Obrazy na stronie
PDF
ePub
[ocr errors]

Andrzej Krzycki czytelnikowi.

,Chcesz-li po śmierci z anioły mieszkawać, Trzeba pilnie tę tu rzecz spisaną czytywać, ,,A bądź jako chcesz zakamiałym, wierz mi, puścisz, ,,A tak się z niecnot w cnoty Chrystusa Pana przechrzcisz".

Te podobne bez wartości wiersze, są tylko przepowiednią jutrzenki poezji czysto-polskiéj, która już jest blizka i wnet z Rejem i Kochanowskiemi zaświta.

Przy nagrobku Firlejowi znajduje się epigramat Krzyckiego pod napisem: Epitaphium Reipublicae, który tu przełóżmy:

Nagrobek rzeczypospolitej.

,,Publica res jacet hic morbis extincta duobus"...

,,Tu kraj co z dwojga chorób przyszedł do zaguby:
Z poswarek między bracią i niezgód w starszyźnie.
Zkąd nań przyszły niemoce? Ze brzydkiéj rachuby,
Ze swobód i z wygnania zakonu w ojczyźnie.
Czyż snadź na te choroby lekarstwa nie było?
Była jedynie wiara i królewska cnota,
Te jeno kraj trzymały z niepomierną siłą,
Tych ręce uwiązano-i kraj bez żywota.
Płaczcie, o ślepe ludy! płacz, ojców senacie!
Wszystkie wasze pociechy zniknęły w tej stracie.

Poezje Krzyckiego, listy i inne dzieła „,tyczące się tajemnéj historji Zygmunta I-go" (quae ad Sigismundi I regis Poloniae historiam arcanam faciunt), zebrał i częścią wydał, częścią przygotował do druku znakomity akademik Stanisław Górski, ale tu i owdzie po dziełach są rozproszone utwory Krzyckiego nieobjęte w tym

zbiorze i nieznane Górskiemu; - byłoby do żądania, aby ktoś zebrał wszystko i wydał. Zabytki po Krzyckim choćby i poetyckie, więcej bez wątpienia szacowne są pod względem historji niż poezji.

Wysoki tron prymasowski, bogactwa i łaski dworu płynące na Krzyckiego, prędko znalazły następców po jego zgonie; najpiękniejszy jego spadek, lirę poety i miejsce w historyi sztuki odziedziczył wychowanek Krzyckiego, wieśniak małopolski Janicki.

Klemens Janicki urodzony 1515 r., młodo umarł bo w 1543 r., pisał niewiele ale tak słodko, tak rzewnie, tak bezinteresownie, że jest podobno wyższym od wszystkich poetów łacińskich, którycheśmy dotąd przytaczali. Dwie księgi elegji, życia królów polskich i arcybiskupów gnieźnieńskich, księga epigramatów, wiersz godowy na wesele Zygmunta Augusta z Elżbietą austryacką-oto cały spadek po Janickim; ale te utwory dały mu miejsce pomiędzy pierwszymi wieszczami kraju. Wszystkie chwile życia Janickiego odbiły się w jego pieniach. Przytoczmy te miejsca charakterystyczne, aby zarazem dać poznać i koleje żywota i talent poety: Oto mówi o swojém dzieciństwie :

(Tłumaczenie.)

Za znińskiem bagnem jest wieś przejezdna,
Co się Janusza imieniem zowie;
Tamtędy niegdyś polscy królowie
Jeździli w pruską ziemię od Gniezna,-
I tam mój ojciec, mieszkaniec wioski,
Orał poczciwie grunt pradziadowski.

Dla mnie czwartego dnia listopada
Błysnęło światło jasności dniowéj,
W tym samym roku kiedy śmierć blada
Przerwała życie polskiej królowéj,

Onéj Zapolskiej dobréj Barbary,
Którą opłakał lud cały społem.
Zaledwo piąte lato zacząłem,
Gdym już naukom dawał ofiary.
Bo ojciec czujny o dni dziecięce,
Nie chciał mię trudom poświęcać wcale,
Nie dał mi sochy w niewprawne ręce,
Ani pozwolił schnąć na upale.
Potém, o dzięki dobroci Pańskiej!
Umysł od miejskich mistrzów przetarty,
Wniosłem do szkoły, którą Lubrański
Swieżo założył na brzegach Warty.
Tamem usłyszał imię Wirgila
I Nazonowe imię mistrzowskie;
Tamem poetów wielbił do tyla,
Żem dla nich cześci oddawał bozkie.
Ilem tam pracy ze łzami spolił!
Ilem wzniósł modłów do Apollina,
Aby mię przyjął za swego syna
I w swoim chórze śpiewać pozwolił!
Skinął przyzwolił i lirę wziąłem,
On sam mą ręką w struny kołace:
O! pomnę, pomnę, z jakim mozołem
I dni i noce dałem na prace!
Za nic mi praca! cóż ona znaczy
Przed młodocianym moim zapałem?
Pomnę, gdy pierwszy trud mój czytałem
W sali popisów, w gronie słuchaczy.
W cześć Lubrańskiego złożyłem pieśnię,
Bom mu był winien pierwszą ofiarę...

