Obrazy na stronie
PDF
ePub

starali spór ten scharakteryzować. Wprzód jednak musimy poznać rzeczywisty stan rzeczy, i choć w kilku słowach wspomnieć o polskich klassykach z czasu, o którym mowa, a następnie rozebrać pierwsze poezye Mickiewicza, z któremi równocześnie rzucił rękawicę do walki poetom i teoretykom.

Powiedziałem już, co było podstawą polskiej literatury, a szczególniej poezyi przed wystąpieniem Mickiewicza. Nie była ona niczem innem, tylko bezbarwnym, bezdusznym dalszym ciągiem epoki stanisławowskiej, naśladowaniem poezyi francuzko-klassycznej. Była ona może właściwą duchowi czasu tej pierwszej epoki, w chwili gdy ją cała Europa naśladowała, teraz zaś stawała się nie tylko niestosowną, niedostateczną dla przebudzającego się ducha narodowego teraźniejszego wieku ale dlań była umartą. Pomimo to miała w Polsce czcicieli, krzewicieli, teoretyków, krytyków. Oprócz Dmóchowskiego, który Homera, Wirgiliusza, Miltona podług złych francuzkich tłómaczeń jeszcze gorzej, przynajmniej co do treści, na polski język przełożył, gdyż z ducha greckiego i rzymskiego poety zaledwie ślad pozostał, Dmóchowskiego który jako teorytyk i krytyk literackiej działalności Polski, zarazem kierunek jej nadał; mieliśmy około czasu tego, o którym mówimy, epików wzywających muz natchnienia: Dyzmę Bończę Tomaszewskiego, który w r. 1818. w mieście żydowskiem Berdyczewie wydał epopeę narodową, której tylko tytuł jest narodowym, t. j. Jagielonidę czyli połączenie Polski z Litwą. Sam wybór przedmiotu okazuje już nieudolność autora. Tenże napisał dydaktyczny poemat: Rolnictwo w Warszawie, 1822. Mieliśmy Tymona Zaborowskiego, który również w dwudziestu pieśniach rozpoczął śpiewać epopeę narodową pod tytułem: Bolesław Chrobry czyli zdobycie Kijowa, któremu jednak zabrakło głosu, gdy się usiłował wdrapać na Parnas, gdyż mu szydzące zeń Muzy drogę doń zatamowały. Mieliśmy poetów dydaktycznych. Stanisława Jachowicza, nie złego bajkopisarza; Franciszka Wężyka, który opisywał w nudnych wierszach, lecz nie bez patryotycznego uczucia, piękne, miłe okolice Krakowa. Mieliśmy Kajetana Koźmiana, który rozpoczął opiewać Ziemiaństwo. Poemat ten, uważać można za najwyższy szczyt doskonałości polskiej klassycznej muzy. Szkoda, że go nie mógł wydać przed wystąpieniem Mickiewicza; byłby

przynajmniej czas jakiś błyszczał na warszawskim Parnassie. Około dziesięciu lat pracował nad tem dziełem, które dopiero przed parą latami się okazało niezwróciwszy już na siebie uwagi. A jednak nie godzi się go pominąć. Mieliśmy liryków jak Osińskiego, który napisał Odę do Kopernika, Tymowskiego: Dumania na wałach Saragossy, dwie z najlepszych poezyj tego rodzaju, Morawskiego słabą Odę do Poetów. Tak jest, mieliśmy to, czego dziś nie mamy, bo mieliśmy zręcznych dramaturgów, tragików, którzy francuzką trójcę świętą dramatu, mianowicie: jedność czasu, miejsca i działania dobrze pojęli i umieli dowcipnie rozprząść zagadkę zawikłaną ostatniego; mieliśmy wyżej wspomnionego Franciszka Wężyka, który napisał Tragedyę: Gliński, Barbara Radziwiłówna, Bolesław śmiały, Wanda, - Aloizego Felińskiego, który także stworzył tragedyę Barbara Radziłówna, przez długi czas uważaną za wzór polskiej tragedyi; Ludwika Kropińskiego, który napisał tragedyę Ludgarde, nad krytyką której warszawscy teoretycy pisali tyle iż sobie stępili pióra. W tych dziełach narodowym jest tylko suchy materyał bez ducha narodu, co zaś w nich godne pochwały, to forma językowa poniekąd, lecz ton cały zbyt jednostajny, sztywny, bez natchnienia, bez życia prawie i całość zimna. Płynie ta poezya jak chińska łódź wśród ocembrowanych brzegów. Najsłabszą w nich stroną jest kompozycya poetyczna, która nieśmie na jednę linię zboczyć od teoryi Boileau. Dla tego też większa część tych płodów mdła, bez effektu, dziś zaledwie może być czytaną.

