Obrazy na stronie
PDF
ePub

mego początku zniewoliła najeżyć się baguetami, wbrew zaiste tradycyi narodowej, a po wstąpieniu na tę drogę, wyciąga z nich wszystkie soki żywotne w ofierze dla Molocha militaryzmu...

Czyż jednak rzekł artysta - można na seryo myśleć o jakiejś interwencyi mocarstw na rzecz przywrócenia świeckiej władzy Papieża? Po r. 1860, rozumiem; sam pobyt francuskiej załogi w Rzymie był pewnego rodzaju memento; któż mógł przewidzieć, czy Napoleon III, dla utrzymania Napoleońskiego prestige, nie będzie w danych okolicznościach zniewolony podjąć kwestyi anektowanych Legacyj i Delegacyj; Napoleoński Sfinx mógł z konieczności przemienić się w Saturna, który by musiał pożreć lub przynajmniej pokąsać l`ltula Unita, nie mając nawet przyjemności pożywienia się własnem dzieckiem. Po zaborze Rzymu, gdy wszystko się udało nawet bez żadnego protestu — rozumiem, przez jakiś jeszcze czas: czapka gore na złodzieju. Dziś jednak...

- Czapka gore na złodziejui nie przestaje gorzeć. Czyż widmo kwestyi rzymskiej nie było w rękach Bismarcka nieocenionym atutem, którym włoskiego partnera zapędził w sieci poniżającego wassalstwa, choć nawet i po Kulturkampfie trudno było przypuszczać, żeby Cesarz Niemiecki otrąbił Romfurht w interesie świeckiej władzy Papieża. Któż wie zresztą? Dziś zasady tak mało ważą w polityce, że nie trzeba na to bardzo bujnej fantazyi, aby wyobrazić sobie choćby i masońską Francyę, jak jedną ręką zrywa stosunki z Watykanem a drugą podnosi sztandar krucyaty, niechby tylko dyplomatycznej, zawsze dla Włoch kłopotliwej, przeciwko włoskiej Koma intangibile. Niechby tylko Włochy zbyt śmiało pozwalały sobie czegokolwiek w sprawach Tunisu, a masońskie sumienie nie odwiodłoby Francyi od tego kroku...

Sam Tunis starczy jednak za dowód, że nie jedna kwestya rzymska zmusza Włochy do wtóru w ogólnym koncercie rujnującego, zbrojnego pokoju. A kolonialna polityka?

-

To farsa, kosztowna farsa, której dla większej jeszcze ruiny kraju pozwoliły sobie uzbrojoue już od stóp do głów Włochy, a uzbrojone z powodu otwartej zawsze kwestyi rzymskiej. Na rozpoczynanie polityki kolonialnej nie pora w końcu XIX wieku. Wątpię nawet, czy trzeźwe Niemcy zdobyłyby się na tak kosztowną zabawkę, gdyby nie bogata kuzynka i sąsiadka, pobratymcza Holandya, której kolonie zajmują przeszło dwa miliony kilometrów kw.; to stanowi wprawdzie tylko trzecią część dzisiejszego obszaru francuskich kolonij, ale aż cztery razy przewyższa terytoryum Niemieckiego Cesarstwa. Prawdopodobieństwo takiej sukcesyi naklada pewne obowiązki; domniemanemu sukcesorowi warto zawczasu się przygotować...

Więc pan myśli na seryo, że Włochy mogłyby istotnie przystąpić do rozbrojenia, gdyby ugoda z Watykanem przyszła do skutku?

Zwolna, stopniowo; w każdym razie jednak tempo rozbrojenia mogłoby być dość szybkie, żeby naród, ginący pod brzemieniem duszącego fiskalizmu, odetchnął, odżył wkrótce i zwrócił się z pełną żywotnością tak bogatej natury - do tego, co było po wszystkie czasy jego chlubą i zarazem siłą w przeszłości, w czem cała jego przyszłość: do zadań kulturalnych. Tu on może przodować, bo ma za sobą tyle, że mu trudno dorównać: w sztuce, w literaturze, w nauce, a zwłaszcza w niektórych jej gałęziach...

