Obrazy na stronie
PDF
ePub

Lecz cóż to? złudzenie w mém okn?
Czy w uchu? gdyż oto w tej dobie
Głos wielki słyszałem przy sobie
I jasność zadrgała w obłoku.

Niekiedy bywa za zimnym, zanadto erudycyjnym, ależ trudno wymagać aby duch wieku, wpływ kasty, zgoła nie wywarł wpływu na geniusz jakkolwiek pierwszorzędny. Ale wsłuchawszy się w energiczny brzęk strón Sarbiewskiego rzekłbyś, że ten człek po to przysłany, aby powołać do życia poezyę w Polsce, aby wskrzesić obumarłe dźwięki Kochanowskich, Szymonowiczów i Miaskowskich. Gdzie tam! pieśń natchniona odbiła się bez echa od serc zimnych, a następcy Sarbiewskiego zamiast wskrzesnąć po męzku, poczęli go dziecinnie naśladować co do miary wiersza, wyrażeń łacińskich i tematów na które śpiewał.

Do szczęśliwszysch naśladowców Sarbiewskiego policzyć należy Mikołaja Smoguleckiego i Wojciecha Ineza obu jezuitów; pierwszego ody do Zygmunta III przełożyliśmy w V-m zeszycie naszych Przekładów, o drugim obecnie słów kilka powiemy.

Juszyński przytacza poemat łaciński Ineza pod tytułem: Lechias, ostro skrytykowany przez Brauna, oraz zbiór epigrammatów Acroaemata. Nieznamy tych jego utworów, sądząc jeno z tytułów, zdają się nosić cechy jezuickiej szkoły i muszą być nieodrodnemi swojej epoki dziećmi. Ale mamy u siebie nieopisany od bibliografów zbiór pieśni lirycznych Ineza Liricorum centuria. (Dantisci sump. G. Forsteri, 1655), które pomimo chodzenia niemal krok w krok za Sarbiewskim, mają właściwe sobie i niepospolite zalety. Zbiorek ten dedykowany Najświętszej Pannie jako królowej polskiéj, w przedmowie zawiera oświadczenie poety, że przed

Hist. Lit. T. 111.

7

sięwziął naśladować a nie zaś rabować Sarbiewskiego, Horacyusza i innych poetów klassycznych, oraz tłumaczenie się, że dla tego nie dał swéj pracy do podziału na cztery księgi liryczne i jedną Epodon (jak u Sarbiewskiego), lecz zbiór swój nazwał Secing (Centuria), aby był wolen od zarzutu naśladownictwa. Dodaje: W chwili gdy to dziełko idzie do druku, całe królestwo brzmi wojną, słuszna tedy aby zbiór poezyj wy~ szedł pod żołnierską nazwą: Seciny".

Są tutaj jak w Sarbiewskim parafrazy z wielkiej pieśni Salomona, pienia do Najświętszéj Panny, krótkie ody filozoficzne do rycerstwa polskiego, pochwały królowi, słowem, wszystko jak w Sarbiewskim, nawet ody na wyzwolenie greckiego państwa, nawet wiersz na ogród królów polskich pod Krakowem, dla tego, że Sarbiewski opiewał w podobnyż sposób ville pod Rzymem Barberini'ego i książąt Brakcyanu. Są tu mądre jezuickie przestrogi jak np. Secretum politicum ad Balduinum Plancum, aby nigdy nie powstawać przeciw sile mocniejszego, albo inne, aby nie rozdawać niebacznie i bezkorzystnie dla siebie darów i t. d. Zawsze jednak Inez jako naśladowca jest męzki, miewa własne niepospolite myśli, a przynajmniéj nowe i niespodziane obroty mowy. Rad śpiewa rzeczy krajowe, chętnie przemawia do rycerstwa i króla polskiego Władysława IV, do jego małżonki Cecylii Renaty i do królewicza Zygmunta Kazimierza, a w pochwałach więcej podobno jest umiarkowanym niż Sarbiewski;-słowem poezye łacińskie Ineza, bacząc zwłaszcza na wiek, w którym pisał i na kastę do której należał, wcale są niepospolite. Na próbę przełóżmy jedną z jego pieśni lirycznych.

Na chetpliwych tego czesnych junaków.

Inter calentis pocula Cecubi

Odi disertos.

