Obrazy na stronie
PDF
ePub

Tekst Dyaryusza przechował się, jak już zaznaczyliśmy, w jednym egzemplarzu, który jest własnością Biblioteki Ossolińskich. Ogłaszając w r. 1842 ustęp z Dyaryusza, utrzymywał wprawdzie St. Przyłęcki, że Biblioteka Ossolińskich posiada tylko »niezupełny egzemplarz tegoż Dyaryusza, a że scałkowity egzemplarz w rękopisie znajduje się w rękach p. Marcina Przybylskiego w Żywcu1); ale już Szajnocha, który zajmował się spuścizną piśmienną po Oświęcimie niedługo później, w r. 1856, napróżno poszukiwał

skiej (rocznik IV, r. 1836), w »Czasopiśmie Ossolińskich« z r. 1838, w »Przyjacielu ludu« leszneńskim z r. 1838, w Słowianinie« z r. 1840. Tytułów tych artykułów nie wyszczególniamy, ani nie zatrzymujemy się nad ich treścią, ponieważ wszystkie prawie (z wyjątkiem jedynego powaźniejszego artykułu K. Słotwińskiego w Czasopiśmie Ossolińskich z r. 1838) zajmują się tylko wersyami znanej legendy o Oświęcimach lub opisami zabytków krośnieńskich, a nie mieszczą żadnych nowych przyczynków do historyi naszego autora ani uwag krytycznych. Legenda o Oświęcimach stała się przedmiotem bardziej szczegółowej i starannej dyskusyi naukowej dopiero od chwili, kiedy Żegota Pauli wystąpił w r. 1840, w dziele p. t. »Starożytności galicyjskie (Lwów 1840) z obszerniejszą notatką p. t. »Stanisław i Anna Oświęcimowie«, a wkrótce po nim Karol Szajnocha z artykułem p. t. »Dyaryusz Stanisława Oświęcima w zbiorze rękopisów Zakl. nar. im. Ossolińskich w »Dodatku tygodniowym do »Gazety lwowskiej z r. 1853, nr. 11—19; artykuł ten przerobiony pojawił się następnie w t. I pierwszego wydania Szkiców historycznych tegoż autora, Lwów 1854 p. t. »Stanisław i Anna Oświęcimowie i został później powtórzony także w II wydaniu z r. 1858, a wreszcie przedrukowany w zbiorowem wydaniu Dziele Szajnochy (w t. I, str. 213-244). Rodzajem repliki na wywody Szajnochy są dwa artykuły, z których jeden bezimienny pojawił się w formie feljetonu w nr. 99 Czasu z r. 1853 (»Stanisław i Anna z Kunowy Oświęcimowie), drugi Jana Zaluskiego, po artykule Szajnochy najbardziej interesujący i uwagi godny, w Dodatku miesięcznym do »Czasu« (Rok I 1856 t. II str. 343-386) p. t. Uwagi z powodu artykułów: 1. O Świętej Kindze. 2. O Stanisławie i Annie Oświęcimach, w dziele P. Karola Szaj. noehy p. t. Szkice historyczne, Lwów 1854«. W dalszych czasach mało się zajmowano szczegółami z życia Oświęcima, a więcej natomiast krośnieńską jego fundacyą. Jedyne dziełko biograficzne, które wyszło po roku 1856 a zawiera nieco nowych szczegółów o rodzie Oświęcimów (wogóle zresztą niewielkiej wartości) to wydana w r. 1873 w Krakowie, nakładem XX. Franciszkanów z Krosna, broszurka ks. Innocentego N. (Nycza), b. gwardyana tegoż klasztoru, p. t. »Prawdziwa historyczna wiadomość sławnego rodzeństwa ś. p. Stanisława i siostry Anny Oświecimów z Kunowy, których ciała w grobie familijnym w kaplicy przy kościele XX. Franciszkanów w Krośnie spoczywają, z autentycznych źródeł w krótkości zebrana«.

O kaplicy Oświęcimów i zabytkach w nich przechowanych pisano natomiast, jak już wyżej nadmieniliśmy, w nowszych czasach nieco więcej. W »Tygodniku ilustrowanym« z r. 1865 (t. XII, str. 115) pojawił się artykuł WI. L. Anczyca: »Grob Stanisława i Anny Oświęcimów w Krośnie< i w jedenaście lat potem, drugi podobny, bezimienny w Kłosacha z r. 1876 (t. XXIII) p. t.: Grób familijny Oświęcimów w Krośnie«, a wreszcie niedawno, w r. 1903, ogłosiło >>Wydawnictwo Towarzystwa opieki nad polskimi zabytkami sztuki i kultury w Krakowie swoim nakładem dziełko prof. Dra Jerzego Mycielskiego p. t.: I. Cztery portrety rodziny Oświęcimów w kościele OO. Franciszkanów w Krośnie (drugą część tego dziełka stanowi rzecz p. t.: »Kilka polskich portretów z końca wieku XVIII«) w której to wytwornie wydanej książeczce autor podal obok starannego opisu i szkicu historyi kaplicy Oświęcimów w Krośnie oraz przechowanych tamże obrazów, także i cztery doskonale reproduksye należących do kaplicy portretów ojca, matki, macochy i jednego z braci Stanisława Oświęcima.

