Obrazy na stronie
PDF
ePub

Ostafi.

O Doroszu, Doroszu, na jakieśmy czasy
Przyszli! o których starsi niesłychali nasi,
Czegośmy nieszczęśliwi ludzie doczekali!
Słudzy nam, hej niestetyż! słudzy panowali,
Nasi właśni najmici, smrodliwi gnójkowie,
Nam panom swym dziedzicznym usiedli na głowie:
Ono chłopstwo nikczemne, bezecni hultaje,
Szczęśliwe niegdy ruskie splondrowali kraje,
Które mlekiem i miodem przed tém opływały,
Dziś się łzami gorzkiemi i krwią swą zalały.

Dorosz.

Kto się kiedy spodziewał, żeby wypaść miały
Z tak maluchnéj iskierki tak wielkie zapały,
Których ani obfite łzy ugasić mogą,

Ani krew wytoczona powodzią tak srogą:
Nie umiano téj iskry zalać wody kropią,
Teraz pożog jéj wielkie rzeki niezatopią.

Młodo zmarły brat Bartłomieja Szymon Zimorowicz (urodz. 1604 um. 1629 r.) poematem Roxolanki to jest ruskie panny na wesele (Bartłomieja Zimorowicza z Katarzyną Duktynicką), zasłużył na imię niepospolite w liczbie naszych sielankarzy. Roxolanki o których mówimy nie jest to sam wiersz godowy jakby z tytułu można wnosić, ale raczej zbiór rozmaitych wierszowanych prób młodego poety, którym nadał jedną barwę miłości właściwą godowym wierszom. Zbiór ten rozpoczyna się długim 13-to zgłoskowym wierszem pod napisem Dziewosłąb, w którym Hymen (bożek związków małżeńskich) opisuje potęgę miłości;-ten wiersz kończy następnym zwrotem do nowożeńców:

Tymczasem wdzięcznie proszę, przyjmijcie tych gości,
Których do was prowadzę z Roxolańskich włości:
Dwa chóry panien, trzeci z młodzieńców zebrany,
Idą spieszno z muzyką, z tańcami, z Padevany,
Ale dawno dziewiczy pierwszy poczet teśni,
Że jeszcze nie zaczyna różnogłośnych pieśni;
Więc że im puszczę plac dla lepszéj krotochwiléj,
Wy uznawajcie która zaśpiewa z nich miléj.

Tu występują z pieśniami ruskie panny, którym poeta ponadawał dziwaczne na pół klassyczne imiona: Helenora, Lucidina, Koronella, Lenerula i t. p. Wybierzmy jedną z lepszych piosnek: oto śpiewa Poscilla:

[ocr errors]

Pszczółko niemiłosierna, czemuś uraniła
Mój paluszek? dla czegoś żądło weń wpuściła?
-,,Dla tegom cię ujadła,

Ześ z ula miód wykradła,

Któregom miała pożywać w późnéj jesieni.“
Patrzaj jako od razu skóra się rozpadła,
A od bólu srogiego twarz moja pobladła.
-,,Pewnie zdrowabyś była

Gdybyś nie poruszyła

Cudzego, i nie sięgała do skrytéj dzieni."
Któż to wiedział żeś natenczas w dzieni siedziała,
Kiedym ja nieszczęśliwa miód z niej wybierała.
-,,Tak świat roskoszy słodzi,

Tuż przy nich gorzkość płodzi,

Między trochę miodu żółci przydając wiele."
Niedbam żeś mnie boleści pszczółko nabawiła,
Ponieważ dla tegoś miód z żądłem utraciła.
-,,Wszystkoś mi odebrała

Com najlepszego miała,

Masz miód, masz żądło, jesteś pszczółka w ludzkiem

ciele".

Niejednostajna jest wartość Roxolanek Zimorowicza; jedne z nich noszą cechę młodocianego i niedosyć

wyrobionego pióra, drugie myślą i językiem wskazują talent już dojrzały. Nie wątpimy że Roksolanki, którym obok niezaprzeczonych zalet brak taktu wyższego towarzystwa, musiały jako piosnki miłośne być powtarzane w ustach kochanków pewnej warstwy społecznéj XVII wieku,- takie w myślach i w mierze wiersza można dopatrzyć powinowactwo pomiędzy niemi, a doszłemi do naszych czasów piosnkami miłośnemi okolicznéj szlachty polskiej, bo co do klassy wyższéj, ta uczucia swe wyrażała w sposób inny, klassyczny, erudycyjny, w sposób taki, jak się tłómaczy Hymen na czele Roksolanek.

Trzecim z kolei owych czasów poetą sielskim jest Jan z Wielomowic Gawiński, nie mogący dorównać Szymonowiczowi i Bartłomiejowi Zimorowiczowi, ale wyższy bezwątpienia od Zimorowicza Szymona. Poezye jego luźne rozmaitemi czasami za życia i po śmierci autora wydawane, a ostatecznie zgromadzone za naszych czasów w jeden zbiór, obok rymów kleconych powszednio, zawierają miejsca przecudnéj piękności. Pisał Sielanki, Dworzanki (Fraszki), Threny na śmierć Stanisława Księzkiego, Nagrobki i t. p. Dajmy próbkę z jego sielanki p. t. Żywot sielski i dworski.

