Obrazy na stronie
PDF
ePub

Słowem, jest ona także dowodem żeśmy od kierunku europejskiego nawet w naszych wadach nie odstawali. Z literaturą, tego tak zwanego Stanisławowskiego okresu, kończy się właściwie historya dawnej polskiej literatury. Należy zauważać i to, że podobnie jak w rozwoju konstytucyi weszły w nią niektóre punkta, które duchowi poprzednich przeciwne były, albo innemi słowy, jak w starą czystą formę, wlanym został duch przybrany w modne doktryny, tak i ostatni stopień rozwoju starej polskiej literatury odznacza się wprawdzie najbogatszą formą języka, ale zarazem i obcym sobie duchem. Oba one były obcemi pierwiastkami, które nie tylko nie mogły, jak sądzono, Polskę uratować, ale raczej upadek jej przyspieszyły. Z utratą politycznego życia nastaje spokój w literackiej działalności, pisarze jak: Naruszewicz, Krasicki, Piramowicz, umierają. Trembecki, Zabłocki, Kniaznin, Karpiński zamilkli pod jarzmem obcej władzy. Literatura wywędrowała na Sybir, za granicę, na wygnanie.

-

Pozostali w kraju Polacy, zajmowali się gromadzeniem resztek po zrabowanej matce, aby je pamięci potomnych przekazać. Albetrandy, Czacki, Niemcewicz, Śniadecki zajmują się tem nadewszystko. Tymczasem poeci za granicą, nastroili swą cytrę, na elegiczno-żałobny ton. W dalekich krajach, wylewali swe żale nad grobem ojczyzny. Woronicz, płacze na gruzach dawnej sławy; Niemcewicz stwarza historyczno-epiczną pieśń, książe Adam Czartoryski, Tadeusz Czacki, kształcą swoją młodzież. Ostatni, Krzemieniec, a pierwszy Wilno, czynią ogniskami nowéj oświaty, nowych nadziei. Toż samo czyni Ossoliński we Lwowie, a Raczyński w Poznaniu. Towarzystwo przyjaciół nauk w Warszawie, staje się środkowym punktem téj działalności. Wówczas to właśnie pomiędzy ludami Europy, zabrzmiał okrzyk wolności, który znalazł oddźwięk w Polsce. Polska odżyła na nowo. To chwila jej odrodzenia, początek XIX. wieku. Przeżyła ona już dwie formy życia konstytucyjnego W. księstwa Warszawskiego i Królestwa. Dwie formy literatury, t. j. klasyczna francuzka i romantyczna, stoczą tu jeszcze z sobą walkę. Krótko przed 1830., ostatnia zwycięża. Przyszłość zarysowuje się barwami wielkiemi. Naród zrywa się do nowego polotu, właśnie w tej chwili, kiedy w całej Europie ten sam się popęd objawia. Życie narodowe i li

teratura, ręka w rękę, olbrzymiemi krokami postępowały ku stanowczej emancypacji. To jest początkiem najnowszej polskiej poezyi, której charakter, już wyżéj, w kilku rysach Panom, przedstawiłem. Ciągle gromadziły się nad narodem ciężkie chmury, burzami brzemienne. Walka na śmierć i życie rozpoczęła się. Po raz drugi imie Polski, jako państwa gwarantowanego przez Europę, z karty wykreślonem zostało. Ale teraz dokonało tego tylko jedno państwo. Zezwolono na to. Protest Europy nastąpił bezpośrednio. Trwa on dotąd, a tym sposobem sprawa Polski, stała się Europejską. Wiąże się ona tak ściśle z losami Europy, że nic ważniejszego dokonać się nie może, aby o Polsce przy tem mowy nie było. Jest ona idealnem państwem, jak węgielny kamień wmurowanem w gmach, a ten albo w nim pozostać musi, lub jeśli go wyjmą, cała budowa słabnie, niebezpieczeństwo grozi i wszystek znowu przerobiony być musi. To jest właśnie ową kotwicą, na której byt Polski się opiera. Duch jej jest wolnym, żyje swobodnie na obczyznie, albo się chroni w cichych ojczystych ustroniach, jak naprzykład w W. ks. Poznańskiem.

