszystkie uroczystości N. Panny.

Kiedy Starowolski rozpoczął był urząd swój kaznodziejski, był to już czas, w którym smak powszechny zaczął był uznawać za piękność dowcipki i zabawki z brzmień i wyrazów, porównania przesadne, wyrażenia szumne i t. p.; do wymagań tych musiał się więc w części stosować, lubo zkądinąd w stylu swym był jeszcze najczęściej czystym, wymownym i jasnym. Większą jednak wadą (i wadą ze względu na główny cel istotną) tych kazań, przeznaczonych do nauczania ludu, było to, iż kolorem ich były zawilsze rozumowania, uczoność szkolna i. t. p. cechy, które nie mogły zaręczać skutecznego wpływu przemawianiom dla ludu. Tak np. w kazaniu na dzień Sw. Marcina, uczyniwszy Starowolski założenie, iż ten święty był podobny do lilii polnéj, w całej prawie pierwszej części kazania rozwija przymioty lilii, wyliczając między innemi, jak ją uważał Pliniusz, jak Egipcyanie, do jakich użytków posługują jej kwiat i korzonki na Wschodzie i t. p. W kazaniu o Św. Franciszku, mówiąc o téj tradycyi, iż na ciele jego miały się wybić pięć ran Pana Jezusowych, wywód faktu tego czyni między innemi w tych słowach: „Filozofowie mają jedno axioma swoje takie: quod est causa causae est causa causati, np. strzeli kto z łuku do celu i trafi w cel dobrze, nie strzałę tu chwalimy, że ona w cel trafiła, ale strzelca samego, który tę strzałę tak dobrze wypuścił. Przetoż, gdy mówimy, że Franciszek Św. był podobien Chrystusowi Panu i jest jakby rytraktem jego, odmalowanym na duszy świątobliwością a bliznami na cielenie Franciszkowi to świętemu przyczytamy (lubo Arystoteles napisał: quod est causa aliorum ut sint talia, est maxime tale), ale to przypisujemy miłości Bożej osobliwéj“. Nieraz też w innych jego kazaniach znajdujemy: „A za nie wiemy, co Cycero powiedział?... aza nie wiemy, co Valerius Maximus?" i t. p.

Takim jest Szymon Starowolski w swojej zasłudze, w jego własnych myślach i słowach. Nie dodajemy tu wniosków długich o téj zasłudze, tych myślach - bo chcieliśmy, aby sam już powyższy wywód stał za nie. Najogólniejszym, a nader jasnym wnioskiem tu jest: iż autor ten (jak to już powiedzieliśmy z góry) był jednym z najrozmaitszych i jednym z najzasłużeńszych pisarzy naszych swojego wieku. Przeznaczeniem jego było mieć żywot długi, a przez żywot ten stać się świadkiem najpomyślniejszych i najsmutniejszych szczegółów w dziejach krajowych. Pisma jego były więc odbiciem jednych i drugich; cała ich treść i kierunek były owszem wyrazem tego odbicia.

Połowa ich była czysto pochwalnych i szeroko pochwalnych; druga połowa przeciwnie z samych przestróg i bolesnych przestróg złożona. Jako umysł ruchliwszy i czulszy, a tém samém ściślejszy reprezentant ducha swojego wieku, Starowolski był wprawdzie przedstawicielem zarówno stron tego ducha dodatnich, jak stron ujemnych; lecz jawnie przemagającą w nim była strona dodatnia. Przedmioty, które uprawiał, przedstawiały dziwną wszechstronność, na pozór nawet sprzeczność, od poezyi do ekonomii, od muzyki do prawnictwa, od strategii do teologii. Nie było prawie gałęzi w literaturze, któréjby pracy swéj nie poświęcił, kroku w niej nie postawił; niektóre nawet (jak np. Historya literatury) sam pierwszy stworzył; a jednak w tej pozornéj różności była i jedność, tkwiła wewnętrzna łączność, a tą było: dobro krajowe. Co do cech tych utworów, jako utworów, piśmiennym charakterem ich była być może pewna pośredniość, ale téż przez to samo większa praktyczność. Myśl Szymona Starowolskiego w rozumowaniach, uwagach, nie zapuszczała się zwykle w spekulacye głębsze, wyobraźnia w loty ogniste, nauka w przedmiotach danych nie była erudycyi wyczerpującéj; a jednak każde z pism jego odznaczała nauka istotna, dokładność od wielu wyższa, wykład logiczny, a przytém wprawa i ozdobność pióra w obu językach. Patrząc na tę szykowność, logiczność w jego utworach, na piękność słowa, nie możemy zaprzeczyć, izby cechą umysłowości tego pisarza nie był (nie tylko sama prosta zdolność, ale i) talent; aw téj jego gorliwości wytrwałej, w téj szczególnéj i wyjątkowéj rzutności i wszechstronności tkwił nawet, rzec można, i geniusz.

ELŻBIETA DRUŻBACKA.

Powszechném jest mniemanie, że w okresie literatury naszej od połowy XVII do połowy XVIII wieku, który jest nazywany panegirycznym i makaronicznym, wszystkie poezye pisane były u nas makaronicznie. Tak jednak nie było. Wprawdzie upodobanie w tym czasie w makaronizmach było powszechne; mowy sejmowe, listy, traktaty naukowe, ustawy i wszelka w ogóle proza, wyrażały się wtedy przez pół frazesami polskiemi, a przez pół łacińskiemi; ale do wiersza zwyczaj ten nie przeszedł. Z wyjątkiem jednéj lub dwóch satyr Opalińskiego (które téż nie były poezyą rymowaną), w żadnym poecie naszym z XVII i XVIII wieku nie znajdujemy frazesów łacińskich w poezyi. Piszący za największej mody makaronizmów: Morsztynowie, Gawiński, Kochowski, Twardowski Samuel, Potocki Wacław, Chróściński i inni, lubo podzielali ogólny smak, i sami swe przedmowy i inne pisma prozą pisali przez pół po łacinie, schodząc jednak do wiersza, wyrażali go zawsze najczystszym krajowym językiem. Lecz to też właśnie było może powodem, że poezya przestała być popłatną w tym czasie. Smak dziwny, który za warunki piękności kładł wprawdzie szczytność, dowcip, uczoność, ale za tę szczytność uważał nadętość wyrażeń, za dowcip dowcipkowanie z dźwięków i synonimów, za uczoność makaronizmy i mitologię; smak, który zapanowawszy w początkach XVII wieku w literaturach włoskiej, francuzkiej i niemieckiej, w połowie XVII wieku przeszedł i do polskiéj, i tu się najdłużéj zatrzymał; smak ten, mówimy, sprawił, iż wszystko co odznaczoném było odmienną cechą piękności, kryć się w tym czasie musiało. Powtarzane u nas bez przerwy wydania ulubionych poetów krajowych: Kochanowskiego, Symonowicza i innych, od połowy XVII wieku çałkiem ustały. Najlepsze poetyczne utwory czasu (nie był to bowiem czas upadku myśli krajowej, lecz tylko smaku estetycznego) leżały w rękopismach, i nie śmiały się ukazywać. Za naszych dopiéro czasów odszukane i wydane zostały utwory ówczesne poetyczne, wartości takiéj, jak poezye Morsz

« PoprzedniaDalej »