Obrazy na stronie
PDF
ePub

wierszy w życiu? Pisali zatém mową wiązaną po łacinie, kardynał Hozjusz, Solikowski, Reszka, Jan Zamojski, dalej Birkowski Fabjan i Melchjor z Mościsk kaznodzieje; Tomasz Treter pisał wiersze o papieżach i cesarzach, wreszcie o życiu świętego Benedykta, o cnotach kardynała Hozjusza. Pisało wielu jezuitów i szlązaków, którzy jeszcze podówczas liczyli się do polskich; pisał Stanisław z Łowicza, miechowita, kaznodzieja marjacki w Krakowie i Skalmierczyk bernardyn. Najwięcej wierszopisów rymowało i wydawało dziewosłęby, układało wiersze na pogrzeb, wyjazd i przyjazd kró lów polskich, biskupów, panów i mecenasów. Wierszowano panegiryki na lada co, żeby się przypochlebiać, tak, że niedługo wierszowanie to stało się zwyczajem, modą i w następnym okresie całkiem już zastąpiło poezję.

[ocr errors]

Dla osobliwości wspominamy i o tém, że wielki Kopernik był także poetą łacińskim, napisał albowiem siedm od, w każdéj znowu po siedm strof się zawierało. Nie była to zaś ta siódemka bez celu. Starożytni znali 48 konstelacyj, Kopernik do nich przydał jednę, a trzeba wiedzieć, że liczba 49 była podług pojęć ówczesnych doskonałą, gdy powstawała z pomnożenia siedmiu przez siedm. Tytuł poematu Kopernika jest więc: „Siedm gwiazd Septem Sidera", treść zaś jego religijna i zawiera dzieje Zbawiciela. W pierwszej odzie Kopernik mówi o Chrystusie obiecanym od proroków, w drugiej o pożądanym od patryarchów, w trzeciej o narodzonym z Panny, dalej o trzech mędrcach, o uczeniu Zbawiciela w kościele i t. d. Osobliwsze to dziełko wynalazł w rękopiśmie w akademii krakowskiej Jan Broscjusz lub Broski, doktór medycyny i professor teologii i wydał je zaraz w Krakowie u Cezarego w roku 1629 i poświęcił papieżowi Urbanowi VIII. W naszych czasach poemat ten na polskie przełożył Ignacy Badeni i wydrukował go przy wydaniu zupełném dzieł Kopernika.

[blocks in formation]

119. Wymona świecka sejmowa niewiele w złotych czasach potęgi i sławy narodu zajmowała naszych pisarzy. Naród polski przywykły oddawna do radzenia o sobie samym, miał mówców,

co nic dziwnego, ale nikt z senatorów i posłów nie mówił wtenczas z karty, każdy dawał z kolei prawem ustanowionej zdanie swoje o tych sprawach publicznych, dla których sejm był zwołany, nie było więc pola wdawać się w szerokie wywody, bo.każdy prędko szedł do rzeczy, nie dbał o piękność wyrażania się, o gustowność. Nikt więc mów swoich nie układał, a każdy owszem nieuczenie prawił o tém, co mu dyktowały powinności i serce ku ojczyźnie. Jeżeli tedy zdarzy się coś, zabytek jaki z czasów jagiellońskich świeckiej wymowy, więcej to przypadek i stąd dzieje literatury polskiej nie mogą nic pisać o mówcach sejmowych. Historycy opisując zgromadzenia i obrady narodowe, pokrótce rzecz tę zbywają, nie wdawając się albowiem w szczegóły, bo na to nie byłoby miejsca, wogóle mówią, że to a to na sejmach stanęło; nieraz zatem nie wiemy, czy ta lub owa sprawa wywoływała nawet jakiekolwiek rozprawy. Wreszcie sejmy nasze były prędzej pogadankami synów o matce, sąsiadów o wspólnej sprawie i do tego szlachta porozumiewała się wprzód, zanim prawo jakie uchwaliła na sejmach, powiatami i województwami, a częstokroć stanowiła co robić wypada przed wyjazdem na sejm, na miejscu na którém u siebie sama wybierała posłów; naturalnie tak bardzo nie potrzeba było wymowy, gdy radziło się w malém zebraniu, gdy powaga senatorska znaczyła wiele w powiatach i ziemiach. Senator na sejmiku wnosił projekt, a szlachta go przyjmowała częstokroć bez żadnych rozpraw i na sejm przychodziły już rzeczy gotowe; zresztą prawo u nas stawało od najdawniejszych czasów jednomyślnością, więc porozumiewanie się musiało wprzódy następować i mówców, którzyby z przekonania czyjego mówili, nie było potrzeba. Nieraz na sejmie za całe województwa i prowincje jeden się poseł odzywał, senatorowie zaś, którzy z urzędu oddawali co sejm vota swoje czyli zdania, wyrażali się prosto, szli odrazu do rzeczy i nie ubierali głosów swoich w poważny strój deklamatorski. Rzeczywiście więc niemamy z tego okresu mówców sejmowych, bo nie było dla nich miejsca w organizmie żywota narodowego, ojczyzna nie potrzebowała ich posług. Co większa, nawet w dyarjuszach sejmowych, które się wykrywają z tego czasu, a które z natury rzeczy obszerniej wzmiankują o pracach sejmowych, nie znajdujemy mów żadnych. Tak np. w dyarjuszu sejmu unii lubelskiej z roku 1569,

