Obrazy na stronie
PDF
ePub

rzewać, że poecie, gdy był dzieckiem, chodziło przedewszystkiem o sławę pośmiertną, a więc o sławę wieczną, nieśmiertelną, i że dla niej gotów był wszystkie blaski i tryumfy tego świata poświęcić, nie przeczuwając zapewne, jak trudno mu będzie wytrwać w tej roli. »Pamiętam pisał w pamiętniku drukowanym przy listach do matki (I 18) że będąc małem dzieckiem i zapalenie nabożny, modliłem się nieraz: O Boże! daj mi sławę choć po śmierci, a za to niech będę najnieszczęśliwszym, pogardzonym i niepoznanym w mojem życiu. Tak się modliłem, przekonany jestem, że zły duch pochwycił moje przymierze; to, co ma być w życiu, już się spełnia... to, co ma być po śmierci... być musi«. Tak pisał w roku 1832, a w trzynaście lat potem jeszcze dokładniej ten fakt przypominał w liście do matki: »Droga moja! ja ośm lat mając, przysiągłem Bogu w kościele katedralnym, że nie będę przed grobem moim niczego żądał, a za to za grobem o wszystko się upomnę« (II. 218). Z tych wynurzeń wynika że »zapalona pobożność« dziecka za cel najwyższy miała nie zbawienie duszy, nie dostanie się do raju, ale raj wiekuistej sławy ziemskiej, i że już przed ośmioletnim chłopcem płonęła pełnym blaskiem ta gwiazda przewodniczka jego życia aż do czasu duchowego przeobrażenia, jakie się w nim dokonało na kilka lat przed śmiercią. Tak wczesną tedy była w nim ta tak zwana przezeń »anielskość« jego, którą wcielił potem w Anhellego, która, w miarę rozwoju pojęć albo raczej marzeń jego, nabierała rozmaitego znaczenia, ale która początkiem swoim sięgała owego wzgardzenia wszystkich dóbr ziemi dla sławy 1).

1) Zachodzi tu pewna chronologiczna wątpliwość na razie trudna do rozwiązania. Ze wzmianki o katedrze i ośmiu latach trzeba wnosić, że żądza sławy w całej swej potędze zbudziła się w chłopaku za powtórnem jego przybyciem do Wilna, kiedy matka jego wyszedłszy powtórnie zamąż za dr. Bécu, opuściła powtórnie Krzemieniec. Kiedyż to się stało? Poeta w czwartym rozdziale swego pamiętnika, pisanym jeszcze w r. 1831, a więc w kilkanaście lat tylko

Jakkolwiek nie można zupełnie szczegółowo oznaczyć daty, kiedy w sercu przyszłego poety zbudziła się żądza sławy z potęgą namiętności, tyle przecież napewno można twierdzić, że chwila ta przypadła na czasy, kiedy wśród wileńskiej młodzieży uniwersyteckiej, a więc w sferze, mającej zbliska otoczyć dom matki poety, zaczęły się objawiać dwa prądy wielkiego znaczenia dla przyszłości: filaretyzm i romantyzm. Okres rozwoju i największego wybujania obu prądów w Wilnie aż do katastrofy, która rozmiotła po świecie najznakomitszych filaretów i romantyków, obejmował lat pięć do sześciu (od 1818 do 1824). Na początku tego okresu Julek Słowacki miał lat dziewięć, więc jakikolwiek udział jego w początkach filaretyzmu był niemożliwy, ale przy końcu liczył lat piętnaście, a więc już wtedy prąd filarecki łatwo mógł dotrzeć do niego i po

