Obrazy na stronie
PDF
ePub

czasu go zaczerpnąwszy; właśnie te czasy, w których poeta może zajmować się tylko ujęciem przedmiotu i sztucznem tegoż wykończeniem, nie potrzebując się odnosić do interessu, namiętności lub ducha teraźniejszości, są najwłaściwszemi dla epicznego opowiadania, jak to wreszcie twierdzi Schiller, mówiąc:

Co nieśmiertelnem żyć ma w pieśni,

Musi obumrzeć wprzód w życiu. *

Sąd ten o tyle tylko jest słusznym, o ile, dając poecie wypadek gotowy, ułatwia mu przez to plastyczne jego przedstawienie. Lecz to samo czyni i historya, a z niej poznać można lepiej charakter czasu niż z poezyi. Gdyby nam więc Grażyna i Konrad Wallenrod zamarłą przeszłość tak wiernie, jak tylko być może, przedstawiały, wówczas wprawdzie uwielbialibyśmy talent poety historyczno-epicznego przedstawienia, lecz rzecz by nas bynajmniej nie pociągała ku sobie. Jakiejże natury jest to, co nas podczas czytania tych poezyj tak żywo zajmuje? Właśnie świadomość, że w nas ciągle żyje nietylko samo wspomnienie owych czasów, jako pamięciowa rzecz tylko, ale nadto, jako rzeczywista naszego bytu cząstka, która naszemi sercami porusza, a w części nawet na nasz charakter się składa. Nietylko dla tego, że nas nasze położenie dzisiejsze więcej niż kiedykolwiek usposabia do karmienia się żywotem ubiegłych wieków, ale że walka, którą poeta opiewa, po dzień dzisiejszy jeszcze nie jest skończoną. Wprawdzie bój ten nie toczy się już przeciw niemieckiemu zakonowi, lecz z jednej strony przeciw niemieckiemu, z drugiej przeciw moskiewskiemu żywiołowi.

Walka poczęta przez Bolesława Wielkiego, potem Łokietka, Gedymina, Jagiełłę i Witolda, ciągnie się aż do chwili podziału Polski i trwa do ostatniego powstania, aż się znów może rozpocząć na nowo.

To jest żywy ów moment narodowy, nadający poezyom epicznym Mickiewicza tak przeważną siłę. - Poeta może nie pomyślał o tem w Grażynie, lecz z pewnością miał to na celu w Konradzie Wallenrodzie.

* Was unsterblich im Gesang soll leben,
Muss im Leben untergehen.

Okoliczność ta nie zbija mego twierdzenia; jest bowiem przeznaczeniem geniuszu wybranego do podjęcia jakiegokolwiek kierunku ducha czasu, iż pomimo woli, bezwiednie, musi często to czynić, czego od niego czas wymaga. Czytajcie Grażynę, a następnie powiedzcie mi, czy dziś nie znajdziecie ludzi, którzyby, jak Litawor, nie łączyli się z wrogiem, nie szukali u niego pomocy i opieki, zamiast wyrzec się osobistej pychy i swych egoiistycznych pragnień? a z drugiej strony, nie jestże to ten sam charakter, ten sam uparty indywidualizın, który się przeciw dobru ogólnemu ojczyzny, przez całą naszą historyę snuje? i z kasty możnych pod koniec naszego politycznego bytu tylu zdrajców wydaje: Potockiego, Rzewuskiego, Branickiego, Kossakowskiego, Krukowieckiego i t. d. i t. d. Czy z drugiej strony nie poznajemy w Rymwidzie prototypu tylu gorących patryotów, którzy tylko dla ojczyzny żyją i oddychają, którzyby raczej zginęli, niż by mieli oddać krew lub dobro narodu wrogowi, jak Rejtan, Sowiński? Czy nie poznajemy w Grażynie tego wzoru bohaterki, jaki w czasach ostatnich widzieliśmy jeszcze w szpitalach i na placu boju? Może ten sam obraz Grażyny błyskał Emilii Plater, gdy występowała do walki przeciw wiecznemu wrogowi Polski.-Rozważając wreszcie wyrazy, jakie poeta polski wkłada w usta osób opowiadania swego, czyż nie uwydatnia się ten sam stan, w jakim, w podobnym wypadku, dziś byśmy jeszcze tak samo mówili. Wymienię niektóre miejsca a zarazem wskażę użycie materyału podług wymagań sztuki.