1) Pamiętniki o Koniecpolskich, str. 295, przypisek.

a

w Żywcu rękopisu Oświęcimowego i owego pana Przybylskiego, o którym nikt w tej miejscowości nic nie wiedział1); a nasze własne wywiady w tym przedmiocie skończyły się również całkiem bezowocnie. Dyaryusz w rękopisie Biblioteki Ossolińskich jest zresztą rzeczywiście niezupełny; do zupełności bowiem onego dla okresu czasu od początku r. 1643, z którym zachowany tekst się zaczyna, do r. 1651, na którym się kończy, brak wszelkich zapisek z drugiej połowy grudnia r. 1647, z całego dwulecia 1648—1649, a wreszcie i z dziewięciu niespełna ostatnich miesięcy r. 1650 (t. j. począwszy od 6 kwietnia do końca t. r.). Na okładce rękopisu ani u wstępu do Dyaryusza, ani wreszcie na kartkach, tekst onego poprzedzających, niema żadnych napisów ani dopisków, któreby rzucały światło na historyę powstania tej cennej spuścizny po Oświęcimie 2).

Rękopis Biblioteki Ossolińskich nr. 224 jestto kodeks papierowy, liczący 531 kart formatu folio i oprawny w pergamin z paginacyą stronic (nie kart) poczynającą się od razu na pierwszej karcie cyfrą 182 i ciągnącą się odtąd bez przerwy aż do liczby 1252 na odwrotnej stronie ostatniej karty, z tą jedną omyłką, iż po stronie 270 następuje bezpośrednio strona 281. Stronice początkowe od 181 do 233 pokryte są odpisami rozmaitych dyaryuszów i aktów, nie pozostających w żadnym związku z Dyaryuszem Oświęcima; dalej znajduje się serya 36 stronic paginowanych, ale wcale nie zapisanych (str. 234-270); następnych kart 49 (str. 280-378) zajmują również odpisy Dyaryusza legacyi Wojciecha Miaskowskiego do Turcyi z r. 1640 i pewnej liczby aktów do tejże legacyi się odnoszących; poczem dopiero oddzielony od poprzedniego tekstu dwiema kartami białemi (str. 379-382) znajduje się na str. 383 pod datą stycznia r. 1643 początek Dyaryusza Oświęcimowego, którego tekst zapełnia już całą resztę kodeksu (do str. 1251), poprzerywaną jeszcze tylko parę razy niewielkiemi seryami stronic niezapisanych (str. 682-4, część str. 1003 i str. 1004 1016, część str. 1070 i str. 1071-1084; wreszcie także i ostatnia strona 1252 jest biała). Na grzbiecie pergaminowej okładki u góry widnieją zarysy niektórych wyrazów zatartego już w części lub wyblakłego napisu, nakreślonego atramentem; rozpoznać w nim można te początkowe słowa: >> Diarium variarum legationum. Z dalszych trzech czy też czterech wyrazów nieczytelnych występuje wyraźniej jeszcze tylko data: » 1641«. Zresztą żadnych napisów ani zapisek na okładce niema; dwie pierwsze niepaginowane karty

1) Szajnocha: Dziela, t. VIII, str. 278-9.

2) Będziemy się starali okazać niżej, że brakujące owe części kiedyś istniały, ale zaginely jeszcze za życia Stanisława Oświęcima; może właśnie ta okoliczność dala powód do nieporozumienia i do stworzenia legendy o istnieniu w dzisiejszych jeszcze czasach drugiego zupełniejszego rękopisu.

