Obrazy na stronie
PDF
ePub

sprowadził na Rzeczpospolitą najazd szwedzki; a pierwsza z tych wiadomości pochodzi z pierwszych dni listopada r. 1655.

opano

Znajdujemy Stanisława mianowicie podówczas w Krakowie wanym już wtedy przez Szwedów zajętego sprawą, która mimo obszernych dosyć dwóch relacyj samego Oświęcima przedstawia się dosyć tajemniczo i zagadkowo 1). Przebywa oto w mieście, zajętem przez nieprzyjaciela, jako poufny wysłannik Jerzego Lubomirskiego, marszałka w. koronnego, z tajną misyą do generała szwedzkiego Wittemberga. Około przedmiotu tej misyi obraca się treść dwóch całych jego listów; a jednak właściwego jej celu nie można należycie z tych pism wyłuszczyć, z powodu, że pisane są bardzo ostrożnie, pełne półsłówek, niedopowiedzianych zdań, widocznie układane z tą przezornością i obawą, żeby nie powierzać za wiele papierowi, który mógłby się dostać przypadkowo w cudze ręce. Marszałek w. koronny Lubomirski był oddawna u naszych historyografów w podejrzeniu, że zanim się oświadczył stanowczo przeciw Szwedowi w konfederacyi tyszowieckiej — przedtem wahał się, namyślał i wchodził nawet w jakieś układy z królem szwedzkim. Wiedział też już Szujski i zaznaczył to w swojej Historyi (w r. 1864), że Lubomirski wysyłał 30 października Stanisława Oświęcima, łowczego sanockiego (dzięki temu faktowi nasz Oświęcim dostał się raz jedyny na kartę podręcznika Dziejów Polski!), do Wittemberga w celu bliższego porozumienia się z nim i przez niego z królem szwedzkim. Znany był Szujskiemu także i list, który Oświęcim zawiózł do Krakowa, a w którym marszałek wyraził się wcale nie dwuznacznie, że zwraca się do generała szwedzkiego, a przezeń do króla Karola Gustawa: »ut et Principis mei, quod licet, studeam commodis et nova fatis ordinantibus sceptra integram nulloque distractam adferam ei fidem, quem fortuna... destinaverit« ). Dosyć tu wyraźnie zaznaczono, że

1) Współczesnemu Jakóbowi Michałowskiemu zawdzięczamy przechowanie odpisów dwóch listów Oświęcima (z pewnością Stanisława, choć imienia przy nazwisku niema), pisanych z Krakowa do marszałka w. kor. Jerzego Lubomirskiego, z datami 3 i 7 listopada r. 1655 (Por. w znanej Księdze pamiętniczej, wydanej w Krakowie w r. 1864, teksty na str. 768-772).

2) Przytaczamy tu cały ustęp za Szujskim, bo ku naszemu zdziwieniu nie udało nam się stwierdzić, skąd Szujski wziął tekst listu Lubomirskiego i wogóle całą wiadomość o misyi Oświęcima. Nie jest pewne, ale jest możliwe, że historyk ten znał już »Księgę pamiętniczą. Michałowskiego, która wyszła w r. 1864, a więc w tym samym roku, kiedy i III tom jego Dziejów Polskie; ale u Michałowskiego niema wcale tekstu listu Lubomirskiego. Nie zna go też ani Walewski, ani żaden inny z historyków wojny szwedzkiej; nie znaleźliśmy o nim wzmianki także ani w znanem dziele Puffendorfa (De rebus a Carolo Gustavo gestis) ani w historyach Kochowskiego i Rudawskiego, ani w żadnem innem dostępnem nam źródle drukowanem. Nie chcemy utrzymywać stanowczo, że list ten nie był nigdy drukowany, bo ostatecznie zawiniliśmy może jakiemś przeoczeniem; ale pozwalamy sobie wyrazić przypuszczenie, że Szujski musiał mieć pod ręką jakiś tekst rękopiśmienny listu.

