Obrazy na stronie
PDF
ePub

konie 1)." Słowa te rozniesione, później zemstę, lecz w tej chwili gniew tylko wzbudziwszy w janczarach, odnowiły ich wściekłość; uchwyciwszy zębami ogromne swe noże, z wyniesioną nad głową szablą i wrzaskiem okropnym po trzeci raz lecą ku szańcom; postrzegł to wcześnie Lubomirski, a niechcąc całego ogolacać obozu, rozkazał, by z każdej chorągwi husarskiej i pancernej ochotnicy na pomoc swoim dążyli. - Rzecz godna wspomnienia, iż całe to ochocze rycerstwo do boju puścić się chciało, rotmistrze wydzierających się zatrzymywać musieli. Ruszyła więc dziarska młodzież, sadząc nieścigłym pędem przez zarośla, parowy, wąwozy; kiedy mijali miejsce przeznaczone na złożone chorobami rycerstwo, wołania i jęki żałosne słyszeć się dały. Szczęśliwi! wołało zbolałe towarzystwo, podnosząc zemdlone swe ciała, zakrwawicie przynajmniej oręż wasz w nieprzyjacielu; my nędzni, bezsilni, bezbronne karki nasze pod miecz pogański poddamy 2). Już złożyli ciężkie swe kopije husarze; Lisowczyki widząc że ich wspiera kwiat szlachetnej młodzieży, sami wypadają z szańców, wszczyna się bój okropny, trwa aż do zmierzchu, długo opierają się janczary, złamani nakoniec i pomięszani wszędy, z niezmiernem krwi wylaniem pole boju zostawują zwycięzcom. Dzień ten tyle naszym dodał ufności, ile w Turkach pomnożył zrażenia. Wspominali oni później przed pełnomocnikami naszymi, iż bitwa ta pozbawiła Osmana najcelniejszego wyboru janczarów i szpahów.

Po klęsce tak srogiej ugięła się nakoniec niepohamowana duma Osmana; niezwykłe południowym ludom jesienne chłody, niedostatek żywności, poległe pod mieczem co przedniejsze rycerstwo, niesmak i szemrania w obozie Muzułmanów wznięcając, przynagliły sultana, iż z oświadczeniem skłonności do pokoju przysłał glejty dla posłów naszych. Na złożonej komisarzów a kró

') Mignot Opt de Silliers hist, Tur. t. III. p. 92.

2) J. Sobieski pag. 151.

lewica radzie, wyznaczeni w poselstwie Stanisław Żorawiński kasztelan belski z senatu, z komisarzy Jakób Sobieski; ci z danem sobie pełnomocnictwem i instrukcyami, do tureckiego udali się obozu 1).

1) Ciekawe opisanie onego, zostawił nam obecny świadek Jakób Sobieski. Zwyczajem jest u Turków, mówi on, iż wojska ich, jakim porządkiem ciągną w pochodzie, takimże i w obozach stanowiska swe biorą. Pod Chocimiem więc, mimo nierówności poł żenia, raz się podnoszącego w górę, znów schylającego się w doliny, wszystko zaległem było przez niezliczone tłumy, błyszczał oręż na szczytach gór, zbrojne mnóstwa napełniały szerokie równiny. Widok tylu kroci tysięcy ludzi i koni, liczne trzody rozmaitego zwierza i bydła, cała przestrzeń nami tami natkana, blask ogromnych dział, ciekawe oko przerażały i zachwycały razem. Tu wdzie wnosiły się namioty baszów, na wzór z mkow ogromnych, poły ich jaśniały rozmaitemi barwami, z szczytów wzbijały się w powietrza złote księżyce i gałki. Wszędyś odkrywał dostojeństwa znaki, tu owiewające chorągwie, tam rozpięte orłów skrzydła, dalej sterczące na pozłocistych drągach buńczuki i końskie grzywy. Wałej tej niezmie nej przestrzeni piędzi ziemi nie było próżnej, wszystko ludźmi lub końmi zajęte. Przez wszystkie dnia godziny ruch nieustanny: tu wychodzące, tam powracające podjazdy, dalej w tłumach gęstej kurzawy wiedzione do pojenia konie, wielbłądy, i bawołów trzody. Co do porządku, przed tym chrześcianie zarumienićby się powinui. Najgłębsze posłuszeństwo, nigdy pijaństwa; każdy spór, każda kłótnia surowo karane. Żołnierze wracający z bitwy broń na bok składają, tak, ż w obozie ich, nie wśród żołnierzy, lecz sądzisz się widzieć wśród bezbronnych miasts mieszkańców. Wszystkie obozowe ciężkie prace i trudy na chrześcijan i Wołochów złożone. Czujnie odprawiane straże i czaty, dla większej ostrożności gęste lampy po obozach świecą się. W nocy spokojność i cichość, prócz gdy imani wezwą do modlitwy; wtenczas całe to mnóstwo, twarzą padłszy do ziemi, w skrusze i milczeniu korzy się Bogu, lub powstawszy i ręce podnosząc do nieba, okropnym wrzaskiem wzywa proroka swojego.

