Obrazy na stronie
PDF
ePub

nowiłoby nietylko klucz do historji prusaków, ale i zakonu niemieckiego w Polsce. Chrystyan pisał około r. 1238.

Była nieodżałowana historja polska jakiegoś Jędrzeja z Żarnowa, ktérą jeszcze w końcu XVI wieku widziano i czytano.

Była „historja scholastyczna" Potra Szyrzyka pochodząca z r. 1337, a w rękopiśmie pargaminowym przechowywana jeszcze w połowie zeszłego wieku w bibliotece Załuskich w Warszawie. Z tytułu domyślić się trudno, co zawierała w sobie. Ale gdy Michał Wiszniewski (Hist. lit. pol. T. II str. 160) nie pewny jest, czy się tutaj nie pomylił czasem w dacie Janocki i onego Piotra Szyrzyka gotów przenieść do XV wieku i do r. 1437 mianowicie, musimy tutaj zatrzymać się nad nim chwilkę i pokazać, że Piotr Szyrzyk (nie Szyrzykon, jak go z łacińska piszą), był nietylko kanonikiem krakowskim i proboszczem św. Florjana, ale znakomitym dostojnikiem koronnym za królów Wladysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego. Pisał się z Fałkowa i należał do herbu Doliwa. Ważne o nim wzmianki i daty znajdujemy po dyplomatach, z tych najpierwszą dotąd pod r. 1324 gdzie już nazwany kanonikiem i podkanclerzym nadwornym krakowskim, w r. 1327 jest już proboszczem sandomierskim, dalėj kanonikiem wrocławskim i w końcu dopiero proboszczem św. Florjana w Krakowie, podkanclerzym był jeszcze w r. 1347; nie wiadomo zaś kiedy umarł.

Było też dzieło, które do literatury historycznej zaliczyć można. Mówimy o liście św. Wita polaka, pierwszego biskupa Litwy za Mendoga. Wyświęcił go w r. 1253 na to dostojeństwo arcybiskup gnieźnieński, ale kiedy Mendog porzucił chrześciaństwo, Wit niebezpiecznie zraniony i wygnany przez Litwę, schronił się do Krakowa, gdzie był obecny kanonizacji i podniesieniu zwłok św. Stanisława w r. 1254 nie długo tamże umarł. Św. Wit pisał o stanie opłakanym chrześciaństwa w Litwie". Był to rodzaj raportu złożonego Innocentemu IV papieżowi. Rękopism pargaminowy był w bibliotece dominikanów w Krakowie, musiał się spalić w r. 1850.

39. Pisarze postronni o rzeczach polskich. Biskup węgierski Chartwit, który napisał żywot św. Stefana króla, zajmował się dziejami, i ułożył około r. 1220 kronikę węgierską i polską, którą Hipolit Kownacki wydał pierwszy raz w Warszawie 1823 r.

Autor chociaż nienawidzi polaków, ale wielkie światło rzuca na ówczesne stosunki nasze z Węgrami. 1)

Henryk Lotysz z narodu dzikiego i światłem wiary nieoświeconego, przez jednego z niemieckich biskupów na opiekę wzięty i wyświęcony na księdza, pierwszy z ziomków swoich pisał historję Inflant. Należy do nas z wielu powodów, naprzód że Litwa której jedne plemie zamieszkiwało dawne Inflanty, była później częścią Polski, a potem, że i same Inflanty przeszły pod panowanie polskie. Pisał na żądanie kawalerów mieczowych, wiernych spółbraci, jak ich nazywa „stylem jak sam także wyznaje nędznym“ (humili). To tylko umieścił w swojej kronice co sam widział, albo o czem słyszał od widzów. Pisał prawdę nieoglądając się na nic. Podał tedy najdokładniejsze wiadomości względem pierwszego wylądowania niemców do Inflant na brzegach Dzwiny. Opisał jak nawracali te ziemie, wspomniał o pier

