Obrazy na stronie
PDF
ePub

szego. Cała literatura klassyczna, z całą okrągłością swych form, musi ustąpić przed poematem Grażyna, który, jak obraz Michała Angelo, nakreślony śmiało, silnie, wyraźnie, zapowiada nową poezyi epokę. Żaden poeta aż do Mickiewicza nie umie tak rycersko swym bohaterom kazać mówić, jak on. Po sto razy powtórzyli teorycy i krytycy słowa z wojny chocimskiej Krasickiego o tureckim sułtanie Osmanie:

A dumny mocą swego majestatu

Wzniósł się nad człeka i pogroził światu.

[ocr errors]

uważając je za najpiękniejszy ustęp poezyi epicznej. Prawie prozaicznie brzmią nam te wyrazy obok tych, na które tak licznie natrafiamy w Grażynie. Poeta zresztą snuł swój poemat w duchu rycersko-romantycznym, wprowadził doń tajemnicę, która dopiero pod koniec rozwiązaniem się wyjaśnia. Podnosi ona interes poematu i jest równie potrzebną w opowiadaniu poetycznoepicznem, jak w nowelli lub romansie. Tajemnica ta była tu niezbędną tem bardziej, że sam fakt jest ciemny, jako z niedokładnej kroniki i pieśni ludowej zaczerpnięty.

W takim stanie rzeczy fantazya poety ma otwarte pole; może wystąpić twórczo, a doskonalszą będzie, jeżeli przedstawi zamiast ściśle historycznej rzeczy, historyczne prawdopodobieństwo. Poeta ze szczegółów tych utworzył piękną całość; tylko w jednem miejscu nić opowiadania jest słabą, mianowicie w tem, o którem tylko co wspomniałem; słabą, bo zanadto sztucznie wyprzędzoną, w skutek czego nawet pozór naturalności traci.

Poemat Grażyna mógłbym porównać ze starym grodem, w którym już nikt nie mieszka, ale w którym jest zbrojownia obwieszona portretami przodków, z wieżami sięgającemi nieba, ocienionemi stuletniemi dębami, które jeszcze się zdają zionąć tchem duchów wielkiej przeszłości, przejmującemi powagą, dumą i wzniosłością odwiedzającego to miejsce, pobudzając go zarazem do głębokiego rozmyślania, rodząc w nim nie żal i współczucie, ale przeciwnie siłę, odwagę, ufność i nadzieję. Že poeta dozwala odbyć pogrzeb Grażyny w sposób pogański nic nie szkodzi, gdy rozważymy, że chrześciaństwo dopiero pod Jagiełłą na Litwę wprowadzone zostało, że niektóre pogańskie zwyczaje jeszcze dłu

żej pozostały, a nawet do dziś dnia istnieją. Palenie ciał u dawnych Litwinów i Słowian było powszechnem, i zwyczaj indyjski, że i żony razem ze zmarłymi mężami na jednym i tym samym stosie kazały się palić, panował równie u plemion słowiańsko-litewskich. Tu przeciwny wypadek jest czemś niezwyczajnem. To jednak wypływa po części z osobistości charakteru Litawora, po części wytłumaczyć można jego uwielbieniem i miłością dla żony w owych rycerskich czasach bardzo powszechną; zresztą żona u Litwinów nie była tak wysoko uważaną; była tam raczej niewolnicą, u Słowian zaś wolną. Ztąd też słowiańskie kobiety u Litwinów miały wiele znaczenia. Jednak wyjątki są wszędzie.. Inne objaśnienia mieszczą się w przypiskach do samego poematu.

Dziady.

Zwracam się teraz do wyjaśnienia i ocenienia poematu noszącego tytuł Dziady, to jest przodkowie. Jest on dla estetycznonaukowej krytyki najtrudniejszem dziełem, jakie Mickiewicz utworzył. Mimo to żadne może z dzieł poety z takiem upodobaniem nie jest czytanem. Niema zapewne pomiędzy Panami nikogo, kto by przynajmniej z dwóch poprzednio wyszłych części nie nauczył się na pamięć całych wyjątków. Poeta przemawia w taki sposób do serca, że każdy zdaje się widzieć w tem obraz własnych uczuć swoich, każdemu zdają się lub są istotnie zrozumiałemi pojedyńcze części poematu i to jest zapewne powodem, dla którego się nikt nie pyta o myśl, o główną ideę tego poematu. A właśnie ta idea jest najistotniejszą rzeczą dla naukowej krytyki. Nikt także, o ile mi wiadomo, nie mówił o tem jeszcze w naukowej rozprawie. Zdawać by się prawie mogło, że widmo Gustawa, głównej osoby poematu, odstraszyło wszystkich teoretyków od spojrzenia bliżej w twarz upiorowi chłodnemi oczyma.

