Obrazy na stronie
PDF
ePub

Ha! myślę sobie, Odyniec musi być w Europie.. Wchodzę na pewno, i za pierwszym rzutem oka spostrzegam naszego poetę, który mi zaraz na moje zapytanie To Czatyrdach? odpowiedział A a!...*) I nie przez jedno tylko Aa!... wyraził niepospolite zadziwienie. Krótko mówiąc, ucieszyliśmy się oba ze spotkania, i zaraz wziąwszy się za ręce, poszliśmy do Odyńca kwatery. Tam wyrządził mi wielką przysługę, bo zaraz przez swojego gospodarza, który jest wielkim przyjacielem Polaków, wynalazł dla mnie prywatną stancyą, która tak jest niedroga, iż po warszawskich mieszkaniach zdaje mi się, że mi tu za darmo przychodzi. Za 6 talarów na miesiąc mam ładny salonik o pięciu oknach (a przez każde okno, jak powiada Odyniec, inną widzę panienkę). Salonik cały umeblowany bardzo ładnie, nawet z lampą alabastrową, tylko trochę zapyloną; słowem że mogę wieczorami lampę zapalać i byronizować. Żeby zaś o wszystkich przyjemnościach dać wam wyobrażenie, donieść muszę, że oprócz ładnego widoku na plac wielki, na kościół, znajduję przyjemność patrząc na ładną córkę mojej gospodyni. Panienka mówi po francusku, i ładnie gra na fortepianie. Waryacye Czernego zawsze mi Wilno i was wszystkich przypominają“...

Cały ton tego listu przekonywa, że pierwszy czas pobytu w stolicy saskiej nie był dla Juliusza zbyt przykry.

[ocr errors]

Bardzo mi się to miasto podoba, bo przez długi pobyt w Warszawie stęskniony byłem po pięknych okolicach; tutaj zaś są prześliczne"...

*) Zakończenie jednego z najpiękniejszych Sonetów

Krymskich Mickiewicza.

Oprócz Odyńca znalazł w Dreźnie kilku innych jeszcze rodaków: Platera, Chwaliboga, Mikulicza; pannę Czacką, dobrą matki swojej znajomą; Komara, Generałową Dąbrowską, panią Szymanowską z domu Poniatowską i t. d. Niektórzy bawili w Dreźnie z całymi rodzinami i byli już znani Słowackiemu z Warszawy. Szczególniéj uprzejmie był przyjmowany w domu pani Dobrzyckiej.

[ocr errors]

Poczciwa ta staruszka Polka

[ocr errors]

są własne słowa Juliusza ma córkę, która jest pierwszą damą dworu. Ta oddawna zachwycona hymnem Bogarodzica, przyjęła mnie z otwartymi rękoma, a nad moim Kulikiem, którego jeszcze nie znacie płakała"...

W towarzystwie poufalszych znajomych robił wycieczki do saskiej Szwajcaryi i przeglądał celniejsze ciekawości drezdeńskie. Grünes Gewölbe nie sprawiło na nim takiego wrażenia, jak mu to obiecywano.

Wszystko ładne, bogate, ale bez gustu, tak że mi nic nie pozostaje w pamięci. Ostatnia tylko sala mocno mnie zajęła. Widok tylu brylantów razem zgromadzonych nosi na sobie cechę jakiejś wielkości, jako szczególny swoim rodzaju... Ciekawszym jest daleko zbiór zbroi starożytnych (Rüstkammer); znajduje się w nim dwóch rycerzy na koniach, doskonałe dających wyobrażenie o ówczesnych walkach. Widzieć to dla poety i dla malarza bardzo potrzebne... Śliczne są okolice Drezna! Wczoraj panna Dobrzycka i pani Asthon Angielka zaprowadziły mnie do Brysnitz nad Elbą. Nie widziałem jeszcze w życiu piękniejszego miejsca. Siedzieliśmy z pół godziny na płaskim szczycie świątyni podobnéj do chłodnika Tetydy w Zofijówce. 4

Tom I.

Byliśmy zawieszeni nad Elbą. Z drugiej strony rzeki śliczne równiny, z prawej strony w odległości ładne Drezno, a okna domów przy zachodzącém słońcu paliły się jak tysiączne lampy. Kilka statków z rozpiętymi żaglami płynęło po wodzie, i kilka czółen rybackich. Oto jest obraz, który tak wprawia w smutne zamyślenie, że przez cały czas pomimo etykiety słowa do dam nie przemówiłem... Najczęściej chodzimy z Odyńcem do Wielkiego Ogrodu na spacer; dziwimy się tam często, jak Niemcy mogą cały dzień przepędzać nad szklanką piwa, z cygarem w gębie. Gdzie się tylko zbliżyć do tłumu, wszędzie o nas gadają, i lubią nas. Gospodyni, u któréj mieszkam, i córka gospodyni także bardzo mnie kochają. Pierwsza mówiła, iż chciałaby mnie mieć przez całe życie w swoim domie

[ocr errors]

druga, iż jeżeli by chciała mieć brata, to takiego, jakim ja jestem. Pierwszy raz w życiu jestem ideą doskonałości"...