') Helmold współczesny księciu saskiemu Henrykowi Lwu, którego czyny opowiada, doprowadza swoją historję do r. 1170. Rok urodzenia jego niewiadomy, jako téż i rok śmierci, z dyplomu tylko biskupa stargardzkiego Henryka widać że żył jeszcze w r. 1177. Urodzony prawdopodobnie w Brunświku poświęcił się stanowi duchownemu i otrzymał ubogie probostwo bozowskie nad jeziorem Płońskiem w Wagryi (dzisiejsza Holsztynja). Helmold czerpał swe wiadomości z archiwów biskupstw stargardzkiego i lubeckiego, znał także kronikę Ekkiharda i Adama Bremeńskiego, z którego wiele rzeczy tyczących się słowiańszczyzny dosłownie wypisuje. Jest on dziejopisarzem słowian nadbaltyckich i kreśli ich walkę z germanizmem z rzadką bezstronnością. Przedstawiając ich ucisk i żądzę wyzwolenia się z pod obcej władzy, opisuje także zwyczaje i religję Słowian podając ważne często szczegóły. Tak jak Dytmar nie jest wolnym od zabobonów: sny, wizje grają czasem u niego rolę. Jezyk jego jest prosty, opowiadanie nacechowane prawdą i sumiennością. Bolesława Chrobrego nazywa królem wielce chrześciańskim (christianissimus Rex). Kronika jego specjalnie dla dziejów polskich małą ma wartość, ale nadzwyczaj wysoką dla dziejów pogranicznej nam słowiańsszczyzny, nie jeden przeto fakt w związku z naszemi dziejami stojący objaśnia i uzupełnia. Kronikę jego kontynuował Arnold (do r. 1209). Pierwsze wydanie Helmolda przez Zygmunta Schorkeliusa wyszło w r. 1556. Potem jeszcze było parę jej wydań z których najlepsze uskutecznił Henryk Bangert (1659). Lappenberg przetłomaczył ją na język niemiecki i wydał w zbiorze,,historyków niemieckiej przeszłości“. U nas Jan Papłoński wydał ją w Warszawie w r. 1862 w tłomaczeniu polskiem. Wydanie staranne, oczyszczone z wielu błędów językowych i fałszywych nazw miejscowości, zyskało na wartości przez dodanie mappy słowiańszczyzny,,lechickiej" jak Papłoński nazywa całą północną słowiańszczyznę.

Przyp. wyd.

wszych biskupach i o zjawieniu się zakonu mieczowego; kończy opowiadanie swoje na roku 1226.

Piotr Duisburg ksiądz krzyżacki, niemiec rodem z nad Renu, napisał dzieje krwawe swego zakonu w Prusiech i zaczął swego opowiadania wątek od samego początku, t. j. od chwili, kiedy zakon walczył jeszcze w ziemi świętej. Człowiek uczeńszy od innych kronikarzy, umiał nietylko przepisywać poprzedników, wypytywać się starców o różne szczegóły, ale czytał nawet w archiwach. Z tem wszystkiem stronny do wysokiego stopnia i zaślepiony przesądami, pisze tak jak mu radzi interes i namiętność. Dociągnął rzecz swoją do roku 1326.

Wigand z Marburga krzyżak także od Duisburga późniejszy, pisał rymowaną kronikę, którą skończył w r. 1394. Wydał ją w oryginale wraz z tłómaczeniem polskiem Edward Raczyński w Poznaniu 184*.

40. Dyplomatarjusze. Niezmiernie ważnem źródłem starożytnéj naszéj jak w ogóle i każdej historji są dyplomata i przy wileje książąt, biskupów i różnych znakomitych osób w orygi. ginałach pargaminowych zachowane do naszych czasów. Od niepamiętnych lat, ludzie czynności swoje utrwalali pismem dla tego, żeby nie ginęły w pamięci. Służyły do tego równie kroniki, jak roczniki i dyplomata. Kronikom i rocznikom nie zawsze można wierzyć, gdyż pisane częstokroć po znacznym lat upływie, przez ludzi łatwowiernych, nie zawsze uczonych i ostrożnych, podają wypadki nieraz w szczegółach błędnie i dopiero krytyka historyczna musi z pomocą porównań, wniosków i domysłów postawionych na zasadzie pewnych już znanych dostatecznie i ocenionych faktów, oczyszczać tekst owych kronik i roczników, i wykrywać co w nich jest prawdą a co nie prawdą. Nie mają nic w sobie z tego fałszu dyplomata, które nic nie opowiadają i nie są żadną historją, ale pewien fakt za świeża pismem utrwalają dla pamięci następnych pokoleń, to też nieraz książęta wydający dyplomata wspominają o tem na początku, że wydają akt swój dla pamięci. W pyplomatach tych wszystko się mieści: fundacje kościołów, nadanie gruntów lub wolności, postanowienie jakiego prawa, zapis dobroczynny, układy o dobra, traktaty pokoju, zaręczenia, podnoszenie wiosek na miasta, wyroki sądowe, zaświadczenia pożyczki i długi, hołdy książąt,

królów i t. d. Jednem słowem niema żadnego objawu publicznego i prywatnego życia z lat dawnych, żeby go zaraz dyplomata nie uświęciły. Spisywali je u królów i książąt na pargaminach kanclerze i pisarze umyślnie li tylko do tego wyznaczeni, obeznani dostatecznie z formą pisania aktów i z łaciną. Nie trzeba tedy mówić, jak to są ważne pomniki historji. Jednocześnie zaś obok roczników i kronik piszą się dyplomata i dla tego mogą nieraz wybornie służyć do ocenienia krytycznego wszelkich innych zabytków przeszłości, gdy każde słowo w nich zawarte, jest spółczesne a urzędowe. Bez dyplomatów nie byłoby nawet w dawnych czasach żadnego prawa ani publicznego ani prywatnego, nie byłoby żadnego porządku i własności, kiedy później tysiące już było sposobów utrwalania pamiątki praw swoich przed wynalezieniem zaś druku spokojność wszystkich leżała w dyplomatach. U narodów młodyeh, które nie zdobyły się nawet na kronikę dzieł swoich, dyplomata zaczynają historją.

