Obrazy na stronie
PDF
ePub

Biblioteka Ordynacyi Myszkowskiej. Rok 1860. W Krakowie.

LISTY

JANA SOBIESKIEGO DO ŻONY MARYI KAZIMIRY,

WRAZ Z LISTAMI TEJ KRÓLEWSKIEJ RODZINY i t. d.,

przez J. B. Bandtkiego przepisane, uporządkował i pomnożyi A. Z. Helcel.

Z różnych źródeł czerpać i różnemi kolejami dochodzić można do prawdy w historyi. Kiedym zwiedził pomiędzy Sanem a Wisłą, w dziś tak nazwanej Galicyi, pewne archiwum, wpadł w ręce moje rachunek sumienia, pisany w najważniejszych chwilach życia, najwznioślejszéj postaci, jaka się przedstawia wśród naszéj przeszłości: w obec świętości takowych zwierzeń się, prawa historyi ustają. Obok tego nieprzystępnego źródła, wymienimy, także nie przeznaczone dla obcego oka, a przed kilkunastą laty drukiem ogłoszone, listy Jana III. Urzędowe akta i pisma są trzeciém źródłem, którego w obfitości nam dostarczył Załuski. Historya opata Coyer i Salvandy przedstawia dzieje w sposób zadowolniający również nasz naród, jak i Europę. Ci bezstronni sędziowie widzą w Janie III tylko niespracowanego w walkach z Turkami żołnierza, i bohatéra oślnionego sławą nabytą pod Wiedniem.

Jan Sobieski winien jest ś. p. Raczyńskiemu, że przeszedł już poniekąd probę w pismach swych poufnéj treści; ale listy z wyprawy wiedeńskiej, owéj krótkiej wojny, w której ważył się los króla, Polski i Europy, jako będące odgłosem wypadków nader wielkiej wagi, straciły charakter czysto poufny, czysto osobisty. Listy obecnego wydania, obejmujące przeciąg czasu dwudziestoletni (1664-1683), nie tyle dotyczą spraw publicznych, ile prywatnych, przeto odkrywają najdrobniejsze rysy życia tego króla i oddają je na własność historyi. Wszy

stkie te listy pisane są do żony jego, Maryi Kazimiry; znając zkądinąd charakter królowej, łatwo odgadnąć, że sprawy publiczne będą nawiasowo tylko dotykane o tyle, o ile jéj dozwalały krócej lub dłużej zostawać w Paryżu lub służyły do wyniesienia albo zbogacenia. Coraz wyraźniej ukazuje się ta prawda, że jedyném nieszczęściem, które ciążyło na życiu Jana III, była jego żona. Nieszczęście to było rzeczywiste i stanowcze; odbierało wartość wielkim czynom, jeśli nie wzniosłym przymiotom króla, a w domowém pożyciu zatruwało słodkie chwile odpoczynku. Bezwzględne, a przeto niesprawiedliwe przysłowie u ludów wschodnich, wedle którego kobieta na to przez Opatrzność stworzoną została, ażeby człowiek nie mógł się stać zbyt wielkim, w smutny tu urzeczywistnia się sposób.

To, co w życiu Jana Sobieskiego słuszny ściąga zarzut, było pod wpływem Maryi Kazimiry dokonane. Ta młoda, najprzód żona a potém wdowa po Janie Zamojskim, w ręku królowej Maryi Ludwiki służy za narzędzie, żeby Jana Sobieskiego do stronnictwa królowéj pociągnąć, zgromić za jego pomocą marszałka W. K. Jerzego Lubomirskiego, zmuszając pierwszego do przyjęcia urzędów, z których tamten był obrany, stworzyć nową powolniejszą potęgę przeciw ustalonéj potędze Lubomirskiego, który się wzbraniał kroczyć na nieprawéj drodze. Zręczny to był pomysł: poskromić przeszłego zwycięzcę pod Cudnowem za pośrednictwem przyszłego zpod Chocimia i Wiednia pogromcy.

