Obrazy na stronie
PDF
ePub

pierwiastek chwalczy, uczucie religijne ściśnione w kształty teologicznej orthodoxyi-to wszystko odjęło ciepło życia utworom pierwszych nawet mistrzów, jak Szymonowicz, Miaskowski, Twardowski, Sarbiewski, a cóż mówić o zimnych ich naśladowcach? Z drugiej znowu strony, szlachta z mocnym zarodem zepsucia, z duchem negacyi, to ścieśniana od możnowładców, od jezuitów i od zbrojnych nieprzyjaciół kraju, to znowu uciskająca słabszych swych sąsiadów, przeciwników politycznych albo lud wioskowy, stawi w spółeczności obraz bezładu który się i w poezyi odbija. Zamiast czystej miłości kraju, w imię której za dobrych jagiellońskich czasów składano wszelkie osobiste urazy, gdy coś całości publicznej zagrażało, w Polsce za Wazów, dzięki politycznym i religijnym przemocom wzrósł duch stronnictwa tak dalece, że bez niego niemal nie pojmowano obywatela patryoty. Poezya więc jako owych stronnictw narzędzie, musiała koniecznie nosić wydatne piętno dwóch sprzecznych elementów: pochwały dla swoich i ostréj satyry lub paszkwilu na politycznych i religijnych przeciwników-i rzeczywiście tak było. Pod koniec epoki Wazów, satyra i szyderstwo poczęły milknąć, bo nie do śmiechu było w Polsce za Jana Kazimierza, bo ciemnota zamykała już oczy na krajowe wady i występki, które zostały normalnym stanem większości, bo nakoniec muza pieśniotwórcza z niwy wiejskiej, z pola bitwy, z izby sejmowéj, przeniosła się niemal całkowicie do murów kollegii jezuitów, wrodzonych chwalców wszelkiej powagi. W epoce królów obieralnych, ze smutkiem przytaczać będziemy mnogie owej szkoły panegiryczne pochwały, które stanowią wybitną owoczesnej poezyi cechę. Czytając je rzekłbyś, że to epoka bogów i bohaterów, gdy tymczasem jest to chwila ciemnoty i upadku. Język upiśmienniony przez wielkich

nie ducha całej epoki, to przynajmniej jéj pojedynczych stronnictw. Forma tych drobnych utworów jest najrozmaitsza: traktat, parodya, list, apokryf, wierszyk; język polski albo łaciński, stosownie do natury przedmiotu lub do natury konceptu, myśl wszędzie uszczypliwa, dowcip niekiedy wyborny, niekiedy płaski i rubaszy―oto charakterystyka tego rodzaju utworów, których przytoczymy kilkanaście, nie już dla wyczerpania przedmiotu, bo tego uczynić niepodobna, lecz jeno dla dania wyobrażenia o téj dziwnej literaturze. Przytoczymy świstki bez różnicy czy są polskie czy łacińskie, bez różnicy opinji lub stronnictw, tak jak idą lat porządkiem. Gdy zaś niektóre lubo będące w formie wierszowanej, nie mogły mieć miejsca w oddziale poezyi, tutaj je najstósowniéj zamieścimy.

Burzliwa dwoista elekcya Zygmunta III i arcyksięcia Maksymiljana, musiała wywołać wielką liczbę owych ulotnych pismek, miotanych wzajemnie przez nienawistne sobie stronnictwa Zborowczyków i Maksymiljanistów oraz stronników Zamojskiego i Szweda. Przytoczmy tu opisaną przez Wiszniewskiego broszurę, p. t. Stanów królestwa Polskiego i niektórych téjże korony urzędników, o Elekcyi Zygmunta III króla polskiego do różnych Książąt Krześcijańskich Poselstwa, Listy i Responsa, w której gorliwy partyzant Zborowskich, na Zamojskiego, na pamięć zeszłego króla i na przyjaznych tym obu senatorów, ciska jadowite potwarze. Zamojskiego nazywa Baszą, żartuje z przydomku ojca ojczyzny jaki wdzięczni ziomkowie nadawali Stefanowi, wszystkie czyny zmarłego króla bohatera stara się wystawić w niekorzystném świetle, rzuca cienie na jego rokowania z Turkami, na stosukek z Węgry, na głośną sprawę Zborowskich, a przygotowywając umysły na elekcyę iżby je zniechęcić ku domowi Batorych,

