Obrazy na stronie
PDF
ePub

załogi donieśli. Żywo cierpieniem nieszczęsnych poruszony Chodkiewicz, raz jeszcze zapuścił się w głąb kraju, by żywnością ogłodzonych zasilić. Skoro to postrzegli Moskale, wszelki pośpiech, wszelkie obrócili usiłowania, by jeden tylko wolny oblężonym od rzeki zostawiony przestwór zamknąć, ścisnąć oblężenie, wzmocnić je wystawionemi na około gródkami, tak, by załoga, ni z krajem, ni z Chodkiewiczem gdy wróci, żadnego spółkowania mieć już nie mogła 1).

[ocr errors]

Im żałośniejszem było położenie Polaków, tem pamięć doznanych klęsk, żądza i nadzieja prędkiej już zemsty, dodawały zapału długo ciemiężonemu ludowi. Powstał mąż z gminu pospólstwa, rzeżnik z niższego Nowogrodu, szlachetny bez blasku i dostojeństw, mężny, oddany cały ojczyźnie, godny wiekopomnej chwały-imie jego Kuźma Minin, przezwany dla kalectwa Suchoru ckim. Czas przyszedł, wołał on do zebranego ludu, czas przyszedł uwolnić się od nieznośnego jarzma Polaków; konające tylko pozostały ich roty; oddajmy majątki nasze, przedajmy domy, szaty, sprzęty, jeżeli trzeba zastawmy żony i dzieci, zapłaćmy, opatrzmy żołnierza, dzielnego wodza postawmy na czele jego." Cnotliwy zapał z którym mówił, przechodzi w dusze wszystkich, znoszą mieszkańcy ofiary, uzbraja się naród caly, stawa na czele wszystkich waleczny kniaż Pożarski; Dorohobuz, Wiazma, wiele innych prowincyj, liczne hufce zbrojne wywodzą ").

Kiedy Chodkiewicz z wycieczki swojej z szczupłemi siłami lecz z znacznym zapasem żywności pod stolicę powrócił, uderzyła oczy jego odmienna oblężenia postać; otoczony cały zamek gródkami, gęste na nich postawione działa, rozwinięta za rzeką piechota, zamknęła ostatnie pozostałe przejście, zkąd oblężeńcy pomocy spodziewać się mogli; więcej stu tysięcy zebranego z ró żnych prowincyj wojska, otaczało stolicę, w około wszędy ogromne wznosiły się działobitnie. Požarski, Minin za

') Kobierzycki pag. 448.

') Levesque t. III, pag. 380.

grzewali do boju; poróżniony dotąd Trubeckoj, dla dobra publicznego pogodził się z Požarskim. Ze Izami spojrzał hetman na tę potęgę nieprzyjaciela, na słabość sil swoich, na fatalne opieszałości, niezgód i zawiści skutki, westchnął hetman i ku Wiazmie, gdzie się z królem złączyć spodziewał, odciągnął. Puścili się za nim Moskale, i w pochodzie zagarnęli mu kilka chorągwi kozackich.

Nazajutrz zaczął Pożarski czynić podkopy do Kitajgrodu; oblężeńcy ledwie od słabości trzymający się na nogach, wybrali co silniejszych, wpadli w nocy w podkopy, pobili będących tam ludzi, i pierwszego podkopnika pojmali. Dnia 1 listo pada przypuszczono szturm do koszów Trubeckiego, omdlałe ręce silnego dać nie mogły odporu, wzięli Kitajgród Kozacy, między innymi polegli tam Bykowski wojewodzic sieradzki i Tworzyński 1).

