Obrazy na stronie
PDF
ePub

Tadzik! powtórzył, i radość dobra, najlepsza może z radości życia, rozpromieniła mu serce.

Ale ona westchnęła i znał doskonale przyczynę tego

smutku.

[ocr errors]

Był to przedmiot bolesny i trudny.

(D. c. n.).

KAZIMIERZ ZDZIECHOWSKI.

NAD TYBREM.

Lubię bardzo, w słoneczny dzień wiosenny, w popołudniowej porze, błąkać się swobodnie, bez celu, po ciasnych zaułkach Trastevere. Inny tu świat, niźli po lewym brzegu żółtego Tybru; inne jakoś przedmioty ogarniają tu myśl przechodnia, roztaczając się mimowoli po pogodnym jej widnokręgu. Najmniej tu może starta patyna czasu z trastewerańskiej dzielnicy; kogokolwiek spotka się na ulicy, każdy Trasteweranin, każda Trasteweranka to typowi prawowici Rzymianie; nie przyniosła ich tu fala nowszych wydarzeń z północy czy z południa. Gdyby można zestawić rodowód rozbawionych chłopaków, co w hałaśliwych grupach wesoło puszczają orła na wązkich uliczkach Trastevere, dosięgłoby się nieraz w długim szeregu pokoleń może czasów Cesarstwa albo i Republiki rzymskiej, nie spotykając nigdzie żadnej przymieszki obcej, nierzymskiej krwi. Jak ci chłopcy, tak ich ojcowie, dziadowie i pradziadowie, aż może gdzieś do czasów Cezara i przed Cezarem tak samo pacholętami puszczali orła w ciasnych nadtybrzańskich zaułkach; później pałali namiętnym żarem do smagłych Trasteweranek; przez całe życie pracowali w pocie czoła na utrzymanie rodzin; krzepili siły w odwiecznych trastewerańskich tavernach; wywieszali tabliczki z odwiecznem a zawsze zrozumiałem Est locanda 1); umierali i nowym pokoleniom Trasteweranów ustępowali miejsca, nie spostrzegając się nawet, jakie przewroty i zmiany dokonywały się dokoła w ciągu stuleci, bo w pasmie osobistego, monotonnego życia każdego pokolenia nie znać było odmiany; jesień nastawała po skwarnym lecie, wiosna po zimie, a żółty Tyber płynął jednako u podnóży Montis Ianiculi, del Gianicolo; nieznacz

-

1) Znaczy po łacinie: „Do wynajęcia". Tabliczki takie spotyka się właśnie wywieszane na najbiedniejszych mieszkaniach, między ludnością, która ani słowa nie umie po łacinie. Siłą przyzwyczajenia utrzymało się to wyrażenie od rzymskich czasów.

[ocr errors]

nie i tego nie dostrzegało żadne z tych kilkudziesięciu pokoleń powoli przeistaczała się nazwa tej góry, przeistoczył się cały ich język z starej łaciny w dzisiejszą trastewerańską gwarę.

Nieraz zdawało mi się, że na Trastevere pogodniej jakoś i swobodniej, niźli na drugim brzegu; nie ciśnie tu się tyle wspomnień, wielkich, olbrzymich, podniecających wprawdzie, ale zarazem przygniatających i myśl i wyobraźnią. Ianiculus stał zawsze na szarym końcu w rzędzie siedmiu pagórków, choć go już przecież Ancus Marcius wcielił do Miasta, non inopia loci, sed ne quando ea arx hostium esset (Liv. I. 33). To też nie dziw, że Kopciuszkiem pozostał prawy brzeg Tybru, oddalony od starych ognisk dziejowego życia, na to tylko wcielony do Rzymu, żeby nie dać możności nieprzyjacielowi rozłożyć się warownym obozem na obronnych z natury stokach Montis Ianiculi nad Tybrem, naprzeciw Awentynu i stoków Kapitolu. Tak, gdy na lewym brzegu rzeki coraz raźniej i pełniej tętnił puls dziejów, przeistaczając Rzym w pana całego świata - prawy brzeg Tybru przez długie wieki drzemał w odosobnieniu, nie tknięty ani jednem donioślejszem, głośnem zdarzeniem. Tu, za czasów Augusta i Tyberyusza, przytuliła się żydowska kolonia stolicy, po której pozostał niedawno odkryty, nie starty zębem czasu, ślad w starożytnem żydowskiem cmentarzysku na Gianicolo; tu też, pośród ziomków, daleko od ojczyzny rzuconych, zamieszkał ubogi rybak z nad tyberjadzkiego jeziora, Cephas-Opoka, na której to Opoce Chrystus zbudował Kościół: San Pietro in Montorio to wedle starej tradycyi miejsce uświęcone skromnym przytułkiem, gdzie Książe Apostołów znalazł w Rzymie gościnę. Niedaleko stąd zieleniały rozkoszne ogrody watykańskie opodal Neronowego Cyrku; na lewym brzegu Tybru, przed pożarem Nerona, brakło już miejsca na budowę nowych cyrków i na nowe ogrody; tu św. Piotr był umęczony, tu płonęły żywe pochodnie Nerona.