Wśród takich tedy rozrywek i zajęć płynął mu czas w Dreźnie - na pozór niby dosyć przyjemnie. Wieczory przepędzał w towarzystwie, albo też na operze włoskiej, w której bardzo smakował. Dni zapełniał pracą, jeżeli go nie odrywało od niéj zwiedzanie jakiej pięknéj okolicy lub różnych miasta tego osobliwości. Praca jego ograniczała się w owych tygodniach do samego czytania, gdyż to było lato. Trzeba zaś wiedzieć, że była to już taka jego właściwość, iż dopiero z jesienią poczynała się dla niego pora popędu do pracy twórczéj. Przez wiosnę i w ciągu lata (podobnie jak niegdyś Kniaźnin) nie czuł w sobie żadnej chęci do pisania, i nie przymuszał się też do tego. Było mu to

właściwe przez całe życie i często też o tém i sam później wspominał. I wtedy także pisał te słowa do matki: „Przeczytałem wiele ważnych

dzieł. Nic teraz nie piszę w lecie"...

to mój zwyczaj

W gruncie rzeczy wszelako było już i w owéj porze niejedno, co mu zamącało tryb życia, pozornie tyle uprzyjemniony. Żal, że się wydalił z kraju, trapił go ciągle, i to z biegiem czasu w coraz wzrastającej progresyi. W pierwszych dniach bytności swojej w Dreźnie wyrażał się tylko : „Źle jest trochę, żem wyjechał za granicę... Przez czas jakiś miałem zamiar do Was powrócić“... Ale już w półtora miesiąca później (dnia 6 lipca) znajdujemy natomiast owe już wyżej przytoczone utyskiwania:

„O Mamo moja, nie gadaj teraz przed nikim o mnie, aby mnie teraz zapomniano... Imię moje nie może być teraz na żadnym grobie wyryte - ale przyjdzie chwila !"...

Drugie, co go wielce dręczyło, to niespokojność o to, co się tam dzieje z matką i całą rodziną.

„Gdyby nie ta niespokojność, która mnie dręczy o Was, kochani moi, byłoby mi bardzo dobrze w Dreźnie"...

Wyrozumiemy ten zabijający niepokój, jeżeli uprzytomnimy sobie stosunki, w jakich oni tam wtedy żyli. Słowacki wyprawiał do nich list za listem, a nie odbierał od nich przez długie czasy ani litery. Przez całe cztery pierwsze miesiące

od chwili wyjazdu swego z Warszawy, nie otrzymał ani jednego słowa od matki! Tymczasem wiedział aż nadto dobrze o niebezpieczeństwach, jakie im groziły i ze strony grasującej właśnie na Wołyniu cholery i z powodu wojny, która z wszystkimi swymi okropnościami zdawała się wisieć już po nad prowincyami owymi.

siły.

[ocr errors]

--

[ocr errors]

A trzecia troska była o siebie o swoję własną przyszłość, o któréj nasz dobrowolny tułacz nie umiał sobie utworzyć ani nawet wyobrażenia... Natura jego, skądinąd tylu uposażona darami, ale nad wszelki wyraz niepraktyczna cała przeszłość jego, przebyta pod kierunkiem życzliwéj bo macierzyńskiej ręki, lecz zawsze ręki obcej, więc biernie wszystko to stawiało teraz biednego tego młodzieńca na rozdrożu, na którém radzić sobie nie umiał. Z otuchą podjąć walkę życia, ażeby przezwyciężyć trudności: to było nad jego „Napiszcie mi, co ja mam robić? gdzie się obrócić? jaki jest stan naszych interesów?“ oto takimi słowami przemawiał on do rodziny, w zupełnym braku wiedzy, co z sobą począć. Stan interesów, o który się dopytywał, byłby bardzo pomyślny, gdyby byli oboje z matką mogli żyć razem i tworzyć dom tylko jeden; a w razie rozłączenia, gdyby były choć widoki, że Juliusz zajmie z czasem stanowisko, którego korzyści przyjdą w pomoc dochodom z prywatnego majątku. Ale widoków już takich teraz nie było. Sława literacka wprawdzie uśmiechała się do niego, choć w pewnéj jeszcze oddali; ale na materyalne korzyści z tego tytułu, w okolicznościach jak ówczesne, bynajmniej liczyć nie było można. Otóż, co mu szczególniéj

« PoprzedniaDalej »