po owym wypadku, podał datę ślubu matki i wyjazdu do Wilna na sierpień 1817 (I, 1). Ponieważ się urodził w sierpniu 1809 roku, miał więc w czasie wyjazdu powtórnego do Wilna równo lat ośm, ze wszystkich więc świadectw jego wypadałoby, że owa chwila układu z Bogiem o sławę pośmiertną przypada na pierwsze czasy jego powtórnego przyjazdu do Wilna, na koniec roku 1817. Możnaby myśleć nawet, że wspaniałe obchody żałobne na cześć Kościuszki, które się w grudniu 1817 roku odbyły w Wilnie, a takim blaskiem otoczyły pamięć zapomnianego przez wiele lat bohatera, że te obchody odegrały pewną rolę w sprawie przymierza przyszłego poety z Bogiem. Ale te kombinacye psuje wiadomość, podana przez p. Meyeta w przypisku do pamiętnika Słowackiego, że według wypisu urzędowego aktu ślubnego ślub dr. Bécu z matką poety odbył się w sierpniu nie 1817 ale 1818 r., że zatem i powtórny przyjazd do Wilna Slowackiego nastąpił dopiero w sierpniu 1818 roku. W tym czasie miał już Słowacki lat 9, więc jeżeli naprawdę jako ośmioletni przysięgał nie prosić Boga o nic przed grobem, to stało się to jeszcze w Krzemieńcu. Ale w Krzemieńcu nie było kościoła katedralnego, trudno zaś przypuścić, aby Slowacki, który tak żywo miał w pamięci obrazy swego dzieciństwa, pomylił się w tym względzie. Prędzejby można przypuścić, że pomylił się w liczbie lat, bo mu się to nieraz trafiało. W każdym razie sądzę, że należałoby sprawdzić datę wypisu urzędowego, bo i daty takich wypisów nie zawsze, jak wiadomo, bywają prawdziwe.

ruszyć go1). Czy go poruszył? Pamiętnik jego doszedł do nas w urywkach i brak w nim rozdziałów, odnoszących się do owego okresu, więc nic dziwnego, że w urywkach pamiętnika niema o tem żadnej wzmianki, ale to zastanawia, że ani z obfitej poezyi jego, ani z obfitych wspomnień listownych nie pada ani jeden promień na stosunek jego do ruchu filareckiego.

Po roku 1832, po ukazaniu się trzeciej części Dziadów, gdzie jego ojczymowi haniebna dostała się rola, wspominanie tego ruchu i związanych z nim wypadków mogło być zapewne dla poety przykrem, ale że do ukazania się tego poematu nigdzie u Słowackiego niema śladu wrażenia temi wypadkami wywołanego, zdaje się to wyraźnie świadczyć, że był obojętnym dla tego ruchu. Potwierdzają to przypuszczenie inne jeszcze okoliczności, n. p. ta, że kiedy w roku 1827 miał się odbyć spóźniony chrzest jego wraz ze chrztem idącej wówczas zamąż Hersylii Bécu, poeta zgodził się na to, aby jego ojcem chrzestnym był Pelikan, prawa ręka Nowosilcowa w Wilnie. Słowacki miał wtedy lat 18 i niepodobna przypuścić, ażeby matka, która tak we wszystkiem starała mu się dogodzić, bez jego zgody narzucała mu jakiegokolwiek ojca chrzestnego. Brał też w owym czasie udział w wielkim balu, wydanym dla Nowosilcowa, a nawet z łaski Pelikana mieszkał jakiś czas wraz z matką w mieszkaniu pana senatora 2). Prawda, że ani Nowosilcow, ani Pelikan nie nosili jeszcze na sobie takiego piętna, jakie na nich wycisnęła potem trzecia część Dziadów, ale że młodzieńca nic nie odstręczało od tych łudzi, świadczy to, że filaretyzm nie znalazł echa w jego

sercu.

I w istocie rzecz to zupełnie zrozumiała, że hasło filareckie »>w szczęściu wszystkiego są wszystkich cele« nie

:) Trzeba dodać, że nauczycielem Julka przez jakiś czas był jeden z filaretów, Józef Massalski.

2) Listy p. Bécu do Odyńca. Przewodnik nauk. i lit. str. 1159 i 1240.