Nakoniec gdy już siły ludzkie ze wszystkiem omdlały, gdy straże na murach stać już nie mogły, gdy hetman odciagnął, gdy od króla żadnej nie było nadziei, wziąwszy Boga za świadka ostateczności swojej, odebrawszy od Moskali pod przysięgą zapewnienie życia, majątków i powrotu do ojczyzny, Polacy dnia 7 listopada 1612 r. poddali zamek i wyszli z stolicy. Tu żałośniejszy okazał się widok; wśród leżących, niepogrze bionych trupów, ci co dla kalectwa lub sił głodem zniszczonych, postępować nie mogli, zaklinali towarzyszów, by ich z sobą zabrali, by ich nie opuszczali w tej ziemi nieszczęsnej, by raz jeszcze widokiem ojczyzny oczy swe pocieszyć mogli. Wielu czepiało się szat wychodzących, wlekło się nieco i znów padało. Boleśniejszemi czyniło jęczenia, wspomnienie z jakiego blasku, z jakiego szczytu chwały strącono je w przepaści upokorzenia i nędzy. Niedawno zwycięzcy weszli do Moskwy wśród radosnych okrzyków, lsknący się przepychem zbroi i koni, podbitemu ludowi wchodzili nadawać pana z krwi królów swoich; dziś bez odzieży i koni,

1) Życie J. Piotra Sapiehy pag. 313.

upadając pod ciężarem poniżenia i rozpaczy, w postaci wygnańców szli na losy niepewne. Wkrótce atoli przyszedł okropny koniec niespokojności i nędzy. Zaledwie Polacy stanęli na stoku, wnet Strus i inni przedniejsi pułkownicy wtrąceni do turmy. Rycerstwo wycięte, poduszone, lub w nurtach rzeki koniec nieszczęsnego życia znalazło 1). Sołtyków zbyt przywiązany do Polaków, by przebaczenia mógł się spodziewać, znalazł sposób wymknąć się i udać do Polski.

Okropny widok uderzył wchodzących do stolicy wodzów. Wyschłe, wycieńczone ośmnasto-miesięcznem oblężeniem widma, chwiały się po ulicach, blade ich twarze, obnażone na pół ciała, wzbudzały litość w sercach najtwardszych. Widzieliśmy do jak okropnych środków (by życie zachować) głód oblężonych przymusił, lecz po poddaniu się miasta ochydniejsze znaleziono zapasy: były to ćwiertowane ciała ludzkie i w beczkach solone. Zadne w dziejach oblężenie podobnej nie wystawia okropności 2).

Odwróćmy wzrok nasz od tylu cierpień, od tylu strasznych widowisk, i patrzmy co sprawca klęsk tylu, co Zygmunt poczyna. Od dawna Chodkiewicz z obozów, panowie radni na dworze, nalegali na króla, by wojska zgromadzał, by Władysława prowadził na Moskwę; lecz nałóg ociągania się, miłość wygodnego spoczynku, ufność, że pozostałe na Moskwie rycerstwo do kona zwalczonego nieprzyjaciela, zatrzymywały go w domu i sprawiły, że wtenczas dopiero gdy się dowiedział, że wojsko nasze zbuntowane, cała Moskwa pod bronią, że głód w stolicy, że wszystko waliło się w przepaść, że nakoniec sejm, że naród głośno na opieszałość jego wołał, wtenczas dopiero Zygmunt z królową, dziećmi i licznym dworem w sierpniu wybrał się do Wilna, i tam

Kobierzycki pag. 449. P. Levesque t. pag. 338 na Kozaków okrucieństwo to sklada, dodaje nawet, że knież Pożarski, wszelkich używał sposobów, by rzezi tej tamę położyć. Jakoż czytam w życia Sapiehy, że Budziłłę wziął do siebie, przez sześć niedziel miał go w domu, a potem do niższego Nowogrodu odesłał.

2) Levesque tom III pag. 389.

jeszcze oczekiwał na wojsko, lecz oczekiwał naprōżna. Hetman Żółkiewski zaprzysiągłszy Moskwie wybranie Władysława, oburzony długiem gwałceniem wiary, sądząc z przeszłości i o dzisiejszej wyprawie, żadnemi namowami nie dał się do niej nakłonić. Równie bezskutecznemi_były zapraszające poselstwa do wojsk skonfederowanych, we Lwowie i Brześciu lit. leżących. Pamięć pod mroźnem niebem doznanych trudów, zawie dzionych obietnic, wśród krain obfitych, czyniły je głuchemi na niepewne i twarde zapasy. Za całą więc potęgę ujrzał Zygmunt w około siebie dwa pułki piechoty niemieckiej pod Denhofem i Ursenbergiem, do trzech tysięcy liczące, z temi ruszył się do Smoleńska, wziąwszy z sobą królewica Władysława, pewien, że będąca tam jazda chętnie z nim i skwapliwie złączy się. Na samym wstępie do twierdzy niefortunne godło, niechętne bardziej jeszcze zraziło umysły; gdy bowiem Zygmunt miał wjeżdżać do Smoleńska przez bramę królewską zwaną, urwały się łańcuchy wstrzymujące zaporową kratę, ta spadła na dół i tak całkiem wejście zawarła, iż król na około do innej bramy objeżdżać musiał. To przypadkowe zawarcie wrót, (iż tak rzekę państwa moskiewskiego) sprawdził niestety! smutny wyprawy tej koniec 1).