Kopciuszek starożytnego Rzymu stał się drogim chrześcijańskiemu sercu, długo jednak prawy brzeg Tybru był po dawnemu przedmieściem Wiecznego Miasta i nigdy lewemu, starszemu bratu, nie odbierał pierwszeństwa; nawet miejsce męczeństwa św. Piotra i wzgórza Watykańskie długo pozostawały w cieniu, w chrześcijańskiej nawet tradycyi przyćmione blaskiem mnóstwa wspomnień wiążących się z lewym brzegiem; tam katakumby zawsze, tam Colosseum, tam Lateran z rezydencyą papieży, pociągał pobożne rzesze średniowiecznych pielgrzymow. Trudno rzeczywiście uwierzyć - co jednak wobec niedawnych odkryć jest rzeczą do wiedzioną że jeszcze w samym końcu IV wieku na wzgórzu watykańskiem, opodal grobu św. Piotra, znajdowało się główne choć już tajne ognisko kultu Mithry i Matki

Cybeli, Magnae Matris Deorum. Od stu lat blizko nad zwłokami Książecia Apostołów rozpięty był wyniosły strop bazyliki Konstantego Wielkiego, a opodal, na miejsca uświęconem męką „żywych pochodni“, gromadzili się jeszcze coraces, c yphii milites, perses, heliodromi i patres, tajemniczy członkowie sześciu stopni misteriów Mithry. Ostatnie wiadomości o watykańskiem Mithraeum sięgają końca IV wieku; że to jednak już wówczs były misteria w najściślejszem znaczeniu, kto wie, jak długo jeszcze przeciągały się tutaj tajemnicze Taurobolia i Criobolia, choć niebawem stanęły na watykańskiem wzgórzu Episcopia, pierwszy zawiązek papieskiej rezydencyi na Watykanie. Początek jej wiąże się z osobą Symmacha, który od 498 do 514 r. zajmował stolicę św. Piotra i tu, na prawy brzeg Tybru, chronić się musiał przed swoimi rzymskimi nieprzyjaciółmi. Rzadko jednak, w wyjątkowych tylko okolicznościach przebywali papieże apud S. Petrum, w skromnym zrazu pałacu watykańskim; do początku XIV stulecia zawsze Lateran był główną rezydencyą papieską, dopiero po powrocie z Awenionu, ruina laterańskiej siedziby zniewoliła ich przenieść się na Watykan, który odtąd rozbudowany i upiększany, stał się z czasem dzisiejszym Watykanem 1).

Stare Transtiberim Regio XIV, zacieśnione między Tybrem a stromymi stokami janikulskiego wzgórza, nie miało się gdzie rozszerzać; wzgórza pokryte były od wieków ogrodami, których możni panowie nie sprzedawali na budowlane parcele. Byla to zatem najwięcej zabudowana dzieluica starego Rzymu, pokryta mnóstwem niepokaźnych domostw wzdłuż lub dokoła Via Aurelia i Septimiana, zasiana mieszkaniami rybaków nadtybrzańskich, kupców lub spedytorów, których magazyny rozciągały się na prawym brzegu rzeki. Brak było miejsca; świątyń tu nie stawiano; tyle mostów łączyło Transtiberim z lewym brzegiem, najeżonym setkami świątyń; tam chodzili starzy Transtyberanie bogom składać ofiary. To też brak tu jakich

