wojenne; jako chłopca w chwilach wolnych najmilszą zabawką była wojna udana. Wspomina o tem w Dziadach: ,,Po błoniach z studentami graliśmy w zająca... Janczarów zgraja pierzchła lub do piasku wbita Tak przedstawia on sławę wodza, jako jedno z trzech natchnień, które są w stanie duszę ludzką całkowicie rozpłomienić i tworzą razem nieśmiertelność człowieka; a mianowicie 1) Mądrość, 2) Sława wodza, 3) Miłość. - Powiada: Napróżno! jedna tylko jest iskra w człowieku, Powstaje mędrzec i gwlazda Platona W długie wieki wieków świeci. Iskrę tę jedna duma rozrzarzy w pochodnie, I z pastuszego kija robi berła światu, Albo skinieniem oka stare trony wali. Czasem tę iskrę oko niebianki zapali, Wtenczas trawi się w sobie, świeci sama w sobie Przywodzę tu ten ustęp z młodzieńczego życia Mickiewicza, gdyż na nim opiera się jego zamiłowanie do poezyi epicznej; a nadto, by go oczyścić z zarzutu, iż nie wziął udziału w rewolucyi, niby z tchórzowstwa jak często czynią uczeni i poeci. Tu zaś ten trzeci rodzaj natchnienia, o którym mówi: miłość złamała jego serce i wycisnęła na jego charakterze i poezyach inne piętno elegiczno-liryczne; a jednak nie osłabiło to jego pierwotnego uspo sobienia, walka choć nie materyalną bronią, towarzyszy mu w całem jego życiu, a do tej potrzeba daleko większej odwagi niżeli by do pięściowego boju wystąpić. Że jej Mickiewicz nigdy nie stracił, dowodzi dalsza jego historya. Bądź co bądź, słusznie mu zarzucano, iż mimo wszelkie usiłowania i wzywania ziomków, nie przybył do Warszawy w czasie powstania 29. Listopada. Jego tłomaczenia nieusprawiedliwiają go w pełni, gdyż to dlań było łatwem. Nakoniec, gdy już wyruszyć postanawiał, bawił w W. Księztwie Poznańskim tak długo, póki się rewolucya nie skończyła. W 17. roku swego życia, 1815., udał się do Wilna, dokąd go powołał jego daleki krewny, profesor fizyki doświadczalnej, około roku 1819. dziekan fakultetu fizyczno-matematycznego, ksiądz Mickiewicz. Już o nim wspominałem, że swych słuchaczy naglił co miesiąc do spowiedzi, gdyż mu się wydawali bezbożnymi naturalistami i materyalistami. Zanim Mickiewicz przyjętym został na uniwersytet, musiał złożyć egzamen wstępny. Przypadek zbliżył go na sali egzaminacyjnej, gdzie zebrani byli uczniowie mający być egzaminowani, do młodego człowieka, którego twarz blada i wzrok zadumany, głęboki, myślący, takie na Mickiewiczu sprawiły wrażenie, iż czuł się jakby mimowolnie pociągnionym ku niemu. Był to już wyżej wspomniony Tomasz Zan, z którym w kilka dni po zrobionej znajomości, Mickiewicz zawiązał najściślejszą przyjaźń. Odtąd byli nierozłącznemi tak w pracy naukowej, którą podzielał z całą młodzieżą, jako też w prześladowaniach, które rząd w krótce rozpoczął. Wiemy już, że nauki matematyczno-fizyczne wprowadzone do planu wykładowego przez Śniadeckiego, stanowiły główny przedmiot studiów uniwersyteckich. Tym musiał się i Mickiewicz oddać, aby sobie zdobyć środki i drogę utorować do życia praktycznego. Wiemy rówież, jak wskutek usiłowań Zana, i pod jego nieprzepartym wpływem z wyższości ducha jego płynącym, cała ta młodzież zwróciła się na oddział polityczno-literacki fakultetu filozoficznego. Mickiewicz był najczynniejszym członkiem towarzystwa promienistych. Wkrótce straciły dla niego urok liczby matematyczne i doświadczenia nauk przyrodzonych. Rzucił się z całym zapałem do studiowania starożytnych klassyków Homer, Pindar byli jego najulubieńszymi poetami; jak zaś gruntownie Cała Europa w skutek politycznych wypadków inny, nowy, duchowy literacki kierunek przybrała. Myśl, fantazya, zdobyły nowe obszary. Wszystkie te zjawiska wywierały największy wpływ na ruchliwy, żywy, głęboko czujący duch młodego poety. Jeszcze się uczył, jeszcze jego fantazya nie miała żadnych namiętności do zwrotu ku temu lub innemu kierunkowi. Wyłącznie zajmowały go dotąd: Przyjaźń, towarzyskie życie, ojczyzna i nowy kierunek jaki nauka i literatura w Polsce przyjęły. Żył, uczył się, rozprawiał i układał pomiędzy współuczniami poetyczne wypracowania. Zdaje się, że podówczas ogień poetyczny był dla niego tylko przyjemnością. Z tego to życia towarzyskiego stworzył on pieśń dla promienistych, którą przytaczam, gdyż nie była dawniej dru kowaną, i w późniejszym dopiero wydaniu Mickiewicza się znajduje. W niej także jak najjaśniej widzimy tego ducha młodości, jaki już wyżej przedstawiłem, oraz jego pogląd na naukę, jaki właściwie jest jej cel dla człowieka. Hej użyjmy żywota, Wszak żyjemy tylko raz; Hejże do niej wesoło, Po co tu obce mowy; Od greckich, rzymskich od. W ksiąg greckich, rzymskich steki Wlazłeś, nie żebyś gnił, Byś się bawił jak Grecki, Cyrkle, wagi i miary Bo gdzie się serca palą, Mierzący świata drogi, Nie miał gdzie oprzeć stóp. Dziś, gdy chce zwiedzić światy Jego Newtońska Mość, Niechaj policzy braty I niech powie, że dość! Wymowa wznieść nie zdoła Ten się wśród mędrców liczy, Hej użyjmy żywota, Czuć tu ducha, jaki młodzież ożywiał. O ile silniej on jest narodowym od tego, który w ówczas kierował młodzieżą warszawską! - Tu panował obyczaj zapożyczony z niemieckich uniwersytetów lub też z niemieckiego przetłómaczony. - W Wilnie z stosunków miejscowych rozwinął się duch samodzielnie. Inna pieśń, z tego samego czasu pochodząca, wybornie posługuje do scharakteryzowania kierunku nauki i ducha młodzieży. Jest znaną pod tytułem: Cztery wiwaty. Czytamy w niej: · Coby było wśród zakresu, Coby było? zgadnąć łatwo: Nie dość na światła iskierce, Ogrzanych ciepła udziałem Tak spojeni w bryłę wielką Nie był to duch, jaki Śniadecki pragnął nadać matematyczno-fizycznemu wykształceniu. Znaczenie to zrodziło się dopiero w towarzystwie promienistych. Duchowo pojmowało ono wyrazy światła, ciepła, magnesu, elektryczności, i to tworzyło zarazem programm życia młodego towarzystwa. W tych dążeniach promienistych brał Mickiewicz udział największy. Jego umysł znalazł tu dosyć materyału do zajęcia. Jego gorące serce mniej zapewne, i to właśnie wyróżniało go od towa |