Obrazy na stronie
PDF
ePub

kowy: np. na imieniny Malwiny Ludomir układa żywy obraz, w którym Wanda gra rolę Przyjaźni, a mała dziewczynka, Alina - Miłości. Ta skłonność do sentymentalizmu i marzycielstwa rozwinęła się w autorce pod wpływem Rousseau'a i Sterne'a, a także jej własnego, smutnego w samotności życia po rozejściu się z mężem. Nie ulega wątpliwości, że w opisie pożycia Malwiny z pierwszym mężem autorka ma na myśli siebie samą i ks. Wirtemberskiego. Dodać należy, że rozdział p. t. «Kwesta> zawiera sporo szczegółów obyczajowych z życia ówczesnej Warszawy; przytem Krzewin, nad brzegiem łachy wiślanej, z kępą, «cienistymi umajoną laskami», przypomina Puławy; jest tu też opis Wilanowa ze wspaniałym parkiem; nie brak wreszcie i podkładu narodowo-patryotycznego. Ma jednak »Malwina kilka punktów słabych, na których osnuwają się wypadki z życia obu Ludomirów i Malwiny: np. przysięga Malwiny, że nie będzie nigdy starała się odkryć tajemnicy pochodzenia Ludomira, nadzwyczajne podobieństwo obu braci, niespodziewane zjawienie się Płomieńczyka w parku wilanowskim, przybycie jego do Krzewina, które rozwiązuje splątaną sytuacyę, i t. d.

WIEK XIX. TOM II.

Opracował H. GALLE.

24

[ocr errors]

XLV.

CHODŹKO JAN

(1777-1851).

Jan Borejko Chodźko urodził się w r. 1777 dnia 24 czerwca we wsi Krzywiczach w województwie mińskiem, powiecie mińskim. Chmielowski w Wielkiej Encyklopedyi Illustrowanej » podaje, jako rok urodzenia 1776, jako miejsce urodzenia - Zaborze, nie wskazując jednak źródła, skąd czerpie te wiadomości. My idziemy tu za wskazówkami Dominika Chodźki. Osierocony w młodych latach przez rodziców, nauki szkolne pobierał w Wilnie. Po ukończeniu szkół oddał się gospodarstwu rolnemu, nie zapominał wszakże i o obowiązkach społecznych i był kolejno sędzią, podkomorzym, wreszcie prezesem izby cywilnej mińskiej. Dom jego w Mińsku był prawdziwem ogniskiem oświaty i ruchu umysłowego. Między innemi był Chodźko członkiem loży wolnomularskiej, a potem założycielem i wielkim mistrzem dwu lóż: w Mińsku i Wilnie. Ożeniony z Klarą Korsakówną, nabył majętność Parafianów, w blizkości rodzinnych Krzywicz. Przeniósłszy się do Wilna w charakterze prokuratora masy Radziwiłłowskiej (jedyną spadkobierczynią olbrzymich dóbr Radziwiłłowskich była Stefania, późniejsza Wittgensteinowa), zyskał i tu uznanie: brał udział w pracach Szubrawców pod przydomkiem Wajzgantosa, został mianowany honorowym członkiem uniwersytetu wileńskiego, piastował też godność wizytatora szkół gubernii mińskiej i wileńskiej. W r. 1815 przedsięwziął podróż do Warszawy dla nawiązania stosunków z miejscowymi literatami i wolnomularzami. Do ulubionych jego rozrywek należał teatr amatorski: widowiska, składające się przeważnie z tragedyi pseudoklasycznych, odbywały się w miasteczku Zaborzu w powiecie oszmiańskim, u marszałka Bujnickiego; Chodźko organizował je i sam też brał udział w ich wykonaniu z aktorami Teatru Narodowego w Warszawie. Sam też pisywał dramaty: sztuka okolicznościowa, napisana w r. 1812, zjednała mu rozgłos; w spuściźnie jego

