Obrazy na stronie
PDF
ePub

dej łupiestwa i rzezie, przyszli nakoniec do dworca Stefana hospodara wołoskiego, u którego książę Konstanty Wiśniowiecki stanął był gospoda; ten obwarowawszy się, i mając z sobą dzielny poczet ludzi, bronił się odważnie i długo; zatoczyła czerń działa, lecz wystrzały idąc górą, niewiele szkodziły.

W tym czasie przybiegł przed wrota dworu poselskiego Boris Naszczokin prosząc o rozmowę; wyszedł do bramy Gąsiewski starosta wilejski, przed którym Naszczokin, imienien dumnych bojarów żaląc się na wprowadzenie Samozwańca i gwalty Polaków, kończył, prosząc aby się posłowie nie mięszali z tymi Polakami, którzy z wojewodą sandomirskim przyjechali do Moskwy, że tym tylko sposobem całymi zostaną.

Gasiewski odpowiedzlał w te słowa: „Przybyliśmy tutaj w poselstwie do Dymitra cara, boście wy go sami za hospodara waszego uznali; dziś zamordowawszy go, powiadacie że nim nie był. Nam nic do tego; niech wam Bóg, podług prawdy waszej pomaga. My, jak posłowie, powinniśmy być pewni bezpieczeństwa naszego; jednak zgwałcono je, czego nawet w dzikich narodach nie widać. Co się tyczy szlachty polskiej z wojewodą sandomirskim przybyłej, przybyła ona tu nie na wojnę, lecz na gody weselne, zaproszona od cara, i od wszystkiej ziemi waszej; jeżeli się niektórzy ze sług dopuszczali zbytków i nieprawości, udawać się należało po sprawiedliwość, nie zaś za kilku występnych, krew niewinną tak okrutnie przelewać. Dziękujemy dumnym bojarom za dobre ich chęci ku nam, powiedzcie im imieniem naszem, niech baczą, by krew niewinna ludzi j. k. mci pana naszego, dłużej przelewaną nie była; gdyby zaś ich (co uchowaj Boże) dalej przed oczyma naszemi mordować miano, tedy ani na to zimno patrzeć, ani żelaz naszych wstrzymać nie będziem mogli. Będziemy się bronić, polegniemy wszyscy, ale co z tego wyniknie, łatwo dumni bojarowie przeglądać mogą."

Skoro Naszczokin odpowiedź tę odniósł do zamku, wraz Szujski i inni bojarowie wpadłszy na konie, biegali po ulicach, hamując pospólstwo od łupiestwa i mordów. Kniaż Mścisławski biegł na ulicę Mielecką, gdzie

najwięcej sług carskich i carowej poległo; kniaż Wasil Szujski przybiegłszy do domu księcia Wiśniowieckiego, zastał tam rzeź niezmierną; bronił się Wiśniowiecki walecznie, a majac do 200 kopijników na koniach, chciał z nimi wypaść z domu i na szturmujących uderzyć; wstrzymali go od tego dowódzcy pospólstwa, zapewniając wszystkim całość i bezpieczeństwo; lecz skoro Polacy pozsiadali z koni i odprowadzili je do stajni, wraz lud niewierny strzelać i wdzierać się do domu zaczął. Wiśniowiecki znowu się zamknąwszy, z górnej sali odważnie się bronił; w tej to chwili przybiegł Wasil Szujski i Iwan Mikitycz; ci z wielką pracą uśmierzywszy pospólstwo, ocalonych Wiśniowieckiego, Stadnickich, Kazanowskich, Tarła, zaprowadzili do rozmaitych gospod; domy i sprzęty ich złupione, pobita czeladź. Zabitych w dniu tym Polaków jedni do 2000, drudzy do 4000 liczą 1). Sprawiedliwie piszący dziennik tej rzezi uważa, że gdyby Polacy nie byli się tak ślepo oddali napojom i ospaltwu, gdyby byli rozdzielone siły swoje, czy w domu poselskim, czy u księcia Wiśniowieckiego skupili, pokonaliby byli niesforne i źle uzbrojone hufy pospólstwa; lecz stracili przytomność, uzbrojeni nawet bronić się nie chcieli; słowem Bóg, chcąc ukarać dumę ich i przestępstwa, nieszczęsnych zaślepił.