W pośród pucharów pienistéj cekuby
Nie cierpię szumnéj samochwalstwa mowy,
Gawiedź marsową, szukającą chluby,
Pędźcie od szklannéj armaty Bachowéj!
Jeśli tak tęskno piersiom za pogonią,
Jeśli miecz ręce przypada do miary,
Kiedyśmy zdolni umierać pod bronią,
Idźmy na Turki, idźmy na Tatary.
Wielki jest zawód przed rycerstwem naszém,
Trzeba się pomścić nad bislońską zgrają,
Księżyc dwu-rogi rozkroić pałaszem,
Złamać pociski co na nas miotają.
A na cóż zda się, rozlewając wino
Słyszane boje powtarzać inaczej,
1 zamiast walki mieć chlubę jedyną
Grzmiącemi słowy strzelać do słuchaczy?
Zionąć pogróżkę chełpliwemi usty
Któż z nieprzyjaciół tryumfy odbierze?
Gdy ręka słaba, gdy zapał twój pusty,
Po co się jeżysz, straszny bohaterze?
Obfity mówca, już złamał na szczęty
Ostremi słowy nieprzyjaciół noże;
Ale na pole, gdzie huf rozwinięty,
Snadź ów bohater i spojrzeć nie może.
Zdala od niwy, gdzie bije armata,
Zdala od mieczy, pocisków i grotów
Nawet blask słońca, co po ostrzach lata,
Swemi promieńmi zaranić nas gotów.
O! gdy brzemienne śmiertelnym nabojem
Zamruczy działo, i ziemię i nieba
Wstrząśnie łoskotem, kiedy echem swojém
Da znak, że w pole wystąpić potrzeba:
Wtedy rycerzu, dowiedziesz mi szczerze,
Ze dusza twoja do bitew ognista;

Wtenczas cię uznam, wielki bohaterze,
Gdy szczękną włócznie, gdy ołów zaśwista.
Gdy zamiast słyszeć twego męztwa dziwy,
Rzymianie dzieła twej ręki postrzegą,
Uznam, rycerzu, że miecz twój straszliwy,
Že nosisz w piersi Marsa bojowego.
Przestańmyż miotać wyrazy strzeliste,
Niech rozprawiają do czynu niegodni!
To u mnie rycerz wymowny zaiste,
Kto swoje słowa mieczem udowodni.

Kilka innych od Ineza przełożymy w następnym zeszycie naszych Przekładów.

Współczesny Sarbiewskiemu polski poeta Adryan z Wieszczyc Wieszczyński, autor Sielanek albo pieśni (Kraków, 1634) zasługuje, aby się z nim i jego utworami ściślej poznano. Wiszniewski, który czytał te sielanki, zarzucając Wieszczyckiemu ogólną wadę wieku, zbytek mitologicznéj erudycyi, oddaje pochwałę słodyczy jego wierszów. Smutną jest rzadkość tego rodzaju poezyi, bo zgłębiając poezyę owej epoki, czytelnik znużony aż do przesytu zimną liryką jezuicką, radby wytchnął świeższém domowem powietrzem jakie wieje z sielskich, a więc choć mimowolnie narodowych utworów. W tym celu chętnie uczynimy przydłuższe studja nad sielankami polskiemi Józefa Bartłomieja i Szymona Zimorowiczów. Mówmy najprzód o pierwszym.

Józef Bartłomiej Zimorowicz ziomek i sąsiad Szymonowicza, jak tamten mieszczanin lwowski, jak tamten sielski poeta, urodził się 1597 r. i cały wiek nieopuszając rodzinnego Lwowa, kochał swe miasto, burmistrzował mu, opisał jego dzieje, pielgrzymował do Częstochowy, modląc się o jego ocalenie, bronił podczas nieprzyjacielskich napadów, tu się ożenił i tu w późnéj starości dokonał wieku. Sielanki jego pod imieniem

brata swojego Szymona wydane, zanadto noszą odrębną cechę od tamtego utworów aby ich nie odróżnić.

Bartłomiej Zimorowicz jakkolwiek uczony i oczytany, nie tak bardzo przesiękły był literaturą klasyczną, aby ze swych utworów ścierał barwę narodową. Nie posiadał téj nauki co Szymonowicz, ale jest od niego serdeczniejszym i szczerzej go kochamy, iż stawi nam lud rodzimy bez teokrytowskich masek i o biédach ludu rozprawia jego własnym sposobem, to jest prostym a poetycznym językiem. Czy to pod imieniem Miłosza wiejskiego śpiewaka, poeta kreśli swój śpiewaczy zawód jaką go miłość natchnęła (Trużenicy).

[ocr errors]

U jednego dziewczęcia lichego, na czele
Wyczytały do wierszów służące fortele:
Wargi jéj hypokrenem nieprzebranej wody,
Parnassem zdały się być rozkwitłe jagody.
I tak gdy jej pilnuję, swych nie strzegę oczu,
Zostałem rymodziejem zgoła po warkoczu."

Czy maluje krwawe swawole kozackie, napady Tatarów i opłakane wojen owoce, czy słodkie uczucie miłości wszędzie jest wiernym malarzem oblicza i serca ludu ruskiego. Obrazki jego to rzeczywistość, to pospolitość podniesiona do ideału i ciepłem własnéj piersi ogrzana. Zresztą nie braknie w Bartłomieju Zimorowiczu pierwszego rzędu poetycznych piękności, tylko (zdaniem naszém) obrazy i opisy są zanadto rozwlekłe, przeto dźwięk ich osłabia się nieskupiony wybitnie. Ale trudno niepodziwiać serdecznéj prostoty, dźwięcznego i pełnego łatwości wiersza i miłości, jaka ocieplając Bartłomiejowe sielanki stawi poetę w rzędzie pierwszych narodowych śpiewaków. Dajmy tu na próbę obraz Kozaczyzny, skreślony w sielance tego nazwiska.

« PoprzedniaDalej »