Obrazy na stronie
PDF
ePub

to „dziejach“ są te sławne mowy za księżną Beatą i za księciem Dymitrem Sanguszką w sprawie Halszki z Ostroga.

Inne dziełka Górnickiego mniejszej są wagi, np. „Demon Sokrates, albo rozmowa złodzieja z czartem," poezja to niesłychanie licha i niesmaczna. Pisał także Górnicki rozprawę w przedmiocie ortografji polskiej, a nareszcie świeżo odkryto małe jego dziełko nieznane zupełnie uczonym, którego całkowity tytuł jest następujący: „Raczył Łukasza Górnickiego w Krakowie, w drukarni Łazarzowéj, roku pańskiego 1598.“ Niewielka to książeczka, bo zawiera tylko siedm stronnic w 8-ce. Autor skarży się tutaj na jedno słówko „raczył“; tak bardzo za jego czasów wyrażenie się to w używanie wchodziło, że nawet mówiono: „pan mój w wielkiej trwodze teraz być raczy, gniewać się raczy, obrazić się, jeść raczy" i t. d. Pisemko to, dla osobliwości w 1859 roku odbito na nowo w Paryżu, ale w takiem naśladowaniu pierwotnego wydania i tak dokładnie, żeby tego najbystrzejsze oko nie dostrzegło, że wydanie jest tylko najwierniejszym przerysem.

128. Stanisław Orzechowski może stanowić przejście od literatury historycznej czysto polskiej do łacińskiej, dlatego, że wiele pisał w dwóch językach po łacinie i po polsku, mniej wprawdzie po polsku, wszystkie przecież łacińskie jego dzieła, albo zaraz jednocześnie z oryginałem pojawiały się w tłómaczeniu polskiém, albo nieco później.

Postać to bardzo smutnéj sławy. Człowiek celujących zdolności, ale miałkiego rozsądku, a bez charakteru, zarozumiały i burzliwy, jak nie miał spokoju za życia, tak nie znajdzie nigdy współczucia po za grobem. Rusin herbu Oksza, rodem z przemyślskiego. Jego ojciec Stanisław był pisarzem ziemskim. Przeznaczony do stanu duchownego jeszcze się sam uczył w szkołach i nie mógł być proboszczem, a już dostał przez stosunki dwie plebanie: jedną w Żurawicy, drugą w Pobiedniku na Rusi. Potém Orzechowski w Wiedniu uczył się łaciny i greczyzny, nareszcie w Wittenbergu się bawił, gdzie poznał osobiście Lutra i najgłówniejszych jego zwolenników; stosunek ten z reformatorami może go później głównie zgubił w ojczyźnie. Z Niemiec pojechał do Włoch i uczył się tam znowu przez lat wiele filozofji i krasomówstwa. Wziął więc najświetniejszą edukację, jakiej tylko mógł ktokolwiek i kiedykolwiek pożądać, ale nie ukształcił mimo to Orzechowski nigdzie swojego serca, nie podniósł wyobrażeń swoich do wyższego polotu, nie nauczył

się słuchać głosu powinności i sumienia. Głowę tylko zdolną a przemyślną ozdobił w bogate zasoby nauk. Zachwycali się wszyscy Orzechowskim. W Rzymie zbliżył się do kilku kardynałów, którzy o nim pamiętali i stąd kiedy przyszło wrócić do ojczyzny, sam papież przed drogą opatrywał go w beneficja w ojczyznie, które dla zasłużonych mogły być nagrodą pracy i cnoty. Zdawałoby się, że te wielkie zdolności, wykształcone wysoką a gruntowną nauką, powinny były wydać w Orzechowskim znakomitego męża dla rzeczypospolitej, a tymczasem wydały warchoła, jak go słusznie, chociaż za rubasznie, Ossoliński nazywa. Zamiast pełnić przykładnie obowiązki kapłańskie i pasterskie, zamiast słuchać starszych, Orzechowski zaczyna sam uczyć i rozkazywać, mięszać się we wszystko. Nie chciał wprawdzie źle robić, ale sądził, że ma rozum za wszystkich, wyobrażał więc sobie, że przyszedł reformować świat i kościół i to właśnie co mu smutną sprawiło sławę, bo w czasach, w których wielkie pioruny biły na wiarę, każdy człowiek burzliwy, który w jakikolwiekbądź sposób kłócił namiętności, nie naprawiał budowy, ale ją psuł, rozwalał i niszczył. Wydało mu się najprzód to błędem w kościele katolickim, że księża nie mieli żon, a gdy widział, że na Rusi kapłaństwo godzi się z malżeństwem, nie wiele myśląc, sam własną wolą się ożenił, wbrew przysiędze kapłańskiej, raz z Anną Zaparcianką, drugi raz z Magdaleną Chełmską; było to już za czasów Zygmunta Augusta, kiedy się wrota otwarły wszelkiej rozpuście i reformie. Biskup przemyślski Dziaduski pozywał go za te bezprawia przed kratki sądowe. Orzechowski znalazł możnych przyjaciół w kraju, którzy myśleli o zaszczepieniu nowinek w Polsce, a wybrali go sobie za narzędzie, burzył synody i sejmy swoją sprawą. Padła tedy na niego sprawiedliwa klątwa, ale Orzechowski tyle był zuchwały, że nie upokorzył się, a owszem śmiał zmuszać kościół do tego, żeby klątwę odwołał i ogłosił, że małżeństwo kapłana niema nic przeciwko prawowierności. Żenili się wtenczas inni księża katoliccy, ale ci przynajmniej zrywali z kościołem i przechodzili w rząd herezjarchów, przewodzili wyznawcom nowej wiary; wyklęci, naturalnie, nic sobie nie robili z klątwy, bo nie wierzyli w jej siłę. Orzechowski przeciwnie, był katolikiem i chciał być katolikiem, miał ostatek sumienia, a serce mówiło mu przeczuciem, że ciężko wykroczył przeciwko władzy i kościołowi. Gdy w Polsce z uporem

