Obrazy na stronie
PDF
ePub

krzyzkim i za to, że klasztor jego dostarczył posiłków pieniężnych zakonowi maltańskiemu na wojnę turecką, uzyskał pozwolenie do udzielania odpustów. Był to człowiek uczony, przepisywał bowiem dzieła, co wówczas stanowiło niepoślednią zaletę wszystkich zakonów. W roku 1497 jeszcze był przeorem i niewiadomo kiedy umarł. Znaleziono przed czterdziestą laty pięcioro pieśni, które Andrzejowi temu uczeni przypisują. Przedmiot ich religijny i poważny; są to albo uczucia żałosne Matki Boskiej w Wielki Piątek, albo pieśń o Królowej Niebios, hymn do Najświętszej Panny, do Jezusa Chrystusa, wreszcie pieśń o nawiedzeniu Panny Marji. Nie może nic iść w porównanie, żaden z dotychczasowych zabytków języka, z pięknością tych pięciorga pieśni. Widać zaraz, że poeta nie pisał tylko wierszy, ale szedł za natchnieniem wysoko nastrojoném religijnego uczucia. Stąd wyrażenia w nich nie proste, nie zwyczajne, ale przyodziane w piękną szatę poetycką. Najświętsza Panna jest tutaj „Matuchną Bożą, ze wszystkich róż rajskich najkraśniejszą“, jest cesarzówną niebieską, z którą nie zrówna się:

,,Ani lilia białością,

Ni kraśna róża pięknością,
Kwiat zamorski swą drogością,
Ni szpikander swą wonnością".

Wszystkie te przymiotniki, jakiemi pobożny naród polski czci od niepamiętnych czasów Boga Rodzicę, znajdują się już tutaj, Marja jest albowiem,,gwiazdą zamorską, kwiatem pomiędzy kwiatami, zorzą jasną, słońcem wiecznej światłości, orędowniczką, nadzieją, żywotem słodkości, panną miłościwą i rumieni się jako róża“.

Poeta w zapale uniesienia wola:

,,Śpiewajmy wesoło, boć w pieśni dobrego wiele,
I w każdej duszy

Serce się na Boga wzruszy."

Nie potrzeba dodawać, że wiersz tutaj nie wszędzie równy, często chropawy, nawet na dzisiejszą polszczyznę przełożony tu i owdzie pozostanie bez rymu, ale bo też zaczątki to dopiero były poezji,

zaczątki już znakomite, chociaż się język nie urobił jeszcze do tego, żeby polot fantazji poetyckiej wcale go nie krępował.

Pieśni te wydał wszystkie Maciejowski w Piśmiennictwie polskiém.

61. Ślady teatru. Poezja dramatyczna w XV wieku nie zrobiła żadnego naprzód kroku, i została w tém samém dzieciństwie co i za Piastów. Zresztą nietylko w Polsce tak było ale i w całej Europie. Szopki czyli jasełka, z jakiemi chłopcy dzisiaj po domach biegają w karnawał, były zawiązkami poezji dramatycznej, gdyż występowały w nich osoby i opowiadały to narodzenie się Bożego dzieciątka, to przybycie mędrców Wschodu, to rzeź dzieci w Betlehem nakazaną przez króla Heroda i t. d. Kończy się tém zawsze, że pokazuje się djabeł, ucina głowę Herodowi, a jego samego porywa z sobą do piekła. Z takich szopek zawiązały się djalogi, to jest pobożne przedstawienia męki Pańskiej. Później djalogi rozwinęły się, zaczęły przedstawiać inne obrazy i sceny, ale zawsze treść ich była jak wprzódy religijna. Klasztory, nawet akademja krakowska, robiła takie przedstawienia, z czego nawet żaki miewały znaczne dochody. Nazywano takie djalogi powszechnie mięsopustnemi komedjami, bo téż jedynie na karnawał raz do roku brano się do podobnych przedstawień. Kościół nie sprzyjał z początku tym komedjom i synod z roku 1420 zakazał księżom na widowiska mięsopustne uczęszczać. Trudno jednakże było co na to poradzić, kiedy np. taki gorliwy biskup, jakim był kardynał Zbigniew Oleśnicki, częściej bywał na nich, jakby to dostojeństwu jego przystawało. Król Kazimierz Jagiellończyk dla gości swoich nawet w post wyprawiał komedje w Krakowie. Mamy nawet ślad zupełnie świeckich widowisk. Długosz albowiem powiada, że za jego czasów pokazywano na scenie morderstwo Ludgardy, którą kazał podobno udusić mąż, pierwszy król polski po wznowieniu królestwa, Przemysław. Po Długoszu już przez naśladownictwo polszczyzny pisano i po łacinie djalogi; przedstawiano w nich np. przygody Ulissesa albo inne przedmioty z historji greckiej, nawet przedmioty moralne oderwane, i grywano te sztuki na dworze. Grzegorz z Sanoka pisywał komedje na wzór Plauta, zapewne po łacinie.

