Obrazy na stronie
PDF
ePub

już dawniej w wojnach wołoskich i moskiewskich z nienstraszonej odwagi znanego. Za pozwoleniem Zygmunta, zlecił hetman Lisowskiemu, zaciągnąć ile będzie mógł śmiałych i obrotnych ludzi, którzyby nie biorąc żadnego żołdu, z samej wojny utrzymywali się. Nadzieja bezkarności i lupu, krocie wrzącej znęciła młodzieży. Lisowski zebrawszy ich w koło, tak mówił: „Na twarde i niebezpieczne posługi zawołały was król i ojczyzna, ale też dozwoliły zakazanych innym pułkom wolności i zysków; w orężu i odwadze cały wasz żołd, cała nagroda; pewniejsze one będą, niż zawodne z publicznego skarbu wypłaty. Niepospolitej ja od was wyciągam odwagi! Jeżeli jeden wśród was jest, któryby na wymierzone przed sobą działo nie rzucił się, jeden nie uderzył na piąciu, gdy ja rozkażę, nie wskoczył pierwszy na mury, lub w bystre i głębokie nurty, niech wynijdzie z szeregów. Orężem waszym będzie szabla i rusznica, łuk z sajdakiem, rohatyna, koń lekki i wytrwały; ani wozów, ani taborów, ani ciurów nie ścierpię; wszystko nosić będziecie z sobą; nie wymagam ja po was gładkich w szyku obrotów: natrzeć zuchwale, kiedy potrzeba rozsypać się, zmyślić ucieczkę, znów się odwrócić i nieprzyjaciela obskoczyć, to dzieło wasze. Dam odpoczynek, gdy czas po temu; lecz w potrzebie, w pracach waszych znać nie będziecie ni dnia ni nocy. Przebiegać najodleglejsze szlaki nieprzyjacielskiej krainy, palić wsie, burzyć miasta, pędzić przed sobą trzody bydła i jeńców tysiące, nie przepuszczać nikomu, to odtąd jedynem zatrudnieniem waszem." Mowa ta przerażająca wzdrygnieniem każdą duszę szlachetną, od nieuważnej młodzieży z radosnemi przyjęta okrzykami 1).

Ruszył Lisowski w kraje moskiewskie, ogień i mordy niosąc przed sobą. Zaprawiony przez niego żołnierz, chciwy zdobyczy, pogardzający śmiercią, niebezpieczeństwa nie znał, a choć w r. 1614, nagła śmierć

1) Dia noctuque vagarentur, palantes agros vastarent, villas expugnarent, pecoris et mancipiorum praedas certantes agerent. Starowolski Sarmatiae bellatores pag. 152. 153.

Lisowskiego porwała, natchnięta przez niego nieustra-szoność, utworzeni pod nim wodzowie, zachowali przez długie lata i sposób wojowania, i imie pierwszego wodza swojego. Zwano ich Lisowczykami; częstokroć dla zuchwałości, z którą się na największe narażali niebezpieczeństwa, dawano im nazwisko Straceńców. W chwili o której mówimy, już im dowodził Czapliński, później Walenty Rogowski, w Niemczech, Czechach i Niderlandach Hieronim Kleczkowski, Stanisław Rusinowski, i Stanisław Strojnowski. Lecz wróćmy do rzeczy.

i

Czapliński odebrawszy rozkaz hetmana, z niepojętą. szybkością po całej moskiewskiej krainie ogień i spu stoszenie szerząc, ścigał, gromił wszędzie Zarucanów, aż do zamku meszczerskiego ich zagnał. Wyciąwszy okolicznych mieszkańców, odjąwszy oblężonym wodę, osadę do poddania się przymusił, a znając jak silne wrażenie wieść o tem zwycięstwie i zdobyciu miasta sprawi w obozie Polaków, gońca z doniesieniem, i pojmanego wojewodę meszczerskiego do królewica Władysława przesłał.

