Obrazy na stronie
PDF
ePub
[graphic][merged small][subsumed][subsumed]

LIRYKOW

ADAMA NARUSZEWICZA,

KSIĘGA PIERWSZA.

5

O DA I.

NA OBRAZY POLAKOW STAROZYTNYCH

z Rozkazu J. K. Mci Stanisława Augusta do Biblioteki Zamkowey zebrane.

Zacnych dusz wielkie cienie, którym los łakomy

Zabrał w plonie, co tylko miał człowiek znikomy;
A sława próżna szwanku, trwalszą część istoty
Nad gwiazdami zatlone wzniosła kołowroty:

Jeśli, choćbym Orfeia życio-wrotney ręki
Brząknął palcem po arfie, słodkie leiąc ięki,
Trudno was w stan pierwotny rymem przeobrazić,
Daycie się widzieć w czym was nie potrafił skazić.

Płodne w niezwiędłą młodość cnych artystów dłonie
Dały wam w tchnącey karcie żywot i po zgonie;
A czas ostre kły, chociaż wszystko pod moc bierze,
Sam się dziwiąc ich sztuce, ztępił na papierze.

W waszych twarzach, cofaiąc pęd wstecznego świata,
Po żyzney myśl przestrzeni w płod rycerski lata,
Nim ią winy prawnucze mieniąc w narod podły
O żałosny szwank sławy i dzierżaw przywiodły.

Błahać to folga w smutkach, przecież ie osładza,
I sen acz lubym kłamstwem zmysł obłędny zdradza,
Barwiąc w kształtne powaby bezcielne widziadła;
Miło być i przez marne fortunnym zwierciadła.

Mylę się! czy i z niemey karty miedź chrapliwa
Z groźnym się dzielnych mężow okrzykiem ozywa?
Na który, gdzie swe z wieków lody maią leże,
Dziki bałchan i Gockie drżą od strachu wieże.

Cofa się Don zdumiały do źrzódeł taiemnych;
I z nurtow dobywaiąc Dniepr iuchę podziemnych,
Toczy przez Roxolańskie zakrwawiony włości
Broń kruchą, rdzawe hełmy i zbutwiałe kości.

Ich sława, i pod Carskim grodem Trackie ieńce Wlekąc w pętach, na bramach tryumfalne wieńce Lackim mieczem wyżłobia i napisy wiernę,

Gdzie Jan trzeci pohańców tłukł woyska niezmierne,

Inni poważnym lustrem radney błyszcząc togi,
Lub w zaszczyt świetnych tyar przybrani dwurogi,
Słyszę, iak silnym zdięci miłości łańcuchem,
Jednym mówią ięzykiem, a iednym tchną duchem.

Mniey dbali na prywatnych uraz zyski szkodne, Niosą powszechney matce myśl i serce zgodne; Rzadki, tłumiąc naiemnym walne rady głosem, Długich prac trudne dzieło podłym zkalał trzosem.

Jedney dzieci oyczyzny, iedney członki głowy,
Powierzywszy iednemu rząd całey budowy,
Wiernie stoią przy Królu: ieśli złość wybiegła
Z kluby, rzadziey wierzgała, prędzey się postrzegła.

Cnota ieszcze szacunek, baczne zdania wiarę,
Nieufność miała szranki, wściekła duma miarę;
Podłość coś więcey sromu, zyski mniey łakome
Były, swobodzie rozum i prawa znaiome.

Zgoda, mądra podległość, praw przestroga pilna
Sprawiła, iż im przemoc nie bywała silna;
Ni kray za nich, igrzysko postronnych ięzyków,
Chował sobie tyranów, obcym niewolników.

Czy to był wiek ze złota ulany prawdziwie?
Czy błędna zawiść w głębszey tonąc perspektywie,
Łacniey się bez spolników dawa zwieść obłudzie?
To pewna, że rząd zawsze był zły, lepsi ludzie.

Wytłoczeni na stęplu starożytney cnoty,
Pięknieyszą mieli duszę pod barwą prostoty;
Zywszą spólnego dobra miłość, którey władza
I słabe krzepi siły, i trudy osładza.

Bliżsi wiekow fortunnych, gdy ieszcze umysły
I sławy i honoru trzymał węzeł ścisły,
Prętszey w przeciwney dobie dopaść mogli rady,
Dosyć mocni z równ’mi na koło sąsiady.

Lecz, iak ziarno obficiey rodzi na nowinie,
I strumień u swych źrzódeł czystym nurtem płynie,
I drzewo młodociane buyniey strzela w lesie:
Każdą rzecz twórca w swoim postawił zakresie.

Płochy zawsze w obrotach świat koleią chodził:
Po złotym, z podleyszego kruszcu wiek się zrodził:
Srebro miedzi plac dało: kto wie, nasze syny
Po żelaznych rodzicach czy nie będą z gliny!

Już się w nas cecha pierwszych lat do szczętu starła,
Rdza gnuśnego letargu męską broń pożarła;
Wolność z kluby wyparta, pod hasłem prywaty,
Ciśnie słabszych, lży równych, depce maiestaty.

Niemasz kaźni, chyba gdzieś w statucie, na zbrodnie;
Przemoga kuie prawa, złość ie rwie swobodnie:
Przedayna sprawiedliwość tam ugina szali,

Gdzie złoty gwicht, lub groźny błyska miecz ze stali.

[ocr errors]
« PoprzedniaDalej »