Oprócz wspomnień jednak, nic nam z tych wszystkich płodów literackich nie pozostało. Ksiądz Juszyński miał djalog o ścięciu św. Jana w kopji z r. 1513, który już wtedy nazywano starym. Pieśń

Herodiady pląsającej należy zapewne do najdawniejszych zabyt ków poezji polskiej, ale dyalog ten nie wydrukowany, i nie wiadomo nawet gdzie się dzisiaj znajduje.

62. Poezją i literaturą łacińską zajmowali się też polacy za Jagiellonów. Wpływem to się działo akademji krakowskiej, na której professorowie tłómaczyli i wykładali uczniom rzymskich poetów starożytnych. W ogólności zapał do nauk klassycznych rosnął, młodzież czytała wzory i sama próbowała sił swoich. Nie było to już puste naśladownictwo, ale potrzeba wylania się, wypowiedzenia swojej myśli i uczuć. Znakomity Grzegorz z Sanoka, który wykładał w Krakowie sielanki Wirgiljusza, opowiadał uczniom, że czytanie poetów jest tak potrzebne dla młodego, jak pokarm co zasila duszę, i że ci co pomijają poezję, a chcą zostać uczonymi, podobni są do tych, co mają otwartą bramę a włażą przez mur do miasta. Nowość rzeczy ściągała tłumy ciekawych, którym professor zaczął otwierać oczy na światło. Zabierał się Grzegorz do wykładania georgik, czyli poematu o rolnictwie Wirgiljusza, gdy go wziął Tarnowski na nauczyciela do swoich synów. Ale wrażenie, wpływ pozostał. Stąd oczywista rzecz, wierszowanie już nie bywało czczą formą, ale tworzeniem, mniej lub więcej doskonałém, była to zresztą mniejsza rzecz, gdyby nie pokazywała pewnego gustu wykształconego i ducha wiedzącego o sobie. Na zamiłowanie literatury łacińskiej wiele wpłynął Jan Ursinus, który bywał we Włoszech, uczył się tam prawa i słuchał wykładu autorów starożytnych u znakomitych mistrzów. Powróciwszy z zagranicy bawił na Litwie przez czas jakiś, ale potém osiadł w Krakowie, w rodzinném mieście swojém, w którém teraz zasłynął jako lekarz, prawnik i humanista, to jest znawca literatury. Zostawał tutaj w stosunkach z najznakomitszymi ludźmi onego czasu, miał względy u kardynała Fryd. Jagiellończyka; Erazm Ciołek, biskup płocki, zdolność także owego czasu niepospolita, był bliskim żony jego krewnym. Ursinus wykładał autorów w Krakowie i dowodził, że nierozumni są ludzie, którzy ich zakazują, co mówiąc, za przykład dawał papieżów. Wykładał nawet teorję wymowy i poezji. Jan z Oświecimia, sławny Sacranus, wykładał w Krakowie Cycerona, był kanonikiem krakowskim, i spółcześni o nim powiadali, że był w wierszu przedni, w prozie doskonały, tłómacz pisma św. wyborny."

[ocr errors]

Sakran nie zostawił wiele śladów literackich po sobie, ale i z tego względu godzien pamięci, że znakomitą był swojego czasu osobliwością. Rzadkiej poczciwości, w obronie praw akademji gorliwy, płynny mówca, miły królom, prawie nigdy nie odstępował od nich, bo też i królowie obejść się bez Sakrana nie mogli.