autor listu nie był bezwzględnym przeciwnikiem Karola Gustawa i że wówczas gotował się na ewentualne uznanie go swoim panem w razie, gdyby pewne okolicznośći do tego go zmusiły. Czy chodziło tu o przyjęcie jakichś warunków, które miał podyktować, i czy może w tym celu właśnie posłał Oświęcima do Wittemberga? Z listów Oświęcima możnaby wywnioskować, że nie taki był cel jego misyi, choć, jak powtarzamy, relacye Oświęcima są niejasne i niezupełne; gdy dochodzi w listach do szczegółów ważniejszych swego poselstwa, zatrzymuje się on zwykle i dodaje, że dopowiedzenie reszty pozostawia do ustnej rozmowy (str. 769: »odniosłem responsum, które ustnie da Bóg opowiem«<, i poniżej: «o czem fusius ustnie«). Mimo tej mglistości i niezupełności opowiadania da się z niego wyrozumieć tyle, że chodziło w tym razie nie o zupełne zerwanie Lubomirskiego z Janem Kazimierzem a przerzucenie się na stronę Karola Gustawa, lecz o wywiedzenie się o warunkach, na podstawie których dałaby się przeprowadzić jakaś ugoda między Karolem Gustawem a samym Janem Kazimierzem z obopólną tych stron satysfakcyą,— bez podawania jakichkolwiek warunków ze strony Lubomirskiego1). Lubomirski działa tu poufnie, ale działa widocznie nie sam, lecz w porozumieniu z jakąś grupą senatorów. Wedle relacyi własnej Oświęcim stanął w Krakowie 2 listopada; ale, chociaż prosił zaraz o posłuchanie u Wittemberga, został doń dopuszczony dopiero dnia następnego, 3-go; przedtem, wieczór 2-go, porozumiewał się osobiście z Aleksandrem Koniecpolskim, chorążym w. koronnym, wówczas gorliwym partyzantem Szwedów. Na pierwszem posłuchaniu u Wittemberga porozumieć się z nim nie mógł, bo, jak się okazało, generał szwedzki nie znał żadnego języka prócz szwedzkiego, tak że i listów łacińskich, które mu zostały doręczone, nie mógł odczytać. Trzeba je było kazać przetłómaczyć. Sekretarz, któremu powierzono to zadanie, otrzymał polecenie wyrozumienia z Oświęcima, czy i jakie przyniósł poufne zlecenia i życzenia poza wymienionemi w liście. Oświęcim jednak zażądał, aby Wittemberg przy pośrednictwie sekretarza wysłuchał ich osobiście; przyszło też tegoż dnia do drugiej audyencyi. »Na której dobre dwie godziny strawiwszy <-pisze w liście do marszałka Oświęcim -»jako ci notabant, którzy ze mną byli, opowiedziałem to wszystko fusissime per puncta, tak in publicis

1) Mógł mieć jednak Oświęcim także jakieś tajne zlecenia, o których wcale nie wspomina w listach. Cale; zachowanie się Lubomirskiego w tych czasach jest dla nas dotychczas niejasne i poniekąd zagadkowe; może dalsze badania źródłowe, zwłaszcza w tajnych materyalach dyplomatycznych, pozwolą na nie rzucić więcej światła. Zwracamy uwagę tylko na jedną charakterystyczną wzmiankę w jednym z listów des Noyers'a, znanego sekretarza prywatnego Ludwiki Maryi (Z Opola, 30 listopada 1655. Lettres, Berlin 1859, str. 19): »Le Grand Maréchal de Pologne s'était voulu accommoder avec le roi de Suède qui l'a un peu méprisé, dont l'autre est si indigné qu'il lève des troupes eu Hongrie contre lui«<.