manuskryptu są czyste (zostały widocznie doklejone później, już w XIX w., zapewne kiedy poprawiano wiązania introligatorskie kodeksu), a na karcie 1-szej rękopisu u góry znajduje się tylko krótka, niewyraźna, w części nawet zatarta, w części zaklejona notatka, dodana z pewnością dopiero w XVIII lub XIX wieku, która z powołaniem się na Niesieckiego i na jeden ustęp w Dyaryuszu, wyjaśnia, że autorem Dyaryusza był Oświęcim, syn Floryana, dworzanin króla Władysława IV. Na dalszych kartach, pokrytych odpisami rozmaitych dyaryuszów i aktów, nie pochodzących od Oświęcima, niema żadnej zgoła wzmianki o autorze właściwego głównego Dyaryusza; podobnież na żadnej dalszej karcie w tej części kodeksu, która zawiera Dyaryusz Oświęcima, niemasz żadnego napisu, żadnej wogóle notatki, któraby pouczała o pochodzeniu tych biograficzno-historycznych zapisek. Mimo to nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mamy tu do czynienia z zapiskami osobistości, której nazwisko umieściliśmy w tytule wydawnictwa, bo autor, który dwukrotnie tylko wymienił to swoje nazwisko w Dyaryuszu, raz wymienił je w takim sposobie, że ułatwił usunięcie wszelkiej wątpliwości co do kwestyi autorstwa, a mianowicie, podawszy pod datą 6 lutego r. 1651 (por. poniżej ust. na str. 259) tekst napisu, umieszczonego na trumnie własnego ojca, z wymienieniem jego imienia i nazwiska (Floryan Oświęcim). Ponieważ przyznał się zarazem w kilku innych miejscach najwyraźniej (str. 195-6, 208 i t. d. w niniejszem wydaniu), że sam jest założycielem kaplicy Oświęcimów w Krośnie, w której znajduje się właśnie obok innych portretów, także portret tegoż Floryana Oświęcima i u wstępu której nad gzymsem marmurowych odrzwi po stronie zewnętrznej widnieje obecnie jeszcze napis, wyszczególniający imię i nazwisko fundatora (..... Dilectissimae sorori ..... moestissimus frater Stanislaus de Kunowa Oświęcim, Serenissimi Vladislai IV, Poloniae et Sueciae Regis aulicus etc.), przeto możemy stwierdzić stanowczo, że od niego to pochodzi cały ten obszerny a przechowany szczęśliwie po nasze czasy Dyaryusz z tej samej doby, w której powstała kaplica Oświęcimów krośnieńska.

Czy jednak w jedynym istniejącym rękopisie Dyaryusza, który dziś, jak wiadomo, jest w posiadaniu Biblioteki Ossolińskich, przechowała się całość dzieła Oświęcimowego w takich rozmiarach i w takiej pełni, jaką mu nadał pierwotnie sam autor? Czy owe luki w Dyaryuszu, o których powyżej była mowa, a więc brak wszelkich zapisek z drugiej połowy grudnia r. 1647, z całego dwulecia 1648 1649, a wreszcie i z dziewięciu miesięcy r. 1650, nigdy nie były zapełnione? Czy nie istniały przynajmniej kiedyś dawniej zapiski Oświęcima także i z tych czasów, o których, przy obecnym stanie rękopisu, nie znajdujemy w nim żadnych wiadomości? I czy Dyaryusz nie obejmował ongi większego okresu czasu, nie sięgał po za granice lat 1643—1651 ?

A gdyby na pytania powyższe znalazły się odpowiedzi twierdzące, to potem nasunąćby się musiały jeszcze dalsze kwestye. Co się stało z brakującą resztą dzieła? Jak przynajmniej da się wytłumaczyć niezupełność zachowanego rękopisu i jego obecny dosyć dziwaczny układ zewnętrzny w kodeksie Biblioteki Ossolińskich¿

Na pierwsze z wyliczonych pytań możemy dać odpowiedź całkiem stanowczą, że dzieło Oświęcima było pierwotnie obszerniejsze i bardziej jednolite: nie wykazywało tylu luk, co obecnie (albo może nawet żadnych), w części, odnoszącej się do okresu czasu od r. 1643 --1651, a nadto obejmowało kiedyś zapiski z szeregu lat, wyprzedzających wymienioną datę początkową.