Wychowanie w szkole Lubrańskiego ukończył około 1535 r.

Ubogi ojciec swoje ostatki

Wywlókł już dla mnie z rolniczej chatki

Slubować muzom nie było za czém,

Miałem je żegnać wolą, niewolą,

Gdy wielki Krzycki tknięty mym płaczem

Czule pomyślał nad moją dolą.

Dom swój otworzył

Pierwsze chwile pobytu, pierwsze ujrzenie Krzyckiego tak opisuje w innéj elegji.

Dni w mojém życiu szczęśliwszych nie liczę
Nad dzień dzisiejszy, co błysł niespodzianie...
W którym raz pierwszy, najwyższy kapłanie,
Widziałem twoje dostojne oblicze.

Widziałem z bliska-to szanowne czoło,
Co blaskiem mitry promieniście słynie;
Uczciłem męża wielbionego w koło,
Co zacnéj polskiej przodkuje krainie.

Z powodu dnia urodzin Krzyckiego, tak mu winszuje prymasowskiej godności:

(Tłumaczenie.)

Święto Krzyckiego! rocznica wesoła!
Dzień ten, Polacy, uświęćcie dostojnie,
Pięknemi wieńcy zakwiećcie swe czoła
I w świetną odzież przybierzcie się strojnie.
Złote łańcuchy przez piersi przewieście,
Ozdobcie ręce w bogate pierścienie,

We wszystkie skarby ustrojcie się wreszcie,
Co je indyjskie dawa przyrodzenie

I wszystkie gniewy umorzcie w swém łonie,
I wejdźcie wszyscy pod spokoju skrzydło,
Zapalcie potém arabijskie wonie,
Rzućcie na ogień sabejskie kadzidło.
Dzień to szczęśliwy, święćmyż uroczysto!
W tym dniu troskliwy Bóg o naszej doli
Zrodził Krzyckiego na chlubę ojczystą,
Na korzyść kraju-memu szczęściu gwoli,-
Na wzór pobożnym, na pochodnię w świecie,
I na ozdobę pasterskiéj tyarze.

Zrodził się Krzycki-aż oto z nim razem
Stare nam czasy, stare szczęście idzie;
Miękczy się w złoto wiek kuty żelazem,
Wraca się dawna powaga Temidzie.
Biegun niebieski oś swoją przekręca,
I zmienia porę na cześć jego święta.
Dzieje Lit. T. I.

20

Zima co srogo w téj porze się znęca,
Dzisiaj łagodna jak nikt nie pamięta.
A lubo w porę piszemy grudniową
Jednak od zimna ręka nam nie skrzepła,
Gwiazdy północne iskrzą się nad głową,
Jednakże śniegi nie zwiewają ciepła.
Liście różane z pod swych pączków rwie się,
Murawa swojej świeżości nie zmienia,
W polu jak lato--a w cienistym lesie
Drzewo się nowém liściem zazielenia.
I ruń zbożowa rzeźwym kiełkiem tryska,
Ledwo że kłosem nie wieńczy się trawa.
Pasterz swe kozy wiedzie na ścierniska,
I letnią wodą w rzece je napawa,
Co przeszłéj zimy zakuta przemocą
Była posłuszna lodowym kajdanom.
Patrzcie Polacy!-wszak już niéma po co
Łagodnej pory zazdrościć Rzymianom!
Z dawna tych cudów w Polsce nie widano,
Zdumiewa starców rzadkie dziwowisko.
Dobra to wróżba-dziś kiedy oddano
Gnieźnieńską trzodę Krzyckiemu w pastwisko.

i t. d

Nie taką była następna (1537 r.) jesień. Krzycki zachorował śmiertelnie. Janicki z tego powodu wynurza swe żale i pyta:

Czyż wielcy ludzie, te ziemskie półbogi,
Naszym cierpieniom podlegli w złéj dobie?

Oto nasz Krzycki, co mu tyle życzę,
Drży, zimnem febry rzucon na wezgłowie.
Wyschło mu, zżółkło, zbielało oblicze,
Uciekł rumieniec, gdy uciekło zdrowie.
Pierś wycieńczona, bezsilna i drżąca,
Członki osłabłe, wytężone płuca,
Serce, by lawa zalała gorąca,

Kipi gwałtownie i w piersiach się rzuca.
Gorzkie są żale stroskanego dziecka,

« PoprzedniaDalej »