od WMM. Pana negotiis, jako też i przy dalszych JMciów drugich sprawach, cokolwiek mi było iniunctum. Fuse i on na niektóre punkta dyskurował, toties quoties te rzeczy insinuando, żeby prędzej uspokoiły się sprawy Rzeczypospolitej, gdyby wszyscy IchMMPP. Senatorowie i proceres Regni się zjechali, co częstokroć iterabat. Druga, żeby sobie życzył wiedzieć te media, któreby to miały być sufficientia ad satisfactionem utriusque partis. Na pierwsze dały się rationes dostateczne, czemu to nie mogło być; o czem fusius ustnie, da Bóg. Na drugi odpowiedziałem, żeście mi WMM Państwo (a więc nie sam Lubomirski!) nie konfidowali tego, ani zlecili (skąd znowu wnosimy, że Lubomirski i jego partya nie dyktowała ze swojej strony warunków, a tylko chciała się dowiedzieć o warunkach ze strony szwedzkiej); asekurowali jednak, że tak są efficacia, iż mogą da Bóg szczęśliwy sortiri effectum. Kilka razy napierał się tego i życzył sobie słyszeć je, ale, żem ja nie miał tego zlecenia, trudnom się miał deklarować, powiedziawszy na ostatek, żeście to WMM. Panowie zachowali sobie do dalszej kompozycyi. Tyle tylko właściwie można wydobyć z listów Oświęcima wiadomości o celu jego misyi. Dowiadujemy się zresztą jeszcze z relacyi naszego autora, że Wittenberg nie miał wielkiej nadziei, aby król polski zechciał wypełnić te warunki, na które król szwedzki byłby gotów się zgodzić; że jednak obiecał natychmiast o tych rzeczach, z któremi Oświęcim przyjechał, powiadomić swego pana. Następnego dnia t. j. 4-go zrana miała pójść relacya do Karola Gustawa i Oświęcim miał aż do niedzieli« czekać na odpowiedź. Z następnego jednak listu jego z dnia 7 listopada widać, że po ten dzień odpowiedzi jeszcze nie otrzymał; w liście tym w ogóle już nie porusza on sprawy swego poselstwa, a tylko informuje marszałka w. koronnego o tem, co zauważył i zasłyszał w Krakowie i w okolicy, i wypowiada też parę swoich zapatrywań na sprawy bieżące. Uwagi godną jest konkluzya: »Jakoż podobno teraz od nas wszyscy odpadną i bić się, choćbyśmy nie chcieli, musimy. Bić się z kim? Czy z królem szwedzkim przeciw Janowi Kazimierzowi, czy z Janem Kazimierzem przeciw królowi szwedzkiemu? Wnosząc z treści całego listu, myślał tu Oświęcim o nieuniknionej i dla Lubomirskiego konieczności wytrwania przy boku Jana Kazimierza i wystąpienia do walki przeciw Szwedom. Może przewidywał, a może już i wiedział wtedy na pewno, że wynik jego poselstwa, którego zresztą wcale nie znamy, nie będzie pomyślny. Czy w istocie odjechał z niczem, nie możemy twierdzić na pewno; możemy się tylko domyślać, że tak się stało, opierając się po części na przytoczonej już wyżej pogłosce, podanej w jednym z listów des Noyersa, że król szwedzki zbył marszałka jakoby trochę lekceważąco, tak iż tenże, oburzony, zaczął zaciągać zaraz wojska przeciw niemu (t. j. Karolowi Gusta

Oświęcim.

e

wowi) na Węgrzech; a przede wszystkiem biorąc w rachubę znany fakt, że w grudniu skończyło się u marszałka wszelkie wahanie; stanął on bowiem. wówczas stanowczo w rzędzie najgorliwszych partyzantów króla polskiego i przyłożył jeden z pierwszych ręce do pamiętnej konfederacyi tyszowieckiej. Wytrwał przy boku swego pana czy też protektora i nasz Oświęcim, który widocznie wysługiwał się dalej Lubomirskim, choć, zdaje się, nie spełniał na ich dworze żadnej stałej funkcyi (nigdzie przynajmniej pewniejszej odpowiedniej wzmianki w źródłach nie znaleźliśmy). Gotowość swą do usług posunął tak daleko, że dał się, jak stwierdziliśmy, użyć za narzędzie w toku tajnych układów z królem szwedzkim; nie można stąd wysnuwać żadnych uchybiających jego patryotyzmowi wniosków, skoro jedyna znana jego misya krakowska - o ile można wyrozumieć z własnych jego listów nie miała na celu torowania drogi zdradzie. Zachowało się jeszcze zresztą źródeł na tyle, żebyśmy mogli z pomocą tychże zaświadczyć, iż i on także należał do wielkiego narodowego ruchu przeciw najazdowi szwedzkiemu, rozpoczętego wymienioną wyżej konfederacyą; bo znamy odpis jego listu z 7 kwietnia 1656 r., którego treść pozwala nam stwierdzić, że Oświęcim służył wówczas z bronią w ręku w dywizyi Lubomirskiego i że w marcu brał udział w pościgu za Karolem Gustawem, uchodzącym po doznanej pod Jarosławiem porażce ku Sandomierzowi; list ów kwietniowy zawiera nawet cenne szczegóły o przebiegu tego odwrotu od Przeworska aż do Sandomierza 1).

Ale oto już i ostatnia wiadomość o życiu naszego autora. Jedyna, którą mamy o nim, późniejsza, to wiadomość o jego śmierci. Wiemy, co prawda, jeszcze także, że zanim zamknął na zawsze oczy, musiał patrzeć na częściową ruinę własnego domu, która była skutkiem najazdu nieprzyjacielskiego. W akcie Działu dóbr między Oświęcimamis, który spisany został pod koniec września r. 1657 w Potoku, już po śmierci naszego Stanisława, występuje wyraźnie smutny obraz stanu wsi Potoka i Turaszówki w owym czasie. Jest tam mowa o »dworze starym w Potoku, przez nieprzyjaciela zniszczonym«; rodzina dzieli się tem tylko, co w tej wsi »zostało od zniszczenia nieprzyjacielskiego, a w końcowej części aktu raz jeszcze podniesiona okoliczność, że we wsi Potoku »dwór dosyć przedtym przestrony ze wszystkiemi budynkami, gumnem i oborą przez nieprzyjaciela krwawego nieda