Z liczby klassyków, umyślnie wyłączyłem trzech poetów, nie dla tego, aby oni do nich nie należeli, lecz że lepiej pojęli kierunek ducha czasu i potrzeby narodu i że oni istotnie po większej części przygotowali najnowszą dla poezyi epokę. Mówić chcę, o zawsze jednakim, nigdy niezachwianym, zawsze narodowo usposobionym Nicmcewiczu, który niesłychanie przyczynił się do utrzymania patryotycznych uczuć w narodzie, swymi śpiewami historycznymi, bajkami politycznemi, opowiadaniami i dramatami, chociaż te nie noszą na sobie piętna skończonego, artystycznego, zewnętrznego i wewnętrznego ustroju. Mówię o natchnionym i przyjętym najsilniej zagrzanym patryotyzmem, Woroniczu, który zarówno wzniośle przeszłość uwielbiać umiał i z najgłębszą boleścią cier

piał nad losami Polski, i proroczo wskazywał też lepszą jej przyszłość nie dozwalając upadać duchowi narodu. Jego poetyczny, utwór Sibilla w czterech pieśniach i Lech, pozostaną pięknym pomnikiem poetycznego natchnienia. Nakoniec spokojny, łagodny, pełen uczucia Kazimierz Brodziński, który przez swą czysto narodową idyllę: Wiesław, a więcej jeszcze swemi wybornemi estetycznemi i krytycznemi rozprawami określając dobitniej charakter i ducha narodu: naprzód wskazał konieczność nowego przekształcenia poezyi.

Taki był stan i charakter polskiej poezyi, gdy Mickiewicz w r. 1821. puścił w świat dwa pierwsze tomiki swych poezyi i gdy się publicznie przyznał do szkoły romantycznej w przedmowie. Jakby się teraz powinna rozwinąć poezya romantyczna na polskim gruncie? jaki powinnaby przyjąć charakter, jakiego ducha, jaki kierunek, do jakiego celu ma dążyć? Jakie powinnaby naciągnąć struny? Czem właściwie stać się powinna, aby być tem, czego się po niej spodziewają? Wszystkie te pytania tem co powyżej powiedziano, już są rozwiązane. Odpowiedź mieści się w jednym wyrazie: Poezya nowa powinna być narodową w całem znaczeniu tego słowa. Powinna ściągnąć jakby do ogniska wszystkie promienie światła i życia narodowego, połączyć je w jeden jedyny, dla odrodzenia tegoż życia. Powinna podjąć przerwaną nić rozwoju, od pierwszego szczebla bezpośredniego ludowego na nią poglądu, aż do stopnia zupełnej świadomości, aby go błyskiem fantazyi przenieść, jeśli nie w umysły, to przynajmniej w serca ludzi. To też było prawdziwym celem poezyi romantycznej. Czy celowi temu mogła odpowiedzieć poezya klassyczna, o której mówi najgenialniejszy z pomiędzy nowych polskich pisarzy Maurycy Mochnacki w swej historyi literatury polskiej XIX. wieku, że do swych piersi przytulała kołysząc już w pieluchach nieżywe dziecko zmarłej fantazyi. W rzeczy samej, to czem się zajmowali gorąco polscy klassycy, już było umarłem. W ich poezyach nie widzimy żadnych polskich, żadnych z bohaterskich wieków Bolesławów, żadnych z wieku szlacheckiej demokracy wskrzeszonych postaci, chociaż za materyał do poezyi brali historyczną przeszłość. W ich dziełach występują postacie obce, blade, osłabione, nie mężkie, podobniejsze do widm, niżeli do bohaterów.

Nie było jeszcze wówczas podobnego badacza historyi, jak Lelewel, któryby z poetyczną fantazyą, ten wymowny historyczny materyał życia narodowego i ducha bohaterów przedstawił ich duszy. To też nie było pomiędzy nimi żadnego poety, jakim okazał się w krótce Mickiewicz, żadnego któryby z historyczną wiernością i poglądem historyka, ten materyał poetycznej fantazyi, obrobił. To bowiem tylko może zyskać trwałość, co się opiera na historycznej lub rzeczywistej podstawie. Wszystkie inne twory, wcześniej lub później, w skutek własnej niemocy, nie mając pod sobą podwalin, marnieją. Tak się stało z poetyczną literaturą epoki stanisławowskiej, tak z dalszym ciągiem epoki W. ks. Warszawskiego, a nakoniec i Królestwa konstytucyjnego.