Z wojny domowéj i szwedzkiej, z nową powagą w obliczu kraju, wyszły dwie postacie: wojewoda ruski i wielki marszałek koronny. Pierwszy, Stefan Czarnecki, niespracowany żołnierz, wziąwszy niedobitki zpod jednego i drugiego niedołężnego hetmana, w ciągu piętnastu lat, przekształcił je na nieporównanej dzielności żołnierzy, którzy go jednego czcili i słuchali. Wojewoda ruski, przedewszystkiem żołnierz, był przedstawicielem li tylko żołnierzy. Marszałek, niższy zdolnościami i doświadczeniem wojenném od wojewody, nie miał równéj tamtemu wytrawności i stałości w charakterze, ale za to daleko większe w kraju znaczenie. Marszałek po ojcu odziedziczył w Krakowskiém część jego powagi; w młodym wieku jeszcze obrany był marszałkiem sejmu, a potém, jako pułkownik zaciągów województwa krakowskiego, dał się już pierwéj poznać, nim Marya Ludwika zwróciła na niego uwagę,

chcąc na nim oprzeć królewskie berło, jako niegdyś Zygmunt III opierał je na Stanisławie Żołkiewskim, Stefan Batory na Janie Zamojskim, a król Zygmunt August na Janie Tarnowskim.

Kiedy król wyniósł się z kraju, a wojsko, pod hetmanami swymi porażone, gotowe się rozejść, w części przyłączyło się już do zwycięzców, była chwila, że cztéry tylko miejsca w całym kraju nie poddały się jeszcze wrogom: Zamość, na błotnistych, nieprzystępnych polach; Lwów, zdawna zahartowany. do niebezpieczeństw; Częstochowa, cudem prawie i wytrwałością jednego mnicha utrzymana, i nareszcie Łańcut, który przebiegłością raczej niż siłą swych murów od szturmu był zachowany. Pierwsi, którzy powstali na odsiecz, bylito górale z Tatr, z Sącza, z Nowego Targu, z Krzepic; a pierwszy, co im podał rękę, był Marszałek W. koronny.

Następnie, żołnierze widzieli go zawsze lubo zwolna lecz z wytrwałością działającego w obozach. Lud nie zapomniał pierwszego sprzymierzeńca swego w powstaniu za Szweda (1); z tegoto powodu, przy pierwszych nieprzyjaznych krokach, mających na celu, żeby wyzuć go z urzędu, obawiano się z onéj przyczyny powstania, gdyż lud zaczął się burzyć (Teki Naruszewicza zawierają nieprzebrane skarby do wyświecenia tych wszystkich wypadków). Szlachta uważała go za stróża swobód, u stóp samego tronu. I takiegoto człowieka postanowiła królowa Marya Ludwika obalić.

Sobieski przyjmując laskę marszałka Wielkiego, a przez to wtórując zamiarom dworu, czuje jak wielką na siebie odpowiedzialność ściąga. Zwlekając przyjęcie, ucieka się do swej żony:,,a powiedział mi JMść X. Kanclerz, że to ma od Króla JMci rozkazanie, aby mi przywilej na laskę oddał. Odpowiedziałem, że to z siła przyczyn rzeczy są nie możne. a najbardziej, żem to już sobie u Królowej JMci wymówił...., Uciekam się do WMPani, jako Dobrodziejki mojej, abyś z Królową Jej Mcią o tém rozmówić się chciała, aby tak na mnie nie następowano; bom ja już i tak dosyć gwałt sobie wielki uczynił na szczególne Wci mojej Dobrodziejki rozkazanie. Niechaj Królowa Jej Mść poszle do JMX Kanclerza, żeby cale tego poniechał, aż do powrotu mego.”

(1) Gdy marszałka W. K. pytano o radę względem dania skuteczniejszego odporu nieprzyjacielowi, radził zaniechać pospolitego ruszenia, & lud uzbroić, zastępując pospolite ruszenie przez ziemstwo ludowe.

