Obrazy na stronie
PDF
ePub

chankami, lecz małżonkami', są osobami niemłodemi, w dość podeszłych latach. Wiele lat minęło, jak się pobrali i rozłączyli; on aby przywieść do skutku swój plan zemsty, ona by tęsknić w klasztorze, a potem na pustyni. Czas i nowy stosunek życia nie mógł pozostać bez wpływu na ich pierwiastkowe uczucie. Obecnie są znowu razem, a miłośne rozmowy tak są opracowane, jak gdyby te osoby były w pierwszej młodości, jak gdyby nie były małżonkami, jakby dopiero pragnęły i starały się z sobą połączyć. To czyni tę miłość nienaturalną. Przywołują oni cały świat wspomnień, w nich się rozpływają, radziby dawno już upłynione czasy znowu do życia przywołać. Z tem możnaby poniekąd zgodzić się, gdyby uczucia miłości nie były rozwinięte, aż do tego stopnia, że na nas czynią wrażenie sentymentalnej przesady. Z resztą obojętnem to dla nas, pragniemy rozwinięcia przed naszemi oczami czegoś większego. Ta przesadzona sentymentalność podnosi się aż do śmieszności w szóstej pieśni,,w pożegnaniu", gdy Konrad objawia Aldonie zagładę zakonu, gdy jej maluje miejsca, gdzie swą młodość przeżyła; naostatek gdy ją pragnie uwieść na Litwę, a ona na to się zgodzić nie chce dla tego, że zestarzała, prosi go tylko, aby urządził okolicę koło jej pustelni tak aby jej ta przypominała miejsca, w których przebyła lata młodości. Konrad wymaga od niej przynajmniej upominku -- nitki z jej sukni, kamienia z jej wieży pustelniczej i t. d. Osłabia to bardzo charakter bohatera poematu, który z resztą wybornie jest przeprowadzony. To co już przy innej sposobności, wyżej powiedziałem, że tak prawdziwie i czule przedstawiona przez poetę miłość, w innych pieśniach, u jego naśladowców, nie czujących jej, przerodziła się w chorobliwą sentyinentalność i affektację, tu do samego poety się stosuje. Sam własnym był naśladowcą, ale kopia nieudatna. Widzieliśmy, jak swą pierwszą miłość utopił w śród rozrywek, którym się oddał w Odessie, tu zdaje się jakby się chciał usprawiedliwić w Wallenrodzie, kreśląc niezwiędłą miłość swego bohatera i bohaterki — tak, że ona dopiero z ich śmiercią ma ustać. Zaprawdę niełatwą jest rzeczą określić i stałą oznaczyć granicę, jak silnie ma się wypowiedzieć, miłość w tej fazie wspomnień, lecz gdy treść tu do innego zadania służyć miała, miłość powinna była więcej na drugi plan być cofniętą i tak wyraziście nie

występować jak tutaj. To są słabe strony poematu, ale mimo to zawiera on całe ustępy odznaczające się najwyższem wykończeniem. Najwyborniejszą jest czwarta pieśń pod tytułem „Uczta“, którą urządza Wielki Mistrz na cześć zakonu. Gdyby nawet inne pieśni całkiem słabemi były, ta jedna uratowałaby epopeę i zapewniłaby jej nieśmiertelność. W niej się odzwierciedla przed nami nietylko cała rycerska przeszłość, która się wyrobiła w zakonie, ale i teraźniejszość odbija się w niej także. Okoliczności ówczesne odpowiadają nowym.

Kogoż nie zachwyci pieśń Wojdeloty:

Ja śpiewam, zawoła i t. d.

Lub gdy wypowiada, jaki urok i czar ma śpiew narodowy, którego siła może z kości ojców zbudzić mścicieli ojczyzny. Gdybym był zdolny i t. d.

A gdy Konrad wzruszony tym śpiewem, jak chmura burzą brzemienna grozi wybuchem i woła :

Gdzie koniec pieśni wraz mi koniec śpiewaj.

a potem sam śpiewa sławną balladę, która treściwie zamyka całą myśl poematu.