Poetami łacińskiemi z owego czasu byli: kanonik krakowski Adam Swinka, Wawrzyniec Korwin, rodem szlązak, professor akademji Mikołaj Kotwic, Grzegorz z Sanoka i t. d. Wpływ wielki wywarł poezjami swojemi Konrad Celtes, który był wprawdzie niemcem z Austrji, ale dwa lata bawił w Krakowie, dokąd przyjechał jedynie na wykład astronomji Wojciecha z Brudzewa; było to pod koniec już panowania Kazimierza Jagiellończyka. Poezje, które wtedy pisał, głównie za przedmiot mają Polskę ; opisuje swój przyjazd do Krakowa, chwali uczonych polskieh Wojciecha z Brudzewa i Ursina, opisuje bieg Wisły i kopalnie soli w Wieliczce, wysławia piękność pewnej krakowianki, którą Hasiliną nazywa, a dla której uczył się wymawiać „barbarzyńskie", wyrazy polskie od jakiegoś rusina Bernarda Wiliska. Celtes był prawdziwym niemcem, nie lubił Polski i przy każdej sposobności jej przymawiał. Widzieliśmy że mowę naszą zwał barbarzyńską, ale i ziemia polska była u niego nie płodna i niebo mroźne i lud nieokrzesany. Odbył podróż umyślnie nad Baltyk do Gdańska i opisał znowu tę podróż, ale dalej nie mógł się wstrzymać od utyskiwań, że miasta pruskie ulegają „złej wiary sarmackiemu tyranowi, znienawidziwszy swojego pana niemieckiego." Korwin słuchał wykładu Celtesa, a potem sam uczył w Toruniu i Wrocławiu.

Nie dlatego, że układał poezje łacińskie, ale więcej dla osobliwości, że miał je pisać, wspomnimy tutaj o św. Kazimierzu. Młody ten królewicz polski, narodzony w Krakowie 3 Października 1458 r. z Elżbiety cesarzówny rakuszanki, syn Kazimierza Jagiellończyka, młodzieniec nadzwyczajnej życia świątobliwości i czystości, miał szczególne nabożeństwo do Najświętszej Panny. Umarł na suchoty w Wilnie we wstępny czwartek postu dnia 4 Marca 1483 r. Kanonizowany przez Papieża Leona X w r. 1521. Później w lat 120 po śmierci w grobie tego „anielskiego książęcia" znaleziono hymn łaciński do Najświętszej Panny, który się zaczyna od słów:

„Omni die

Dic Mariae

Mea laudes anima,

Ejus gesta,

Ejus festa i t. d.

to jest: „Co dzień śpiewaj duchu mój pochwały Marji, jéj prace, jej uroczystości i t. d. Stąd autorstwo tego pięknego hymnu dzisiaj pospolicie przypisują św. Kazimierzowi. Znają zaś pieśń tę w całym katolickim świecie i śpiewają po kościołach. Na wszystkie prawie języki ją przetłómaczono. Niedawno jeszcze ks. Mettenleiter, kanonik ratysboński w Bawarji, wydał w r. 1856 ów hymn po łacinie, po włosku, po hiszpańsku, francuzku, polsku, węgiersku, po grecku i po niemiecku. Zdaje się że teraz stanowczo rozstrzygnie się rzecz o autorstwie téj pieśni przypisywaném królewiczowi. Przypadek albowiem zdarzył, że w bibliotece monachijskiej odkrył niedawno Alexander Przezdziecki, poemat łaciński leoninami pisany, o kilkanaście razy obszerniejszy od hymnu św. Kazimierza i po blizkiém rozpatrzeniu się w tym poemacie zobaczył, że pojedyncze wiersze hymnu są dosłownie wyjęte z owego poematu i to z różnych jego miejsc, mniemany hymn więc św. Kazimierza powstał mozajką z różnych wyrażeń nieznanego bezimiennego poety. Pokrój wiersza w poemacie ten sam co w hymnie, duch i forma też same. Język prześliczny, harmonijny, autor umyślnie widać tak dobierał wyrażeń, że złożyły się w pełną wdzięku harmonię, tak cudną, że cała dźwięczność tak sławionej powszechnie mowy włoskiej zblednąć musi przed kolorytem harmonji łacińskiej. Czytając ów poemat, serce napełnia się pobożnością i tkliwém uczuciem, prostota myśli i wyrażenia przechodzi wszystko cokolwiek znane jest w tym rodzaju. Teraz poemat monachijski dobrze jest dawniejszy od narodzin królewicza. Przeździecki robił poszukiwania względem tego w Rzymie ostatniej zimy, i poemat ten chciał nawet wydać osobno ze stosowném objaśnieniem w Rzymie. 1)

') Przeździecki w swojem wydaniu hymnu przypisuje stanowczo jego autorstwo św. Bernardowi Klarawalleńskiemu. Tytuł dziełka Przeździeckiego: Modlitwa św. Kazimierza do Najświętszej Panny z rękopismu i ze źródeł archiwalnych krytycznie wyjaśniona. Kraków 1867.

Przyp. wyd.

« PoprzedniaDalej »