Bom nu

Nie ukrywa, że jedynie wzgląd na Maryę Kazimirę utrzymuje go przy stronnictwie przeciwném marszałkowi W.; bo wynurzywszy niezadowolenie z Króla i królowej, powiada dalej: ,,Bóg widzi, żeby coś dziwnego uczynił Sylvandre, gdyby go nie jeden najśliczniejszego Bouqueta nie zatrzymywał respekt." Chorągwie porzucają Sobieskiego, listów jego nie przyjmują, odpowiadając pogoni:,,mam innego pana, do którego idę." Wszędzie upośledzenie cierpieć jest zmuszony; jego słudzy ponoszą razy, skoro się mienią być sługami marszałka W.; nie może uczestniczyć w naradach, bo nikt jeszcze w Polsce nie uznaje nowego marszałka Wielkiego. „Najprzód, powiada, że mię nie mogło na świecie większe potkać nieszczęście, jako kiedym te obiedwie brał szarże. przód w niwecz zdrowie obrócił, substancyą cale zrujnował i nic na świecie dobrego, tylko kłopotu, nie zażył.... Owo zgoła, nieszczęście p. Lubomirskiego nieboszczyka, mojém większém jest nieszczęściem, bo mnie to wszystkiego zbawiło”. Że prócz mało licznéj, lecz potężnej urzędami oraz zamożnością partyi, współcześni, mianowicie zaś szlachta, żołnierze, a nawet i chłopi, byli przychylni Lubomirskiemu, jest to fakt niezaprzeczony. Historya, idąc za Kochowskim i ubolewając nad wojną domową, nad krwią rozlaną pod Montwami (1), widocznie wszakże uznaje prawo po stronie Lubomirskiego, acz objaśniona, ale dopiéro wypadkami już następnych wieków, nie odmawia partyi dworskiéj, czyli raczej królowej Maryi Ludwice (2), więcej mądrości, tudzież przezorności. Życzyłbym jednak piszącym, aby, zanim się wezmą do dalszego oceniania wszystkich tych zajść z czasu dziesięciu ostatnich lat panowania Jana Kazimierza, poznali papiéry tego króla, zachowywane w archiwum cesarskiem w Paryżu; znajdą tam, jeśli się nie mylę, nie jednę okoliczność na usprawiedliwienie Jerzego Lubomirskiego, pochodzącą z ust najzaciętszych jego przeciwników, bo saméj królowej i jej powierników. W pewném streszczeniu całej sprawy (Dantzik 18. Oct. 1662), spisaném dla krewnych królowéj we Francyi, powiedziano: że „królowa już dawno ze wstrętem zapatrywała się na wolność i nierząd Polski,” i wchodziła w umowy z panami polskimi dla wprowadzenia zmiany

(1) „Jednego nie najdują ciała, żeby człérdziestu nie miał mieć na sobie razów", powiada Sobieski.

(2), Wielka i mądra Pani," takoż powiada Sobieski,

rządu. Pierwszym jej zamiarem było wprowadzić na tron arcyksięcia Karola, żeniąc go z swą siostrzenicą; ale następnie skłoniła się do ks. d'Enghien; temu sprzeciwił się marszałek W. K. Jaka była przyczyna jego zmiany, gdyż dawniej piérwszy zamiar królowej popierał, tego dojść jest trudno. Sądzono z początku, że dał się uwieść obietnicami cesarza i Brandeburczyka, iż wyjednają dla niego samego koronę; następnie, że popierać myślił Rakoczego;,,ale przekonano się, że przyczyny szukać należy w jego wahającym się i niepewnym charakterze," a może też w zazdrości przeciw Sobieskiemu, Opalińskiemu i t. p., że przestał być jedynym powiernikiem. W następujący sposób skreślono charakter marszałka: ,,Jestto człowiek skryty, względem tych nawet, którymi najbardziej się posługuje, i do których napozór największe ma zaufanie... jest on wyniosłym'i z przyrodzenia skłonnym do złego... największy wstręt okazywał do popierania księcia z domu Rakuskiego i Brandeburskiego.... nie ma osobistej niechęci przeciw Francyi, ani księciu d'Enghien.... Za nic waży korzyści, które utracił dla swojego syna, sprzeciwiając się naszym zamiarom (ożenienia tego ostatniego z siostrą księcia d'Enghien, promowanego na króla).... nie daje się postrzegać, iżby się powodował miłością lub względami swéj rodziny, lecz o tém tylko myśli, co do wyniesienia jego własnej może posłużyć osoby." Odrzuciwszy w tych wyrazach to, co widocznie natchnęła stronność i nieprzyjaźń, mamy niezaprzeczony dowód, że w postępowaniu marszałka W. K. nie znaleziono żadnych osobistych pobudek, prócz sprawę publiczną mających na celu.

Korrespondencya kilką rysami określa charakter niektórych współczesnych działaczy: „Czarnecki dla skąpstwa nie jest lubiony przez wojsko;" Rey kanclerz królowéj „jest przedajnym, królowa nie ma w nim zaufania;" kanclerz k. „bez zdolności i nie jest w stanie zachować tajemnicy;" kasztelan krakowski (Warszycki, który wystawił w Krakowie w kościele XX. Dominikanów piękny ów i mało przez pożar uszkodzony pomnik),,nie ma żadnego wzięcia, chociaż jest piérwszym senatorem; jestto prawie obłąkany, dziwak i tyran okrutny względem swych poddanych" (liczne sprawy w aktach referendarskich z kmieciami wielkorządów, smutnie słuszności tych słów dowodzą) i największy bigot w całém chrześciań

« PoprzedniaDalej »