Teraz proszę o głos. - przerwał profesor Milczałem, bo nie chciałem przeszkadzać dyskusyi; nie byłbym zresztą potrafił doprowadzić jej tak przekonywającymi argumentami do rezultatów, dających mi właśnie wodę na mój młyn. Pozwólcie mi jednak państwo teraz powrócić do tego młyna.

[ocr errors]

Prosimy; czy się zgadzamy czy różnimy, zawsześmy wszyscy łakomi na mąkę z tą marką fabryczną.

Wszak wszyscy państwo umieją nienajgorzej po włosku? lepiej lub gorzej? rozumiecie przynajmniej i bez trudności możecie się rozmówić?

Nikt nie zaprzeczył; pan Antoni zastrzegł się tylko przeciw dalszej rozmowie w włoskim języku. Rozumie wprawdzie, o codziennych przedmiotach rozmówi się jako tako, czyta bez trudności, nie tylko La Tribuna, nawet D'Annunzia czytywał już bez słownika, ale nie wszystko jeszcze rozumie, słuchając włoskiej konwersacyi, w towarzystwie czy też w teatrze. Co prawda Co prawda jak doszedł do tej znajomości języka, sam sobie dobrze nie zdaje sprawy, bo nigdy go się właściwie nie uczył; raz poświęcił parę tygodni deklinacyi, konjugacyi i czasownikom nieregularnym; zresztą oswoił się z językiem przez praktykę, podróżując po Włoszech, czytając, gdy mu to już nie sprawiało trudności. Gdyby miał trochę więcej cierpliwości, gdyby wieczorami nie był tak leniwy i nie lękał się natężenia w teatrze, niewieleby go trudu kosztowało dopędzić profesora; teatr to doskonały środek; ale co za satysfakcya natężać się, słuch i uwagę wytężać na komedyi, lub na dramacie; we Włoszech chodzi się tylko na operę, albo na operetkę.

Czy jest na świecie drugi język, który by w tym stopniu posiąść można takim łatwym sposobem? Prawda, pan Antoni cytował nam Horacego, a po francusku mówi od dziecka. Ale starsi tu do senatora zwrócił się i do artysty - pamiętają dobrze naszych Mazurów i Rusinów, którzy w wojsku, w Wenecyi i Lombardyi, w lot mo

gli się rozmówić kaleczoną włoszczyzną, a ze Styryi albo z Tyrolu przywozili ledwie jakiś mizerny zapas niemieckich wokabuł...

- To już zasługa Wenecyanek...

Mniejsza o to, i bądź co bądź dowód, jak łatwonauczyć się po włosku, ani po francusku nie mówiąc, ani też nie znając łaciny. Z laciną zaś, to poprostu zabawka. Znałem takich, którym się wydawało, w jakie 20 lat po maturze, że rosa-ae nie potrafią odmieniać, a mimo to po tygodniowym pobycie w Wenecyi gawędzili z gondolierami. I nie dziw; to przecież nic innego, jak łacina żyjąca, łacina, która i przed 20 wiekami nie była mową Cycerona i Wergiliusza, jak język Maćków i Bartków nie jest językiem Sienkiewicza, ale za to z żywą muchą dzieli ten nieoceniony przywilej, że nie jest zdechłym praszam: martwym lwem.

[ocr errors]

prze

Ostrożnie, profesorze! Nie rozwijaj dalej takiego niebezpiecznego porównania, bo gotowo Ci wypaść, że Historya to pospolita Plotka, skoro z tej Muchy zrobiła Słonia. Jużci, do Słonia językowi włoskiemu dość daleko, jeźli łacina Lwem, ale równie chyba daleko odbiegł od Muchy; coś w pośrodku...