We wsi domek poziomy z niewyniosłym szczytem
I mieszkaniem wesołém, i szczęśliwym bytem
Pana swego obdarza: pokoiczek mały

Za gmach wielki mu stanie i za zamek cały.
Miasto drogich szpalerów po ścianach natkniony,
Z wonnemi kwiateczkami wisi maj zielony.
Po stole i po ziemi świeci się rozsuta,
Róża, goździk, barwinek i zielona ruta,
Albo w sadzie z gałązek rozkwitłych chłodniki,
Tam go pod cień wzywają i lotne pośniki,
Gdzie trawiąc czas łagodny, pod temiz gibieli,
Na zielonej traw bujnych kładzie się pościeli.

Nieupomnią na wieki. Drugim podrzucają
Konwie srebrne i czary, a choć się gniewają,
I chcą w rzeczy wyrzucać: przecię pod oknami
Rzadko gdzie ich znajdują."

Ale pomimo nieponętnéj powierzchowności bez rymowego wiersza, niedbałego stylu i rubasznych wyra-, żeń, przenosimy nad Rysińskiego Satyry albo prze strogi do poprawy rządu i obyczajów w Polsce (1652) przez Krzysztofa Opalińskiego Wojewodę Poznańskiego. (To dzieło miało w drugiém wydaniu tytuł: Juvenalis redivivus, w trzeciém zaś Icon animorum). W satyrach Opalińskiego znajdujemy obszerniejszy pogląd, złote chęci, trafne rady, dosyć ruchu i życia, ostre żądło satyryczne i naiwność, która obok swéj rubaszności nie jest bez wdzięku. Opaliński gani zbytek i pieszczotę w wychowaniu dzieci, karci świętoszków rzekomych, kreśli wady domowego pożycia Polaków, dworszczyznę i t. d. Na próbkę stylu przywiedźmy urywek z satyry Na ciężary i opressyą chłopską w Polsce:

,,Rozumiem że Bóg Polski za nic niekarze
Więcej, jak za poddanych srogą opressyą,
I gorzej niż niewolę. Jakoby chłop niebył
Bliźnim nietylko twoim, ale i człowiekiem.
Serce się oraz lęka, skóra drży wspomniawszy
Na tę niewolę, która cięższa niż pogańska
A dla Boga, Polacy, czyście oszaleli!

Wszystko dobro, dostatek, żywność, wszystkie zbiory
Z waszych macie poddanych. Ich ręce was karmią,
Przecię się tak okrutnie z niemi obchodzicie.
Wielbląd tak powiadają nad siły nienosi,
I kiedy go najuczą, że przeładowanym
Być się poczuje, zaraz tamże się położy
I wstać niechce. Opak tu: bo nadprzyrodzone
I Boskie prawa, chłopek wytrzymać to musi
Co mu pan na ramiona włoży, by miał zdyszeć.

Łają i kaznodzieje, łają spowiednicy,
Piekłem grożą, nic na tem, sami to biskupi
Przez swoich ekonomów czynią i prałatów,
A bodaj i niewięcej. Ma szlachcic ubogi
Zasłonę, kiedy widzi że przedniejsi grzeszą.
Naprzód jakie ciężary w samych robociznach
Gdzie bywało dwadzieścia kmieci albo więcej,
Tam ich ośm albo dziesięć, a przecie to zrobić
Każą dziesiąciom co ich dwadzieścia robiło
Gdzie przedtém wychodziło ludzi po jednemu
Z domu, potém po dwu, po trzech i po czterech,
Gdzie dwa dni, albo i trzy robili w tygodniu
Teraz niemają czasem wolnego żadnego.
Gdzie wolny szynk piw bywał, zwłaszcza w księżych
dobrach,

Teraz i to odjęto i pić każą piwo,
Którymby same trzeba djabły truć w piekle."

Czy Samuela ze Skrzypna Twardowskiego policzyć można do poetów? czy do pierwszorzędnych, czy tylko do składaczów rymów? trudna odpowiedź. Twardowski rymował wiele, łatwo, czasem wzniośle i prawdziwie poetycznie; żył w czasach ożywionych wypadków historycznych, lubił je opiewać, a w swoich poematach jak: Szczęśliwa Moskiewska wyprawa Najjaśniejszego Władysława IV (1634), jak Pamięć śmierci Najjaśniejszego Alexandra Karola Królewica Polskiego (1634), jak Patac Leszczyńskich (1645), albo Wojna domowa z Kozaki i Tatary i t. d. (1660) lub Przeważna legacya Krzysztofa Zbarawskiego do Turek 1621 (1638), upamiętnił mnóstwo wypadków żywo obchodzących i nie bez talentu skreślił postacie swych bohaterów, a przecież czytając jego utwory żałować przychodzi, dla czego nie pisał ich prozą w formie historyi lub pamiętnika. Nie brak Twardowskiemu uroczystej poezyi w stylu, ale brak uroczystego rzutu oka na swój przedmiot, a ztąd pomimo bengalskich blasków, utwory jego nie posia

« PoprzedniaDalej »