Odarty z praw życia politycznego, jest on pomimo to jakby najswobodniejszym w świecie. Całe życie jego w przyszłości. Bada on do koła wszelkie objawy politycznego, religijnego i naukowego rozwoju ludzkości, i z nich pragnie stworzyć podstawę rzeczywistego swego bytu. Dotąd nie mógł jej zdobyć. Więc łączy się i idzie za ogólnym kierunkiem, który, jak twierdzą, ma się znajdować w perjodzie przejścia. Gdyby tak było w istocie koniec ubiegłej epoki, byłby początkiem nowego życia dla Polski, To nadaje znaczenie i prawa duchowi polskiemu, w jego politycznym i literackim rozwoju, do uznania Europy oraz pierwszeństwa przed wszystkiemi innemi plemionami słowiańskiemi. Ztąd też i zarzuty tych plemion, przeciwko przodownictwu politycznonarodowego kierunku polskiej literatury, uważać można za usunięte. Zdaje mi się, iż jasno wykazałem, że ten kierunek wcale nie jest narodowo-abstrakcyjnym, lecz przeciwnie spoczywa na podstawie ogólnego europejskiego rozwoju, czyli, mówiąc innemi słowy, polski sławiański duch, znajduje sankcję w europejskim. Pojęcie to znajdowania siebie w drugich, jest właśnie przyczyną, dla której duch polski nie wpada w jednostronność, nie ogra

nicza się samym sobą, a tem samem, nie traci najmniejszej siły do dalszego rozwoju, a głównie do życia. Z tego też wniosek wyciągnąć należy, że ze słowiańskich plemion w dzisiejszych czasach, Polacy są jedyni, zdolni słowiańskiego ducha zjednoczyć z europejskim i na tej drodze rozwijać się dalej, nie zatracając własnego. I jeśli Słowianie, jak się zdaje, mają przed sobą historyczną przyszłość, ta nie może być na innej drodze pozyskaną, tylko na drodze postępu i swobody, tak w politycznym jak i umysłowym względzie. O tej prawdzie Polacy tylko są przekonani; inne narodowości, a raczej ich kierownicy, zdają się również podzielać toż przekonanie, choć powodują się innemi wcale opiniami, wzręcz przeciwnemi wyżej wymienionej zasadzie. Mówiąc to mam na myśli panslawizm. Cóż to jest panslawizm? Sama nazwa określa jego znaczenie, lecz chcę ją bliżej określić. Wiem że stając jako przeciwnik panslawizmu, narażam się na niebezpieczeństwa ukamienowania przez jego koryfeuszów. Mimo niebezpieczeństwo muszę to uczynić, gdyż na me przekonanie nie mogę nakładać kajdan, a głoszenie prawdy uważam za najpierwszy mój obowiązek. W pierwszych moich odczytach, wszędzie, gdzie się sposobność nadarzała, broniłem duchowego życia Słowian w ogóle, równie jak pojedyńczych szczepów, przeciw zastarzałym przesądom, nieświadomym potępieniom, pogardliwemu ubliżaniu, lub tendencyjnym nakręcaniom, toż samo czynię i dziś, w przedmiocie poezyi polskiej, lecz daleki jestem od tego, abym się dał unieść słowiańskiej owej zarozumiałości, o któréj teraz tak głośno się odzywają. Wszystko razem wzięte, znajdować doskonałem u plemion słowiańskich, przyznawać im wkrótce uzyskać się mającą przewagę nad losami świata, uważać je za naród wybrany przez opatrzność do prowadzenia ludzkości, pytam się z jakich można powodów? dla tego że się zbliżyły do siebie i z długiego letargu ocknąwszy, zaczęły znów myśleć o swej ojczyźnie, o swym języku, i o literaturze! Bardzo pięknie, ale to nie nadaje jeszcze prawa do hegemonii w historyi. Przypuszczam, że ją może pozyskać, i że po większych państwach Europy a mianowicie po germańskich i romańskich plemionach, przyjdzie kolej na słowiańszczyznę do przodowania. — Przyznaję, że Słowianie przez swe zasługi dla Europy, zdobyli sobie

do tego niejakie prawa. Nie zaprzeczam że plemię tak liczne jak Słowiańskie ze swemi 80 milionami ludności, przez sam ogrom wywierać musi nacisk na inne plemiona. Nie zaprzeczam też, że w razie zjednoczenia, poprowadzone przez wielkiego wodza, byłoby w stanie zburzyć Europę, zalać ją swemi masami i ujarzmić, lecz gdyby mu się to i udało, czy i w ów czas stanęłoby jako przodownik w historyi świata? W prawdzie wrota do świątyni dziejów stały często otworem dla najeźdzców dzikich, czasami nawet wdarli się do niej, lecz zaledwie weszli, a wyższe duchy, które ją zamieszkują, wygnały ich i zmusiły paść przed nimi na kolana, wiecznemu, nigdy nie spoczywającemu jenjuszowi, cześć i krew składając w ofierze. Tak uczcili Macedończycy zwyciężonych Greków, tak zwycięzcy Germanie chrześcijańskich Rzymian, tak samo despotyczni europejscy królowie, zwyciężoną rewolucję francuzką, gdyż duch czasu nie da się nigdy zwierzęcéj sile skrępować. Ta cześć wzmiankowanych ludów dla wyższego żywiołu historyi, nadaje im tem samem znaczenie narodów historycznych; to uwielbienie Polski dla swobody i cywilizacyi europejskiej podnosi ją do stanowiska historycznego narodu. Przeciwnie napady i zwycięztwa Hunnów, Awarów, Mongołów, Tatarów i Turków odbijały się bez śladu w historyi, albo zostały bezsilnemi i złamanemi, tracąc nadzieję powrotu do życia.