1) Por. Grisar, Geschichte Roms und der Päpste im Mittelalter, (1901), I. §§ 8, 142, 143, 177, 178, 191, 244, 416. Jak wyglądały takie sanctuaria Mithry, poznać można z odkrytej w r. 1870 groty pod bazyliką San Clemente. Bazylikę tę zbudowano w IV wieku na gruzach prywatnego pałacu, którego mury ceglane zachowały się dotąd pod fundamentami dolnego kościoła. Pod tymi zaś murami odkryto grotę w skale wykutą, w której odbywały się misteria Mithry; zachowana zupełnie dobrze, zawiera sześć ław kamiennych dla sześciu stopni Wtajemniczonych; w pośrodku zaś kamień ofiarniczy, który służył do tauroboliów. Ob. rysunek w Mullooly, Saint Clement, Pope and Martyr and his basilica in Rome 217.

[ocr errors]

kolwiek pozostałości i pamiątek pogańskich kultów; nie czuć pogaństwa na Trastevere. Nie brak natomiast starożytnych pomników chrześcijaństwa, od miejsc związanych tradycyą z pobytem św. Piotra aż do świątyń, które tu stanęły w IV stuleciu a zapewne już i w III wieku służyły prześladowanym wyznawcom Chrystusa za tajne miejsce zebrań, modlitwy i nauki. Z 25 najstarszych kościołów Rzymu, Tituli, trzy „tytularne kościoły stanowią chlubę trastewerańskiej dzielnicy; pośród wszystkich 14 Regiones Urbis jedna tylko Regio III, Isis et Serapis, górowała nad Czternastą, Transtiberim, z swymi czterema Tituli. A między tymi trzema odwiecznymi kościołami Trasteverenie najwspanialszy, nie najpiękniejszy z rzymskich kościołów, według mnie jednak wszystkie inne przewyższający niewypowiedzianym urokiem: Santa Cecilia, przekształcony z pałacu tej wielkiej damy rzymskiej, umęczonej za Marka Aureliusza. Począwszy od atrium patrycjuszowskiego mieszkania, od jońskich kolumn Vestibulum aż do zachowanych resztek wytwornej niegdyś łazienki z pozostałościami rur wodociągu kąpielowego wszystko tu tchnie wspomnieniami świętego życia i męczeństwa patrycjuszki, której pełną niewysłowionego wdzięku postać ma się tu przed oczyma na każdym kroku, jak ją odtworzyło dłuto Maderny w podobiźnie nienaruszonych zwłok mę. czennicy, gdy je odkryto w r. 1599. Wszystko to składa się na wymowny symbol nieskażonego, prawego Rzymu, Rzymu Scypionów, Cyncynnatów i Cecyliuszów, zwycięscy Wschodu i Zachodu, nietkniętego zaraźliwym oddechem zwyciężonych, a podbitego przez naukę Chrystusa i przez nią uświęconego. Kto w tych murach nie rozmyślał samotnie, kto tu nie słuchał muzyki, 22 listopada, w święto męten nie zaznał wielczennicy-patronki organów i pobożnej pieśni kiego dobra na ziemi, o jakiem się nie śniło Rzymowi Domicyana i Marka Aureliusza, takiemu nieprześcignionemu mistrzowi w sztuce używania...

[ocr errors]

Ma Trastevere i późniejsze pamiątki, nie tak wzniosłe, nie święte: świadki to i pomniki jedynego w dziejach momentu, kiedy kult Piękna, uzacniony chrześcijańską myślą, stworzył tyle arcydzieł, iż nieprzebrany skarb ich starczy dotąd, na przekór tylu powrotnym falom wyjałowienia lub obłąkania smaku, tylekroć go dźwiga z upadku i spełnia istotne, najwyższe zadanie Sztuki, uzacniając życie człowieka, podnosząc z poziomu brudów, napawając czystym oddechem. Z prawym brzegiem Tybru związana nierozerwalnie pamięć Rafaela i Tassa. Pomijając nawet Watykan, Stanze i Loggie, na samem Trastevere zachował się ten klejnot w którym twórca tylu nieporównanych Madonn wyśpiewał pędzlem - sit venia verbo cudny poemat uroczej Psyche i skrzydlatego Amora, jedno z najczystszych na

« PoprzedniaDalej »