Wybornie w kilku słowach oddany charakter Witolda, gdy słucha pieśni Wajdeloty, śpiewającego o zdrajcach :

[blocks in formation]

i jak Konrad obudzone tem uśmierza poruszenie towarzystwa, chociaż i Witoldowi nie szczędzi gorzkiego przycinku.

Pośród nas widzisz książęcia Litwinów str. 48.

Wybornie także odrysowany Konrad, w chwili, gdy po niepomyślnym pochodzie wraca do Marienburga :

[blocks in formation]

Dalej sąd tajny jest jednym z najpiękniejszych ustępów i znakomicie odmalowana chwila, gdy spiskowi napadają na Konrada, aby go zabić za zdradę (str. 103).

Zdrajco etc.

Pod względem poezyi lirycznej piękny też Hymn przed wyborem.

Duchu, światło Boże! str. 15.

potem milutka pieśń Halbana do Wilji i pieśń Aldony z wieży.

Wallenrod więc zawsze zostanie jednem z największych dzieł naszej nowszej poezyi, chociaż poemat jest tylko fragmentem. ---Mickiewicz sam wyraził się, że jako całość uważa pracę swą za mniej udatną. Dzieło to jednak zrobiło mu imię u klassyków warszawskich. Grażynę przyjęli oni dobrze, a od czasu ukazania się Konrada, już liczyli go do swoich, gdyż podług ich zdania zbliżał się do klassycyzmu. Mickiewicz był im jednak dłużnym odpowiedź, na massę recenzyj, jakiemi walczyli przeciw niemu od lat sześciu we wszystkich pismach czasowych i broszurach. Jak wszędzie zjawienie się wielkiego poety, torującego nowe drogi ciągnie za sobą pewny zamęt w literackim świecie, tak i u nas zjawienie się Mickiewicza wywołać je musiało. Po wyrazie rozbierano wszystkie jego poezye, aż do najmniejszych drobnostek, wyśmiewano je, trawestowano. Dmochowski główny recenzent w Warszawie, który z francuzkiego źle przetłómaczył Illiadę, uczynił toż samo z Dziadami, i przekręcił te wiersze:

[blocks in formation]

Mickiewicz odpowiada im w znanej przedmowie wydrukowanej w piątym tomie jego poezyj (w wydaniu Poznańskiem). Jest ona datowana z Petersburga 1828. r. z tem motto:

Krzyknęli: nie pozwalam! uciekli na Pragę...

wyjętem z Niemcewicza, Powrót Posła. Ponieważ wyszła z Petersburga, można by ją uważać za ukaz nakazujący milczenie klassycznym jarmarcznym krzykałom. Ze zaś pochodzi od poety pewnego swego zwycięztwa, mającego już po swej stronie całą polską młodzież, można ją uważać za mowę pogrzebową, którą miał nad grobem literackich filistrów. Z czasów mej młodości

Cybulskiego, Odczyty.

14

.

przypominam sobie, że wszyscy starzy, podeszli ludzie do najwyższego stopnia byli oburzeni tem zuchwalstwem i tonem, zjakiemi wystąpił niby młody, niedoświadczony, dumny człowiek. Sypały się jak grad artykuły i broszury przeciw poecie; osobliwie rok 1829. był pod tym względem obfitym. Cała Polska brała w nich udział. Ludzie, którzy na wsi trawiąc życie kontentowali się dotąd czytaniem Kurjerka Warszawskiego, chwytali za pióro, by walczyć z młodym zuchwalcem dręczonym przez upiory, obracającym w pośmiewisko całą literacką gromadę przeszłości. Były to już ostatnie znaki uchodzącego życia. Mickiewicz mógł do nich słusznie zastosować słowa Krasickiego:

Trzeba się uczyć, upłynął wiek złoty!

a my możemy dodać' co Mickiewicz w usta kładzie Gustawowi ku końcowi drugiej części Dziadów o rozmaitych klassach literatów, krytyków, cenzorów:

Za tych wszystkich moje dzieci,

Nie warto zmówić i Zdrowaś Marya.

