Obrazy na stronie
PDF
ePub

pokusami wygląda

-

a tak zamknięta panna oknem cały dzień i cały dzień śpiewa nieuczonym lecz łagodnym głosem, z akompaniamentem gitary. Biedna dziewczyna, prawdziwie jak papuga wygląda! Ta pani la Comtesse siedzi przy mnie u stołu, ciągle mam z nią konwersacyą, ciągle wyciąga szklankę, do której win a nalewam, a baba cukru nasypuje, a ja znów trochę wody dolewami jestem podobnym do Ganimeda. Z drugiej strony mego pokoju mieszka Anglik oryginał łysy, z ogromnym nosem, trochę głuchy, ograniczony i całą sławę swoję ufundował na dobrém graniu w wista, i choć tu po 5 sous punkt gramy, on jakby o wielkie sumy chodziło, łaje, jeżeli który z grających słowo przemówi. Wiecznie w spodniach nankinowych i w tabaczkowym fraku ubrany. Oto są osoby, które ze mną zajmują pierwsze piętro domu. Dół jest zajęty salonami i pokojem jadalnym na drugiém piętrze mieszkają gospodynie dwie Angielki, matka z córką. Córka trochę do Julki Michalskiej podobna naiwna, żywa jak dziecko: matka ładna jeszcze, tak że za siostrę córki mogłaby uchodzić. Przyjechały ładną karetą, z dwoma służącymi, widać że bogate nazywają się Donnelan jadą na zimę do Włoch. Nakoniec mieszka z nami Anglik Hamilton, ładny chłopiec, wysoki, zawsze pięknie ubrany, mało mówiący z powagą i przymusem oto jest nasze towarzystwo."

(Z listu z d 23 sierpnia 1833 r.)

---

Nie było to jednak jeszcze całe towarzystwo Juliusza. Przybyła bowiem później nieco jeszcze jedna para do domu pani Patteg jakiś pan Wolf z żoną, duchowny anglikański, wysłany z Anglii, ażeby ludzi na metodystów nawracał.

Ten dowiedziawszy się, że Słowacki jest autorem, przez cały ciąg pobytu wszystkie osoby zaniedbywał, a do niego się przyczepiał; postanowił sobie bowiem wykierować koniecznie i jego także na metodystę protestanckiego.

[ocr errors][merged small][merged small][merged small][merged small][merged small]

Gdybyście widzieli, jak przy stole z jezuicką miną spożywa pokarmy; śmialibyście się, jak ci się śmieją, którzy z boku na nas patrzą"...

Z tém później głównie z Anglików złożoném towarzystwem odbywał Juliusz także niekiedy wspólne wycieczki w dalsze okolice Genewy. Jednę z nich szczegółowo opisał.

„Przepłynęliśmy jezioro i na drugiej stronie widzieliśmy dom, w którym mieszkał niegdyś Byron bawiąc w Genewie. Dom ten teraz zamieszkały przez kogo innego, oddalony o 3 wiorsty od miasta - dom mały, murowany i wcale pospolity. Nie wchodziliśmy do środka dziedziniec nadzwyczaj smutny, otoczony stajniami z drugiej strony ogród na schodzącej do jeziora płaszczyźnie. Wioska, w której mieszkał, nazywa się Cologny. *) Wracaliśmy po jeziorze przy świetle księżyca. Nie możecie sobie wystawić, co za

*) Pobyt Byrona w tych miejscach nie był długi. Mieszkał on tu tylko w ciągu lata 1816, porzuciwszy Anglią i co tylko rozwiódłszy się z żoną. Następnie, w końcu roku tego, przeniósł się do Włoch. W tymto domku powstał więc Sen Więzień Chillonu IIIcia pieśń Childe Harolda i pierwsze pomysły Manfreda.

przepyszne jezioro przy księżycu... z jednéj i z drugiej strony błękitniejące brzegi mgliste a w końcu jeziora migające światła i rzędy oświeconych okien to Genewa! Z czwartej strony brzegów nie widać przy świetle księżyca. -- Taki spacer byłby zachwycającym z miłymi osobami. Ale Wy sobie nie możecie wystawić, co to są Anglicy i Angielki! Jest trzech Anglików w naszym domu żaden z nich nawet jednéj myśli swojej w głowie nie ma. Angielki także nie takie, jak je sobie wystawiałem wcale nie sentymentalne i nigdy jeszcze z Anglikami nie było w naszym domu interesującej rozmowy"...