Chciwy Władysław powodzenia te ważniejszemi jeszcze uczynić, wybrał Piotra Opalińskiego starostę szremskiego, polecając mu, aby złączywszy się z Lisowczykami pod Czaplińskim, ustawnemi wycieczkami niespo-. koił i trapił nieprzyjaciela; że gdyby Pożarski z Kaługi, czy to do stolicy, czy do Mozajska chciał się wymknąć, by wraz wstępnym ścigał go bojem. Wiernie Czapliński wykonywał dane sobie rozkazy, zbudowawszy bowiem pod Tamarkowem, cztery mile od Kaługi, obronny zameczek, wiele szkody nieprzyjacielowi przynosił, mianowicie, gdy sztuką wyłudziwszy Pożarskiego z zamku, odwrócił się raptownie, wielu mu ludzi trupem położył, 50 wziął w niewolę, a między nimi Pozarskiego synowca; znaczniejszą nierównie poniósłby nieprzyjaciel klęskę, gdyby popędliwość Lisowczyków, przez wcześniejsze niż należało wypadnięcie z zasadzek, nie przeszkodziła z zwycięstwa tego zupełnego odnieść

Owocu.

Lecz nie zawsze równie pomyślnie wiodło się wodzom polskim; mieli oni do czynienia z mężem, który

do zapału gorliwego o dobro ojczyzny swej obywatela, łączył doświadczenie i niepospolitą sztuki wojennej znajomość. Powiodło się Pożarskiemu między Borowskiem a Kaługą napaść na oddział jazdy Denhofa i Nowowiejskiego. Poległ w tej utarczce Nowowiejski, Chełmski i Kazimierski ciężko ranieni, jedenastu towarzystwa poległo, innych szybkość koni od większej uniosła straty. Pomścił niejako klęskę tę Ramult pułkownik lekkiej. jazdy, zniósł oddział wysłanego od Pozarskiego Piechonki, ubiwszy mu około dwóchset ludzi; zasmuciła atoli wygraną śmierć poległego od samopału Ramulty; jego męstwo, życie bez skazy, długo opłakiwali żoł

nierze.

Zeszła znaczniejsza część zimy na ustawicznych utarczkach między Pożarskim i Opalińskim. Opaliński z Lisowczykami swymi w ustawnej trzymał trwodze Kaługę, i nieraz podpaleniem samo miasto potężnie zatrwożył; znalazł atoli Požarski chwilę wymknięcia się z miasta, wpadł do Tamarkowa, gdzie Polacy osadę skład żywności mieli, zachwycił osadę, żywność i sprzęty wszystkie spalił lub zabrał. Nie śmiał jednak Požarski po tej odniesionej korzyści wynijść z Kaługi, i wstępnej przyjąć bitwy, przymuszony patrzeć z boleścią na plondrujących szeroko ojczyznę jego Lisowczyków. Nie omieszkali i inni ochotnicy, zapuszczając się w głąb kraju, ciężkie klęski prowineyom moskiewskim zadawać; prócz Lisowczyków, Sokołowski i Jakuszewski, często uszczknione na nieprzyjacieln laury w ręku królewica składali.

Pod tenże czas Chełków, któremu miasto Biała, tak mężnie niegdyś od Gasiewskiego broniona, powierzoną była, z bojaźni czy z zdrady poddał się Moskwie: lecz zmazał tę plamę świetnym dowodem wierności szlachetny bojar, nazwiskiem Mesczerski. Mąż ten szczerze do Władysława jak do cara swego przywiązany, postanowił ukarać gród niewierny wszelkim udręczenia go sposobem. Mimo woli Chodkiewicza, który opodal od Biały, dla przejmowania nieprzyjaciołom żywności, grodek zbudować radził, o pół tylko mili od stoku zbudował go Meszczerski; ztamtąd szczęśliwemi zawsze wy