Już też z zapadającym zmierzchem ustała zapalczywość ludu, dano straż bezpieczeństwa do poselskiego domu, powrócona niejakaś na mieście spokojność. Jak żałosna noc nastąpiła po dniu tym rzezi! Rozproszeni po odległych gospodach Polacy, nie wiedząc o sobie szukali się nawzajem. Ileż radości za znalezieniem opłakanego już przyjaciela, ile żalu i smutku, gdy krewny lub przyjaciel postrzeżony wśród stósu trupów. Co chwila przybywali do domu posłów kapłani, rycerstwo, niewiasty, wszyscy obdarci, skaleczeni lub zbici. Za pozwoleniem bojarów wysłali posłowie do pana Tarły, Lubomirskiego, dowiadując się o losie ich. Znaleziono nieszczę

1) Obacz w nocie liczbę przedniejszych zabitych, jako też wziętych. N. V.

snych w postrzelanej i krwią zewsząd zbryzganej budowie; na podrzuconej na ziemi słomie, leżał w jednym końcu Tarło z Lubomirskim, grubą tylko przyrzuceni koszulą; w drugim pani Tarłowa, Herburtowa i inne Polki potłuczone srodze, okryte najuboższą odzieżą; zbyt raptowne, niestety! przejście z przepychu i bogactw, do najsmutniejszej nędzy. Natychmiast posłowie wysłali im szaty, bieliznę i wszystkie potrzeby. Nie tu tylko okazała się ich hojność; dosyć było być rodakiem i nieszczęśliwym, by doznawać od nich wszelkiej pomocy i wsparcia.

Po długiem naleganiu, odkryto nakoniec Mniszchowi, że córka jego była przy życiu; odprowadzono ją nawet do ojca z kobietami jej, lecz w stosownej do stanu jej dzisiejszego nędznej odzieży. Co za widok dla nieszczęśliwego starca, tem zapewne dotkliwszy, że w upokorzeniu tem córki, widział własnej wyniosłości ofiarę. Przecież cios tak okropny, nie uleczył w starcu dumnych jego urojeń; z przerwaniem snów wielkości, nie zniknęły powrotu jej nadzieje; przyjął wojewoda Marynę z największem uszanowaniem, ustąpił jej całego domu swego, wolał czcić jak panującą, niż jak nie. szczęsną córkę do łona swego przytulić.

Co do Maryny, mówi Cilli, doznane nieszczęście, widok śmierci tak bliski, wyniosłości jej nie ugięły bynajmniej. Przestańcie, mówiła do starających się ją w nieszczęściu pocieszać, przestańcie żalów waszych niewczesnych; raz uznana za panią mocarstwa tego, nigdy nią być nie przestanę; ten który by mi chciał wydrzeć koronę, wprzód życie wydrzeć musi 1).

Dnia 29 maja, to jest we trzy dni po rzezi, właśnie gdy grzebano trupy naszych w polu za miastem, bicie dzwonów cerkiewnych, huk trąb i kotłów, ogło siły miastu, że Wasil Iwanowicz Szujski obrany został carem: moskiewskim. Dozwoliły mu losy przez chytrość i podstępy dojść do celu wszystkich życzeń jego, do

[merged small][ocr errors]

zwoliły wstąpić na tron, by go zeń wkrótce strącając, tem jawniej okazać światu, że są sprawiedliwe nieba, ścigające zbrodnie na majestacie samym.

ROZDZIAŁ IV.

Domniemywanie, że Dymitr mógł być prawdziwym carem i dzie✈ dzicem tronu.

1606 r.