Posłowie przejechawszy przez obóz cały, gdy się już zbliżali do namiotu Raduły hospodara wołoskiego, dworzanie jego zaszli im drogę, z oznajmieniem, iż mieszkanie dla nich i wszystkie potrzeby gotowemi już były, i że hospodar z uprzejmem oczekuje ich sercem. Posłany nawzajem Trzelatowski, sekretarz legacyi, marszałek dworu Prokopa Sieniawskiego, z powitaniem Raduły. Na pierwszej u niego posłów naszych rozmowie, okazała się i z strony hospodara i Turków chęć szczera pokoju. Wysłany od w. wezyra urzędnik dla przywitaria posłów, przywiódł straż honorową z 50 wybranych janczarów złoż ną, oraz zaproszenie, by dla twiejsze o znoszenia się, mieszkanie w bliskości jego przyjąć chcieli. Wkrótce posłowie do

Pierwsze układy o pokój zdał w. wezyr na Radułę hospodara wołoskiego, z nim więc umawiali się Polacy. Nastawali Turcy o powściągnienie Kozaków od ich najazdów, chytry Veveli chcąc bitny lud ten od sprawy naszej odstręczyć, żądał, aby pierwsi z starszyzny kozackiej, za poczynione Porcie Ottomańskiej krzywdy, czyli to w obozie, czyli w Kamieńcu, w obecności Turków śmiercią karani byli. Przeniknąwszy to podejście posłowie, odpowiedzieli, że kozackie najazdy były tylko odwetem pustoszeń, których krymscy Tatarowie w państwach polskich dopuszczali się ustawicznie; że pod imieniem Zaporozców nieraz i dońscy Kozacy, należący od cara moskiewskiego, zagony swoje czynili; że dziś rzplta wzięła Zaporozców na wiarę swoję, jak ludziom walecznym dotrzyma jej statecznie, ni scierpi, by wojownicy iść mieli pod miecz katowski. Rozmowy te w nocy zaczęte, trwały do rana. Nazajutrz dnia 3 października obwołano w obozie, iż sultan sześć

namiotu wezyra w. na posłuchanie wprowadzeni zostali. Kasztelan belski znając, iż Turcy wielomówstwa nie lubią, oświadczył w krótkich słowach, iż rzeplita stargane nieszczęściem starożytne z Portą sojusze, pragnie co rychlej utwierdzonemi widzieć, i ufa, iż mąż tak znakomity jakim był Dilaver, postawiony u steru rządu, dla dobra obu narodów, nie omieszka w tym celu wdania się i starania swego przyłożyć. Trudno jest wyrazić, z jaką uprzejmością, z jaką słodyczą w. wezyr przyjął posłów polskich. Otaczali go pierwsi urzędnicy państwa, cała nakoniec oryentalna okazałość i przepych; taka wszędzie, mówi Sobieski, jaśniała wspaniałość, takie bogactwa, iż nie u urzędnika, lecz zdawało nam się, żeśmy się znajdowali u pierwszego w świecie monarchy. Oświadczył nawzajem w. wezyr skwapliwe swe chęci ku pokojowi, na dowód czego radził, aby posłowie odwiedzili agę baszę, z dzieciństwa dozorcę i nauczyciela sułtana, i dotąd największą ufność monarchy posiadającego. Tam więc udawszy się posłowie nasi, znaleźli zgrzybiałego już starca, siedzącego na niskiem łożu. Na powitanie Polaków, starzec jak martwe jakie bożyszcze, nie dając żadnego znaku, ni ruchu, z oczyma spuszczonemi w ziemię, paciorki w ręku trzymają?, mruczał pocichu. Ocknął się nakoniec, i na krótką mowę posła odpowiedział rozwlekle, przytaczając ustawnie słowa, wiersze, maxymy alkoranu; skończył równie jak i wezyr, że pragnie, aby dawna z Portą Ottomańską Polaków przyjaźń odnowiomą być mogła.