Pierwszem było staraniem Zygmunta nakłonić rycerstwo by z nim wspólnie pod stolicę ciągnęło; żądanie to odrzucone z okrzykiem; napróżno król zwołał koło, i sam gorącą przemową zachęcał żołnierza, lecz i na glos ten nie dał się żołnierz poruszyć. Już Zygmunt smutny i upokorzony z niewielką garstką swoich wyruszył z Smoleńska, gdy widok ten, wstyd opuszczenia, narażenia monarchy na tłumy wojsk nieprzyjacielskich, przemówiły do serc Polaków. Nie, nie opuścimy króla naszego! zawołali, i wraz 1200 towarzystwa wsiadło na konie, i złączyło się z Zygmuntem.

Wkrótce po przybyciu króla do Wiazmy, nadciągnal i Chodkiewicz z resztą ludu swojego; usilnie ra

[merged small][merged small][ocr errors]

dził on królówi, by co rychlej śpieszył pod stolicę; przekładał, że przyjście jego ożywi nadzieje pozostałych je szcze stronników, nieprzyjaciół trwogą napełni; lecz i teraz Zygmunt ciągnąc powoli, u Fedorowska stanął obozem. Tam smutna doszła go wiadomość o poddanin się Moskwy i okrucieństwach na Polakach spełnionych; potwierdził wiadomość tę podjazd z tysiąca koni pod stolicę wysłany, dodając, że Moskwa nietylko w żadne rozmowy wdawać się z nimi nie chciała, lecz i owszem po nieprzyjacielsku postępowała z nimi. Jakoż żaden z Moskali nie przybył do obozu powitać Władysława jak cara swojego. Zawarte miasta i zamki, poopuszczane i zamknięte domy; gdziekolwiek żołnierz polski oddalił się po żywność, przez zasadzonych wieśniaków chwytany i mordowany. Ujrzał Zygmunt zdaleka tę Moskwę, którą własną swą winą utracił, a widząc odrzucone wszelkie porozumienia się ofiary, widząc siłę nieprzyjaciela i własną słabość, brak żywności, żywo dokuczające wojsku mrozy i śniegi, smutnie do Smoleńska, ztamtąd do Polski powrócił.

Łatwo sobie wystawić można radość ludu, który przez lat tyle doznając wszelkich okropności nierządu i wojny, ujrzał się nakoniec wolnym od ciemiężycielów swoich. Zebrali się bojarowie, deputowani z grodów i prowincyj wszystkich. Wewnątrz zamieszania, niebezpieczeństwo od dwóch potężnych nieprzyjaciół, żądza ujrzenia co rychlej na tronie monarchy z własnego narodu, wzgląd na usługi i cierpienia ojca, same nakoniec nieba, już wielkie przeznaczenia gotujące dla Rosyi, sprawiły, że wybranie nie było długiem, i że lubo znajdowali się jeszcze książęta z krwi Ruryków, padł wybór na Michała Romanowa, syna metropolity Filoreta jeszcze więzionego w Polsce. Znajdował się młody książę (lat tylko 15 liczący) u matki swojej z domu Szeremetów, w Kostromie w monasterze upitskim. Zatrudniona całkiem wychowaniem syna, nie przewidywała czuła matka, by syn ten na carskim miał osiąść tronie, a gdy przybyli deputowani powitać go carem i składać wierności przysięgę, drżąca matrona o całość dziecięcia, świadoma mordów i podstępów otaczających w tym

Bibl. pols. Dzieje panowania Zygmunta III.

46

« PoprzedniaDalej »