[ocr errors]

A był Muchą i kto wie, czy jeszcze nie urośnie do rozmiarów Słonia. Żart na bok; ja to uważam za bardzo prawdopodobne, że włoski język, przy sprzyjających warunkach, stanie się językiem uniwersalnym, nie jak nim był do pewnego stopnia francuski...

Żart na bok? mówi profesor? Od francuskiego chyba rzeczywiście berło odjęte. Jeżeli jaki jednak język zdobędzie sobie to berło i pewniej, bezpieczniej je utrzyma, to najbliżej do tego przecież angielskiemu, którym już dzisiaj mówi sto milionów, 15-ta część całego ziemskiego zaludnienia; a z każdym rokiem rośnie ta liczba w progresyi tak nierównej rozszerzaniu się innych języków, wskutek niezmiernego rozrostu Ameryki Północnej...

Już nawet i hiszpański, także dziecko łaciny, ma na liczbę więcej niż dwa razy tyle poddanych co włoski, a na obszar - Ameryka Południowa równać się może prawie z obszarem angiel

skiego...

[ocr errors]
[ocr errors]

Żaden jednak rzekł z naciskiem profesor nie jest żywą łaciną, hiszpański także nie jest; i last not least - nie jest językiem Rzymu, tego Rzymu, który ma pod sobą 225 milionów katolików, we wszystkich pięciu częściach świata, siódmą część zaludnienia naszego globu. Przy tem nie należy zapominać o wzroście katolicyzmu na terytoryum angielskiego języka, tj. w Ameryce Północnej; to wzrost prawdziwie amerykański postępujący w geometrycznej progresyi.

Przypuszcza pan zatem, że język włoski może stać się językiem świata katolickiego?

[ocr errors]

-To nie, ale przez wielkie rozpowszechnienie w świecie katolickim może stać się językiem uniwersalnym, innemi słowy: językiem, na całej kuli ziemskiej najwięcej rozpowszechnionym a tem samem najbardziej przydatnym do międzynarodowego porozumienia. Martwa lacina będzie torowała drogę żywej, włoskiej; ten martwy że powrócę do porównania, które państwo tak łaskawie przyjęli martwy a taką siłą żywotną wyposażony Lew, którego żadna siła nie zmiecie z powierzchni ziemi, bo już dziś 225 milionów słyszy go nieustannie w liturgii. Tam bezpieczne jego schronienie, a pod ochroną liturgii także i w rzymskiej literaturze, o której świat nigdy nie zapomni, choćby mu coraz więcej brakło czasu na naukę klasycznych języków, bo języka liturgicznego setek milionów nie wyrzuci się pomiędzy niepotrzebne rupiecie. Przestał być językiem nauki, którym był przez tak długi szereg stuleci. I tam już nie odzyska utraconego monopolu, bo nauka zrosła się ściśle z życiem i żywego potrzebuje narzędzia, stosującego się z giętkością żywego organizmu do zmiennych potrzeb życia, łączącego jak wszystkie żywe języki — pewną stałość, na której straży tradycya, ze zdolnością do zmiany i do rozwoju. Nietylko nauka ale wogóle całe piśmiennictwo nowożytne potrzebuje narzędzia, nie tak skomplikowanego, jak klasyczne języki, prostszego, bo startego nieustannem użyciem, jak żywe, nowożytne; potrzebuje większej swobody ruchów w wyrażeniu niezliczonych odcieni indywidualizmu uczuć i myśli. Te potrzeby i jeszcze jeduo następstwo ściślejszego zespolenia piśmiennictwa z życiem, potrzeba piśmiennictwa dla wielkich mas narodu to czynniki, które raz na zawsze wyparły Martwego Lwa z dziedzin nauki i współczesnej literatury. Mimo to i w naukowym świecie i w literackim i wszędzie odzywa się niewczesna tęsknota za porzuconemi misami łacińskiej piśmienniczej biesiady, przy której tak wygodnie było naszym pradziadom z jedną łaciną. Do niej nie pora wracać; stąd Volapük, Esperantos i to żywe zainteresowanie poważnych nawet kół tymi dziecinnymi wymysłami, godne prawdziwie lepszej sprawy i świadczące, bądź co bądź, o żywotnej potrzebie jakiegoś dogodnego narzędzia w międzynarodowem porozumieniu. Sich, das Gute liegt so nah: obok Martwego Lwa - Żywy, On sam, lecz odmłodzony, tak doskonale uzdolniony do pełnienia tych wszystkich zadań, które dla Martwego od dawna już niedostępne. To zaś wierzcie mi państwo mi wreszcie doświadczyliście tego - że język włoski niemal równie łatwy do nauczenia się jak Esperantos; w każdym razie ma nad nim taką samą wyższość, co żywa osoba nad manekinem.