1

literackiej pozostały dwie jeszcze tragedye: «Bolesław Krzywousty » i «Krakus», z których pierwsza tylko była wystawiona. Największy jednak tytuł do pamięci dały Chodźce nie dramaty, i nie powieści, choć najlepsza z nich, «Pani kasztelanowa i jej sąsiedztwo», dzięki wyrazistości typów i scen rodzajowych, podobała się w swoim czasie niezmiernie, a Syrokomla wysoko ją stawiał» dla niezmiernie trafnej prawdy i rysunku staroświeckich typów i miłości, jaką te postaci otoczył», i nie przekłady Scribego tem bardziej, ale nadewszystko i niemal jedynie utwór, przeznaczony dla szerokich warstw czytelniczych, p. t. «Pan Jan ze Świsłoczy, kramarz wędrujący» (Wilno 1821; wyd. 2-e tamże 1825, przekład litewski ks. prałata Rupejki, Wilno 1823); dziełko to przez komitet szkolny uniwersytetu wileńskiego zostało uznane za elementarne dla szkółek miejskich. Na starość Chodźko usunął się od spraw publicznych, osiadł zrazu w Krzywiczach, potem zaś, po sprzedaży Krzywicz i Parafianowa, w wydzierżawionym folwarku Janowszczyźnie, na samej granicy gubernii mińskiej i wileńskiej. Powołany w r. 1851 na członka mińskiej komisyi budowlanej, przeziębił się w drodze podczas wizyt urzędowych i zmarł w Mińsku dnia 10 listopada; pochowany w Zasławiu.

WIADOMOŚĆ BIBLIOGRAFICZNA.

Zbiorowe wydanie dzieł Chodźki wyszło w Wilnie w r. 1837–42, w dwunastu tomikach. Treść tych tomików, jak również szczegółowy wykaz osobnych druków i rękopisów, podaje Dominik Cezary Borejko Chodźko w życiorysie Jana Chodźki («Teka Wileńska » N. 5, str. 271-292) «Pr. art. Chmielowskiego w «Wielkiej Encyklopedyi Ilustr».

„Pan Jan ze Świsłoczy, kramarz wędrowny" (1821).

Dziełko niniejsze, «uznane przez Rząd Cesarskiego Wileńskiego Uniwersytetu za pożyteczne dla szkół parafialnych», a natchnione przez «Pielgrzyma w Dobromilu», składa się z dwu części, każda po 11 rozdziałów. Pomysł jego przypomina nieco »Pana Podstolego Krasickiego: w szatę powieściową przybrany szereg nauk i przepisów życiowo-moralnych. Akcya powieściowa, jak i w pierwowzorze, niezmiernie uboga: pan Jan ze Swisłoczy, zacny kramarz wędrowny, chodzi od wsi do wsi, z kiermaszu na kiermasz, z odpustu na odpust ze swoim towarem, składającym się z książeczek popularnych, rzeczy potrzebnych i pożytecznych włościaństwu, a także z przestróg, nauk, wskazówek, które wypowiada bądź w rozmowach z chłopami, bądź do autora. Są tu więc rady gospodarskie: o orce i uprawie roli, o hodowaniu i leczeniu bydła rogatego i koni, o pszczelarstwie, o sadownictwie aż do drobiazgowych wskazówek bielenia płótna, rozpoznawania grzybów trujących i jadalnych i t. p. Wiele tu też znajdziemy wskazówek

hygienicznych, dyetetycznych, a także ratowniczych w nagłych wypadkach utonięcia, zaczadzenia, zmarznięcia, zduszenia w tłumie, utracenia przytomności od pijaństwa, a to wszystko zaczerpnięte z dziełek popularnomedycznych, jak np. «Instrukcya o rozpoznaniu śmierci prawdziwej od pozornej», «O pozornej śmierci» Jędrzeja Sniadeckiego («Dziennik Wileński», 1805-6), «O ospie krowiej« prof. Augusta Becu. Wszędzie, gdzie zjawia się pan Jan, jest prawdziwym dobroczyńcą i opiekunem wieśniaków: ratuje ginących, uczy ciemnych (zapomocą popularnej wówczas metody Lankastra), wykorzenia zabobony, jak np. wiarę w czarownice, zwiedza szkółki wiejskie, łagodzi dzikość obyczajów, tłómacząc np. chłopom, że nie należy bić żony, choć własna, przestrzega przed wyzyskiem oszustów i wydrwigroszów: cyganów, Węgrów-olejkarzy, znachorów, arendarzy, powstaje zwłaszcza przeciw Żydom, ciesząc się nadzieją, że rząd przesiedli ich do południowej Rosyi, podnosi dobrobyt, ucząc np. dzieci wiejskie koszykarstwa, gromi najbardziej za pijaństwo, a z powodu jakiegoś chłopaka, który odciał sobie palec, by nie pójść w rekruty, karci uchylanie się od służby wojskowej; wreszcie w postaci dawnego wojskowego kreśli typ doskonałego, rządnego, pracowitego i postępowego rolnika. Dziełko to, drugie z szeregu ludowych w naszem piśmiennictwie po »Pielgrzymie w Dobromilu, natchnione ideami wieku »oświecenia«, mimo pewnych tendencyi nad miarę lojalistycznych sprawia niezwykle dodatnie wrażenie swą gorącą chęcią niesienia dobrobytu materyalnego i duchowego pod strzechy.