Poezya romantyczna opierała się na rzeczywistości, czerpiąc materyał swój już to z historyi, już z zapatrywania się na życie narodowe, już wreszcie wydobywając go z wnętrza człowieka. Taka jest ona przynajmniej w utworach największych Mickiewicza nietylko historycznych, lecz nawet w tych, które wysnuł z głębi samego siebie. Mochnacki, a za nim inni, lekceważą to uczucie własne Mickiewicza, utrzymując, że na niem się jedynie opierał, że ze swego indywidualnego Ja, jak pająk nici, wątek swych myśli rozwijał. W tym względzie jestem przeciwnego zdania i utrzymuję, że ani Mochnacki ani ci, co jego słowa powtarzają nie zrozumieli tego wnętrza, tego Ja Mickiewicza, przynajmniej nie umieli odróżnić rzeczywistego uczucia wewnętrznego od fantastycznego. To Ja Mickiewicza jest również światem rzeczywistym, jak świat przedmiotowy lub historyczny. Istotę tych obydwóch światów wyżej skreśliłem. Tu pytam tylko, czy jego Grażyna i Konrad Wallenrod, czy też Dziady większe wrażenie na umysły wywierają? Odpowiedź pozostawiam na później, dodając, że poezya romantyczna jest poezyą rzeczywistości, lub nią być musi, jeśli chce pozyskać trwałość. Przechodzę następnie od uwag nad poezyami Mickiewicza, do ich ocenienia.

Ballady i Romanse.

Pierwsze to są poezye, które Mickiewicz podczas swego pobytu w Kownie od r. 1820-1822. ogłosił. W kilka lat potem

Muczkowski, niegdyś profesor gimnazyum w Poznaniu, teraźniejszy bibliotekarz biblioteki uniwersytetu Jagielońskiego w Krakowie w r. 1828. ułożył je w tym samym porządku do druku i przygotował pierwszy tomik poznańskiego wydania. Zawierają dwie wstępne poezye: Pierwiosnek i Romantyczność, oraz dziewięć ballad; Świteź, Świteziankę, Rybkę, Powrót taty, To lubię, Panią Twardowskę, Tukaja pierwszą część, Tukaja drugą część i Lilie; dwa romanse: Kurhanek Maryli i Dudarza i cztery wiersze różnej treści: Hymn do p. Maryi, Żeglarz, Warcaby, Przypomnienie, Sonet; tłómaczoną z Schillera: Rękawiczkę, do których dodaję także później napisane ballady: Czaty, Renegat, Budrys, Ucieczkę, aby ten rodzaj poezyi od razu ocenić.

Rozbierając tylko powierzchownie te poezye, widać zaraz w nich nowy rodzaj sztuki owej, jakiego dotychczasowa poezya polska wcale nie znała. Pomiędzy niemi jest tylko jedyna: Warcaby, w rodzaju dydaktycznym. Rodzaj ten począwszy od Kochanowskiego, który przewybornie przetłómaczył z włoskiego Szachy Wida, przez polskich poetów aż do czasów ostatnich klassyków z wielkiem powodzeniem był uprawiany.

Pierwiosnek.

Rzadko który z poetów napisał do swych poezyi delikatniejszy, czulszy, poetyczniejszy, a zarazem skromniejszy wstęp, jak Mickiewicz w swym Pierwiosnku. Jest to rozmowa poety z pierwszym pierwiosnkiem, który nie co innego ma oznaczać, tylko pierwsze jego poezye, mianowicie: Ballady i Romanse. Musiał je bardzo wcześnie utworzyć, zapewnie będąc jeszcze w Wilnie. Ofiaruje je swym przyjaciołom młodości, na pamiątkę szczęśliwie przeżytych chwil i jest w obawie, że zawcześnie zakwitły.

[ocr errors]

„Zawcześnie kwiatku zawcześnie i t. d.

Pociesza się jednak tą myślą, że pierwiosnki są zawsze najmilszymi bóstwu przyjaźni, młodości.

Czy dla Bogów szukasz datku i t. d.

Wprawdzie rosną one dziko bez pięknej formy, bez szczególnych barw, jednak widzi je chętnie przyjaźń nielubiąca blasku, a miłość skrapia je przynajmniej łzą pierwszą.

« PoprzedniaDalej »