mu szło to przekonywanie, napisał sławny swój list do Juliusza III papieża, w którym zelżył najokropniej wszystkich z kolei twórców postanowień o bezżeństwie księży, zacząwszy od Grzegorza VII, wystawiał ich jako najgorszych złoczyńców rodu ludzkiego. W Polsce poszedł jednak górą po długich zapasach, bo stała za nim wielkiem gronein niesforna szlachta; Rzymu przecie nie przekonał. Pozbawiony urzędów kościelnych, żył na łasce dobroczyńców, która mu potém dała się dobrze we znaki, przemarnował wreszcie życie, które tak piękne mogło wydać owoce, bo żeby znaleść sobie jakieś zajęcie, pisał wiele ale bez celu, pochlebiał jednym, spotwarzał drugich, stosownie do tego, jak uwodziła go chwilowa namiętność. Kłócił się z różnowiercami, żeby mieć jakąś przecie zasługę przed kościołem, który go odpychał, ale tymczasem obrażał bez potrzeby i świeckich ludzi i skończył bardzo smutnie. Ten człowiek, który niegdyś znany był w całej rzeczypospolitej, na którego skinienie po sejmach i dworach biskupich stawali, świadcząc za nieprawdą i złością, wojewodowie Oleśniccy, Tarnowscy, Kmitowie, umarł zapomniany w pogardzie i niedostatku. Wiemy tylko, że stracił żonę w kwietniu 1566 roku, z którą miał pięcioro dzieci, ale nie wiemy kiedy sam umarł, zapewne niedługo po tej stracie, która go może jedynie wiązała do życia. Straszny to upadek! Orzechowski czyśćcowe męki przeszedł jeszcze za życia. Urodzony dnia 11 listopada 1513 roku, żył lat najmniej 53.

Dzieła jego są tak różnorodne i taką tchną swobodą wyobrażeń, jak samo życie bez zasad i téj należytej bojaźni Bożej. Jest w nich wszystko, co tylko można pomyśleć.

Historyczne dzieła Orzechowskiego są następujące: „Roczniki polskie“, ciągną się od śmierci Zygmunta I, a w oryginale łacińskim nazywają się „annales". Zawierają dzieje lat tylko czterech 1548-52. Autor zapaliwszy się opowiadaniem własnych przygód, w nich głównie zawarł swoje roczniki, co także jest dowodem niemałej pychy. Cały świat nie miał słuszności, jeden tylko Orzechowski miał prawo po sobie. Napisał kroniki w roku 1554, podobno na zalecenie Zygmunta Augusta, któremu je dedykował z dziedzicznej wioski Żurowic. Dodał do roczników zbiór mów mianych na wojnie kokoszéj pod Lwowem. Dzieło to jednakże wyszło dopiero po śmierci autora w Dobromilu 1611 roku, prze

drukowane niedawno w prześliczném wydaniu Działyńskiego w Poznaniu 1850 roku. Po polsku wyłożył Roczniki ksiądz Aleksander Włyński już za czasów Stanisława Augusta i tego tłómaczenia jest kilka wydań. Dalej następuje „żywot i śmierć Jana Tarnowskiego", który należy do rzadkiej liczby dzieł Orzechowskiego napisanych oryginalnie po polsku. Nietyle to żywot, co raczej rozprawa moralna o cnotach i powinnościach dobrego obywatela, poparta gęstemi przykładami z żywota wielkiego hetmana. Orzechowski znajdował się właśnie w Tarnowie na pogrzebie zwycięzcy pod Obertynem i tam napisał swoje dzieło o hetmanie na prośbę przyjaciela Jakóba Górskiego, zacząwszy opowiadanie od końca, to jest od smutnego pogrzebu, który mu daje powód do snucia wspomnień o przeszłości świetnej Tarnowskich. Dziełko to z rękopismu wydane zostało pierwszy raz dopiero przez Bohomolca za Stanisława Augusta.

