podobnej wstęgi na ramieniu prawego Polaka obudzi ślachetną pychę w sercach tych, którzy nią ozdobić się zapragną, dla ozdobionych cześć i uszanowanie u świata. Mikołaj Zaręba odebrał z rąk Jadwigi drugą nagrodę w pozłocistym i ozdobionym dawnymi medalami puharze. Nóż myśliwski z rękojeścią, drogimi wysadzaną kamieńmi, podała Jadwiga Dytrychowi de Oldemburg z natchnienia ojca, który tym darem chciał mu osłodzić boleść przegranej w chwili pewności zwycięstwa. Odgłos trąb i oklask powszechny zakończył turnieje, poczem wszyscy udali się na zamkowe pokoje. E) Do A. M. po wydaniu „Wallenroda“ w Petersburgu; w czasie pobytu jego we Włoszech (1831). 192) (Poezye, tom III, str. 243 245). Gdy po skostniałych twardej ziemi zwłokach I głosi światu wiosny zmartwychwstanie. Umilkł gwar ptactwa na dźwięk niezrównany. Jakiż dziw polskie i litewskie sioła Słuchajcie bacznie! odgłos ludów woła: Do samych niebios dąży drogą nową... Czyś wskrzeszał z mogił zapomnienia Dziady, Czyliś malował Świtezi zwierciadła, Czy na gór krymskich okazałym szczycie Ryłeś twych natchnień nieśmiertelne ślady, Wnet ciebie dusza narodu odgadła. Któż, po olbrzymim zarysie Nawet powodząc oczyma tępemi, Siły poświęceń nie poczuł w Farysie, Jest bezherbowne serc powinowactwo, Ci, co chrzest jego wraz z życiem przyjęli, Jeszcze nam wszystkie nie spełzły pociechy, F) Bezkrólewie II, dramat w pięciu aktach (1853). (Poezye, tom II, str. 161-285). Dwa dramaty Wężyka: «Bezkrólewie I» i «Bezkrólewie II» znacznie odbiegają od typu tragedyi pseudoklasycznych. Powstały one pod wpływem dramatów historycznych Szekspira i przedstawiają szereg luźnych scen, mających odtwarzać chwilę dziejową w jej różnorodnych przejawach. Niemasz tu jedności miejsca ni czasu, nawet jedności akcyi. «Bezkrólewie I» zamyka się w szczuplejszem kole intryg dworskich i dyplomatycznych i jest obrazem chwili po śmierci Ludwika aż do zamążpójścia Jadwigi. »Bezkrólewie II» szersze zakreśla horyzonty. Jak tam po wygaśnięciu Piastów, tak tu po śmierci ostatniego z Jagiellonów nastąpił moment przełomowy wahania się i niepewności. Budowa tu jeszcze mniej spoista, niż w poprzednim dramacie. Mamy więc narady panów na zamku krakowskim, zaraz po otrzymaniu wieści o zgonie Zygmunta Augusta, więc rada braci-szlachty w dworku pod Krakowem, więc znów debaty senatorów na zamku biskupa krakowskiego w Prądniku, gdzie posłowie pretendentów wypowiadają się za swoimi mocodawcami; więc zgromadzenie szlachty z różnych ziem i województw pod wsią Kamionną w blizkości Warszawy za Pragą, zgromadzenie, mające na celu uchwalenie formy i sposobu elekcyi, przyczem utrzymuje się formuła Zamoyskiego: elekcya viritim, mimo protestu rozsądniejszych i bardziej przewidujących obywateli. Ostatnie sceny wprowadzają nas na pole elekcyjne: kończy się dramat je dnozgodnym okrzykiem szlachty i senatorów: «Henryk pierwszy, król polski, niech żyje!». W ten splot wypadków dziejowych wtrącony jest dość niezręcznie epizod miłosny: hetman Jazłowiecki, ambitny i dumny magnat, oświadcza się o rękę Anny Jagiellonki, by wraz z nią otrzymać i koronę; królowa, zdziwiona, przypomina mu, że ma lat 50, i daje czas do namysłu; ale w ostatniej chwili hetman cofa się, bez żadnej wyraźnej przyczyny, przerażony jakoby świętokradztwem, które miał popełnić. Żywioł charakterystyczno-komiczny tego dramatu, którego akcya co scena przenosi się z miejsca na miejsce, reprezentują szekspirowskie postacie dwuch rubasznych świątników», czuwających przy zwłokach Zygmunta Augusta. Operowanie tłumami na scenie, wbrew teoryi estetycznej klasyków, również zawdzięcza Wężyk Szekspirowi. AKT IV. SCENA IV (urywek). Str. 259-265. Zamoyski. O bracia! przystąpmy do rzeczy. 193) Wyzuci z władców przez wyroki nieba, Mamy się zająć wybieraniem króla, I wszystko na nas na pośpiech nastawa. Jeden ze szlachty. Słuchajcie, bracia! to mi łepak tęgi, Zamoyski. Są, co od Piastów wybór zwyczajowy Chcą tak odnowić, jak było przed laty, By pierwsze w kraju stanowiły głowy Inne dziś szlachty prawa i znaczenie, Jeden ze szlachty. To mi mędrkowie, proszę uniżenie Zamoyski. Mądrzeście rzekli. Czas płynie potokiem, Wszyscy. Co było dobrem przed wiekiem lub rokiem, W kilku przedniejszych, jak nam świadczą dzieje; Polska jak słońce wśród niebios przestrzeni, Zamoyski. I kasztelanów... Wszyscy. Zgoda na to, zgoda! I tu słuszność macie! Zamoyski. Ma krok najpierwszy z prawa wojewoda, Czyż głos ich jeden za sto naszych starczy? To krzywe zdanie. Wielu ze szlachty. Niema na nie zgody. Zamoyski. Inni, sroższymi złudzeni błędami, Wybierać króla chcą województwami, Śród niepewności i grozy Zataić rady i rad tych powody, Pokrajać Polskę na różne obozy, By jednomyślnej nie dopuścić zgody, By brat nie wiedział to, co brat uchwali, Jawność w obradach jest słońcem na niebie; Międzykról, kapłan najpierwszy i książe Liczenia głosów, on sam je rozwiąże I da nam króla. Wielu ze szlachty. Niema zgody, niema! Zamoyski. Jawność w obradach, bracia i ziomkowie, Jest czystą prawdą w niej tkwi boża wola. Jeden ze szlachty. My chcemy jawnie głosować na króla. Zamoyski. Stójmyż na wieki przy tak świętem prawie, Drudzy Czem jest dzisiejsza? ja to wam objawię. Od pięciu wieków krwią szlachty pojona, Lecz są z swych zasług szanowni mężowie, A zniósłszy ciosów, przeciwności mnóstwo, Tym w licznych dziatkach Bóg pobłogosławił; |