Są bowiem w rękopisie Dyaryusza dosyć liczne napomknienia, zdające się wskazywać na to, że istniały kiedyś, zanim powstała teraźniejsza oprawa kodeksu, zawierającego dzieło Oświęcima, jakieś roczniki Dyaryusza, sięgające do wcześniejszych lat, poprzedzających rok 1643, i że istniał także wtedy z dalszych w tym kodeksie brakujących roczników przynajmniej jeden, a to ten, który zawierał jakieś zapiski z r. 1648. Bo najpierw już pod datą 10 października r. 1645, przy wzmiance o Amsterdamie, znajdujemy następującą uwagę: >To miasto, że się już w przeszłych dyaryuszach opisało, jako i insze wszytkie, które się będą aż do Paryża mianować, tu się już opisować nie będą, tylko noclegi i pokarmy w nich« (Dyar. str. 94). Jest tu więc wyraźna wzmianta o istnieniu jakiegoś dyaryusza dawniejszej podróży do Niderlandów; a tymczasem w kodeksie Biblioteki Ossolińskich brak w poprzednich rocznikach, z lat 1643-1645, w ogóle wszelkiej wzmianki o jakiejkolwiek podróży za granicę; treść ich owszem wyłącza możliwość przypuszczenia, aby podróż taką mógł odbyć Oświęcim w ciągu lat wymienionych. Owe więc >>przeszłe dyaryusze« musiały zawierać zapiski z lat wcześniejszych. W roczniku z r. 1645 znajduje się jeszcze drugi odsyłacz do nieistniejących w naszym kodeksie dyaryuszów poprzedniej podróży zagranicznej, a to pod datą 23 października r. 1645, w słowach: »Wyjechawszy z Antwerpu trybem zwyczajnem, jako się w przeszłych Dyaryuszach już opisało, nocowaliśmy w mieście Brusselles « (Dyar. str. 95). Co więcej, także i w przechowanej części dziennika podróży (przez Morawę, Austryę Dolną, Styryę, Karyntyę i t. d.), którą autor odbył w r. 1650, w orszaku Aleksandra Michała Lubomirskiego (Dyar. str. 225-252), powtarzają się wielokrotnie odsyłacze do jakiegoś >pierwszego dyaryusza« podróży włoskiej, którego również niema wcale. w kodeksie Biblioteki Ossolińskich. Z opisem miasta Sławkowa na Morawie załatwia się autor w Dyaryuszu z r. 1650 (pod datą 3 marca) krótko, objaśniając, że i to się w pierwszym Dyaryuszu opisało (str. 233). Podobnież

o Nikolsburgu zaznacza, że też jest w pierwszym Dyaryuszu opisany << (str. 233-4). Nie rozwodzi się nad Wiedniem, bo — jak powiada — »opisało się już to miasto dobrze w pierwszym Dyaryuszu (str. 236). Dosyć szczególnie brzmi notatka przy wzmiance o mieście Wiener-Neustadt w tych oto słowach: zda mi się, że się go też mencya uczyniła w pierwszych Dyaryuszach« (str. 237). I dalej jeszcze zadawala się Oświęcim znowu tylko wymienieniem miasteczka Feldkirchen w Karyntyi jako »już w pierwszym Dyaryuszu wspomnianem (str. 242). Przy nazwisku miasteczka karyntyjskiego Arnoldstein, pod d. 18 marca 1650 r. znowu odsyłacz: »Vide w notatkach dawnych wiersze tamże napisane« (str. 244). Co do czasu, kiedy autor nasz odbył pierwszy raz podróż do Włoch, niema w relacyi z podróży drugiej z r. 1650 żadnej wskazówki; jest tylko jedna zapiska wyjaśniajaca, kiedy odbywał pierwszą podróż do Wiednia (ale wtedy dalej nie jeździł, tylko z Wiednia powrócił do kraju). Mianowicie pod datą 5 marca 1650 r., przy wzmiance o Wolkersdorfie, miasteczku leżącem pod Wiedniem, znajduje się następujący dodatek: »W tej to wsi mieszkaliśmy in anno 1637 z Pany Posłami i Królem JMcią teraźniejszym, jadąc po Królowę JMć śp. Cecylię Renatę« (str. 235). Jedna zatem z niedochowanych części Dyaryusza, która kiedyś istniała, odnosiła się z pewnością do roku 1637. A i dyaryusz pierwszej podróży włoskiej, jak łatwo wyrozumieć z zestawionych powyżej danych, musiał mieć datę wcześniejszą od r. 1643; można więc przypuścić, że brakujące części Dyaryusza obejmowały zapiski z roku 1637 i z którychś najbliższych (może wszystkich) lat następnych między r. 1638 a 1642. Ale, co więcej, jest w samym początku Dyaryusza z r. 1650 jedno napomknienie, które upoważnia do przypuszczenia, że i istniejąca w przechowanym rękopisie luka co do lat 1648 1649 była kiedyś zapełniona, że istniał kiedyś przynajmniej dyaryusz pewnych epizodów wojny kozackiej z r. 1648. Mamy na myśli zdanie wtrącone do wzmianki pod datą 6 stycznia 1650 r. o Kozaku Maksymie Nestorence. O Nestorence wyraził się tu mianowicie autor, że był to > żołnierz Lachom z dusze nieprzyjazny, co acz w siła oświadczał okazyach, ale niemniej i w dobywaniu fortu kodackiego, gdzie żołnierzów tamecznych po długim oblężeniu na słowo swoje wziąwszy i przysięgą straszną wszelką im w zdrowiach i substancyach ich securitatem potwierdziwszy, słowa nie dotrzymał, przysięgę złamał i jednych w ciężką niewolę, rozgromiwszy, już we włości będących pobrał, drugich okrutnie, jak się to już wyżej i szerzej opisało, pomordował...«. Do ponownego zajęcia Kudaku przez Kozaków pod Nestorenką przyszło, jak wiadomo z dziejów wojen kozackich,

« PoprzedniaDalej »