Obrazy na stronie
PDF
ePub

Taka rodzina jest w Czerwonej ziemi. 1
Czy dosyć na tem? Czy znasz mię Hugonie?

Znasz mię! i dom mój i moją rodzinę.

[ocr errors]

Słuchaj więc krótkie są wyroku słowa,
Zbrodnia spełniona i kara gotowa.

Znasz wielkość zbrodni umrzesz za godzinę!
A ty, co pazia pożyczasz ubiory,
Ażeby kazić ludzi świętej wiary;

Tam skąd przybyłaś, wracaj do klasztoru!
Tam cię czekają wstyd, hańba i kary.»

Wyszedł, a Hugo jak ze snu się zbudził.
« Czy słyszysz luba odgłos jego kroków?
Słyszysz! to poseł okropnych wyroków!
On mi śmierć przyniósł, gdym się szczęściem łudził.
O łatwiej! łatwiej było skonać wczoraj ----
Dziś szczęśliwszemu trudniej mi umierać.
Patrz! księżyc zaczął przez szyby przezierać.
Słyszysz jak szumią tam fale jeziora?
Księżyc mię żegna, żegnają mię fale.
A sen mój jaki będzie za godzinę?
Lecz próżno! próżno! Ja marnie nie zginę,
Mieliżby życiem zarządzać zuchwale?
Czekaj tu Blanko, zostawiam w tej sali

Ten płaszcz on w boju plątał by mi dłonie,
Ten hełm z piórami z nadto kruchej stali,
I miecz ten nadto lekki na ich głowy.
Weź moja luba, i krzyż brylantowy;
On długo! długo błyszczał mi na łonie;
Może ci kiedy przypomni po zgonie
Nie, ja żyć będę, chcę żyć moja luba!
Wszak jam w krzyżackim wychował się domie,
I nieraz sławy szukałem za domem.

Mam miecz, co zdziwia Polaków ogromen;

1. Tak nazywała się Westfalja, główne ognisko trybunałów tajemnych,

a nazwanie to wzięła od czerwonego koloru swoich herbów.

SŁOWACKI. I.

6

Mam zbroję, której stal tak twarda, gruba,
Że jej żelazo żadne nie przełomie.

Gdy się tak Hugo na boje ustroi,

Nie wydrą serca z pod żelaznej zbroi.

«Jest jeszcze inna ocalenia droga. Może w świątyni pogańskiego Boga Można się ukryć, w jej lochach podziemnych, W krętych przechodach i kryjówkach ciemnych. Ta droga bardziej pewna i ostrożna

Wszak zdradą zdrady uchronić się można.»>

To rzekł i wyszedł. Straszną zbroję wkłada, W której już nieraz występował w szranki; Potem zbiegł szybko przez zakryte ganki, Do świątyń Boga, który gromem włada. Tu ogień Znicza dymny i Czarne filarów łamały się cienie.

Szedł rycerz,

ponury

ciemne przeglądając mury Może w tych murach tajemne schronienie Zbiegów bespiecznie do świtu zatrzyma ? Lecz przebóg! zadrżał: kamienne bożyszcza. Stojąc w około święconego zgliszcza, Żywemi w niego patrzały oczyma.

III.

ZGON.

Nadeszła straszna godzina wyroku.

Znów wszedł do sali mściciel tajnych zbrodni,
Wszedł pod filary i zatrzymał kroku
Przy świetle blado tlejącej pochodni,

[ocr errors]

Na dłoni rycerz oparty spoczywa
Ofiara śmierci.

Znany płaszcz komtura

Z posępnym krzyżem na barkach mu spływa;
Na hełmie znane kołyszą się pióra,

I dobrze znany krzyż na piersiach miga,
I dobrze znany miecz u jego boku.
Lecz czyliż męstwo tak prędko ostyga?
Hugo, ów śmiały, mężny przed godziną,
A teraz śmierci lęka się widoku?
Dla czegoż kryje lica w obie dłonie?
Czy łzy zasłania, co po twarzy płyną?
Cichość ponura «Czyś gotów, Hugonie?

Biada ci! milczysz!» Błysnął zamach stali.
Krzyżak się długo nad trupem nie bawił,
Sztylet mu w piersiach rozdartych zostawił,
Spojrzał i zwolna wyszedł z krwawej sali.

Lecz przebóg! drzwi się otwarły zarazem:
Wszedł młody rycerz. To on! Hugo młody!
Cały hartownem odziany żelazem,
Męstwem młodzieńcze płynęły jagody.

Wszedł, spojrzał bystro: «Blanko! Blanko droga!
Po co ten ubior? te pióra? ta zbroja?
Czemu tak milczysz? Ach, na miłość Boga!
Odpowiedz słowo? Droga! luba moja!
Odpowiedz słowo! Przebóg! twarz jak sina?
Jej dłoń jak zimna! i szklisty blask oka!
I sztylet w piersiach! Więc bila godzina -!
On był tu
-» Zamilkł tak boleść głęboka,
I żal tak ciężki jego serce ścisnął.

Piersi pracują jak wzburzone fale;

Na chwilę w oczach płomień zemsty błysnął,
Lecz go zgasiły nowe łzy i żale.

«Może myślała Blanka nieszczęśliwa, Że mnie swym zgonem od zgonu zachowa?

Nie, kiedy szczęścia zerwane ogniwa,

Ja mam żyć?

-

Luba, bądź zdrowa, bądź zdrowa!»

Księżyc nad rankiem srebrzył zamku wieże, Niech on nam powie dalszy los Hugona Zbójeccy sądów zniknęli rycerze,

A strasznym losem pana przerażona,
Cała się służba rozbiegła z wieczora
Hugo już nigdy nie postał w zakonie,

Gdzież się więc podział? Niech powiedzą tonie!
Niech mówią Nimfy Trockiego jeziora!

Płakały po nim

a gdy z nocy końcem

Słońce promienną ukazało głowę,

Długo w dzień jeszcze ich łzy brylantowe

Na srebrnych liljach lśniły się przed słońcem!

DO

MICHAŁA ROLA SKIBICKIEGO,

PODPUŁKOWNIKA WOJSK RZECZYPOSPOLITEJ

KOLUMBIJSKIEJ,

POŚWIĘCAJĄC MU POWIEŚCI WSCHODNIE

MNICHA I ARABA.

I

znowu ciebie ziemia przywołuje stara,

Z Kolumbijskiej krainy, z grobu Boliwara;

Z nowych światów, żadnemu nie uległych panu,
Gdzie pył tronów nie spada jako proch Wulkanu,
I nie pokrywa grodów ani grom tronowy
Szuka pomiędzy tłumem wyższej nad tłum głowy.

Dopóki światów nowych ludzie nie przeczuli,
Myśl nie śmiała biedz skrajem przewróconej kuli.
Na kartach kładł rytownik chmurną dłoń olbrzyma. '
Myślano że Bój ziemię tamtą stroną trzyma,
Jak czarę, wrącym stworzeń napełnioną tłumem.
Dopiero Genueńczyk przeniknął rozumen
Tajemnicę tej dłoni, iz jej skrzepłych palców
Wyłamał świat drzew, złota, brylantów, padalców.

1

1 Na kartach przed odkryciem Ameryki kreślonych, na ogromnej przestrzeni Atlantyku rysowano dłoń olbrzymią z otwartemi palcami. Ta dłoń przerażała rozognioną podówczas fanatyzmem wyobrażnię ludzi.

« PoprzedniaDalej »