Do nas zwyczaj utrwalania podobnego wypadków musiał przyjść razem z wiarą chrześciańską, gdyż to był obyczaj ucywilizowanych spółeczeństw. Jednakże nie mamy długo żadnych śladów zabytków dyplomatycznych w Polsce; najdawniejsze nasze pargaminy musiały zaginąć skutkiem wojen domowych i postronnych, oraz skutkiem częstych pożarów w kraju. Był zwyczaj, że książęta częstokroć zatwierdzali nadania i przywileje poprzedników i że te nadania i przywileje słowo w słowo w swoich zatwierdzeniach przepisywali. Dyplomať taki, który mieścił w sobie drugi, a czasem kilka jeszcze innych przywilejów nazywał się z łacińskiego transumptem. Otóż w jednym z takich transumptów Bolesława Wstydliwego przechował się ślad uposażenia klasztoru tynieckiego pod Krakowem, który nadawał dobrami bogatemi król Bolesław Chrobry i potem królowa Judyta żona Władysława Hermana. To służy za dowód, że dyplomata nastały u nas razem z chrześciaństwem Trzeci z kolei ślad nadań temuż samemu klasztorowi tynieckiemu mamy w r. 1125, kiedy Bolesław Krzywousty i biskup krakowski Radost znowu od siebie wsie i dziesięciny różne nadawali, co kardynał Idzi poseł papieski w Polsce zatwierdzał powagą kościoła. Ale pomijamy te transumpty, które tylko świadczą o najdawniejszych naszych bogactwach dyplomatycznych. Dopiero za rozpadnięciem się pań

stwa na dzielnice pomiędzy synów Krzywoustego, dyplomata nasze znakomicie się mnożą, co rzecz bardzo naturalna. Dotąd najdawniejsze posiadamy z r. 1145, to jest Mieczysława Starego z czasu, kiedy był jeszcze tylko książęciem polskim i nie zasiadał na tronie krakowskim. Książe ten żałożył i uposażył u siebie w Polsce dwa klasztory cystersów, w Trzemesznie jeden 1) i w Łędzie drugi, w jednym i tymże samym roku, te dyplomata jego pierwsze przechowały się do naszych czasów w oryginałach. Za niemi idzie zaraz obce pismo, ale bezpośrednio nas dotyczące; jest to bulla Eugieniusza III papieża z r. 1148 oznaczająca kanonicznie granice dyecezji kujawskiej według tego, jak ją poprzednio Bolesław Krzywousty i kardynał Idzi odkreślili na ziemi. Pomimo to dyplomatów z XII wieku jeszcze mało posiadamy, zapewne dla tejże samej przyczyny, dla któréj i pierwotne nasze pargaminy przepadły. W XII wieku jest już ich wiele, w XIV mnóstwo i nic dziwnego. Dawniej był król lub książe jeden na całą Polskę, więc mało wydawał dyplomatów; później zaś za większego rozdrobnienia się kraju, kiedy książąt wielu nastało, a ci w codziennych zostawali stosunkach z poddanemi swemi, z których nie jeden znowu był zapewne większym panem od Piastów, książąt udzielnych, za rozlaniem się życia narodowego po wszystkich siedzibach i stronach, przywilejów wydawało się mnóstwo. W tém też leży niezmierne bogactwo naszéj historji, którego dzisiaj jeszcze nawet przez przybliżenie ocenić niepodobna, gdy wiele przywilejów jest nieznanych, wiele się kryje w bibljotekach i po rękach prywatnych. Dobry był zwyczaj, że klasztory dawne, kapituły i t. d., wszystkie przywileje swoje z oryginałów przepisywały w jedną księgę w chronologicznym porządku, stąd później kiedy oryginały zaginęły, zostały się przynajmniej odpisy jako świadectwa życia dawnych wieków. Tak powstawały dyplomatarjusze, to jest zbiory dyplomatów.

Dawniej zbierano dyplomataryusze dla własnej potrzeby, dla interesu; były to niejako dowody własności, akta gruntowe. Od połowy XVIII wieku jednocześnie z potrzebą zbierania w je

styna.

1) Omyłka. W Trzemesznie był klasztor kanoników regularnych św. Augu Przyp. wyd.

« PoprzedniaDalej »