mogło trafić do nawskróś egoistycznej natury młodzieńca, który sobą tylko był zajęty, którego serca żadna »złota nić« nie wiązała z sercami innemi. Stosunek z Ludwikiem Szpicnaglem, towarzyszem szkolnym, choć nie z jednej klasy, nie stanowi przeciwnego dowodu. Nie było tu »nici złotej«; główną rolę i tutaj grała ambicya, zadowolona ze ścisłego stosunku z towarzyszem »większym nauką i laty«<, przy którego pomocy Julek mógł wspinać się myślą wysoko ponad zwykły dziecinny zakres wyobrażeń. Obraz tego stosunku i wogóle czasów szkolnych, podany przez samego poetę w Godzinie myśli, potwierdza brak owej złotej nici w przyszłym poecie. On i jego starszy towarzysz przedstawieni tu są, jako »>niezmieszani w tłumie« i »oba we współzawodnej wykarmieni dumie«<. Stosunek ze starszym, excentrycznym, o marzycielskim, wertherowskim nastroju młodzieńcem, jakim był Szpicnagiel, mógł się przyczyniać tylko do zaniku uczuć koleżeńskich w Słowackim. On, którego starszy »nauką i laty« towarzysz wtajemniczał w mistyczne teorye Swedenborga i w swoje zamiary wędrówki po »wschodnich krainach«<, który idąc za przykładem tego towarzysza, lubował się w różnych ekscentrycznościach, tem wyższym czuł się od swoich kolegów-rówieśników, tem mniej Ignął do koleżeńskiej fali.

Co się tyczy romantyzmu, który zakwitnął w Wilnie w czasach szkolnych Słowackiego, dla tego kierunku młodzieniec, rojący o sławie a bujną obdarzony wyobraźnią, nie mógł być obojętnym. i jeżeli wahał się jeszcze w wyborze drogi do sławy, to niewątpliwie blask nowej poezyi musiał go stanowczo pociągnąć na tę drogę, którą sobie obrał na całe życie. W r. 1822 wychodzą w Wilnie Ballady Mickiewicza, w r. 1823 Grażyna i Dziady; trzynastoletni chłopak jest świadkiem niebywałego tryumfu nowej poezyi wśród młodego pokolenia, a sam czując w sobie bogactwo wyobraźni, czuje też, że na tej właśnie nowej drodze najłatwiej potrafi swem bogactwem świat olśnić i zadziwić. I tu rzecz naturalna uwaga jego zwrócić

się musiała naprzód na Mickiewicza; jego namiętna żądza sławy miała wytknięty najbliższy cel przed sobą: ażeby się stać najsławniejszym na całym świecie poetą, trzeba było naprzód prześcignąć tego, który się stawał najsławniejszym z młodych poetów w Polsce. Wiadomo, że w kilka lat potem, na wiadomość o śmierci Goethego, przyznawał się Słowacki w liście do matki1) do myśli, że Bóg zabrał największego z poetów europejskich, ażeby zrobić miejsce dla niego.

Że marzący o wielkiej sławie chłopak już zaraz w pierwszych latach po ukazaniu się poezyi Mickiewiczowskiej próbował sił swoich poetyckich, mamy o tem wyraźną wiadomość nietylko z wątpliwych nieraz wspomnień Odyńca, zawartych w Listach z podróży, ale i z własnych ust Słowackiego. W liście do matki z 10 listopada 18422) mówi poeta, że Mickiewicz w swojej sławnej improwizacyi na uczcie, którą dlań urządzono na Boże Narodzenie 1840, przypomniał, jak mu matka Słowackiego »dawno, dawno« pokazywała małe próbki poetyckie swego syna i jak on już wtenczas przepowiedział matce, »że jego (Słowackiego) wielka i świetna czeka przyszłość«. Z tych próbek nic nie znamy. Że musiały nosić na sobie piętno niepospolitego talentu, świadczą o tem przytoczone słowa Mickiewicza; można się też domyślać, że były w balladowym duchu i kierunku pisane. Jeżeli się zaś nie przechowały, jeżeli kilkunastoletniego chłopaka chętka rozgłosu nie pociągnęła do umieszczenia ich w jednem z pism wileńskich, gdzie je łatwo można było umieścić, gdzie już towarzysz jego marzeń, Szpitznagel, drukował swoje utwory, to objaśnia się to nadzwyczajną drażliwością młodego poety na ujemne sądy ludzkie. Nie spieszył się on z drukiem swoich utworów, póki nie miał pewności, że blaskiem zaimponują, i jeżeli nie zaćmią innych, to przynajmniej same zaćmić

1) Listy I, 96.

2) II, 148.

« PoprzedniaDalej »