który poruszył najważniejsze zadania życia narodowego, na którym szczególniej spodziewać się można było mów namiętnych, ognistych, palących, nawet w tym dyarjuszu mów niema; wszystko odrabiało się na gorąco, po dojrzałej poprzednio rozwadze, która tutaj zastępowała siłę wymowy. Nawet tedy największy wypadek unji politycznej dwojga narodów, nie natchnął mówców. W następnym dopiero okresie znaleźli się mówcy sejmowi, bo kiedy forma rządowa zepsuła się, kiedy przebrało się ludzi czynu, nastać musiał czas dla gawędy, dla popisywania się z szermierką słów, z próżną wymową. Ale ci mówcy, jak gubili ojczyznę, co źle gadali, a zawsze stronniczo, dla pewnych widoków, tak nawet nie bogacili krasomowy polskiej, gdyż w epoce makaronicznej rzadko, bardzo rzadko, umiał kto mówić, a rzeczywiste nawet talenta poszły za manierą, za formą. Wtedy gadano bez treści, bez rozumu, niesmacznie, mdło, na pół po łacinie na pół po polsku, bo jakoś wszyscy przywykli gadać. Dobrzy mówcy sejmowi świeccy, prawdziwi rajcy ojczyzny, nie słowem, ale czynem pojawili się u nas dopiero w czasach dobrze późniejszych, to jest w epoce Stanisława Augusta, ale nastala na nich koléj; mówić wtedy dobrze i poczciwie, było to czynem pracować dla odrodzenia ojczyzny. Sam się zwodzi, kto w dziejach literatury polskiéj prawi o mówcach świeckich. Mówili prawda wszyscy i na sejmach i na soborach i na dysputach religijnych, ale mimo to mówców nie było. Jeżelić dysputy religijne, gdzie o przekonanie, o szermierkę słów chodziło, nie wyrobiły mówców, cóż tu się dziwić sejmom koronnym, bo o litewskich nie może być nawet mowy! Sejmy te za dawniejszych czasów trwały przez dni kilka, długo już jak tydzień, jak dziesięć dni. Kromer, że jest historykiem narodu, zna dobrze dzieje i wie, jak to dawniej bywało, a Kromer opowiada z oburzeniem, że sejmy za jego czasów tracą się tylko na gawędzie, bo trwają po dwa i po trzy tygodnie. Pierwszy dopiero sejm lubelski unji trwał blizko przez dziewięć miesięcy; był to jeden z najdłuższych sejmów polskich. Gdzież sejmy, które tak mało posiadały czasu na obrady mogły wyrobić i ukształcić mówców?

Nie będziem tutaj więc mówili o dziejach wymowy świeckiej, bo wymowy jeszcze niema, ale powiemy o kilku zabytkach, jakie w tej gałęzi literatury wynieśliśmy z czasów jagiellońskich. Daleko tam do dziejów, gdy nic się z sobą w całości nie wiąże. Zabytki te rzeczywiście już były dla literatury; autorowic sami pisali, żeby

ślad został ich myśli dla narodu, słów nikt nie spisywał na prędce do dyarjusza sejmowago. A i tak nawet nie można autorów tych uważać za mówców, gdy użyli raczej tylko formy krasomówczéj, żeby w sprawach większej wagi wyłożyć zdanie swoje przed narodem.