Pisma zaś polityczne Orzechowskiego, w których przebija się znakomicie polemiczny odcień na każdém miejscu, są: „Dyalog albo rozmowa około egzekucji polskiej korony“, dalej „Quincunx to jest wzór korony polskiej", nareszcie „Policja królestwa polskiego nakształt Arystotelesowych polityk wypisana“. Jedna myśl porodziła wszystkie te dzieła, z których Quincunx podobno napisany jest oryginalnie po polsku, Dyalog po łacinie, ale wyszedł zaraz w przekładzie polskim, Policja zaś ma być razem przez Orzechowskiego napisana po polsku i po łacinie. Pogodził się tu już zupełnie Orzechowski z kościołem i jak wprzódy nastawał na jego prawo stanowienia ustaw, tak tutaj znowu wpadł w drugą ostateczność; kościołowi daje władzę rozstrzygania wszystkiego na ziemi, nawet rzeczy niekościelnych. Kapłan rzymski podług niego jest początkiem królestwa polskiego, jest słońcem tego świata, upadek kapłana jest upadkiem królestwa. Prymas jest z prawa, z rzeczy największą osobą w Polsce, ogłasza i koronuje królów, bez prymasa tedy król jest niczém, owszem król winien być podnóżkiem prymasa, jak prymas znowu nic nie znaczy bez papieża i jest podnóżkiem następcy Chrystusowego. Orzechowski dalej po łacinie pisał rzecz „o wiernym poddanym i nauce królewskiej, jak poczciwie rządzić poddanymi“. Jedna to z jego najdawniejszych prac literackich. Pisał „sen na jawie", w którym wystawiał obraz zamieszanej i uciśnionej rzeczypospolitej i wska

zywał sposoby, jak zaradzić złemu. Pismo to również tłómaczył ksiądz Włyński na polskie. Pisał o chrzcie rusinów i za małżeństwem księży, wydał wyznanie wiary, które czynił na synodzie piotrkowskim za prymasa Dzierzgowskiego w 1552 roku. Inne dzieło „Chimera" zwrócone jest głównie przeciw sekcie Stankara. Orzechowski wydał mów wiele przeciwko turkom (§ 119); miał jedną z nich także na pogrzebie Zygmunta Starego, chwalił w drugiej małżeństwo Zyginunta Augusta. Jest też wiele drukowanych luźnych jego listów do wielu różnych osób w materji religijnéj i politycznej.

Orzechowski zostawał w stosunkach przyjaźni z Jakóbem Górskim, bỏ często do niego zwraca mowę. Rzecz jest uderzająca, że wiele dzieł swoich dedykował królowi Zygmuntowi Augustowi, uderzająca dlatego mianowicie, że króla nieraz i to zażarcie szarpał sam nie wiedział za co i po co. Zyskał w swoim czasie wiele sławy nawet po za granicami kraju i nazwisko Demostenesa prowincyj ruskich (Demostenes Roxolanus).

DZIEJOPISARZE ŁACIŃSCY.

Celniejsi są:

129. Maciej z Miechowa, pospolicie zwany Miechowitą, rozpoczyna szereg naszych dziej opisarzy łacińskich po Długoszu. Urodzeniem sięgał jeszcze czasów Kazimierza Jagiellończyka. Bawił długo po różnych włoskich i niemieckich akademiach, był lekarzem nadwornym Zygmunta starego i Władysława brata jego zwanego Rex bene, który był królem czeskim i węgierskim. Nieszlachcic, ale pomimo tego kanonik krakowski, dorobiwszy się majątku był opatrznością akademii i wogóle Krakowa. Rektorem był kilka razy, uposażał katedry i szpitale, wspierał młodzież. Umarł dnia 8 września 1523 roku, a lud krakowski opłakiwał go serdecznie. Dzieje narodu pisał przez patryotyzm, chciał je albowiem rozpowszechnić pomiędzy młodzieżą. Póki mu starczyło materjału, skracał Długosza, lecz odtąd aż po śmierci króla Aleksandra, opisywał to co sam widział, czego się dotykał. Astrolog zawołany, wszystkie zdarzenia odnosił do pewnych astrologicznych

« PoprzedniaDalej »