Kiermasz w Czaśnikach.

Zdanie pana Jana o żebrakach. Przygoda

z małżeństwem swarliwem. — Wróżbiarstwa Cyganów.

246) C

Cz. I. str. 29-37. Nic szczególnego nie zdarzyło się nam w dalszej podróży. Pan Jan znalazł wiele osób znajomych sobie na kiermaszu w Czaśnikach; a że te doświadczyły nieraz jego rzetelności i innym ją zaleciły, wyprzedał znacznie towarów, tak dalece, że, czując potrzebę odpoczynku, wcześnie przed wieczorem zamknął kram i udał się ze mną na przechadzkę dla przypatrzenia się kiermaszującym.

Blizko kramów siedzieli na ulicy we dwa rzędy żebracy, rozmaitem kalectwem dotknięci, i ciągłym wrzaskiem wzbudzali przechodzących do litości. «Mospanie, rzekł do mnie pan Jan, nigdy nie mogę bez gniewu i zawstydzenia patrzyć na nieład i prawdziwie niechrześcijański obyczaj w naszym kraju. Niema tego gdzieindziej: każdy gospodarz w domu utrzymuje okaleczałych lub zgrzybiałych rodziców i krewnych swoich; a gdy są pozbawieni familii, wieś ich rodzinna dostarcza z ogólnej składki na wyżywienie i odzież. Ta obojętność na cierpienie i nędzę bliźniego przeciwna jest głównej zasadzie świętej re

ligii naszej, nakazującej, abyśmy się wspólnie, jak bracia, kochali i wzajemnie wspierali siebie we wszystkich przygodach życia tego, zwłaszcza nie z winy naszej przytrafionych [tak]. Scierpiż przykładny i bogobojny chrześcijanin, aby dzieci własnych rodziców zgrzybiałych z domu na żebraninę puszczały? aby rodzina nie przytuliła w chacie swojej krewnego, gdy go kalectwo dotknęło? A gdy ci nieszczęśliwi nie mają nikogo ze krwi, czyliż dopuści, aby dlatego włóczyć się mieli? Nie jestże powinnością każdego korzystać z nauk, jakie gorliwi plebani wykładając prawdy Ewangelii świętej, tak często powtarzają i własnym zachęcają przykładem? Nie trzeba na załatwienie nieodbitych potrzeb prawdziwie ubogich wielkich nakładów; małe ofiary, ale rządnie użyte, stałyby się dostatecznym w każdej parafii funduszem do utrzymania zgrzybiałych i kalekich. Co gorsza, mospanie, że liczba żebraków coraz zdaje się powiększać. Niejeden, sprzykrzywszy pracowity kawałek chleba, okryje się brodą, zawiesi torbę na plecy i dalej na wędrówkę; a nikt go nie spyta: dokąd i dlaczego wędruje? Patrz WPan! Oto ślepy dziadek mija, chłopak wyrostek prowadzi go; rozumiesz może, że to syn pobożny czyni tę posługę ślepemu ojcu? Przekonajmy się. «Staruszku! czy tutejszy jesteś?» - «Nie, dobrodzieju, przywlókłem się z daleka». «Skądże przecie? Aż z za Połocka». — A tenże chłopiec, czy to twój wnuk?» mospanie, to jest sierota, służył za pastuszka u gospodarza, namówiłem go, aby mnie prowadził, i poszliśmy razem». «A widzisz WPan rzekł dalej pan Jan - to już nowe pokolenie żebraków. Chłopak ten do niczego zdatny nie będzie, nauczy się zmłodu próżnowania, pijaństwa i temu podobnych nałogów; przywyknie do łatwego chleba: cóż będzie czynił, gdy mu go zabraknie? Bogdaj bym nie wywróżył! ale wyjdzie niezawodnie na hultaja i złodzieja. Gdyby ten ślepy został w swojej wiosce i pilnował parafialnego kościoła, nie potrzebowałby przewodnika. Gdyby gospodarze, sąsiedzi jego, znali obowiązki religii, nie puściliby go na włóczęgę; przewodnik pomagałby któremu w chacie i wyrósł z czasem na dobrego parobka, a teraz już go i poprawić niełatwo».

«Nie,

Szliśmy dalej. »Hej, hej, panie gospodarzu! - zawołał pan Jan za cóż waszeć bijesz tę biedną kobietę?» «To jest moja

« PoprzedniaDalej »