Obrazy na stronie
PDF
ePub
[graphic][merged small]

Jedyny autentyczny wizerunek mistrza, odbicie fotograficzne z wyblakłego już nieco dagereotypu, który posiada Muzeum Narodowe w Krakowie.

ROZDZIAŁ XI.

Nowy stan duszy
1842-1843.

-

Widze

Własnoręczny portret Słowackiego przed transfiguracyą. nie się z Towiańskim. Wiersz „Tak mi Boże dopomóż“. Przewrot w duchu poety. - Andrzej Towiański. Strona moralna jego nauki. Strona dogmatyczna; kolumny jasnych i ciemnych duchów. Kult Napoleona. Cele stworzenia; realizacya; postęp tworów. Zadatki mistycyzmu w Godzinie. Nowy kierunek indywidualizmu Słowackiego. Próby wskrzeszania serc; korespondencya z p. Bobrową. Wtajemniczanie matki w nową naukę. Niepokój matki. - Groźba syna i następstwa tej groźby.

-

W połowie maja 1842, chcąc uczynić zadość powtarzanym prośbom matki, pragnącej mieć jak najwięcej szczegółów z życia ukochanego syna, którego już od 13 lat nie widziała, którego jeszcze pożegnała prawie dzieckiem, a teraz chciała mieć w wyobraźni jako człowieka dojrzałego i sławnego, Słowacki posyłając jej swoje wizerunki, tak je dopełniał opisem swojej postaci i swego sposobu ubierania się. »Wiedz, że ubieram się zawsze z dosyć wielką elegancyą, jak to sobie niegdyś przyrzekłem za młodu, bojąc się, aby mnie zwykłe memu zajęciu się zaniedbanie kiedyś nie owładało... Otóż więc zawsze biorę dobrego krawca, co mi oszczędza niepotrzebnych wy. datków; najczęściej chodzę czarno, z małymi wyjątkami w szarawarkach lub kamizelce, nigdy prawie zupełnie czarno, bo to ma minę księżą........ Mam także jedną oryginalność, to jest, że zawsze noszę żółtawo-blade białe

rękawiczki, jest to mój lux, a nie bardzo kosztowny, bo cały czysto chodząc, nigdy ich prędko nie brudzę. Noszę także najczęściej lakierowane buty, co nie jest żadnym luxem wcale... Zawsze tak staram się być ubrany, abym bez przebierania się mógł pójść wszędzie, a nigdy tak, aby widziano, żem się wystroił umyślnie... Taka jest moja polityka co do ubioru. Nie jestem wcale tłustszy, niż byłem, ale jestem zupełnie weselszy. Jakby po walce z ludźmi odbytej używam pewnej spokojności i to mi się w uśmiechu maluje; przez długi czas z zaciśnionemi zębami i ponurem czołem gotowałem się do życia, teraz żyję. Muszę ci także wyznać, że może tracę więcej, niżby należało« 1).

Taki był portret Słowackiego, własną jego ręką skreślony, w chwili, gdy stał tuż u progu wielkiego przeobrażenia, które miało w nim nastąpić. Ledwie minęło parę miesięcy od nakreślenia tego portretu, a już poeta wbrew swoim najświeższym opisom donosił matce, że »świat glansowanych rękawiczek i woskowanych podłóg« zupełnie zniknął z jego oczu, »bo cóż z niego można wydobyć«... >>Jest to próżny teatr dla igrających myśli, dla słów ulotnych, a mnie trzeba być dziś wewnętrznie człowiekiem, ile można doskonałym i dobrym... Wierz mi, droga, że ta przemiana ze źrzódła płynie głębokiego« 2).

W istocie zmiana, jaka wówczas zaszła w Słowackim, była głęboka i stanowcza, i nadała zupełnie inny charakter całemu jego dalszemu życiu i twórczości. A tę zmianę wywołało zetknięcie się z Towiańskim, którego mistyczna nauka już od roku szerzyła się wśród emigracyi paryskiej. Już od roku Mickiewicz wierzył w niego, jako w cudownego, przez Boga zesłanego męża i jednał dla niego nowych wyznawców. Publiczne wystąpienie Towiańskiego wobec emigracyi 27 września 1841 w kościele Notre-Dame powszechną zwróciło uwagę na niego, i już

1) Listy II, 157.

2) Listy II, 159. Data listu 2 sierpnia 1842.

« PoprzedniaDalej »