Obrazy na stronie
PDF
ePub

wtedy o rzeczy czysto prywatne... że się ten człowiek dopuścił takiej krzywdy względem dobréj sławy jej męża. Dlatego to wtedy wolał osłonić milczeniem, co go właściwie wypędziło z Warszawy. Dlatego też i w późniejszych listach tak się o tém mimowolnie nieraz wyrażał, że tylko za pomocą takiego téj zagadki wytłómaczenia można i wyjazd i dziwne o jej pobudkach napomknięcia i niechęć ku Lelewelowi w korespondencyi jego zrozumieć. *)

Jeżeli go zaś już ta publikacya Lelewela tak boleśnie wtedy dotknęła: témci bardziej uczuć musiał tę nową krzywdę, jaką rodzinie jego wyrządził w Dziadach Mickiewicz. Nie przeto tylko, że tu mniemana wina jego ojczyma dosięgała rozmiarów prawdziwie monstrualnych. Lecz wszakże to było dzieło, które czytane i odczytywane być miało przez wszystkich! To był poemat to był Mickiewicza poemat!... Pamiętniczek Lelewela, szorstkim stylem pisany, mógł ugrzęznąć w rękach samych tylko uczonych, samych historyków z zawodu; ani z rzeczy ani z formy nie mógł on sobie obiecywać nieśmiertelności. Dziady były dziełem poety, na którego zwrócone były oczy każdego, kto tylko język polski rozumiał. Broszury Lelewela nie znała matka Juliusza i nigdy się ani o jéj exystencyi nie dowiedziała, jak o tém wnosić można na pewne z milczenia o tém dziełku w listach Juliusza do niéj pisanych. Lecz możnaż było przypuszczać, żeby i Dziady rąk jéj dojść nigdy nie

*) Obacz miejsca odnoszące się do całej téj sprawy na stronie 42 i 43, 64 i 202 niniejszego dzieła.

miały? Lelewel wreszcie, w czasie kiedy drukował swoję książeczkę, był zupełnie obojętnym człowiekiem dla Słowackiego. Ani wiek, ani stósunki, ani zawód nie zbliżał ich obydwóch do siebie. Inaczej rzecz się miała z Mickiewiczem. Jeżeli już nie dla innych powodów, to przez sam wzgląd na obecność Juliusza na emigracyi w Paryżu, przez wzgląd na to, że to brat jego młodszy po lutni, że z nim koleguje w przełożeństwie nad Towarzystwem Literackiém - już dla tych mówię przyczyn nie godziło się Mickiewiczowi obierać sobie właśnie jego ojczyma za ofiarnego kozła, któryby dźwigał cały ogrom wzgardy poety dla wszystkich samolubów i zaprzańców, jacy tylko byli i kiedykolwiek być mogli...

To też łatwo sobie wystawić, co się po przeczytaniu tej książki dziać musiało w duszy naszego poety, tyle zawsze draźliwego, a tak serdecznie przywiązanego do matki... Oto, co jej pisał w rok dopiero po wyjeździe swoim z Paryża, kiedy ona dowiedziała się już skądinąd o wszystkiém:

,,Więc wiecie o Adamie! Och! teraz dopiero powiem, ile mię kosztowało przełamanie pierwszego popędu dumy! Skorom przeczytał, chciałem się koniecznie strzelać z nim i natychmiast posłałem list do Michała (Skibickiego), przyjaciela mego, aby mi pomocy swojej użyczył. Przyszedł Michał wieczorem, i różnymi radami odwiódł mnie od zamiaru. Była to jedna z przyczyn, dlaczego do Genewy wyjechałem i teraz nie uwierzycie, ile męki cierpię, ilekroć ludzie chcą zdanie moje o Adamie usłyszeć. Nienawidzę go!...

Wyjątek z mojej przedmowy *) on obciął i umieścił w pisemku, ale tak obciął, że mu dał całkiem inne znaczenie pozór jakiejś uszczypliwości. A przedmowa moja jest raczej mojém usprawiedliwieniem i wszyscy, którzy ją całą przeczytają, przyznają, że Adam ze złą wiarą postąpił. Onto bowiem o dziełach literackich w pisemku pisał.**) — Nic mi nie pozostaje, jak okryć Ciebie Matko moja, promieniami takiej sławy, aby Cię inne ludzi pociski dojść nie mogły. I muszę tego dokonać Bóg mię sam natchnął bo rozwi

*) Mówi o przedmowie do IIIgo tomu Poezyi, obejmującego Lambro. O utworze tym, który wyszedł w początku roku 1833, będziemy niżéj mówili obszernie.

**) „Pisemkiem" nazywa tu Juliusz Pielgrzyma Polskiego No (czyli „półarkusz“) 6ty, z d. 16 maja 1833. Donoszono tam o wyjściu tomu IIIgo Poezyi Słowackiego, i dołączono do tego doniesienia następującą uwagę:

Autor (Słowacki) we wstępie szydzi z krytyków. „Minął (powiada) ów czas błogi, chociaż mało dla literatury naszéj korzystny, kiedy oda lub ballada nadawała imię poety... Nadto pisma czasowe dzienne (przed kilku laty) za · mglonymi niemczyzną okresami rzucały z paszcz sfinxowych zagadkę sławy autorskiej. Szczęśliwy, kto ją zrozumiał szczęśliwszy, kto w pokorze ducha niezrozumianej wierzył! Dziś dziennikarze, owi tworzyciele literackich królów, milczą. Gazeta warszawska umieściła w sześciu numerach całego Żmiję bez uwag." (Czy Autor teraźniejsze czasy uważa za lepsze, czy za gorsze?)