Noc. W blasku księżyca lśni zamek Litawora (jest to wstęp do poematu). Trzech rycerzy zbliża się szybko przez pola.

A gałąź cienia etc. (str. 122).

Byli to Krzyżacy. - Wkrótce po uzbrojeniu poznały ich czuwające warty.

To jakiś urwisz od psiarni Krzyżaków etc. (str. 123).

Żądają wpuszczenia do księcia. Widać jeszcze światło u niego w oknach, lecz wrota wzbraniają wstępu. Jest już pora spóźniona. Chcą budzić Rymwida, pierwszego doradzcę, i dowódzcę wojsk księcia, lecz ten jest w pokoju jego na tajnej

rozmowie. (Ta rozmowa jest najpiękniejszym epizodem poematu; w niej odźwierciedla się cały duch owej epoki). Litawor poleca Rymwidowi trzymać wojsko w pogotowiu, aby ze świtem wyruszyć i siłą odzyskać posagowe księstwo Lidę, które mu Witold, wbrew przyrzeczenia, wydarł. Siwy wódz, zdumiony tym planem, stara mu się wybić z głowy napad podobny do rozboju, i radzi, by użył drogi zgody dla odzyskania swych grodów. Wtem, przy blasku księżyca, spostrzega rycerzy przybyłych, w których Krzyżaków poznaje, i pyta, czy ich ma przywołać czy odprawić? Wówczas odkrywa mu Litawor związek zawarty z mistrzem zakonu przeciw Witoldowi. Wiadomość ta napełnia starego przyjaciela gniewem i żalem. W słowach ognistych, nienawiścią ziejących przeciw wrogowi, usiłuje zmiękczyć Litawora:

,,O Panic!

,,Bodajbym nigdy nie dożył tej pory, (str. 136).

Napróżno Litawor w również gwałtownej mowie żali się słusznie na panowanie Witolda, obstaje przy swem przedsięwzięciu, nakazuje wszystko trzymać w pogotowiu, sam zaś udaje się na spoczynek. Każdemu wyda się dziwnem, dla czego Litawor nie każe wpuścić wysłańców, dla czego nawet Rymwidowi nie pozwala dać im odpowiedzi? Wie, że oni tam są, i że właśnie z nimi rozmówić się było dla niego rzeczą niezmiernej wagi. Tu widocznie popełnił poeta błąd w kompozycyi, uczynił to jednak dla tego, aby na nim oprzeć następny węzeł wypadków. - Rymwid oddala się i stosownie do rozkazu, zwołuje rycerstwo, nie troszcząc się o obcych wysłańców, wraca do zamku, lecz już nie do księcia, ale do jego małżonki Grażyny, bohaterki opowiadania. jest charakter księżnej, wyrażony trafnemi rysy:

„Była naonczas książęciu zamężna" etc. (str. 147)

[ocr errors]

Piękny

Grażyna zaledwie wierzyć chce temu, co jej Rymwid opowiada. Gdy jej jednak donosi o zebranem wojsku i bliskim wymarszu, przestrasza się tem przedsięwzięciem.

,,Co słyszę etc. (str. 151).

Biegnie do pokojów księcia, na którego zawsze wywierała wpływ wielki, aby go od tego planu odwieść. Co mówili z sobą, nie wypowiada poeta, albowiem musiałoby to być powtórzeniem pierwszego dyalogu. - Dosyć, że księżna opuszcza pokoje księcia i rozkazuje krótko odprawić posłanników i rycerzy. Komtur, który sam przybył, wpada w wściekłość na taką obrazę dumy rycerskiej:

,,Zbiegł, chwycił konia, poskoczył na siodło,
Przysięgam etc.“ (str. 153).

,,Odjeżdżają i powoli znikają za górą.

Kiedy niekiedy zbroja zamigoce.“ (str. 153).