Pierwszym z kolei chronologicznéj takim mówcą miał być Krzysztof Warszewicki, kanonik krakowski, syn kasztelana wyszogrodzkiego, brat rodzony Stanisława jezuity. Pisał wiele i dobrze, a wiele po łacinie, po polsku zaś ogłosił tylko mowę po śmierci króla Stefana, którą miał na pierwszym i głównym zjeździe mazowieckim. Nie była to mowa zastosowana do okoliczności bieżących, do wypadku, ale ogólnie tylko napominała rycerstwu o niebezpieczeństwach bezkrólewia, o wolności polskiej, która przednia jest“, a naostatku dotykała rzeczy o skażeniu obyczajów. Drugie pismo polskie Warszewickiego jest o Wenecyi, k.óre wydał w roku 1572. I tego dziełka celem jest, wskazać niebezpieczeństwo grożące chrześciaństwu od Turków, autor chciałby zachęcić królów do wojny krzyżowej. Wiele też innych łacińskich dzieł Warszewickiego w to mierzy. Uczony nasz spisywał nawet mowy, których nigdy nie miał: o wytępieniu turków; ta właśnie okoliczność, silniej, jak cobądź innego dowodzi, że mówców rzeczywistych nie było, że ci, co pisali mowy, tylko formę sobie wybierali. Warszewicki zresztą, czynny dyplomata polski owego czasu, znał wszystkie znakomitości europejskie i pamięć lub czyny ich czcił w pismach łacińskich, które nazywał także mowami; prawda, że niektóre z nich mówił. Taka była np. mowa wr. 1576 w Ratysbonie, powiedział ją na śmierć cesarza Maxymiliana. W ojczyźnie pisał mowę na pochwałę hetmana Jana Tarnowskiego, na śmierć króla Stefana, wreszcie na śmierć Anny rakuszanki pierwszej żony Zygmunta III. Ostatnią tę mowę przetłomaczył X. Jan Bogusławski pleban w Michocinie (dzisiaj Dzików), z rozkazu swojego kollatora Stanisława z Tarnowa kasztelana sandomierskiego i wydał ją w Krakowie 1599 r. (I ta mowa i pierwsza, jaką Warszewicki miał do stanów mazowieckich, obiedwie drukowane są w Bibliotece polskiej Turowskiego w r. 1858 w Krakowie). Inną mowę, jaką miał Warszewicki do króla Stefana po wojnie moskiewskiej w roku 1582, przełożono na język niemiecki i na dyalekt kaszubski; wyszły te przekłady jednocześnie z oryginałem łacińskim. Dowiadujemy się przy téj okoliczności, że tłómaczeniem kaszubskiém

przysłużył się swym spółziomkom Jerzy Lubelski z Wresznic, kaznodzieja katolicki u św. Wawrzyńca w Toruniu ').

Wawrzyniec Goślicki, w końcu biskup poznański, miał także

mów kilka.

Stanisław Orzechowski pisał mowy ale po łacinie przeciw turkom, jak Warszewicki, zaraz je na język polski wytłómaczono aż dwa razy. Drugie tłómaczenie jest Januszowskiego i ma tytuł: „Oksza na turki", to jest niby tam powiedziano: „Orzechowski na turki“, bo Oksza jestto rodzinny herb Orzechowskich; autor w jednéj mowie zachęca króla, w drugiej zaś rycerstwo do wojny z ottomaństwem.

Ci ludzie pospolicie odlewali na formę krasomówczą swoje nadzieje, obawy i widoki. Ale znalazł się u nas pewien zimny pisarz, który idąc za wzorem Rzymian, co to lubili w dziełach historycznych wkładać mowy własnego dowcipu w usta swoim bohatyrom, sam wziąwszy się do spisywania dziejów ojczyzny, zmyślał mowy dla ożywienia, jak rozumiał pewnie, suchéj treści. Jest to znakomity zresztą pisarz Łukasz Górnicki. Opisując sprawę, jaką miała przed królem księżna Beata z Kościeleckich Ostrogska przeciw Dymitrowi Sanguszce o porwanie córki, nieszczęśliwéj Halszki, sam Górnicki ułożył dwie mowy, to jest jedną od obrońcy niby księżny, drugą od obrońcy sanguszkowego i wcielił obiedwie do swych dziejów. Zaczynało się więc powoli szermierstwo językowe już za Jagiellonów. Górnicki zacny pisarz i miłujący ojczyznę, dawał zły przykład, bo pokazywał przykładem, że tak i tak dowodzić można przeciw prawdzie i za prawdą. Zresztą te Górnickiego mowy, chociaż nie autentyczne, są w kazdym razie pięknym bardzo zabytkiem ślicznego języka zygmuntowskiego, a to nic im nie ubliża, że napisane były przez osobę postronną i nie służyły do właściwego użytku.

120. Wymowa kaznodziejska więcej kwitnęła od świeckiej, co nic dziwnego, bo kościół zawsze uczył i przekonywał maluczkich.

1) Do najlepszych pism Warszewickiego należą:,,de optimo libertatis statu" i,,de legato et legatione". W pierwszém z tych dzieł wkłada w usta prowadzących rozmowę Ocieskiego, Orzechowskiego i Padniewskiego poglądy na dzieje ostatnich Jagiellonów i wskazuje na niebezpieczeństwa wypływające z bezkrólewia, rozpasanéj wolności i nierządu. Łukaszewicz oba te dziełka Warszewickiego zalicza do najlepszych pism politycznych z końca XVI wieku. ·

Przyp. wyd.

« PoprzedniaDalej »