[ocr errors]

1) Odpis rzeczonego, ostatniego już znanego nam listu Oświęcima znajduje się w archiwum biblioteki Konstantego hr. Przeździeckiego w Warszawie w kodeksie rękopiśmienym nr. 20. Odkrył go prof. Korzon i streścił dokładnie w I tomie swego dzieła p. t.: »Dola i niedola Jana Sobieskiego (Kraków 1898), na str. 32-34. Podnosi ten autor zarazem z uznaniem sumienność i dokładność relacyi Oświęcima.

wnego czasu z gruntu spalony i w poddanych niektórych, tymże sposobem zniesionych, zostawa«.

Jakiż to nieprzyjaciel« mógł »niedawnego czasu dokonać tego dzieła zniszczenia? Nie kto inny, lecz chyba Rakoczy, a raczej horda najeźdźców, do której obok Siedmiogrodzian należeli Wolosi, Kozacy i pstra zbieranina inszych chciwych krwi i łupieży awanturników. Rzecz wiadoma, że widownią tego najazdu Rakoczego były podkarpackie prowincye, Ruś Czerwona i województwo krakowskie. Nieprzyjaciel ten wpadł na ziemię polską pod koniec stycznia r. 1657, zmierzając najpierw od Marmaroszu ku Stryjowi, aby następnie nawiedzić Medykę, Jarosław, Przemyśl, wtargnąć na grunt województwa krakowskiego i dostać się do samego serca tej prowincyi, do Krakowa. W tym samym czasie właśnie, w ciągu marca r. 1657, rozbiegły się drapieżne podjazdy po całem Podkarpaciu i wtedy także z pewnością zapędziły się one aż do Krosna i złupiły wioski okoliczne. Podróżnicy, którzy niedługo później odbywali drogę z Biecza do Sokala (gdzie leżały dobra Oświęcimów, Potok i Turaszówka) opowiadają, że widzieli tam w tak surowej zimie (tj. w minionych, pierwszych miesiącach roku 1657) nieszczęśliwy lud uciekający, domy zburzone, nieszczęśliwe niewiasty, spinające się na najwyższe góry, aby się z dziećmi i z bydłem schronić«,.. a przez mil 40 (między Bieczem a Sokalem) spostrzegali tylko wsie zburzone, z ziemią zrównane, zwłoki i głowy ludzkie, leżące przy drogach po obydwóch stronach« 1).

Czy Oświęcim był w domu, kiedy ta szarańcza nieprzyjacielska spadła na dobra rodzinne? Nie mamy o tem wiadomości. Kto wie jednak, czy nie bronił sam swojej zagrody, nie zasłaniał jej swoją piersią i czy w walce tej sam nie ucierpiał jakiej szkody cielesnej? W każdym razie musiała go ta klęska mocno zaboleć i przygnębić i w tym może leży przyczyna jego przedwczesnej śmierci. Nie doczekał bowiem końca roku 1657. Nie znamy daty jego zgonu; ale to pewna, że 28 września już nie żył; bo wtedy pisano o nim w akcie znanego » Działu dóbr« jako o nieboszczykuito teraz zeszłym < 2). Rozstał się więc z tym światem niedługo przed końcem września r. 1657. Pozostałe rodzeństwo złożyło jego zwłoki na wieczny odpoczynek w krypcie, którą on

1) Por. historyę napadu Rakoczego w tomie II dzieła Walewskiego: »Historya wyzwolenia Rzeczypospolitej« na str. 35-44; a nadto na stronie 94 przytoczoną część relacyi posła cesarskiego, który jeździł do Chmielnickiego, z datą 9 sierpnia г. 1657, z której to relacyi właśnie pochodzi podany powyżej w tekście ustęp. Sromotny odwrót Rakoczego z tegoż roku odbywał się po innych drogach (pędzono go z Zamościa na Żółkiew, Stryj i Skole za Karpaty); jedynie więc w czasie zwycięskiego zrazu pochodu ku Krakowowi mogły zagony jego wojska sięgnąć pod Krosno. 2) Jestto ten sam akt „Działu dóbr między Oświęcimami«, o którym już wielokrotnie wyżej byla mowa, a którego dwa odpisy przechowane są w archiwum klasztoru OO. Franciszkanów w Krośnie.

« PoprzedniaDalej »