[ocr errors]
[ocr errors]

Tak mówił o tém w liście z dnia 22 września. A w miesiąc później, kiedy już wszystko w różne strony porozjeżdżało się z owego ustronnego zacisza na przedmieściu Genewy, znalazło się w jego doniesieniach jednak wspomnienie zupełnie innym tonem wypowiedziane o jednéj z osób należących do narodu, który tak niekorzystnie wtedy osądzał. „Pusty dom nasz dla mnie pustynią się zdaje od czasu wyjazdu młodéj Angielki, która tu mieszkała, przez drzwi tylko oddalona odemnie, i z którą po całych dniach szaleliśmy. Prawdziwie, że dziwnie, jak wiele dotąd we mnie dziecinnego, a czasem jak wiele we mnie splinu"... (D. 27 października 1833 r.).

a

W ciągu jeszcze pełnego lata, w miesiącu sierpniu, kiedy całe towarzystwo owo ożywiało jeszcze dom pani Patteg, miał Słowacki przyjemną scenę, którą opowiadał matce ze wszystkimi szczegółami. Wizytator szkółek miejscowych uprosił gospodynią domu, ażeby mu pozwoliła ogrodu swego na wyprawienie dzieciom festynu.

-

a

„Porobiono więc w ogrodzie wielkie przygotowania; jakoto zasadzono słup, na wierzchu którego zawieszone były cacka dla dzieci pozaczepiano na drzewach w alei hojdałki pozastawiano stoły; i do tak urządzonego ogrodu o godzinie pierwszej weszły dzieci ordynkiem z bębnami wojskowymi na czele i niosąc mnóstwo chorągiewek. Nie uwierzysz Mamo, jaki to ładny widok 400 dzieci ładnie ubranych, ubogich, bogatych - z jaką wesołością wchodzili do ogrodu, jak mrówki rozsypali się po trawie, potém znów około chorągiewek zasiedli. Pani Potopof, która zostawiła w Rosyi małego synka, chodziła między dziećmi, szukając czy którego podobnego nie znajdzie — i łzy miała w oczach. Ja także nie wiem dlaczego, oczy miałem łez pełne i coś mię dusiło w gardle. Prawdziwie że nie wiem, jakie to było uczucie. Człowiek najszczerzéj płacze, kiedy płacze nad sobą samym, ja wtenczas żałowałem siebie samego, że mię burza tak gwałtownie od wieku dziecinnego oddzieliła... Podczas gier cała nasza kompania domowa siadła na ławce między dziećmi. Wtenczas przypomniałem sobie Czackiego przypomniałem sobie własne uczucia, jakich doznawałem, odbierając oklaski na examinach i prosiłem wizytatora, aby mi prezentował pierwszego ucznia. Natychmiast wizytator przyprowadził mi za rękę małego 12-letniego chłopczyka, trochę chorego wtenczas; wziąłem go za rękę, powiedziałem mu imię mojéj ojczyzny zapytałem, czy ją zna? Powiedziałem mu kilka pochlebnych rzeczy i dałem mu ładny medal mój, prosząc ażeby sobie kiedyś będąc starszym, przypomniał tę chwilę. Wiecie, że podczas tej sceny wielu przytomnych łzy miało w oczach. Mały chłopczyk ściskał mię za rękę i nie znalazł słowa na ustach.

Eglantyna mi potém mówiła, że chciałaby mię w tej chwili uściskać. Droga Mamo, są czasem chwile,

[ocr errors]

w których myślę, że Tybyś była ze mnie kontenta"... (Z listu z d. 23 sierpnia 1833 r.).

[ocr errors]
[ocr errors]

Podobnie rzewnych, ale i miłych zarazem uczuć doznał Słowacki w tymże samym miesiącu przy innéj jeszcze sposobności. Były to jego urodziny dzień sierpnia 23ci: w dniu owym rozpoczynał 25ty rok życia. W wilią dnia tego doręczono mu list z Krzemieńca, który choć smutny, był mu najmilszém wiązaniem". Nazajutrz po odebraniu listu, w sam dzień urodzin, obudził się o godzinie 7méj i spostrzegł rękę, która naprzód odchyliwszy firanki, rzuciła na jego łóżko bukiet kwiatów. Zapewne bukiet ten będzie od Eglantyny, pomyślał sobie.

„Przebudzony tak mile, nie mogłem i nie chciałem spać dłużej, choć zazwyczaj do 10, to jest do śniadania łóżko zalegam; ale pomyślałem sobie, że miléj mi będzie, pierwsze dwie godziny tego dnia Tobie Mamo poświęcić i oto piszę do Ciebie"...

[ocr errors]

Kiedy tak pisał, bukiet dany mu na wiązanie stał przed nim w głębi jednéj róży w bukiecie spał sobie spokojnie zielony żuk. „Zdaje mi się są słowa Juliusza że on ma teraz los podobny do mnie który spoczywam cicho w głębi pięknego szwajcarskiego ogrodu"... Potém zszedł na śniadanie i zastał pannę Eglantynę samę, która go zniewoliła, aby przyjął od niej złotą obrączkę.

[ocr errors]

i we środku napis:

„Obrączka ta otwiera się 23 Aout 1833. To dziwnie, że tak pamiętała o

« PoprzedniaDalej »