A z Shakspeare'a wyjęte motto położone na czele poematu przez poetę:

Dzieją się cuda w niebie i na ziemi,

O których ani marzyli nasi filozofowie.

(There are more things in heaven and earth
Than are dreamt of in our Philosophy.)

[ocr errors]

zdaje się w rzeczy samej tak usposabiać filozofów z samego początku, gdy ten poemat czytać zaczynają, iż sądzą, że wobec słów tych nie mają potrzeby przedstawienia rozwadze ludzkiej treści tego poematu zapożyczonej z świata cudów. To co Mochnacki o tem powiedział, pod względem głównej idei poematu, tyle co nic znaczy, zawsze jednak jest to jeszcze najlepszem. Nie można jednak Mochnackiemu poczytywać za złe; pisał bowiem swoje zarysy polskiej poezyi prawie w r. 1830., a trzecia część Dziadów ukazała się dopiero w r. 1832. w Paryżu. Z dwóch więc pierwszych części nie mógł on pojąć dokładnie kompozycyi całości. Przytoczę to, co Mochnacki o Dziadach mówi. Oto jego słowa: ,,Podróżni opisują napowietrzne omamienia w Egipcie i na pustyni Libijskiej. Sławne są te fenomena! Bywa nieraz w Egipcie, że zrana i ku wieczorowi, za wzniesieniem się lub zajściem słońca, dalekie płaszczyzny, wiejskie osady, cały krajobraz naokoło inny kształt, niżeli zwykle, przybiera. Okolica wydaje się natenczas jak obszerne jezioro - wioski zdają się być wyspami. Płyn szklanny przezroczysty widokres oblewa, gdzie się rzeczy ziemskie dwoją, troją. Po kilka godzin trwa to zjawisko. Czyż duch ludzki w swoim widokresie, w swoim powietrzokręgu, takich widzeń nie miewa? Czyż w tej optyce fantazyi nie postrzegamy niekiedy tego wszystkiego, co się koło nas dzieje w naturze, w społeczności? A poeta liryk, melancholijny rozmyślacz, filozof, czyż nie mami nas, nie zachwyca tą czarodziejską, napowietrzną, albo gdy wzrok swój obróci w przeciwległą stronę, to i podziemną władzą fantazyi ducha? Znam takiego poetę, rodaka, mówi on, znamy go wszyscy. Jest nim Mickiewicz!"-O ile sąd taki jest rzetelnym, sami możecie osądzić. Służy on jednak za podstawę do ocenienia Dziadów. Dalej powiada: „Niewiedzieć gdzie się to działo, na tem też nic nie zależy. Pustelnia, ksiądz, dzieci otóż osoby, którym autor poruczył główne role. Niepoczesny cichy domek na wiejskiem ustroniu - to scena jego poematu. Nie jest to jednak sielanka. Pozbierawszy rozrzucone ułomki tego utworu, możnaby je złożyć w całość dość naturalną, prostą. Młodzieniec tkliwy, namiętny, z żywą, ognistą imaginacyą piękna kobieta lecz próżna, wietrznica, bo komu innemu rękę swą oddała, blask i mienie przenosząc nad szczęście kochanki - w końcu rozpacz,

-

samobójstwo, skutki zawiedzionej, płomienistej miłości taka jest treść czwartej części Dziadów." (Czyżby istotnie ta pospolita treść miała być treścią poematu? Na to odpowiadam krótko: tak i nie! Zaraz się z tego lepiej wytłómaczę).