Przedewszystkiem należy zbadać, z jaką nową ideą Słowianie na widownię historyi w oczach świata występują. Czem jest idea panslawizmu? Powiem wam-jest to dziecko niemocy, wychowane przez te słowiańskie plemiona, które już dawno swą polityczną samoistność utraciły, że zaś w obecnych czasach uczucie narodowości nie jest w nich jeszcze dosyć silnem, aby sobie wolne i samodzielne życie stworzyć, muszą więc opierać się na wspólnym pniu wszystkich Słowian. Obok tego, ponieważ w dzisiejszych czasach tylko Moskale wielkie, samoistne państwo tworzą, które wpływ polityczny na Europę wywiera, na niem się więc opierają, aby pod jego opieką, nawet z poświęceniem własnej samoistności, uratować przynajmniej wspólną plemienną narodowość, i ujrzeć się dziećmi jednej, wspólnej, wielkiej matki. Nie mogę potępiać tej dążności słowiańskich koryfeuszów, gdyż obecny społeczny stan plemion, do którego na

leżą, tak jest ukształtowany, że go na każdy jaki bądź inny, byle tylko słowiański, gotowi są zamienić, nie mogę potępiać ich, że przyszli do tego przekonania, (jeśli to za przekonanie uważać można), że, jedyna przyszłość dla Słowian tylko w stopieniu się, albo zlaniu się wszystkich pod zwierzchnictwem jednego, bez względu na formę, wytworzyć się zdoła. Każde z tych plemion będzie odpowiedzialnem za swe przekonanie, mnie zaś głównie zależy na stanowisku plemienia, do którego należę, i dla tego tu zamierzam zbadać bliżej tę ideę, ze stanowiska li tylko polskiego.

Stanowisko to Polski, tak pod względem politycznym, jak i literackim właśnie oznaczyłem, mówiąc, że charakterem jej jest słowiańsko-europejski. Idea panslawizmu opierającego się na Rosyi, ma li to znamię? Żaden człowiek rozsądny nie może twierdzić, żeby Rossya w swych dążeniach szła ku europejskiej zasadzie, swobodnego, politycznego, religijnego i duchowego rozwoju. Mówię tu tylko o stosunku do Europy, gdyż w stosunku do Azyi, jest bez zaprzeczenia pośrednikiem i przednią strażą europejskiej cywilizacyi, dla tego też głównie na wschód zakres jej działania skierowanym być powinien, i tak być musi, chociaż się ona przyznać i ograniczyć tem niechce. Nie posunę się za daleko, gdy ideę na Rossyi wspierającego się panslawizmu, za abstrakcyę niewykonalną w swoich dążnościach tak pod względem szczęścia i dobrobytu Słowian jak nie mniej i europejskich ludów, uznam i zgubną ją

nazwę.

Jest ona abstrakcyjną, ponieważ nie posiada ani historycznej podstawy, ani rzeczywistej rozsądnej przyczyny bytu, a za punkt wyjścia ma chorobliwą, sentymentalną, spaczoną fantazję, która ze wspólności pochodzenia tych plemion się wysnuwa. -- Cóż mnie może obchodzić wspólne pochodzenie od jakiejś słowiańskiej praprababki, jeżeli jedni jej synowie stali się dla reszty rodzeństwa Kaimami, lub niemi być pragną? Droższym i milszym nierównie jest mi każdy obcy, jeżeli dzieli ze mną toż samo przekonanie, dąży do tegoż samego celu, i staje w obronie praw ludzkości i cywilizacyi. Niewykonalną jest ta idea, skoro w samem połączeniu plemion słowiańskich natrafia na przeszkody, których uniknąć nie może, dopoki tli w nich iskra uczucia samo

« PoprzedniaDalej »