Otóż powyższe miejsce w Pielgrzymie miał Słowacki przed oczyma, kiedy oskarżał Adama, że jego przedmowę obciął i nadał jej pozór jakiejś uszczypliwości i „ze złą wiarą postąpił". Oskarżenie zupełnie chybione! Gdyż owego artykuliku w Pielgrzymie bynajmniej nie był autorem Mickiewicz, ale pisał go Jański, jak mi to wiadomo z listu Eust. Januszkiewicza, redaktora Pielgrzyma, pisanego do mnie w kwietniu 1867 r. (Przypisek do II wydania).

Tom I.

15

nął w myśli mojej wielkie dzieło.*) Część pierwszą za kilka dni posyłam do druku i teraz przepisuję. Wierz mi Matko droga, że się nie zaślepiam, żem to dzieło osądził, po napisaniu, obcego człowieka rozwagą... i drukuję bezimiennie. Będzie to równiejsza walka z Adamem... (Z listu rokiem później pisanego z Genewy dnia 30 listopada 1833 roku).

Kiedy już zapadło niecofnięte postanowienie przeniesienia się do Szwajcaryi, rozpoczęto przygotowania do bezzwłocznej podróży. Wśród najrozmaitszych zajęć, jak to bywa na wyjezdném, przyszła do głowy myśl Słowackiemu odwiedzić jeszcze sławną naówczas wróżkę paryską, pannę Lenormand. Było to w samę wilią Bożego-Narodzenia.

„Dwoma dniami przed wyjazdem Michał rano wchodzi do mnie i pośród rozmowy wspomina coś o sławnej pannie Lenormand. Musisz ją Mama znać z reputacyi, bo ona niegdyś Cesarzowi wróżyła. Ułożyliśmy natychmiast projekt iść do panny Lenormand. Szczęściem wiadoma nam była ulica, gdzie mieszkała; dom zaś, w którym żyje ta Sybilla, oznacza napis nad bramą: „Librairie de Mlle Lenormand". Wchodzimy do sieni, wita nas stara duguenna pytając, czy przyszliśmy na konsultacyą. Odpowiadamy, że tak, i wpuszczeni jesteśmy do pokoju ładnie umeblowanego, w którym całe ściany okryte obrazami rozmaitych cudów przyrodzenia i śród tych malowideł wisi ogromny portret saméj wróżki, w aksamitnéj czarnéj sukni, ze

*) Stósuje się to do Kordyana, który był napisany w rok po wyjściu Dziadów, w Genewie.

złotą u dołu frendzlą i w zamyślonej postaci odmalowany. Kilka osób przybyłych przed nami czekało na kabalę, słychać było w drugim pokoju ciągłe mruczenie czarownicy. Wpuściła nas nareszcie do swego pokoju. Jak wygląda, opiszę: Jest to baba stara, lat ma ze 60, otyła, niska, z garbem na plecach, ubrana w szaréj sukni, na głowie mnóstwo loków i na nich na bakier aksamitny ogromny czarny beret, jak męska czapka; rysy twarzy ma zupełnie polskie, trochę ciocię P. przypomina. Siadła na krześle z poręczami, przy biurku z wytartém suknem, na biurku leżało mnóstwo kart rozmaitéj wielkości. Usiedliśmy oba przy biurku. Zapytana, odpowiedziała, że ceny wróżby są rozmaite, od 6 aż do 60 franków. Prosiliśmy o sześciu-frankową przyszłość. A więc przyznacie sami, że ludziom, co po 6 franków płacą za głupstwo, nie mogła wielkich cudów przepowiedzieć. Zadała mi pierwszemu następujące pytanie: w którym miesiącu rodziłem się?" "W Auguście;"

[ocr errors]
[ocr errors]

„, którego dnia ?“

jaka pierwsza litera imienia ?"

litera kraju?" w ubiorze?"

lubię ?" niecierpię ?" lubię ?"

"P"

P;

[blocks in formation]

„J;"

-

"23; "
„pierwsza

,jaki kolor najwięcej lubię

„jakie zwierzę najwięcej

,, psa; „jakiego zwierzęcia najbardziej

[ocr errors]

-

„pająka ;"

[ocr errors]

„jaki kwiat najbardziej „różę“. Na tém zakończyła, i wziąwszy talią kart zwyczajnych, ułożyła z nich długi szereg, dwie zawsze karty odrzucając. Potém wzięła ogromne karty, z dziwnymi wizerunkami, i kazała mi z nich wybrać jedenaście lewą ręką, inne zaś odrzuciła. Potém z trzeciej, równie ogromnéj talii kazała mi wybrać 23 karty; z wybranych ułożyła ogromny wachlarz i z wachlarza zaczęła wróżyć, jak excytarz jednym głosem i niezmiernie prędko. Wróżby zupełnie

« PoprzedniaDalej »