[ocr errors]
[ocr errors]
[ocr errors]

sa

Wygrałbyś sprawę, szanowny profesorze, gdyby to od nas zależało tu dzisiaj na Trastevere zgromadzonych przyznać językowi włoskiemu te wszystkie tak cenne i tak rozległe prawa, o które się upominasz dla swego ulubieńca. Cóż, kiedy egzekutywy nie mamy; ten krnąbrny świat, choćby Ci przyznał racyą w teoryi to Ci się w każdym razie należy nie zechce się zastosować do naszego traste werańskiego wyroku.

Przeciwnie

odparł żywo profesor - o teorya uikt nie dba Diechby jednak tylko przyszło do ugody między Włochami a Watykanem, widzielinyście państwo, jak szybkim krokiem zbliżałby się do urzeczywistnienia mój horoskop świetnej przyszłości włoskiego języka i piśmiennictwa...

Sempre lo stesso!

Każdy przecież musi to przyznać, że jeszcze nigdy, jak Włochy Włochami, język włoski nie był tak rozpowszechniony jak w naszych czasach, od Watykańskiego Soboru, dzięki papieskiemu Rzymowi. Im bardziej ścieśnia się węzeł, łączący z Stolicą Apostolską episkopat całego świata i cały wogóle świat katolicki, tem większa wszędzie potrzeba, bezpośrednia, praktyczna, znajomości żywego języka Ojca św., Kuryi rzymskiej, ludności tego miasta, które jest i będzie rezydencyą Papieża. Tego dawniej nie było; w naszych czasach potrzeba ta wzmaga się z każdym rokiem i wzmagać się będzie nieustannie, bo niezawodnie stosunki katolików z Rzymem będą coraz żywsze i częstsze, staną się w całem tego słowa znaczeniu chlebem powszednim katolickiego życia. C'est le Pape qui nous forme, mais à condition, que nous l'informions, powiedział ktoś dowcipnie a trafnie jeszcze podczas Watykańskiego Soboru. Stanowisko Stolicy Apostolskiej, jak je dogmat nieomylności ostatecznie utwierdził w stosunku do Kościoła i do całego świata katolickiego - a z drugiej strony to, co z dogmatem nieomylności nie ma nic wspólnego: wielkie zdobycze techniki nowoczesnej, para i elektryczność, zniesienie zapór, które czas i przestrzeń przez XVIII wieków stawiały miedzy członkami Kościoła a jego Głową -to dwa czynniki, tak różne, tak dalekie od siebie i niezależne, które więcej niż kiedykolwiek w dziejach i coraz więcej czynią z Rzymu drugą ojczyznę każdego wierzącego katolika, a tem samem zbliżają go do Włoch i do włoskiego narodu.

Nie widać jednak tego zbliżenia. Nasz kochany profesor żyje ciągle w świecie teoryj i syllogizmów. Przyznaj przynajmniej, że to nie obserwacya, ale martwy rezultat logicznej dedukcyi z real

« PoprzedniaDalej »