„Tę rzecz, mówi dalej Mochnacki, związał poeta z obrządkiem sięgającym pogańskich czasów, który pospólstwo wielu okolic Litwy, Prus i Kurlandyi obchodziło potajemnie na dniu zadusznym ku czci zmarłych, w pustkach, kaplicach, zrujnowanych cerkwiach. Uroczystość ta zależała na przyzywaniu duchów. Guślarz czy gęślarz sprawował czarnoksięzki obowiązek. Ściągnione rotą wyrzeczonego przezeń zaklęcia, po zawarciu drzwi i okien, jawiły się widma, kaźnią niepokoju dręczone, obłędne w hierarchii bezcielesnych jestestw duchy między niebem a ziemią, których cierpieniom za przeszłe winy na świecie, skoro ani modlitwa ani ofiarowane nie pomagały przysmaki, wówczas sprawca obrzędu odganiał je krzyżem pańskim w imię Ojca, Syna, Ducha. Na taką uroczystość przybył także nieszczęśliwy młodzian, który sobie z rozpaczy. życie odjął, któremu z tajemnych zrządzeń przypadło, żeby rok rocznie wstawał z grobu i ponawiał na sobie wykonaną zbrodnię. Myśl poetycka, powiada Mochnacki, ale tylko wielki poeta w tym wieku niedowiarstwa i wstrętu od zabobonów, mógł osnuć poema na takim szczątku starych podań łatwowiernej prostoty. Nikt, opowiada Mochnacki, piękniejszego od czasów Julii Shakespear'a nie skreślił obrazu! Nikt z współczesnych Mickiewicza nie przemówił namiętniejszym, ognistszym językiem miłości; nikt mocniejszym urokiem nie zaczarował i nie podbił pod posłuszeństwo poetyckiej wiary rozumu i imaginacyi swoich czytelników!"

,Ta czwarta część Dziadów jest właściwie, mówi on, drugą częścią i dokończeniem Werthera Goethego. Bo takim, jak ów upior z rozdartą piersią, jak ów obłąkany pustelnik w mieszkaniu księdza, niegdyś swego nauczyciela, z tą rozpaczą na duszy, z tą boleścią na sercu, z tem melancholijnem, pochmurnem, fantastyckiem wejrzeniem na przeszłość i naturę, nie kto inny mógł by być, tylko kochanek Karoliny, wywołany z grobu, jeżeli rozciągnąwszy nić cierpień tego zapaleńca, wystawić sobie zdołamy, jakby mówił i czuł, rozmyślał i dumał po śmierci." Oto, co Mochnacki mówi o idei Dziadów. Całość, powiada on, jest wypływem ogni

stego ducha, strumieniem najczyściejszego natchnienia, najwyższym polotem lirycznym, płomieniem miłości. Koloryt stylu, namiętności, uczuć, mimo to jest niejako, powtarzamy, myślą człowieka z grobu powstałego, błąkającego się w krainie zmarłych."

Stanowisko poety w nowej poezyi polskiej Mochnacki charakteryzuje w ogólności w ten sposób:

,,Rozpostarł się i mistrzuje pierwiastek indywidualny w pismach Mickiewicza. To ja samego poety wszędzie się przebija, wszystkiemu swej użyczając właściwości. Myśl jego wewnętrzna, samotna, wielka, melancholijna, jest jego ogniskiem i gwiazdą na firmamencie jego poezyi; jest jego i żywiołem i światem, gdzie duch twórczy zamieszkał, gdzie się bezprzestannie objawia, wszystko z siebie snując, jako pająk wije z siebie pajęczynę. Cokolwiek koło siebie postrzeże w naturze widomej, w spółeczności, w historyi, to wszystko ku sobie odnosi, i farbą swego jeniuszu, swojej jednostki, farbuje. Jest to poeta, rozmyślacz, mąż namiętny, liryk z daru i użyczenia nieba, filozof własnego serca. Zawsze duma i marzy i miewa swoje widzenia. W jednej tylko Grażynie o sobie zapomniał."

Co byłby powiedział Mochnacki, gdyby przeczytał trzecią część Dziadów? coby był powiedział, gdyby był dożył epopei Tadeusza? Z pewnością zmieniłby swój sąd. Zawodną więc jest rzeczą naprzód rozprawiać o mistrzu, zanim tenże rozwinie wszystkie strony swego geniuszu. Co do mnie, pod względem lirycznej strony Mickiewicza, objawiłem już moje zdanie, tu mogę się tylko na nie powołać, i nie potrzebuję się więcej rozwodzić nad niestosownym poglądem Mochnackiego o indywidualnej właściwości poety, o jego ja.

Wyżej już, co tu w krótkości powtarzam, powiedziałem, że tej podmiotowości, że tej wnętrzności, tego ja poety, w żaden sposób brać nie można za coś indywidualnego, przeciwnie, nawet tam, gdzie się coś podobnego przedstawia, jest wszędzie w zasadzie charakter ogólny, który ma swój grunt w podmiotowości ducha narodu, począwszy od bezpośredniego poglądu aż do stopnia samowiedzy, albo innemi słowy, że nawet materyał własnego poety, w życiu doświadczenia wzięty i opracowany, jest niejako wspólnym uczuciu narodu i jego duchowi, a gdzie podmiotowość

« PoprzedniaDalej »