pierwiastek chwalczy, uczucie religijne ściśnione w kształty teologicznej orthodoxyi-to wszystko odjęło ciepło życia utworom pierwszych nawet mistrzów, jak Szymonowicz, Miaskowski, Twardowski, Sarbiewski, a cóż mówić o zimnych ich naśladowcach? Z drugiej znowu strony, szlachta z mocnym zarodem zepsucia, z duchem negacyi, to ścieśniana od możnowładców, od jezuitów i od zbrojnych nieprzyjaciół kraju, to znowu uciskająca słabszych swych sąsiadów, przeciwników politycznych albo lud wioskowy, stawi w spółeczności obraz bezładu który się i w poezyi odbija. Zamiast czystej miłości kraju, w imię której za dobrych jagiellońskich czasów składano wszelkie osobiste urazy, gdy coś całości publicznej zagrażało, w Polsce za Wazów, dzięki politycznym i religijnym przemocom wzrósł duch stronnictwa tak dalece, że bez niego niemal nie pojmowano obywatela patryoty. Poezya więc jako owych stronnictw narzędzie, musiała koniecznie nosić wydatne piętno dwóch sprzecznych elementów: pochwały dla swoich i ostréj satyry lub paszkwilu na politycznych i religijnych przeciwników-i rzeczywiście tak było. Pod koniec epoki Wazów, satyra i szyderstwo poczęły milknąć, bo nie do śmiechu było w Polsce za Jana Kazimierza, bo ciemnota zamykała już oczy na krajowe wady i występki, które zostały normalnym stanem większości, bo nakoniec muza pieśniotwórcza z niwy wiejskiej, z pola bitwy, z izby sejmowéj, przeniosła się niemal całkowicie do murów kollegii jezuitów, wrodzonych chwalców wszelkiej powagi. W epoce królów obieralnych, ze smutkiem przytaczać będziemy mnogie owej szkoły panegiryczne pochwały, które stanowią wybitną owoczesnej poezyi cechę. Czytając je rzekłbyś, że to epoka bogów i bohaterów, gdy tymczasem jest to chwila ciemnoty i upadku. Język upiśmienniony przez wielkich

nie ducha całéj epoki, to przynajmniej jéj pojedynczych stronnictw. Forma tych drobnych utworów jest najrozmaitsza: traktat, parodya, list, apokryf, wierszyk; język polski albo łaciński, stosownie do natury przedmiotu lub do natury konceptu, myśl wszędzie uszczypliwa, dowcip niekiedy wyborny, niekiedy płaski i rubaszy―oto charakterystyka tego rodzaju utworów, których przytoczymy kilkanaście, nie już dla wyczerpania przedmiotu, bo tego uczynić niepodobna, lecz jeno dla dania wyobrażenia o téj dziwnéj literaturze. Przytoczymy świstki bez różnicy czy są polskie czy łacińskie, bez różnicy opinji lub stronnictw, tak jak idą lat porządkiem. Gdy zaś niektóre lubo będące w formie wierszowanéj, nie mogły mieć miejsca w oddziale poezyi, tutaj je najstósowniéj zamieścimy.

Burzliwa dwoista elekcya Zygmunta III i arcyksięcia Maksymiljana, musiała wywołać wielką liczbę owych ulotnych pismek, miotanych wzajemnie przez nienawistne sobie stronnictwa Zborowczyków i Maksymiljanistów oraz stronników Zamojskiego i Szweda. Przytoczmy tu opisaną przez Wiszniewskiego broszurę, p. t. Stanów królestwa Polskiego i niektórych tejże korony urzędników, o Elekcyi Zygmunta III króla polskiego do różnych Książąt Krześcijańskich Poselstwa, Listy i Responsa, w której gorliwy partyzant Zborowskich, na Zamojskiego, na pamięć zeszłego króla i na przyjaznych tym obu senatorów, ciska jadowite potwarze. Zamojskiego nazywa Baszą, żartuje z przydomku ojca ojczyzny jaki wdzięczni ziomkowie nadawali Stefanowi, wszystkie czyny zmarłego króla bohatera stara się wystawić w niekorzystném świetle, rzuca cienie na jego rokowania z Turkami, na stosukek z Węgry, na głośną sprawę Zborowskich, a przygotowywając umysły na elekcyę iżby je zniechęcić ku domowi Batorych,

lub ku wszelkiemu kandydatowi, jakiego Zamojski podać może, powiada: „Póki możecie chrońcie się najbardziej ubogiego pana z nędznéj familji, by miał najpiękniéjszą czerwoną czapkę, boć ją ze skarbu Rzeczypospolitej drogo zapłacono i inszych, którzyby byli czyjemi poddanemi albo hołdowniki. Nie mówcie: prędko my pana ubogacim, toćby mogło być, ale on swoich ubogich przyjaciół nierychło zbogaci. Rychło z Polski szpital uczyni, jednego co mu będzie forytował panem, a drugie nędznikami."

Bartosz Paprocki w uszczypliwych wierszydłach p. t Pamięć nierządu w Polsce przez dwie fakcye uczynionego (1587), otwarcie popierając elekcyę Maksymiljana, miota się na Zamojskiego nazywając go Szarym Janem, Szaruszkiem, Rektorem padewskim, oraz na Zygmunta III na którego stronę jak wiadomo Zamojski szalę elekcyjną przeważył, mówi:

Wielką niewolą cierpi ludzi silna kupa,

A czwarta się królowa do nich przymieszała,
Która państwo przodków swych w nieprzespieczność

wdała.

A cóż tym swym uporem najlepszego sprawi,
Polskiego nie otrzyma, szwedzkiego pozbawi"...

Przymawia w tém pisanie Marcinowi Leśniowolskiemu kasztelanowi podlaskiemu, miota się na Zamojskiego kanclerza, Jędrzeja Opalińskiego marszałka W. koronnego i Stanisława Karnkowskiego prymasa;-~w ogólności broszura ta, jak wszystkie tego rodzaju pisma Paprockiego, więcej ma jadu niż dowcipu.

Wspomnijmy koleją prosty humorystyczny obrazek z innej sfery, p. t. Wyprawa plebańska czyli rozmowa plebana, Albertusa, Wendetarza, Roztrucharza. (Krak.

Łazarza, 1590). Albertus jakeśmy rzekli był typem

« PoprzedniaDalej »