Nastała godzina spokoju w zamku. — Rymwid czuwa i rozmawia z giermkiem księżnej o pogardliwej odprawie Krzyżaków, obawia się śmiałego kroku księżnej jeżeli go uczyniła bez wiedzy małżonka. Nareszcie ta wzywa go do siebie, lecz zaledwie rozpoczęto naradę, co należałoby działać, wpadają straże z okolicy i oznajmują, że komtur z.swemi wojskami ciągnie na zamek. Tu akcya zawięzuje się coraz żywsza i zbliża do rozwiązania. Gdzie są wysłańcy? - pyta księżna strwożona grożącem niebezpieczeństwem. Zapomniała, że sama dała rozkaz odprawienia ich. Prędko jednak odzyskuje przytomność i szybko rodzi się w jej umyśle postanowienle. (Miejsce to jest pięknie przez poetę skreślone).

,,Tak, rzecze księżna etc. (str. 161).

Nakazuje Rymwidowi wszystkich zwołać pod broń i czekać na księcia, którego biegnie obudzić. Po krótkiej chwili przybywa Litawor; zdaje się, że niepokój i bojaźń go opanowują. Nie wyrzekłszy słowa, wskakuje na koń, i na czele rycerstwa spieszy naprzeciw nieprzyjacielowi. Bitwa się rozpoczyna. (Po mistrzowsku jest ona opisaną). Litawor, wbrew swemu zwyczajowi, bez komendy wpada pomiędzy nieprzyjaciół. Rymwid czyni toż samo. Wrogi ustępują po pierwszem natarciu. Gdy jednak widzą, że książę tylko goni a nikogo swym mieczem nie może razić, nikogo dzidą swą nie powala na ziemię, zwracają się i otaczają go

Cybulskiego, Odczyty.

10

ze wszech stron. Litwini starają się przebić. Bitwa trwa długo nierozstrzygniętą.

,,Ni wtył ni naprzód nie ruszono kroku" (str. 163).

Wtem komtur wprowadza do bitwy ostatnią rezerwę. - Oddział litewski się chwieje. Tymczasem na tyłach wroga rozlega się grzmiący głos rycerza czarno uzbrojonego. Orężem przez te massy toruje sobie drogę aż do miejsca, gdzie Komtur i Litawor rozpoczynają pojedynek. Ale zanim ten przybył, pada z konia książę postrzelony przez Komtura. I w tej samej chwili przybyły rycerz obala Komtura o ziemię. Bitwa wygrana; w żałobie jednak wraca rycerstwo do zamku, dokąd nieznajomy rycerz i Rymwid z rannym księciem naprzód przybyli. Z ran tych niedługo książę umiera. Przygotowują uroczysty pogrzeb. Podług zwyczaju pogańskiego wystawiają wielki stos drzewa, kładą na nim trupa zmarłego księcia, przywiązują komtura do pnia dębowego, aby go razem z nim spalić. Wtem występuje ów czarny mąż, odsłania hełm, a lud wykrzykuje z radości, widząc przy życiu księcia. Zabitym była jego małżonka Grażyna. Litawor rozkazuje stos zapalić i komtura, w całej zbroi, przywiązanego do drzewa, spalić; potem rzuca się sam w płomienie i wyziewa w nich bohaterskiego ducha.

Tak się kończy opowiadanie. Jak powiedziałem, to, do czego tu najwyższą przywiązujemy cenę, nie jest sam wypadek jako fakt historyczny, nadający poezyi znaczenie, ale charakterystyczne odmalowanie czasu. Ani też główną rzeczą poematu, jak Mochnacki utrzymuje, jest czyn wspaniałomyślny pięknej Litwinki. Podobnie jak w Konradzie Wallenrodzie poświęcenie się Litwina za ojczyznę również nie stanowi głównej istoty rzeczy. Osoby są tylko działaczami, przez których czynność się spełnia.

Czynność zaś sama jest walką historycznych dwóch wrogich sił, które przeciw sobie jako uprawnione występują; szczególniej widzimy to w Wallenrodzie. W Grażynie objawia się zamiar wewnętrznej niezgody, która jest najboleśniejszym powodem walki z zakonem.

Co się tyczy stylu, do czasu zjawienia się Grażyny, nie może poezya polska wykazać nic piękniejszego, silniejszego, doskonal

« PoprzedniaDalej »