Na Litwie, Galicyi i Wielkopolsce, Mickiewicza poezye skoro się tylko zjawiły, z największym zapałem przez młodzież były chwytane. W Królestwie, mianowicie w Warszawie, usposobienie dla nich długo się ważyło. Profesorowie z towarzystwa klassyków, utrzymywali świat czytający w zawieszeniu. -Mochnacki był pierwszym, który zaraz w początku uznał, że Mickiewicz wycisnął znamię narodowości, na polskiej poezyi i stał się jej pierwszym twórcą. Starał się to wyraziściej oddać w zarysie polskiej literatury, wydanym podczas wojny 1830. r. Brodziński w rozprawie o klassyczności, w pamiętniku Bentkowskiego, pomieścił wiele trafnych uwag. Generał Morawski, obecnie żyjący w Poznaniu, który jako dyletant pisał i pisze wiersze, wśród których jest wiele pięknych, był wówczas pośrednikiem pomiędzy klassykami a romantykami, starając się ich ułagodzić znanymi listami oddrukowanymi w Poznańskiem wydaniu jego poezyj. Dla tego przywodzimy go tutaj.

Wreszcie okres ten zbliżał się ku końcowi. W krótce następuje, co poeta w swym Konradzie Wallenrodzie opiewa:

O Niemnie! wkrótce runą do twych brodów i t. d.

I tak skończyła się epoka klassyczności, nad którą romantyczna poezya odniosła zwycięztwo.

Dzieło, jak Konrad Wallenrod, które z największym zapałem w całej Polsce przyjętem zostało, którego tendencya również uznaną była, nie mogło, pomimo że przeszło przez cenzurę rossyjską i w samym Petersburgu było drukowane, nie zwrócić na siebie podejrzenia rządu. Wystąpiono z oskarżeniem przeciw poecie i pociągnięto go do odpowiedzialności. Na szczęście miał pomiędzy pierwszymi znakomitościami Petersburga, wielu łaskawych czcicieli i przyjaciół, którzy go swą opieką otoczyli. Zawdzięcza on ją osobliwie księżnie Wołkońskiej i poecie Żukowskiemu, podówczas nauczycielowi następcy tronu Aleksandra. Przez te osoby członkowie komisyi śledczej, tak zostali przerobieni, że uniewinnili poetę od zarzutu wszelkich nieprzyjaźnych tendencyj przeciw rządowi i nietylko uratowali go od podróży na Syberyę, ale jeszcze przyczynili się wielce do wzrostu jego wziętości. Przyjaciele starali się go namówić, aby przyjął miejsce Attaché przy jakimkolwiek poselstwie, przyrzekając mu je wyrobić, jako biegłemu w wielu językach. Chciano mu także dać rządową misyę do dworu brazylijskiego, a później do turyńskiego. Poeta jednak skromnie wymówił się od tych zaszczytów i prosił tylko o pasport za granicę, który za pośrednictwem swych przyjaciół wkrótce uzyskał. Przy pożegnaniu ofiarowali mu przyjaciele puhar, na którym kazali wyryć swe nazwiska. Wówczas to improwizował poeta niektóre ustępy, wywołane najwyższem natchnieniem. Między niemi miały być sceny z trajedyi Zygmunt, którą zamierzał napisać, z czego jednak do nas nic nie doszło, tylko Tygodnik Petersburgski z entuzyazmem zdawał z tego sprawę.

Z Petersburga przybył Mickiewicz do Berlina. Było to w lecie 1829. r. Wtedy miałem sposobność go poznać. Pomiędzy młodzieżą uniwersytecką panowała wówczas, po krótko trwałej niezgodzie pomiędzy partyą tak nazwaną arystokratyczną i demokratyczną, na czele których stały dziś znane imiona Garczyńskiego i Libelta; powtarzam, panowała wówczas harmonia, zgoda, pilność, braterstwo, jak rzadko. Przybycie Mickiewicza harmonię tę

« PoprzedniaDalej »