cieczkami przejmował dowozy, gromił podjazdy, i miasto do ostatniego przyprowadził głodu; łupy i znakomitych jeńców Władysławowi odsyłał 1). Te cząstkowe korzyści, te pustoszeniem zadawane nieprzyjacielowi klęski, nie odpowiadały wielkim Chodkiewicza zamiarom: nie przestawał on boleć, że w początkach wyprawy, nieochotą wojska, a może i zawiścią wodzów, opuszczono sposobność łatwego opanowania Mozajska. Acz z wzmocnieniem osady zdobycie onego trudniejszem było nierównie, niezmordowany wódz postanowił następującym o opanowanie onego kusić się sposobem. Chciał on nocą w największem milczeniu i tajemnicy podsunąć się pod twierdzę mozajską, napaść niespodzia nie na krążące nocą pod murami podjazdy, i pędząc je przed sobą, z uciekającymi zagnać się razem do miasta, wraz bramy petardami wysadzić, wśród przestrachu i zgiełku nocnego zabrać działa, rozbroić osadę, i twierdzy stać się panem. W przypadku, gdyby nieprzyjaciel licznie pokazał się przed miastem i wstępnego nie odmawiał boju, co przedniejsze pułki chciał wódz w pogotowiu mieć z sobą. Jakoż przeznaczał już do tego pięć chorągwi kopijników, Chodkiewicza, Gąsiewskiego, Kiszki, Zienowicza, Gembulta; trzy roty rajtarów, Medema, Klebeka i Gadena; tyleż chorągwi lekkich, i tysiąc piechoty pod Lermuntem, Butlerem, Niewiarowskim i Bartłomiejem Nowodworskim kawalerem maltańskim ; kilka dział do piechoty przydano.

Pomyślny skutek wyprawy, zawisł był jedynie od zachowania najściślejszej tajemnicy; lecz mogłaż się ona utrzymać, gdy każdy pomysł wodza, pod zdanie tylu komisarzy poddawanym być musiał, gdy dwór królewica napełniony był szczebiotliwą młodzieżą, z zazdrością między sobą ubiegającą się o łaskę jego $); gdy niestety młody i niedoświadczony pan, częściej skłaniał ucha ku pochlebstwom zauszników, niż ku ra dom sędziwych mężów. Stary Kazanowski podkomorzy koronny, dozorca pokojowych królewskich, przydany

"Kobierzycki pag. 513.

2) Patrz obszerniej o tem w życiu Jerzego Ossolińskiego.

Władysławowi za stróża i poradnika, ścielący drogę do buławy stryjecznemu bratu Marcinowi, nie chcący zatem, by Chodkiewicz co świetnego dokonał, by powzięte przez wodza popsuć układy, namówił królewica, aby nie dał sobie tyle sławy wydzierać, i sam się na tę czatę wyprawił. Nie dziw, że niezgadującemu tajnych pobudek, chciwemu chwały książęciu, podobała się ta rada. Łatwo królewic i Kazanowski namówili Lipskiego biskupa luckiego, skorego zawsze do przeciwienia się wszystkiemu co nie pochodziło od niego; wielu innych komisarzy na jego uprzedziło się stronę. Na zwołanej więc radzie wojennej, Lipski pochwaliwszy niby zamysł hetmana, tak dalej mówił: „Im ważniejszą jest ta wyprawa, tem przyzwoiciej, by od dzielenia w niej niebezpieczeństw i sławy nie wyłączać królewica, młodego pana naszego; sama jego przytomność żywszą ochotą zapali polskie rycerstwo. Odważny książę, pamiętny, że oczy narodu zwrócone są na niego, mięszać się będzie z rycerstwem wśród ścierających się hufców, i przykładem swoim innych do dzieł walecznych zachęcać; jego dostojéństwo, sława bitnego młodzieńca, przejmie nieprzyjaciela poszanowaniem i trwogą. Gdyby nawet ta wyprawa nie udała się, jak nieraz nocnym wyprawom przytrafiać się zwykło, uczą nas wojenne dzieje, iż niepowodzenie, przypisane zwykłym w takich razach przygodom, sławie wodza żadnej nie przynosi zakały. Większe dla królewica niebezpieczeństwo, kiedy po wywiedzeniu ztąd co przedniejszych pułków, sam jeden bez przyzwoitej straży w Wiazmie zostanie." - Tu biskup zwykłą sobie unosząc się popędliwością, w te słowa zakończył: „Nie ma przyczyny tak bardzo ochraniać królewica, ma on tylu braci, a choćby i gęby nadstawił, i najszkaradniejsze odnosił szramy, niech zarabia na sławę.“

Chwalił Chodkiewicz tę rycerską w królewicu ochotę, dowodził jednak, że ją rostropnością miarkować należało; że czata jest lekkie i podjazdowe dzieło, jak gdyby kradzież wojenna, która zwykle pod nieznajomem spełniana imieniem, nie przystoi dostojnej królewica osobie; gdyby się nie powiodła, mogłaby rzucić na królewica plamę, a nieprzyjacielowi większej dodać śmiało

« PoprzedniaDalej »