niedziel stać na miejscu, i wojnę prowadzić zamyśla; poczem wezyr mieniąc, że tem dosyć już Polaków zastraszył, wezwał ich do namiotu swojego. „Słyszałem, rzekł, od hospodara wołoskiego, iż w sprawiedliwych żądaniach naszych stawiacie się trudnymi; orężem więc dalej rozpierać się przyjdzie; jakoż sułtan do ostatnich dni listopada sam tu zostając, wraz nahajskich, krymskich i dobrucińskich Tatarów hordy wypuści na Polskę, by ją przez całą zimę niszczyli. Sam zaś na wiosnę z liczniejszemi jeszcze Azyi i Afryki przybywszy siłami, dokona ostatniego królestwa polskiego podbicia. W waszej atoli jest mocy odwrócić tę ostateczną zagubę; czas jest, byście i wy uznali za pana waszego tego, którego świat prawie cały panem swoim już głosi: dary i haracz, których od was żąda, nie będą ciężkiemi; chcecieźli go zapłacić, zostawimy was w pokoju; będziecież się dłużej opierać, już koniec umowom naszym, i wraz wolno do obozu waszego odejść możecie."-Skończywszy wezyr, pilnie wpatrywał się w twarze posłów, śledząc jaką bojaźń, jakie pomięszanie słowa jego sprawiły. Zorawiński kasztelan belski, z szlachetną i nieporuszoną spokojnością wysłuchawszy głosu tego, tak odpowiedział: „Rzeczpospolita polska nikomu w świecie daniny płacić nie będzie; równa każdemu mocarstwu potęgą, w tem nad inne słynie szeroko, iż swobody i niepodległość swoją nad samo życie przekłada. Jeżeli sułtan Osman życzy szczerze pokoju, jeżeli z królem naszym chce się ubiegać w przyjaźni i darach, przyszle je król ten, godne siebie i sułtana, przyszle je nie jak daninę, lecz jak godło przyjaźni. W toczonych codziennie krwawych walkach, nie widzimy powodów ni Turkom do zbytniej chluby, ni do bojaźni Polakom; dalsze zwycięstwa lub klęski Bogu tylko świadome. Jakkolwiek bądź, lud do wolności stworzony prędzej zginie, niż nieugięte przez tyle, wieków karki podda pod jarzmo!" To mówiąc, wstał Żorawiński i wychodził z namiotu; zadziwiony stałością tą wezyr, podniósł się, wołając i prosząc aby wrócili, a uprzejmie ściskając za ręce, przyrzekł, iż nie będzie

już o daninie mowy, i że inne warunki ugodzą się z łatwością 1).

Jakoż szły z pośpiechem układy. Obiecane znaczne upominki, dane natychmiast wezyrowi i dywan składającym Turkom, w drogich naczyniach, sprzętach, pieniądzach nawet, silnie przyczyniły się do przyspieszenia traktatów. Nie dostawało. jak tylko, aby posłowie polscy podług zwyczaju w obecności sultana z rąk wezyra podpisany odebrali sojusz. W tym celu zaproszeni do namiotu Dilawera, znaleźli go otoczonego pierwszymi państwa urzędnikami: stał w kole tem i Dziambergerej, kanclerz bana Tatarów. Baszowie Azyi, Egiptu, niczwyczajnemi sobie unużeni trudami, drżący na zbliżającą się zimę, żywą ra twarzach okazywali radość, widząc się bliskimi kresu tylu ponoszeń. Wśród głębokiego milczenia, w te słowa wezyrodezwał się do posłów: „Mężowie polscy! Powrócony dziś pokój między domem ottomanskim i królami polskimi, aby był dla państw obydwóch szczęśliwym i trwałym, Wszechmocnego prosimy. Slubujemy, iż przez nas wszystkie onego warunki wiernie dochowywanemi będą. Patrzcie i wy, byś-cie wiary waszj nie splamili krzywoprzysięstwem. Otwarty wam jest przystęp do niezwyciężonego Sultana, raczy on spojrzeć na was, jak na posłów brata swojego.". Obróciwszy się potem do Dziambergereja kanclerza w. Tatarów, z surowym głosem tak odezwał się: „Nikczemny, chciałem cię tutaj mieć przytomnym, abyś słyszał warunki świeżo zawartego pokoju, i abyś imieniem Padyszy Osmana (przed którego podnóżkiem han tatarski,. iwy wszyscy nędznym tylko jesteście prochem) abyś, mówię, powiedział panu twemu, by się nie ważył napastować krajów królestwa polskiego; gdyby się zaś pan twój ośmielił przestąpić ten rozkaz, nietylko państwo, lecz i głowę swoją utraci." Dziambergerej padł na kolana, i z schyloną ku ziemi głową: Panie, odezwał się z cicha, niechże przynajmniej w dzikich polach naszych

1) Jakób Sobieski pag. 173 Ks. Mignot hist. Tur. t. III.

pag. 93.

« PoprzedniaDalej »