Doprowadziwszy do kresu smutne dzieje Dymitra, niech nam wolno będzie podnieść ile można zasłonę tych nadzwyczajnych tajemnic, które dotąd przeznaczenia jego otaczać zdają się; niech nam będzie wolno zgłębiając nietylko świadectwa pisarzów, lecz bardziej pobudki które powodowały ich piórem, usuwając na stronę uprzedzenia i zawziętości, chwycić wśród tylu ciemnót błyszczący promień światła, wskazać za tą pomocą co najpodobniejszem do prawdy, wskazać mówię, iż tyle okrzyczany, dotychczas wyklinany Samozwaniec, mógł być prawdziwym carem Dymitrem.

Latopisowie ruscy, wspominający o tem zdarzeniu, jednogłośnie prawie ) Dymitra za Samozwańca, zbiegłego mnicha Otrepiewa podają; lecz w kraju tak nie

1) Mowiono mi, že jeden z najpierwszych pisarzów ruskich senator Karamzin, dziś dzieje monarchii ruskiej gładkiem piórem piszący, równie jak poprzednicy jego, Dymitra fałszywym rozumie, i między innemi dowodami, przywodzi list w tej mierze od księcia Ostrogskiego kasztelana krakowskiego do Zygmunta III pisany, z biblioteki poryckiej wyjęty. Znany mi jest list ten; kżę Ostrogski o innych sprawach pisząc do krola, nawiasem tylko o Dymitrze w te słowa wspomina : Dymitra znam od lat kilku, był on najpierwej w Dermaniu manasterze o ca mego, potem u Anabaptystów, ale dla naradzania się o tem, trzebaby zwołać wszystkich senatorów.“

Te słowa nic nie stanowią.

ograniczenie samowładnym, moznaż bez narażenia się na srogie katusze, pisać inaczej, jak po myśli panującego? Mógłże się kto odważyć wyjawiać podstępy zbrodnie, które nietylko okryłyby były niesławą panującego, lecz nadto zachwiałyby go, strąciły może z przywłaszczonego tronu. Lecz dajmy, że mógł się znaleźć między pisarzami mąż odważny, przyjaciel cnoty, który pisał w zaciszu, nie dla oklasków żyjących, lecz by następnym wiekom światło i prawdę zostawić. Pytam, czy taki nawet mógł odkryć tę prawdę, w czasie, gdzie interesem było, i panującego, i jego stronników, by ją przytłumić i przeistoczyć. Zawsze zbrodnia lęka się światła, popełnia swe czyny w ciemnotach; i tak morderstwo czy prawdziwego czy podsuniętego Dymitra spełnione; niewielka liczba sprzysiężonych użytą była do tego, a i tych nawet, głęboki podstęp wygładzić potrafił; wysłani po śmierci pacholęcia na sprawdzenie i obejrzenie ciała Wasil Szujski i Bitiagowski, mogli znaleść ciało to zepsutem; a dajmy, że odkryli błąd swój, czyliż bojaźń zemsty srogiego Borysa, czyliz interes i polityka, nie rozkazywały taić ofiary wymkniętej z pod topora, dopóty przynajmniej, dopóki odkryta znowu nie ległaby pod nim. Prawda więc niewielu tylko sprzysiężonym znaną była, a właśnie najsilniejszym było tychże spiskowych interesem, by jej nie wyjawiać nigdy. Margeret Francuz będący naówczas w służbie moskiewskiej, powiada, że tak głęboką tajemnicę zachowywano naówczas we wszystkich sprawach, iż niepodobna było dojść prawdy inaczej, chyba że ją człowiek sam widział na oczy.

Za panowania więc Borysa nie wiedziano, tylko to, co Borys wiedzieć i wierzyć rozkazał; gdy później Dymitr z tak radosnem i powszechnem przyjęty uniesieniem, nierostropnością i stronnictwem swojem dla cudzoziemców i Polaków, serca krajowców oddalił, gdy niechęć tę podstępy Szujskiego obróciły w najwyższą nienawiść, gdy nakoniec legł nieszczęsny zdrad tylu ofiarą, wtenczas przychylni nawet, rozjątrzeni pogardą jego dla narodu i błahoczesnej wiary, nie pojmowali, by człowiek podobny mógł być ze krwi carów ich; nienawiść nie

« PoprzedniaDalej »